recenzje / ESEJE

Wahadło otwiera swoje pąki

Rafał Wawrzyńczyk

Recenzja Rafała Wawrzyńczyka, towarzysząca premierze książki Pomyśl ciało jako czółno, które płonie Jakuba Grabiaka, wydanej w Biurze Literackim 8 stycznia 2024 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jesz­cze kil­ka lat temu tytuł debiu­tu Gra­bia­ka pod­no­sił­by w górę wszyst­kie brwi w oko­li­cy, zaś tych, któ­rzy chcie­li­by książ­kę potrak­to­wać poważ­nie, odsy­łał do wcze­snych wier­szy Janic­kie­go i sta­wiał przed koniecz­no­ścią roz­pro­sto­wy­wa­nia nad­czu­łych, choć nie­co przy­ku­rzo­nych anten teo­rii kam­pu. Dziś jed­nak, pro­szę bar­dzo, Pomyśl cia­ło jako czół­no, któ­re pło­nie nie wyda­je się brzmieć jakoś spe­cjal­nie out of con­text, ba, prze­ciw­nie, trze­ba pew­ne­go wysił­ku, żeby w ogó­le dostrzec, jak ten tytuł jest prze­gię­ty – pięk­ny, ale prze­gię­ty – tak dobrze wyda­je się on bowiem ukła­dać w fał­dzie este­tyk pro­gre­syw­nych A.D. 2023. Igli­ca, któ­rej Gra­biak jest człon­kiem, wpa­ra­do­wa­ła na sce­nę poetyc­ką jak hip­pi­si, któ­rzy zanu­rzy­li się w pod­war­szaw­skie lasy w latach 70. i prze­trwa­li do naszych cza­sów bez kon­tak­tu z cywi­li­za­cją: z kie­sze­ni ich jesio­nek wysta­ją książ­ki Eicha i Pio­trow­skie­go, ich per­for­man­se gwał­cą ugrzecz­nio­ną atmos­fe­rę książ­ko­wych pre­mier, ich udu­cho­wio­ne roz­ma­rze­nie każe myśleć, że oto póź­nych wnu­ków docze­kał się wresz­cie Jaro­sław Mar­kie­wicz. A prze­cież miał on być, jak pisa­no na tych łamach, auto­rem wycią­gnię­tym „z zaku­rzo­nej pół­ki” li tyl­ko dla arbi­tral­nej wymia­ny nowo­fa­lo­wych patro­nów.

Pomyśl cia­ło jako czół­no, któ­re pło­nie jest oczy­wi­ście tytu­łem mar­kie­wi­czow­skim (porów­naj­my: W cia­łach kobiet wscho­dzi słoń­ce, Przy­sze­dłem zapy­tać o wła­sne imię cza­su, któ­ry wno­szę), a same­mu Gra­bia­ko­wi zda­rza się Mar­kie­wi­czem mówić[1], jego wier­sze pozba­wio­ne są jed­nak sty­li­stycz­ne­go dłu­gu u auto­ra Papie­ro­we­go bęb­na. Nie­kie­dy, co naj­wy­żej, wyko­nu­ją w ulu­bio­nych przez Mar­kie­wi­cza rejo­nach kil­ka zbli­żo­nych gestów, jak na przy­kład „[japon­ka i san­dał]”, gdzie – w tym samym sur­re­ali­stycz­nym świe­tle i tej samej PRL-owskiej rekwi­zy­tor­ni – cele­bru­je się osio­we dla zmar­łe­go w 2010 poety tajem­ni­ce coitus i narodzin[2]. Jeże­li cho­dzi jed­nak o samą mecha­ni­kę języ­ka, jaki w Pomyśl cia­ło… moż­na zna­leźć, istot­niej­sze wyda­ją się wpły­wy Toma­ža Šala­mu­na (pro­szę o spo­kój), zwłasz­cza z okre­su póź­ne­go, „zagęsz­czo­ne­go”, na któ­ry zresz­tą Gra­biak – o tym za moment – ma wła­sny patent. Trze­ba też powie­dzieć od razu, że każ­de­go, kto śle­dził arty­stycz­ny roz­wój war­szaw­skie­go auto­ra, ude­rzy to, jak MAŁO tego sil­nie reak­tyw­ne­go idio­mu pozo­sta­ło w jego debiucie[3]. Ze Sło­weń­ca wziął sobie Gra­biak ope­ra­tyw­ną, łączą­cą się w kolo­nie ale­go­rię o małym obwo­dzie, do tego – ośmie­lo­ny cza­sow­nik, do tego – ogól­ne przy­zwo­le­nie na robie­nie rze­czy „odważ­nych”. I nawet jeśli w więk­szej daw­ce wier­sze z Pomyśl cia­ło… mogą komuś sko­ja­rzyć się na przy­kład z wcze­snym Hone­tem, to przyj­rze­nie się róż­ni­com pomię­dzy tech­no­lo­gia­mi języ­ka obu auto­rów nie tyl­ko ujaw­ni tych języ­ków swo­istość, ale i będzie w sta­nie dużo powie­dzieć o prze­mia­nach, jakie pol­ska poezja prze­szła w ostat­nich trzy­dzie­stu latach.

Mam nadzie­ję, że jest jasne, że nikt tu nie mówi „Gra­biak jest lep­szy niż Honet”? Ani „Gra­biak nie dora­sta Hone­to­wi do obca­sa?”. Wbij­my w mapę jesz­cze jed­ną cho­rą­giew­kę i obszar, na któ­rym autor Pomyśl cia­ło… pro­wa­dzi swo­je arty­stycz­ne dzia­ła­nia, z grub­sza nam się zary­su­je. Mie­czy­sław Pio­trow­ski, bo o nie­go cho­dzi, jest dla Gra­bia­ka auto­rem może naj­waż­niej­szym, cho­ciaż prze­śle­dze­nie wpły­wu jego pro­zy na este­ty­kę wier­szy poety wyma­ga­ło­by wyjąt­ko­wo sub­tel­nych ana­liz. Na pew­no moż­na powie­dzieć, że boha­te­ro­wie Zło­te­go roba­ka i Czte­rech sekund, któ­rzy na przed­mie­ściach pro­win­cjo­nal­nych miast wio­dą pozor­nie sza­re życie, a w swo­ich wnę­trzach toczą egzy­sten­cjal­no-meta­fi­zycz­ne wal­ki o wszyst­ko, spo­ty­ka­ją się, na pozio­mie samej syl­wet­ki, z pod­mio­tem wier­szy Gra­bia­ka. Wspól­ne im wszyst­kim pra­gnie­nie „prze­bi­cia”, „wyrwa­nia się” doty­czy nie tyl­ko nadziei na peł­niej­sze życie w bar­dziej pobu­dza­ją­cych loka­li­za­cjach i śro­do­wi­skach, ale i staw­ki naj­wyż­szej, czy­li wymknię­cia się wła­sne­mu loso­wi i zna­le­zie­nia „azy­lu zawie­sza­ją­ce­go dzia­ła­nie prze­ja­wów śmierci”[4]. W Pomyśl cia­ło… odci­ska się to pra­gnie­nie na topo­lo­gii wier­sza – peł­no w tych tek­stach tune­li, dziur, wejść i wyjść itd. – jed­nak przede wszyst­kim na znie­sie­niu gra­ni­cy pomię­dzy zewnętrz­nym a wewnętrz­nym, a nawet zde­cy­do­wa­nym uprzy­wi­le­jo­wa­niu tego dru­gie­go. Bar­dzo na modłę Pio­trow­skie­go. I bar­dzo ade­kwat­nie do obra­zu na okład­ce tomu, na któ­rym w oko wsta­wio­na zosta­je dra­bi­na, jak­by na znak tego, że trans­fer mię­dzy świa­tem rze­czy­wi­stym a inte­rio­rem men­tal­nym jest w tej poezji nie­ustan­nie otwar­ty.

Pyta­nie „gdzie roz­gry­wa­ją się wier­sze Gra­bia­ka?” jest w związ­ku z tym nie­ła­twe, podob­nie zresz­tą jak było to w przy­pad­ku Kowal­skie­go i Rosiń­skie­go, czy­li kole­gów auto­ra z Igli­cy. Roz­gry­wa­ją się one i na upa­dłym, nisz­cze­ją­cym Pod­la­siu, i w prze­szło­ści pod­mio­tu, i w jego prze­strze­ni „wewnętrz­nej”, w któ­rej docho­dzi do bły­ska­wicz­nych ale­go­ry­za­cji arte­fak­tów przy­nie­sio­nych „z zewnątrz” czy „z prze­szło­ści”. Naj­doj­rza­lej było­by pew­nie powie­dzieć, że roz­gry­wa­ją się „na kart­ce”, jest bowiem Gra­biak jed­nym z tych auto­rów, u któ­rych naj­istot­niej­szy wyda­je się namysł nad warsz­ta­tem (sty­lem) jako takim, a nie kon­kret­ny­mi jego reali­za­cja­mi (wier­sza­mi); nie „co” i „gdzie” orkie­stru­je tę poezję, ale „jak”, i to „jak” pogłę­bio­ne, jako że już przed debiu­tem doro­bił się poeta intry­gu­ją­cej, autor­skiej pod­bu­do­wy teo­re­tycz­nej swo­ich poszu­ki­wań.

Mowa o mani­fe­ście „poezji spek­tral­nej”, któ­ry jakiś czas temu opu­bli­ko­wa­no na stro­nie Igli­cy. Z tego gęste­go i trud­ne­go tek­stu – czy za tę trud­ność nie odpo­wia­da fakt, że o środ­kach, któ­re ten esej obja­śnia, opo­wia­da się w nim za pomo­cą tych wła­śnie środ­ków? – wyj­mij­my jeden tyl­ko z kon­cep­tów, bar­dzo jed­nak sty­mu­lu­ją­cy inte­lek­tu­al­nie i naświe­tla­ją­cy, moim zda­niem, spo­ro z tego, co się w debiu­cie Gra­bia­ka dzie­je. „Obiek­ty A i B” w poniż­szym cyta­cie to mniej wię­cej „ele­men­ty skła­do­we języ­ka”, czy­li figu­ry, obra­zy czy nawet poje­dyn­cze sło­wa wier­sza:

Wie­lu myśli o prze­mo­cy, [wie­lu myśli – przyp. RW] że A i B są wyizo­lo­wa­ny­mi punk­ta­mi, są wzglę­dem sie­bie dale­ko i jeden się koń­czy, zanim dru­gi zdą­ży otwo­rzyć pasz­czę. Wte­dy zosta­je sto­su­nek, zaba­wa w inter­wa­ły, nie­skoń­czo­na czerń pomię­dzy kadra­mi, nie­smacz­na już amor­ficz­ność mówie­nia o juk­sta­po­zy­cji. Pomyśl­my lepiej o płasz­czu, w któ­rym tam­te pię­trzą kłę­bek, wysta­ją­cy z lewe­go łokiet­ni­ka guzek. Nad­ro­śli­na Goethe­go. I może się tak oka­zać, że dwa obiek­ty były skła­do­wy­mi cze­goś więk­sze­go, trze­ciej siły, tego już, cze­go nie widzi­my i nie sły­szy­my bez­po­śred­nio w akcie odbio­ru, tego co może wypu­ścić z sie­bie kolej­ne obiek­ty, poru­sza­ją­ce się w innych i innych gęsto­ściach, licz­bie drgań na sekun­dę.

Gra­biak odwra­ca tu rozu­mo­wa­nie, któ­re w poło­wie lat 70. XX wie­ku przy­wio­dło fran­cu­ską szko­łę spek­tral­ną do odkryć zmie­nia­ją­cych kształt euro­pej­skiej muzy­ki współ­cze­snej. Spek­tra­li­ści roz­kła­da­li poje­dyn­czy dźwięk na skła­do­we har­mo­nicz­ne i roz­pi­sy­wa­li je na zespół, zacho­wu­jąc przy tym rela­cje cza­su i dyna­mi­ki mię­dzy ali­kwo­ta­mi (a przy­naj­mniej tak się dzie­je w kano­nicz­nych dla nur­tu Par­tiels Gri­seya); w rezul­ta­cie utwór zyski­wał nad­rzęd­ną, nie­ja­ko uta­jo­ną „pod­sta­wę”, „rod­nię” zapew­nia­ją­cą mu wyczu­wal­ną, ale trud­ną do zwer­ba­li­zo­wa­nia spój­ność. Podob­nie jest ze sło­wa­mi, mówi Gra­biak, szu­ka­jąc wyja­śnie­nia siły sekwen­cji obra­zo­wych Šala­mu­na nie w „prze­mo­co­wej” juk­sta­po­zy­cji, ale w „nado­biek­cie”, „płasz­czu”, do któ­re­go obra­zy z sekwen­cji pozo­sta­ją w takiej rela­cji, jak ali­kwo­ty do tonu pod­sta­wo­we­go. I nawet jeśli trud­no wska­zać, czym taki „nado­biekt” miał­by być, ani jak prze­ło­żyć tę teo­rię na prak­ty­kę arty­stycz­ną, to wyda­je się, że Pomyśl cia­ło… zna­czo­ne jest śla­da­mi prób takich spek­tral­nych ana­liz (czy raczej syn­tez). „[O] wieczorze,/ kuno, srebr­ne wahadło,/ któ­re otwar­ło swo­je pąki”, coś tu bez wąt­pie­nia ład­nie dzia­ła, cho­ciaż nie bar­dzo wia­do­mo co, praw­da?

Nie jestem pewien czy Gra­al „obiek­tu pod­sta­wo­we­go” nie ma mimo wszyst­ko poten­cja­łu do tego, żeby wywieść jego poszu­ki­wa­cza w miej­sce, w któ­rym wier­sze dziw­nie mu się ujed­no­li­cą albo zmie­nią w opa­li­zu­ją­ce obiek­ty o atrak­cyj­nej powierzch­ni, ale nie­wiel­kim cię­ża­rze. Ani czy nie jest po pro­stu nową maską poję­cio­wą na umysł w akcie pisa­nia wier­sza, „wypusz­cza­ją­cy” z sie­bie „kolej­ne obiek­ty” w spo­sób nie­przy­pad­ko­wy, ale nie­moż­li­wy do uza­sad­nie­nia a poste­rio­ri. Jak by nie było, pogłę­bio­na reflek­sja nad języ­kiem na dłuż­szą metę chy­ba żad­ne­mu poecie nie zaszko­dzi­ła, a nawet, w myśl powie­dze­nia Som­me­ra, coś w języ­ku byli w sta­nie zro­bić tyl­ko ci, któ­rzy wie­dzie­li, cze­go od nie­go chcą. Czy­ta­jąc Pomyśl cia­ło… ma się sil­ne prze­ko­na­nie, że to wła­śnie przy­pa­dek Gra­bia­ka: jego przy­szłe wier­sze, jego „poten­cjal­ne wier­sze” nie­ja­ko spo­za tych pomiesz­czo­nych w tomie „wyzie­ra­ją”, a pięk­nie roz­wią­za­ne pasa­że (jak np. zakoń­cze­nie „wazo­nu”) czy momen­ty, w któ­rych poeta daje sobie pra­wo pisać bar­dziej spon­ta­nicz­nie (jak np. roz­pę­dzo­ne „odgi­na­nie wiru”) każą cze­kać na jego kolej­ne ruchy z nie­cier­pli­wo­ścią.

Bo że nastą­pią, to wię­cej niż pew­ne. „[Z]apycha się komin, żeby czy­ścić komin”, pisze efek­tow­nie Gra­biak dekla­ru­jąc, że zbie­ra doświad­cze­nie wła­ści­wie po to, by je następ­nie w akcie „czysz­cze­nia” zuty­li­zo­wać na potrze­by języ­ka. Pomyśl cia­ło… jest tej ope­ra­cji pierw­szą odsło­ną i czy­stym gło­sem w chó­rze sym­pa­ty­zu­ją­cych sty­li­stycz­nie debiu­tów 2022–24 (m. in. Rosiń­ski, Kowal­ski, Łępic­ka), o któ­rym mówić będzie­my jesz­cze dłu­go, dłu­go, dłu­go.


Przy­pi­sy:
[1] W roz­mo­wie z Joan­ną Łępic­ką poeta dekla­ro­wał na przy­kład: „[L]ubię się zaba­wiać z dale­ko poło­żo­ny­mi wzglę­dem sie­bie prze­strze­nia­mi, nakła­dać je, wią­zać. Aż będę mógł o nich pomy­śleć jako o mni­chu i mnisz­ce, potem zja­dać dach…”. „Mnich i mnisz­ka” oraz „dach” to bez­po­śred­nie nawią­za­nia do wier­sza „Coitus inter­rup­tus” Mar­kie­wi­cza z tomu W cia­łach kobiet wscho­dzi słoń­ce.
[2] „[O]na ma roz­miar 37, on wcho­dzi tę inną,/ odle­głą pla­ne­tę, po czym razem wskakują// do Fra­ni. mówię ci, że za jakiś czas z Frani/ wyj­dą dzie­ci, tyl­ko brzu­cha­ta musi lepiej wyży­mać”.
[3] Dla porząd­ku dodaj­my, że są w książ­ce tek­sty, w któ­rych Gra­biak ule­ga mu nie­mal cał­ko­wi­cie (np. „[ścier­ni­sko zatrzy­mu­je się w pętli]”).
[4] Prze­my­sław Cza­pliń­ski, Meta­fi­zy­ka śmier­ci (O roz­ter­kach myślo­wych w powie­ścio­pi­sar­stwie Mie­czy­sła­wa Pio­trow­skie­go), [w:] „Twór­czość” 1990, nr 6, s. 73.

O autorze

Rafał Wawrzyńczyk

Ur. 1980 w Tomaszowie Mazowieckim. Pisuje o poezji i muzyce współczesnej. Laureat Grand Prix Konkursu Polskich Krytyków Muzycznych „Kropka” (2018), felietonista „Ruchu Muzycznego”. Razem z Miłoszem Biedrzyckim przełożył Błękitną wieżę Tomaža Šalamuna (2019), a z Dawidem Kujawą i Jakubem Skurtysem opracował wybór wierszy Jarosława Markiewicza Aaa!... (2020).

Powiązania

Kiedy wydostaliśmy się w słoneczną przestrzeń

recenzje / ESEJE Dawid Kujawa Rafał Wawrzyńczyk

Posło­wie Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka i Dawi­da Kuja­wy do książ­ki Ra Grze­go­rza Wró­blew­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 23 paź­dzier­ni­ka 2023 roku.

Więcej

Martwa natura ze spienionym mydłem

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Księ­ga rze­czy Ale­ša Šte­ge­ra w tłu­ma­cze­niu Miło­sza Bie­drzyc­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 lip­ca 2022 roku.

Więcej

W sprawie pionu

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki stresz­cze­nie pie­śni Jul­ka Rosiń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 mar­ca 2022 roku.

Więcej

Coś dla ojca

wywiady / o książce Marcin Mokry Rafał Wawrzyńczyk

Roz­mo­wa Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka z Mar­ci­nem Mokrym, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki żywe linie nowe usta, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 21 lute­go 2022 roku.

Więcej

Połów. Poetyckie debiuty 2005

dzwieki / WYDARZENIA Różni autorzy

Zapis całe­go spo­tka­nia autor­skie­go Domi­ni­ka Bie­lic­kie­go, Mar­ci­na Jago­dziń­skie­go, Łuka­sza Jaro­sza, Szcze­pa­na Kopy­ta, Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, Mariu­sza Grze­bal­skie­go i Mar­ty Pod­gór­nik pod­czas Por­tu Wro­cław 2005.

Więcej

Dane są punkty A, B, C

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Utra­ta Ada­ma Kacza­now­skie­go, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 lute­go 2021 roku.

Więcej

Poetycka książka trzydziestolecia: rekomendacja nr 11

debaty / ankiety i podsumowania Rafał Wawrzyńczyk

Głos Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka w deba­cie „Poetyc­ka książ­ka trzy­dzie­sto­le­cia”.

Więcej

Karlheinz Rybicki

recenzje / ESEJE Rafał Wawrzyńczyk

Recen­zja Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pod­ręcz­nik nauko­wy dla oni­ro­nau­tów (1998–2018) Rober­ta Rybic­kie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 19 mar­ca 2018 roku.

Więcej

O Raju w obrazkach

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Kac­pra Bart­cza­ka, Ane­ty Kamiń­skiej, Kami­la Zają­ca i Rafa­ła Waw­rzyń­czy­ka o książ­ce Raj w obraz­kach D.J. Enri­gh­ta.

Więcej

Poezja to widzenie buzi w tym tęczu

wywiady / o książce Jakub Grabiak Michał Mytnik

Roz­mo­wa Micha­ła Myt­ni­ka z Jaku­bem Gra­bia­kiem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pomyśl cia­ło jako czół­no, któ­re pło­nie Jaku­ba Gra­bia­ka, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 8 stycz­nia 2024 roku.

Więcej

Pomyśl ciało jako czółno, które płonie

utwory / zapowiedzi książek Jakub Grabiak

Frag­men­ty książ­ki Pomyśl cia­ło jako czół­no, któ­re pło­nie Jaku­ba Gra­bia­ka, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 8 stycz­nia 2024 roku.

Więcej