recenzje / IMPRESJE

Wersy jak mansjony. O anarchitektonicznej poezji Macieja Konarskiego

Joanna Mueller

Impresja Joanny Mueller na temat zestawu wierszy Poza geometrią Macieja Konarskiego, laureata 12. edycji „Połowu”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wier­sze Macie­ja Konar­skie­go odczy­tu­ję – by posłu­żyć się jed­nym z jego tytu­łów – w spo­sób „anar­chi­tek­to­nicz­ny” (a zga­pio­na z por­ta­lu spo­łecz­no­ścio­we­go infor­ma­cja, że autor stu­dio­wał budow­nic­two, to tyl­ko przy­pad­ko­wy zbieg lek­tu­ro­wych oko­licz­no­ści). Choć sam poeta pod­su­wa róż­ne ścież­ki odczy­tu (spo­so­by „obser­wa­cji uczest­ni­czą­cej”) – i przy­wo­łu­je w tym celu jako nauki pomoc­ni­cze a to przy­ro­do­znaw­stwo, a to „teo­lo­gię sto­so­wa­ną”, a to histo­rię sztu­ki czy muzy­ko­lo­gię, rów­nie chęt­nie para­fra­zu­jąc regu­ły praw­ne i żar­gon makle­rów gieł­do­wych – to jed­nak sam spo­sób kon­stru­owa­nia wier­szy zna­mio­nu­je przede wszyst­kim talent architek(s)ta.

Dzię­ki temu talen­to­wi zetknię­cie ze skrom­ny­mi w licz­bie, ale prze­bo­ga­ty­mi w wyra­zie dzie­się­cio­ma wier­sza­mi Konar­skie­go jest jak oglą­da­nie man­sjo­nów w śre­dnio­wiecz­nym teatrze symul­ta­nicz­nym. I nie cho­dzi mi jedy­nie o wspo­mnia­ną już roz­pię­tość tema­tycz­ną wier­szy-scen, któ­re pozwa­la­ją czy­tel­ni­kom odbyć miste­ryj­ną wędrów­kę od – daj­my na to – „związ­ków węgla, prze­wią­zek form”, „momen­tów dusz­nych jak podział zygo­ty”, gdy „zosta­niesz obję­ty poczęciem/ na mocy gwał­tu, tuż pod kre­ską, w trans­ak­cji wią­za­nej”, przez życie będą­ce „nowelą// do usta­wy o pra­wie kar­nym”, do puen­ty, tej „selek­cji natu­ral­nej”, kie­dy wystar­czy tyl­ko „spoj­rzeć pod świa­tło i przejść/ od błęd­nych dia­gnoz do zwarć na stykach,// aż w żar­ni­ku dostrze­że się układ drobin,/ nimb zyska fizycz­ny sens”. Owszem, każ­dy wiersz Konar­skie­go to jak­by poje­dyn­cza sce­na, z wła­sną tema­tycz­ną deko­ra­cją, z pry­wat­ną sce­ne­rią dys­kur­su, ale w przy­pad­ku tego auto­ra – i to go odróż­nia od wie­lu innych – symul­ta­nicz­ność się­ga o wie­le głę­biej: wni­ka w układ kon­struk­cyj­ny poszcze­gól­nych tek­stów, spra­wia­jąc, że peł­no­praw­ny­mi man­sjo­na­mi sta­ją się nie­kie­dy same wer­sy, poje­dyn­cze sło­wa czy idio­my.

Wer­sy te, a cza­sem ich cząst­ki, przy­na­le­żą jed­no­cze­śnie do kil­ku róż­nych reje­strów tema­tycz­no-języ­ko­wych – na przy­kład wywód teo­lo­gicz­ny może być zara­zem (na mocy podo­bień­stwa brzmie­nio­we­go czy fał­szy­wej ety­mo­lo­gii) opi­sem socjo­bio­lo­gicz­nym i notat­ką z eko­no­mii, jak w utwo­rze otwie­ra­ją­cym alma­na­cho­wy zestaw, gdy „jakiś bóg” sta­je się „popu­la­cją o struk­tu­rze fir­my” i „roz­sze­rza asor­ty­ment, od środ­ków do funkcji,/ by wtło­czyć życie w kable, by nadać nową postać iska­niu”. Już ten pierw­szy z brze­gu przy­kład poka­zu­je, na czym pole­ga poetyc­ka „anar­chi­tek­tu­ra wnętrz” Konar­skie­go. Poeta jed­no­cze­śnie sen­sy budu­je (jako tek­sto­wy archi­tekt) i burzy (jako anar­chi­sta). Wszyst­ko per­fek­cyj­nie obli­cza i porząd­ku­je (co spra­wia, że jego wier­sze wpi­su­ją się w nurt poezji „chi­rur­gicz­nie pre­cy­zyj­nej” spod zna­ku Barań­cza­ka), a jed­no­cze­śnie spon­ta­nicz­nie decen­tra­li­zu­je zasta­ne ukła­dy słów, z rado­ścią pozba­wia nad­rzęd­ne sen­sy ich jedy­no­władz­twa, deka­pi­tu­je sło­wa do mor­fe­mów, osa­dza­jąc na rucho­mych tro­nach, w symul­ta­nicz­nych man­sjo­nach, to peł­no­praw­nych wład­ców, to zno­wu ich fał­szy­we ety­mo­lo­gicz­nie sobo­wtó­ry.

Moż­na ten para­dok­sal­ny trud pod­su­mo­wać fra­zą poety, któ­ry w wier­szu pod rów­nie para­dok­sal­nym tytu­łem „Neo­se­ce­sja / Nie o sece­sji” wyzna­je naj­pierw: „i chciał­bym złu­dze­nia, że geo­me­tria nie ma ska­zy”, by kil­ka wer­sów dalej dodać: „chciał­bym złu­dze­nia ska­zy już poza geo­me­trią”. I to w pisa­niu Konar­skie­go cenię szcze­gól­nie: archi­tek­to­nicz­na geo­me­tria jego słow­nych ukła­dów zawsze zosta­wia miej­sce dla zbaw­czych skaz – a więc błę­dów, zwich­nięć, szcze­lin, któ­re pozwa­la­ją poezji nie znie­ru­cho­mieć w obmu­ro­wa­niu (brzmie­nio­wo bli­ski pol­skiej „ska­zie” rosyj­ski skaz to prze­cież to, co oży­wia – i odżywia[1] – każ­de opo­wia­da­nie).

Jak na anar­chi­tek­ta przy­sta­ło, Maciej Konar­ski trosz­czy się o ludz­kie zamiesz­ki­wa­nie – o byto­wa­nie ziem­skie i nie­ziem­skie (stąd meta­fi­zycz­ne pyta­nia o to, czy „duch jest prze­two­rem z mate­rii”); o osa­dze­nie w prze­strze­ni spo­łecz­nej – zarów­no tej real­nej (obra­zo­wa­nej jako „szczeć pobli­skie­go sie­dli­ska”, gdzie roz­le­ga się „hałas byto­wy”, „a cia­ło przy cie­le zamiesz­ku­je, nie miesz­ka”, „gdy pro­blem roz­bić o pozy­cję w sta­dzie”), jak i tej wir­tu­al­nej (cho­ciaż­by w tym frag­men­cie: „jego okno wciąż jesz­cze na tapecie,// a awa­tar wysu­nię­ty o linij­kę kodu/ osu­wa się w tekst ujed­no­li­co­ny”); a wresz­cie – o god­ne ugosz­cze­nie czy­tel­ni­ków w budo­wa­nych przez poetę miesz­ka­niach wier­szy.

Jako czy­tel­nicz­ka czu­ję się w tych poetyc­kich man­sjo­nach dobrze ugosz­czo­na. Cze­ka­jąc na kolej­ne anar­chi­tek­to­nicz­ne pro­jek­ty Macie­ja Konar­skie­go – zachę­cam i Pań­stwa do lek­tu­ro­wej „domów­ki” w jego pisa­niu!


Przy­pi­sy:
[1] Kar­mie­nie (poję­te zno­wu na róż­ne spo­so­by – od „zro­zu­mie­nia isto­ty lak­ta­cji” do uka­za­nia losu pod­mio­tu w kon­sump­cjo­ni­stycz­nych „waha­niach noto­wań” w naszych cza­sach) to jesz­cze jeden – poza burzą­cym budo­wa­niem i zamiesz­ki­wa­niem – waż­ny wątek w pisa­niu Macie­ja Konar­skie­go. Tym razem pozo­sta­wię go na mar­gi­ne­sie, wie­rzę jed­nak, że będzie jesz­cze nie­jed­na oka­zja, żeby go roz­wi­ja­ją­co poru­szyć.

O autorze

Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.

Powiązania