Wszystko i tylko (Szybko przez wszystko Justyny Bargielskiej)
recenzje / ESEJE Sabina Misiarz-FilipekFragment recenzji Sabiny Misiarz-Filipek z książkiSzybko przez wszystko Justyny Bargielskiej.
WięcejRecenzja Sabiny Misiarz-Filipek towarzysząca premierze książki Nudelman Justyny Bargielskiej, wydanej w Biurze Literackim 7 lipca 2014 roku, a w wersji elektronicznej 11 grudnia 2017 roku.
Poprzednie książki poetyckie Justyny Bargielskiej były próbą opowiedzenia „o wszystkim”, w tomie Nudelman poetka stara się „powiedzieć mniej”.
Pierwszy wiersz – „Katullka” – wyznacza granicę pomiędzy przeszłością i teraźniejszością. Przeszłość to czas dzieciństwa i jego mądrości, do których nie da się już powrócić, bo te zostały utracone wraz z pojawieniem się nowej wiedzy. Ta wiedza jest raczej brakiem, negacją, utratą tego, co było: „Jednorożców nie ma, kutasów nienawidzę”.
Wielość i nadmiar są czymś, co trzeba już tylko udawać lub w co trzeba wierzyć: „Mieć to, co się ma, ale wypuszczać się znacznie dalej, / jakby się miało w istocie silos żyta i drugi orzechów” („Mrs Wolverine”). Zamiast szybkiego tempa jest zatrzymanie nad chrabąszczem, zamiast „wszystkiego” – „niejedzenie, niespanie i niechodzenie do parku” („Koliczyna”). Znak negacji jest próbą robienia miejsca pustce: „ograniczenie jest w słowie jest, w nie ma nie ma ograniczeń”.
Utwór „Chrabąszcz” zaczyna się od słów „Był tylko jeden”. Druga część wersu brzmi: „i od razu martwy”. Bogactwo, „wszystko”, które patronowało wierszom zebranym („Szybko przez wszystko”) zostaje odłożone na bok, skojarzone z ograniczeniami.
Redukcja widoczna jest nie tyle w otoczeniu, ile w samej podmiotowości. Podmiot to „łowca, z której zostaje pasek” („Anatomia łowcy”). Oprócz towarzyszącej całości obsesji tragicznej i nagłej śmierci – śmierci związanej z deformacją ciała, dekapitacją („te wiatraki / nie mają produkować prądu, tylko ścinać nam głowy”) i ścinaniem „od pasa w dół” – pojawia się redukcja istnienia.
Podmiot ludzki jako jedność i całość jest dla Bargielskiej nieoczywisty – „czy naprawdę należę do gatunku, / który powinien choć próbować czerpać tlen z powietrza” („O znaczeniu starych, białych, męskich ciał dla cywilizacji wschodu, zachodu, północy i południa”). Tytułowy Pan Kluska, królewna „zrobiona ze sznurka” są tylko fragmentarycznie ludźmi. Ową niepełną podmiotowość uosabia bezkształtność tych postaci, ich cielesność jest przestrzenią do zagospodarowania. Ciało wymaga pracy, choć czasami jest to praca polegająca na poddawaniu się prostym instrukcjom: „Muszę zdjąć okulary i buty na obcasie, / głowę dać na kolana. Własne kolana, siostro!” („Selfie na tle rzepaku”).
Można być zjadanym we własnym ciele („Na czas zamknięcia kładki”), czasami też się zdarza, że coś w kimś umiera na zawsze („Nudelman”). Ciało jest trochę jak hotel, w którym pokojówka wymienia ręczniki („Nudelman”) albo jak samochód, do którego dostał się robak i być może „przejmie ten samochód” („Nudelman”). Jest swoje i obce jednocześnie.
Istnienie doświadcza pustki nie tylko w rozmaitych wnętrzach (ciałach, hotelach, samochodach) – puste w środku są całe miasta („O znaczeniu starych, białych, męskich ciał dla cywilizacji wschodu, zachodu, północy i południa”). Próby zasiedlenia ciała nie zawsze można uznać za udane. Jeśli w poprzednich tomach Bargielskiej podmiot wydawał się nieuchwytny, bo zmieniał role lub był inkarnacją rozmaitych rzeczy – „niekiedy się pomyli że jest okaryną” („moja!” z tomu Dating sessions), to w tym tomie dąży do „bycia mniej” i „mówienia krócej”. „Wiersze typu jaram się, że mnie wcale nie ma” („Rio Negra”) to wiersze, w których często mówi się „pas” i „stop”.
Bohaterką nie jest już „królowa-ogień” („Bach for my baby”), która potrafiła z nonszalancją posługiwać się wyeksploatowanym językiem miłości, ale królewna „zrobiona ze sznurka”. Bajka spotyka się z realnością i bezwzględnością śmierci: „Pamiętacie ten wiersz, zapytała królewna, / (…) a potem ścinają mi dół i górę, i zostaje pasek? / To było jedno z tych drzew, które widać z kosmosu” („700 lat portu lotniczego w Łodzi”). Tom zapełniają byty przygodne. Są to istoty nie tylko wystawione na działanie przypadku, lecz także ontologicznie niestabilne, mogące – jak pisze Przemysław Gut, referując Leibniza – istnieć w świecie poza sposobem, w jakim już istnieją.
Poezja Bargielskiej z dużą zachłannością przyjmuje zapożyczenia, sformułowania potoczne, język biblijny występuje tutaj naprzemiennie z językiem reklamy („Król w świecie żaluzji”), a chwilami języki te są wręcz nierozdzielne. Poetka demonstruje w języku, „że zło weszło do dobra,/ śmierć rozgościła się w życiu”. W Nudelmanie uderza dosadność i wulgarność. Wiara w słowa została zachwiana, nie da się już „napisać sarny”, sarna zjada język – „powiedziała, podając zeszyt sarnie, by go zjadła,/ i weszła do groty (te języki zna echo)” („Katullka”). Dzieciństwo zapisane w zeszycie zostaje świadomie porzucone. Podmiot wchodzi do groty, nie może się jednak powstrzymać, by nie odpowiedzieć na dziecięcą zagadkę, która pojawiła się wcześniej.
Przemieszaniu ulegają rejestry i sposoby mówienia, lecz powaga tomu nie pozostawia wątpliwości. To poezja, która zgłębia ludzkie dramaty, sprzeciwia się powierzchowności i, choć nastawiona jest na język, wciąż chce odsyłać odbiorcę w stronę „nierozpoznanego”: „Gdyby to wszystko się odbyło w języku,/ nie mielibyśmy teraz zagadnienia” („Selfie ze złotym siurkiem”).
Bargielska pisze w tonie elegijnym, nie ma w tym tomie afirmatywnej lekkości znanej z jej wcześniejszych wierszy. Optymizm przyjmuje kształt ironiczny: „Ginąć szybko lub wolno, lecz zawsze ku górze” („Selfie na tle rzepaku”). To wiersze przeciwko „procedurze ratunku”, skupione na celebrowaniu stanu żałoby, na dokładnym, skrupulatnym jej przeżywaniu. Żałobę można „ćwiczyć, ćwiczyć, ćwiczyć, głoskę za głoską” („Cenne jest Jagniątko”).
Co przychodzi z ćwiczenia się w żałobie i kontemplowania śmierci, która „jest taka, i taka,/ i taka” („Wychowuję córkę na królową, bo tak”), ale nie jest obiecaną Itaką?
Robienie miejsca pustce jest świadomym odejściem od idei kompensacji. Według Odo Marquarda to właśnie nadmiar ludzi, rzeczy i wrażeń ma nam wypełniać deficyt sensu. Próby wypełnienia w tomie Nudelman są zawsze drastyczne – „mam sobie ochotę nasrać do pizdy” („Drifterka bez rąk”), „Dajcie mi raz gruzu, ile potrzebuję” („Zoo w Ooo”).
Nadmiar rzeczywistości, który stawał się udziałem podmiotu w wierszu „Irysowe drzewo” (Dwa fiaty), nie może już stanowić rekompensaty. Optymizm i samozadowolenie zostają poddane krytyce. Życie „na piątym biegu”, o którym ironicznie pisała Wisława Szymborska, u Bargielskiej zostaje odrzucone. Zadaniem podmiotu jest: „Opłakiwać twoje ciało, być zjadaną w swoim,/ i pilnować, by nikt nie podchodził” („Na czas zamknięcia kładki”).
Zamiast nadmiaru, wszystkiego jest tu ledwie dość – podmiotu, języka, świata i prostytutek „tyle, ile trzeba” („Koliczyna”). Nawet na Hawaje jeździ się, „kiedy tam nikogo nie będzie” („Zuch driver”). Wszystko po to, by zrobić „miejsce na śmierć” jak pisała poetka w wierszu „Przekład” (Dwa fiaty).
Odo Marquard w Apologii przypadkowości pisze: „Obecnie nadal utrzymuje się tendencja, by od wszystkiego i od każdego domagać się uprawomocnienia. Wszystko powinno wejść w context of justification (…). Dziś bowiem wszystko potrzebuje usprawiedliwienia: rodzina, państwo, przyczynowość, jednostka, chemia, jarzyny, porost włosów, kaprys, życie, oświata, kąpielówki; jedno go tylko – właściwie dlaczego? Nie potrzebuje: sama konieczność usprawiedliwiania przed wszystkimi i przed każdym z osobna (…)”.
Podmiot Bargielskiej poszukuje uzasadnienia w imionach i nazwach – „Gdyby to dziecko było ratowalne,/ dałabym mu pana imię na jego imię” („Umiem żyć w biedzie…”). Funkcje przypisane poszczególnym osobom – np. „córka i sprzątacz” – przynajmniej pozornie uzasadniają celowość ich istnienia („Chrabąszcz”).
Nudelman poświęcony został „niektórym” („Niektórzy zaś pomarli” z wiersza „Chrabąszcz”). Ta ekskluzywna formuła pozwala przywołać Szymborską, która w swojej twórczości stale rozważała kwestie wyboru pomiędzy „wielką liczbą” a pojedynczym istnieniem oraz nieistnieniem.
Śmierć w poprzednich tomach stale obecna, lecz ukazująca się zwykle za jakąś woalką, tutaj pokazywana jest bez osłonek. Nie znajduje Bargielska usprawiedliwienia dla śmierci, nie znajduje też językowej dekoracji: „Zgoda, jesteś prawdą. I ta prawda jest taka, / że zostawiłeś dziecko w nagrzanym aucie, Panie” („Niech go”). Śmierć jest brutalnym faktem.
U Bargielskiej możliwość jest pochłaniana przez przygodność jak w wierszu „Patrz, tatuś”: „przy zderzeniu wbił mi się w oko, potem w drugie,/ w oboje uszu, nos, usta, a potem wyszedł cipą (…). Niestety, istnieje taka możliwość”. Absurdalność śmierci nie wzbudza nawet współczucia, zastępowane jest ono zdziwieniem: „Był tylko jeden i od razu martwy, (…). Córka/ spytała, czy to jego miałam na myśli,/ gdy mówiłam o wiosennych cudach i nowym życiu.” („Chrabąszcz”). Już nie fatum, ale czysty przypadek. Absolutny bezsens i okrucieństwo śmierci podkreśla próba przeprowadzenia logicznego rozumowania: „Po co zabijać noworodki, przecież kupiłabym,/ choćby do dalszej sprzedaży albo na narządy” („Cenne jest Jagniątko”).
Nowy tom przynosi zatem brutalność sformułowań i dosadność, choć Bargielska nie rezygnuje w pełni z urody oniryzmu czy z brawurowej wyobraźni, te jednak wydają się narracją z przeszłości, z jakiegoś „w lipcu / trzydzieści lat temu” („Katullka”).
O społecznym wymiarze tomu wspomina w swoim eseju Sama sobie zrobiłam Anna Kałuża. Tytułowy człowiek-kluska to temat bardziej aktualny niż mogłoby się wydawać. W wierszach Bargielskiej znajdują odbicie dyskusje nad podmiotowością i cielesnością. W obrazie zniekształconego człowieka-kluski powraca do mnie fragment Obsoletek: „Pytałam o to grubych i chudych, pijaków i abstynentów, kobiety i mężczyzn, ale nikt z nich nie miał wcześniej do czynienia ze słoikami w kontekście dzieci, ani z dziećmi w kontekście słoików”.
Choć Nudelman komentuje współczesność, trudno w prosty sposób włączać go w debatę publiczną. Mówiąc słowami Richarda Rorty’ego, Bargielska byłaby raczej poetką, której „nie interesuje prawda”. Zadaniem Marquarda: „(…) przypisywanie sensu jest postępowaniem demarkacyjnym, dzięki któremu oddzielone zostaje to, co zrozumiałe, od tego, co całkowicie niezrozumiałe, dobrze znane, od tego, co całkowicie obce (…), a świat ujmowany jest w przeciwieństwie do nie-świata”. U Bargielskiej zrozumiałe i niezrozumiałe leżą obok siebie.
Urodzona w 1988 roku. Krytyczka literacka. Mieszka w Krakowie.
Fragment recenzji Sabiny Misiarz-Filipek z książkiSzybko przez wszystko Justyny Bargielskiej.
WięcejRecenzja Sabiny Misiarz-Filipek z książki Zapominanie Eleny Edmunda White’a, która ukazała w 15 czerwca 2013 roku się w portalu Popmoderna.pl.
WięcejFragment z książki Nudelman Justyny Bargielskiej, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2015. Czyta autorka.
WięcejRozmowa Aleksandra Nawareckiego z Justyną Bargielską o książce Nudelman, wydanej nakładem Biura Literackiego 7 lipca 2014 roku, a w wersji elektronicznej 11 grudnia 2017 roku.
WięcejAutorski komentarz Justyny Bargielskiej do wiersza „Próba doszorowania”, towarzyszący premierze książki Nudelman, wydanej w Biurze Literackim 7 lipca 2014 roku, a w wersji elektronicznej 11 grudnia 2017 roku.
WięcejWiersz z tomu Nudelman Justyny Bargielskiej.
WięcejWiersz z tomu Nudelman, zarejestrowany podczas spotkania „Poeci na nowy wiek” na festiwalu Port Wrocław 2015.
WięcejRecenzja Przemysława Koniuszego z książki Justyny Bargielskiej Nudelman.
WięcejRecenzja Moniki Piotrowskiej-Wegner z książki Nudelman Justyny Bargielskiej.
WięcejRecenzja Grzegorza Woźniaka z książki Nudelman Justyny Bargielskiej.
WięcejRecenzja Uli Orlińskiej-Frymus z książki Nudelman Justyny Bargielskiej.
WięcejRecenzja Anny Kałuży towarzysząca premierze książki Nudelman Justyny Bargielskiej, wydanej w Biurze Literackim 7 lipca 2014 roku.
Więcej