recenzje / ESEJE

Z czego wyrosłem

Marcin Orliński

Recenzja Marcina Orlińskiego z książki Wszystko Bohdana Zadury, która ukazała się na stronie marcinorlinski.pl.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Boh­da­na Zadu­ry nie trze­ba przed­sta­wiać wytrwa­łym czy­tel­ni­kom poezji współ­cze­snej. Ale tym młod­szym być może trud­no będzie uwie­rzyć, że puław­ski poeta, któ­ry w latach osiem­dzie­sią­tych i dzie­więć­dzie­sią­tych stał się iko­ną odwro­tu od pato­su, powa­gi i mitu, swo­ją przy­go­dę z poezją roz­po­czął od neo­kla­sy­cy­zmu, czer­piąc z tygla poetyk moder­ni­stycz­nych, a chwi­la­mi nawet baro­ko­wych. Zwra­ca­jąc się ku codzien­no­ści, kon­kre­to­wi egzy­sten­cjal­ne­mu, lek­ko­ści i bana­ło­wi, autor Prze­świe­tlo­nych zdjęć ide­al­nie wpi­sał się w prze­mia­ny świa­do­mo­ści lite­rac­kiej w latach dzie­więć­dzie­sią­tych. Jak zauwa­żył kie­dyś Karol Mali­szew­ski, nowy wiersz Zadu­ry cecho­wa­ły: natu­ral­ność, bli­skość, otwar­tość, „zaś boha­ter tych utwo­rów spra­wia wra­że­nie kogoś, kto otwo­rzył się na codzien­ność, trak­tu­jąc ją niczym skarb­ni­cę nie­skoń­czo­nych doznań” .

Wszyst­ko to pierw­szy od sze­ściu lat samo­dziel­ny tom wier­szy Boh­da­na Zadu­ry, jeśli nie liczyć wyda­nych przez Biu­ro Lite­rac­kie Wier­szy zebra­nych (Wro­cław 2005, 2006). Gdy­by­śmy nie wie­dzie­li o lek­ko­ści, z jaką autor Ciszy pod­cho­dzi do sło­wa pisa­ne­go, mogli­by­śmy pomy­śleć, że książ­ka o takim tytu­le to pro­jekt total­ny, aspi­ru­ją­cy do wiel­kich pod­su­mo­wań lub syn­tez. Oczy­wi­ście jest ina­czej. Poeta decy­du­je się na dystans krót­ki, ale poko­nu­je go tak szyb­ko i lek­ko, że – jeśli przy­wo­łać słyn­ną fra­zę z Gał­czyń­skie­go – mogą „zatrząść się por­t­ki pęta­kom”. Bo na prze­strze­ni zale­d­wie kil­ku słów dzie­ją się tu rze­czy nie­by­wa­łe. Pro­sto­ta wyra­zu wyzwa­la w tej książ­ce, podob­nie zresz­tą jak w innych tomi­kach z ostat­nich lat, figlar­ny ruch zna­czeń, co pozwa­la Zadu­rze w tej samej chwi­li kre­ślić naj­now­szą histo­rię Pol­ski, reje­stro­wać strzę­py codzien­nych spraw i zasta­na­wiać się nad sen­sem poezji.

Skąd tytuł tomu? Stra­te­gię przed­się­wzię­tą w tej książ­ce dosko­na­le odzwier­cie­dla auto­ko­men­tarz poety zamiesz­czo­ny na stro­nie inter­ne­to­wej wydaw­cy. Towa­rzy­szą­cy luź­nym zapi­skom humor zda­je się odsła­niać zna­ny już czy­tel­ni­kom Zadu­ry zamysł, któ­ry moż­na opi­sać jako otwar­cie tema­tu przez sub­tel­ną suge­stię: „Poczy­na­jąc od jesie­ni 2004 roku, wier­sze mi się nie pisa­ły, co mia­ło pew­nie zwią­zek z nowy­mi obo­wiąz­ka­mi, jakie nie­ocze­ki­wa­nie na mnie spa­dły. Kie­dy się tro­chę odblo­ko­wa­łem, zapi­sy­wa­łem je w kom­pu­te­rze w kata­lo­gu, któ­ry nazwa­łem «wszyst­ko». Gdy trosz­kę się ich uzbie­ra­ło, zaczą­łem się zasta­na­wiać nad tytu­łem nowe­go tomi­ku. I nic mi nie przy­szło do gło­wy poza nazwą tego kata­lo­gu. Czyż taki tytuł cie­niut­kie­go tomi­ku uka­zu­ją­ce­go się po sied­miu gru­bych tomach utwo­rów zebra­nych nie jest wdzięcz­nym żar­tem? Pew­nie był­by wdzięcz­niej­szym, gdy­by ta ksią­żecz­ka dość nie­ocze­ki­wa­nie w koń­co­wej fazie nie przy­ty­ła”.

Czy jed­nak nowy Zadu­ra, i mam tu na myśli tak­że wier­sze z poprzed­nich kil­ku tomi­ków, nie ma nic wspól­ne­go z Zadu­rą sta­rym (sta­re wier­sze, pisa­ne za mło­du)? Otóż wyda­je mi się, że lek­ko­ści, a chwi­la­mi nawet popkul­tu­ro­wej wul­gar­no­ści nowych wier­szy, wciąż towa­rzy­szy pewien rodzaj moder­ni­stycz­nej nostal­gii. Nie są to tęsk­no­ty wiel­kie, nie ma tu bowiem mitów prze­szło­ści czy począt­ku. A jed­nak spo­sób, w jaki Zadu­ra zapa­tru­je się na czas, a zwłasz­cza na moż­li­wo­ści, jakie stwa­rza kon­wen­cja, pozwa­la dostrzec w twór­czo­ści auto­ra W kra­jo­bra­zie z amfor pew­ną cią­głość. Piotr Śli­wiń­ski zauwa­ża na przy­kład, że poezję tę wła­ści­wie od począt­ku cecho­wa­ła pew­na palimp­se­sto­wość i stwier­dza: „Czy dro­ga Zadu­ry, prze­bie­ga­ją­ca od god­no­ści i powa­gi sone­tu, któ­rym chciał posłu­gi­wać się po mistrzow­sku, do humo­ru, iro­nii i auto­iro­nii, do wła­snej dyk­cji, rze­czy­wi­ście pozwa­la mówić o prze­ło­mie, czy też jej prze­bieg jest bar­dziej inte­gral­ny?” .

Nie wszy­stek kla­sycz­ny zatem. I nie wszy­stek o’harystyczny. Czy to już Wszyst­ko? Zadu­ra jak zwy­kle wymy­ka się jed­no­znacz­nym podzia­łom. Jak pisa­ła nie­daw­no Anna Kału­ża, choć „bar­dzo istot­nym skład­ni­kiem poezji auto­ra Małych muze­ów jest wła­śnie ów świat popu, bar­dzo róż­nie sfunk­cjo­na­li­zo­wa­ny”, to autor Pta­siej gry­py uży­wa „raczej sub­tel­nej sty­li­za­cji niż neu­tral­ne­go pasti­szu”. Przyj­rzyj­my się więc jego naj­now­szym tek­stom. Już w pierw­szych wier­szach poeta sta­ran­nie waży sło­wa, zwra­ca uwa­gę na drob­ne róż­ni­ce zna­cze­nio­we i wyni­ka­ją­ce z nich kon­se­kwen­cje dla języ­ka. Nie po raz pierw­szy zresz­tą codzien­nym zapi­skom towa­rzy­szy, niby przy oka­zji, na mar­gi­ne­sie, namysł nad poezją, lub sze­rzej – nad języ­kiem. Zadu­ra szu­ka pro­sto­ty wyra­zu i znaj­du­je ją w zagęsz­cze­niu zna­czeń. W tomi­ku Wszyst­ko nie­rzad­ko moż­na zna­leźć na przy­kład wer­sy skła­da­ją­ce się z jed­ne­go tyl­ko sło­wa.

W codzien­ną rze­czy­wi­stość, któ­rą już tak dobrze zna­my, rze­czy­wi­stość zamy­ślo­ne­go, tajem­ni­czo uśmiech­nię­te­go poety z papie­ro­sem car­men, wkra­da się poli­ty­ka. Ale nie poli­ty­ka wiel­ka, raczej luź­na, kawiar­nia­na, spro­wa­dza­ją­ca się do kil­ku suge­stii i iro­nicz­nych uwag o naj­now­szych wyda­rze­niach w Pol­sce. Poja­wia­ją się więc bra­cia Kaczyń­scy, ze swo­imi nie­fra­so­bli­wy­mi wypo­wie­dzia­mi, któ­re rap­tow­nie, za spra­wą słyn­nej sen­ten­cji Ger­tru­dy Ste­in („róża jest różą jest różą”), prze­mie­nia­ją się w lite­ra­tu­rę: „dzi­siaj w Wol­sce / bar­dziej potrze­ba wier­szy / o tym / że bia­łe jest bia­łe / czar­ne jest czar­ne / kro­wa jest kro­wą jest kro­wą”. Poja­wia się więc tak­że IPN, któ­ry poeta porów­nu­je do zbio­ro­wej mogi­ły. Ale, w kon­tek­ście wier­szy poświę­co­nych namy­sło­wi nad języ­kiem, „archi­wi­stów w gazo­wych masecz­kach i gumo­wych ręka­wicz­kach” moż­na odczy­tać jako tych, z któ­ry­mi Zadu­ra od daw­na pro­wa­dzi swo­je poga­węd­ki: kla­sy­ków obwa­ro­wa­nych ide­ami, uni­wer­sal­ny­mi sen­sa­mi, któ­rzy nie­ustan­nie zwra­ca­ją się ku prze­szło­ści.

Inte­re­su­ją­cy w związ­ku z tym może się też wydać wiersz Co mi zosta­ło ze stu­diów, któ­ry odczy­tu­ję poprzez utwór Nasza kla­sa Jac­ka Kacz­mar­skie­go. Poeta wymie­nia­jąc kole­gów i pro­fe­so­rów z lat stu­denc­kich nie tyl­ko rezy­gnu­je z pato­su, ale tak­że uka­zu­je ich jako zwy­kłych ludzi, któ­rym nie przy­da­rza­ły się ani rze­czy wiel­kie, ani donio­słe z punk­tu widze­nia histo­rii. Krop­kę nad i sta­wia Zadu­ra w ostat­niej czę­ści wier­sza. Przed­sta­wio­ne są tu nazwi­ska wiel­kich myśli­cie­li (przy­po­mnij­my, że Zadu­ra stu­dio­wał filo­zo­fię) jako nie­wie­le zna­czą­ce, któ­re „prze­wa­la­ją się po pustej gło­wie / jak zeschłe liście”. „Pro­blem nazwi­ska”, by tak rzec, prze­wi­ja się zresz­tą przez wie­le wier­szy w tym tomie. Mam wra­że­nie, że nie cho­dzi tu jed­nak o zwy­czaj­ne napięt­no­wa­nie insty­tu­cji auto­ry­te­tu, ale o zja­wi­sko dużo głęb­sze, się­ga­ją­ce filo­zo­fii języ­ka, któ­re nazwał­bym pozo­rem traf­no­ści. Zadu­ra zda­je się zwra­cać uwa­gę, że nazwa tra­fia w swój przed­miot tyl­ko pozor­nie, w rze­czy­wi­sto­ści zaś – jest zupeł­nie przy­god­na i nie musi zna­czyć (ani ozna­czać) nic.

Prze­szłość to waż­ny temat w całej twór­czo­ści auto­ra W kra­jo­bra­zie z amfor. Ale w kil­ku utwo­rach tomu Wszyst­ko czas odgry­wa chy­ba dużo więk­szą rolę niż wte­dy, kie­dy umoż­li­wia jedy­nie dia­log z prze­szło­ścią – to tak­że istot­ny z punk­tu widze­nia poko­le­nia „bru­Lio­nu” i post-bru­Lio­nu przed­miot reflek­sji, w któ­rym istot­ną ran­gę zysku­je chwi­la teraź­niej­sza. Doraź­ność, tym­cza­so­wość egzy­sten­cji wpi­su­je się w krót­ką chwi­lę, przed któ­rą (ani za któ­rą) nie sto­ją inne uprzy­wi­le­jo­wa­ne momen­ty. Na przy­kład wiersz Era łączy ludzi skła­da się z jed­ne­go tyl­ko wer­su: „i reje­stru­je połą­cze­nia”. War­to zauwa­żyć, że czas teraź­niej­szy zare­je­stro­wa­ny jest tutaj jako coś, co kształ­tu­je spo­sób funk­cjo­no­wa­nia współ­cze­sne­go świa­ta. Krót­kie „teraz”, roz­sze­rzo­ne na wiecz­ność, to dome­na rze­czy­wi­sto­ści cyfro­wej, wir­tu­al­nej i odna­wial­nej w serii nie­skoń­czo­nych powtó­rzeń. Jak powie poeta w innym wier­szu, „cała praw­da / całą dobę”.

Jasne wyda­je się zatem prze­sła­nie kolej­ne­go utwo­ru (Ekran), któ­ry zda­je się wyra­żać epi­ste­mo­lo­gicz­ne prze­ko­na­nie o wyż­szo­ści chwi­li teraź­niej­szej nad chwi­la­mi prze­szły­mi. Prze­szłość nie tyl­ko oka­zu­je się mitem, ale tak­że prze­strze­nią nie­osią­gal­ną z powo­du wiecz­ne­go i nie­usu­wal­ne­go związ­ku z teraź­niej­szo­ścią:

to sprzed kil­ku­dzie­się­ciu lat
to sprzed kil­ku­na­stu lat
i to sprzed kil­ku

co było tam i tu
gdzieś gdzie­kol­wiek
co prze­szło minę­ło zni­kło

wszyst­ko teraz
trwa jed­no­cze­śnie.

Ekran to zatem obraz wyde­sty­lo­wa­ne­go cza­su i jed­no­cze­śnie nama­cal­ne (anty)medium komu­ni­ka­cji, o czym prze­ko­nu­je nas Zadu­ra w wier­szu Outlo­ok express. Komu­ni­ka­cja z dru­gim czło­wie­kiem, jed­na z pod­sta­wo­wych funk­cji pro­gra­mu pocz­to­we­go, zosta­je tutaj skom­pro­mi­to­wa­na i przed­sta­wio­na w spo­sób nie tyl­ko zabaw­ny, ale i gorz­ki. Z jed­nej stro­ny komu­ni­ka­cja nie­ro­ze­rwal­nie zwią­za­na jest z kon­wen­cją („gdy­bym nie miał żad­nej / wie­dzy o spa­mach / a miał kochan­kę / myślał­bym że to wia­do­mość od niej”), z dru­giej zaś – język jawi się, by tak rzec, jako „trze­cia instan­cja” (obok dwóch roz­mów­ców), któ­ra narzu­ca nowe sen­sy, zwra­ca uwa­gę na styk prze­ka­zów i zaska­ku­je zwro­ta­mi zna­cze­nio­wy­mi. Aby roz­ja­śnić ten nie­co pokręt­ny wywód, przy­wo­łam mot­to oma­wia­ne­go wier­sza: „hi, zadu­ra, enlar­ge your penis”.

Z tego wzglę­du tak­że odnie­sie­nia histo­rycz­ne musi cecho­wać pew­ne iro­nicz­ne zawie­sze­nie. Mit zastę­pu­je suge­stia: na pół oso­bi­ste, na pół lite­rac­kie wyzna­nie, nazna­czo­ne dystan­sem i raczej nie rosz­czą­ce pre­ten­sji meta­fi­zycz­nych, uni­wer­sal­nych. Pol­ska Ludo­wa, Mie­czy­sław Rakow­ski, Lech Kaczyń­ski poja­wia­ją się jedy­nie jako duchy, figu­ry nie­zbęd­ne tyl­ko o tyle, o ile nada­ją się do powie­dze­nia cze­goś o sobie i o języ­ku.

Zain­te­re­so­wa­nie rze­czy­wi­sto­ścią jest u Zadu­ry powierz­chow­ne tyl­ko z pozo­ru. Poeta zda­je sobie po pro­stu spra­wę, że to, co rze­czy­wi­ste, nie jest oczy­wi­ste. Być może dla­te­go zatrzy­mu­je się czę­sto na począt­ku sło­wa, śle­dzi moż­li­we kon­se­kwen­cje obra­nej seman­ty­ki, dopa­tru­je się innych zna­czeń niż te pod­su­wa­ne przez codzien­ną prak­ty­kę języ­ko­wą. Histo­ria, któ­ra w tomie Wszyst­ko czę­sto powra­ca, nie tyl­ko spro­wa­dza się do kon­wen­cjo­nal­nej gry, ale tak­że odsła­nia seman­tycz­ną pust­kę, któ­ra zara­sta obec­ne dys­kur­sy poli­tycz­ne. Podob­nie jak np. ostat­nio u Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go czy u Jac­ka Deh­ne­la, dys­kurs histo­rycz­ny spro­wa­dza się do wyli­czan­ki, a bio­gra­fia sta­je się nic nie zna­czą­cym zbio­rem zapa­mię­ta­nych nazwisk. Wła­śnie w utwo­rze Nazwi­ska Zadu­ra pokpi­wa: „jak wyjść z tego puław­skie­go kosmo­po­li­tycz­ne­go tygla / kie­dy nawet nazwi­sko mojej pra­bab­ki / Groch gdy­by z nie­go wyjąć przed­ostat­nią lite­rę / brzmia­ło­by z węgier­ska?”. Podob­ne roz­wa­ża­nia pro­wa­dzi w wier­szu Gwiazd­ki bel­ki węży­ki: „zasta­na­wiać się / cze­mu to nazwi­sko prze­czy­tał / pan pre­zy­dent / to Maja Komo­row­ska / a nazwi­sko tam­te­go Jan Pie­trzak / i kto miał wię­cej alfa­be­tycz­ne­go / szczę­ścia”. Nazwa­mi wła­sny­mi, któ­re prze­cież z punk­tu widze­nia semio­ty­ki logicz­nej są puste zna­cze­nio­wo, bawi się też Zadu­ra w utwo­rze Koście­li­sko: „czy w Rado­ści wszy­scy się cie­szą / czy w Weso­łej wszyst­kim jest weso­ło”. Sło­wa po raz kolej­ny przy­ła­pa­ne zosta­ją na swo­jej nie­traf­no­ści.

Ale przy­go­dy z cza­sem, w któ­rych przy­szło Zadu­rze uczest­ni­czyć, nie są jed­no­znacz­ne. Karol Mali­szew­ski zwra­ca uwa­gę na poza­in­sty­tu­cjo­nal­ny cha­rak­ter tej poezji. Zadu­ra, jak każ­dy dobry poeta, wymy­ka się bowiem podzia­łom i pro­stym roz­strzy­gnię­ciom. Widać u tego auto­ra „zaże­no­wa­nie poezją, opór wobec poezji wyra­żo­ny w języ­ku poezji”. Trud­no się nie zgo­dzić z tą uwa­gą, kie­dy czy­ta się wiersz Dosłow­nie: „patrząc na mło­de / opa­li­ko­wa­ne drzew­ka / pomy­śla­łem / oto mar­twi wspie­ra­ją żywych”. Takie nagłe, choć krót­kie wol­ty z kie­run­ku egzy­sten­cjal­ne­go prze­ży­cia, może­my zaob­ser­wo­wać w kil­ku innych wier­szach. Na przy­kład „w lustrze / u fry­zje­ra / spoj­rzał na mnie ojciec / jak umar­ły”.

Może zatem roz­dar­cie w sto­sun­ku do tego, co prze­szłe, i tego, co teraź­niej­sze, jest tyl­ko pozor­ne? Może czas nie respek­tu­je żad­ne­go warian­tu w spo­sób jed­no­znacz­ny i osta­tecz­ny? Może jego anty­in­sty­tu­cjo­nal­na natu­ra spra­wia, że „Para­doks świa­ta // stoi otwo­rem”? Prze­ciw­ko insty­tu­cjo­na­li­zo­wa­niu cza­su Zadu­ra wystę­po­wał już zresz­tą w wie­lu innych książ­kach. Na przy­kład w utwo­rze Przy­go­to­wu­je się ich do życia (z tomu Kaszel w lip­cu, 2000): „Jak­by nie żyli / a ono wła­śnie mija”. Nato­miast w wier­szu Anty­go­na z Pri­šti­ny (z tomu Pta­sia gry­pa, 2002): „Chciał­bym żyć raz / a dłu­go / żeby zdą­żyć // zapo­mnieć / raz / a dobrze (…) // Tyl­ko choć myli mi się // Kre­on Cha­ron i Chro­nos / chy­ba nic już nie jest / moż­li­we”.

Po co są wier­sze? – zda­je się więc pytać Zadu­ra, któ­re­go dłu­ga i barw­na podróż poetyc­ka wska­zu­je na tak róż­ne i odle­głe fascy­na­cje. Na pew­no wier­sze „nie są od spraw oczy­wi­stych”. Na pew­no nie powin­ny być rów­nież „sztu­ką dla sztu­ki”. Ich sens nie może się też spro­wa­dzać do pod­glą­da­nia języ­ka. Nie ma z nich przy­jem­no­ści. A tym bar­dziej – nie ma oca­le­nia. Po co zatem?… Być może za wią­żą­cą nale­ży uznać odpo­wiedź-suge­stię z ostat­nie­go wier­sza z naj­now­szej książ­ki: „nie żeby się podo­ba­ły / ale żeby ktoś coś z nich miał” (Takie pro­ste, tak póź­no).


Recen­zja uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl. Dzię­ku­je­my Auto­ro­wi za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Marcin Orliński

Urodzony w 1980 roku. Poeta, krytyk literacki, publicysta. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Warszawskim i studiów doktoranckich w Instytucie Badań Literackich PAN. Redagował rubrykę „Wiersz Przekroju” w tygodniku „Przekrój” i serię wydawniczą „Biblioteka Debiutów” przy „Zeszytach Poetyckich”. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Malowane nie działa

wywiady / o książce Marcin Orliński Szymon Słomczyński

Roz­mo­wa Mar­ci­na Orliń­skie­go z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Lata­kia, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 12 grud­nia 2016 roku.

Więcej

Świat w kawałkach

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go, towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Naraz Julii Szy­cho­wiak, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 4 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Marcin Orliński: Jednak modernizm

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Zmienne kadry

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Jerze­go Jar­nie­wi­cza Na dzień dzi­siej­szy i chwi­lę obec­ną, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Cena cukru, jesionka i kot

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Dariu­sza Sośnic­kie­go Pań­stwo P., któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorliński.pl

Więcej

Zagrywka wobec cierpienia

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Krzysz­to­fa Jawor­skie­go Do szpi­ku kości, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Kamień schron

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z ksią­żek Zima w małym mie­ście na gra­ni­cy i Przy­go­dy przy­ro­dy, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Miasto, którego nie ma

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki moja Roma­na Hone­ta, któ­ra uka­za­ła się na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Mikser Podgórnik

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Przełamywanie samotności

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Esej Mar­ci­na Orliń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Gdy­bym wie­dział. Roz­mo­wy z Ryszar­dem Kry­nic­kim Ryszar­da Kry­nic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Czas w probówkach

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Pre­pa­ra­ty Prze­my­sła­wa Wit­kow­skie­go.

Więcej

Pomyśleć nic

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki zbie­ra­ne Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Puste łóżko

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Po sobie Julii Szy­cho­wiak, któ­ra uka­za­ła się w „Tygo­dni­ku Powszech­nym”.

Więcej

Sto tysięcy uderzeń. O debiucie poetyckim Łukasza Jarosza

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Soma Łuka­sza Jaro­sza.

Więcej

Pomiędzy kamienicą i światem zewnętrznym

recenzje / ESEJE Marcin Orliński Tomasz Pułka

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Poeci na nowy wiek

Więcej

Świat zrobił się za mały

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go towa­rzy­szą­ce pre­mie­rze książ­ki Jac­ka Deh­ne­la Ekran kon­tro­l­ny, wyda­je w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2009 roku.

Więcej

Cierpliwy tropiciel

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Wie­ża myśli­wych Mariu­sza Par­ty­ki.

Więcej

Miłość i żądanie śmierci

recenzje / IMPRESJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Tomasz Mrocz­ny. Sza­leń­stwo dnia Mau­ri­ce­’a Blan­cho­ta.

Więcej

In progress

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

Konkretna nadrealina

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Jac­ka Guto­ro­wa z książ­ki Po tęczy Andrze­ja Sosnow­skie­go.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Trampolina

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz z tomu Wszyst­ko, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wszyst­ko gubio­ne” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

Wszystko

nagrania / między wierszami Bohdan Zadura Marcin Świetlicki

W rejs z Boh­da­nem Zadu­rą wyru­szy­li Mar­ta Pod­gór­nik i Krzysz­tof Siw­czyk. Fil­mo­wa etiu­da do wier­sza „Z cze­go wyro­słem” w reży­se­rii Anny Jadow­skiej.

Więcej

Zgryz

dzwieki / RECYTACJE Bohdan Zadura

Wiersz z tomu Wszyst­ko, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Wszyst­ko gubio­ne” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2009.

Więcej

BEZ KOMENTARZA

recenzje / KOMENTARZE Bohdan Zadura

Autor­ski komen­tarz Boh­da­na Zadu­ry towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Wszyst­ko, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 1 wrze­śnia 2008 roku.

Więcej

O Wszystko

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Karo­la Mali­szew­skie­go, Macie­ja Melec­kie­go, Zbi­gnie­wa Mache­ja, Macie­ja Rober­ta.

Więcej