recenzje / ESEJE

Zamieranie słów

Marcin Baran

Recenzja Marcina Barana z książki Farsz Marcina Sendeckiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zaczę­ło się to wszyst­ko mniej wię­cej ćwierć wie­ku temu, cał­kiem dla nas, czy­tel­ni­ków i wiel­bi­cie­li peł­nych okre­sów zda­nio­wych, obie­cu­ją­co: Mar­cin Sen­dec­ki Z wyso­ko­ści. Wier­sze z lat 1985–90, „fio­le­to­wa” (nie­któ­rzy nie omiesz­ka­li­by dodać: „legen­dar­na”) seria poetyc­kich ksią­żek „bru­Lio­nu”, prze­łom roku 1992 i 1993. Zda­nia moc­ne i krót­kie. Obra­zy wyra­zi­ste i wyża­rzo­ne:

Popo­łu­dnie, orkie­stra pro­wa­dzi kogoś w
zaświa­ty, garść kawek zbie­ra się do lotu.
Twa­rze żałob­ni­ków prze­glą­da­ją się w bru­ku;
(spadł śnieg i koniec mar­ca przy­po­mi­na
lustro)

„Popo­łu­dnie (II)”

Zaczę­ło się to wszyst­ko obie­cu­ją­co, obie­cu­ją­co dla nas, czy­tel­ni­ków pra­gną­cych nie­oczy­wi­stych wska­zó­wek i pogma­twa­nych napo­mnień, bo Sen­dec­ki zda­wał się obie­cy­wać chłod­ne, ale jed­nak – współ­od­czu­wa­nie. Doj­rza­ły debiu­tant dopusz­czał moż­li­wość nada­nia czy­tel­ne­go komu­ni­ka­tu przez osob­ni­ka piszą­ce­go i zakła­dał szan­sę odbio­ru tegoż komu­ni­ka­tu przez osob­ni­ka ten­że komu­ni­kat czy­ta­ją­ce­go. Był świat, były oczy, były sło­wa, były uszy; ba, były nawet zda­nia, całe cią­gi zdań. Nie żeby od razu mnie­mać, że lepiej wte­dy było – co to, to nie. Ale jed­nak – w ogó­le było. A zakłó­ce­nia na łączach czy­ni­ły rzecz całą jesz­cze bar­dziej intry­gu­ją­cą.

I przez chwi­lę trwał ów stan chwiej­nej rów­no­wa­gi. Cho­ciaż już w Par­ce­lach (dru­ga książ­ka Sen­dec­kie­go, 1998) zaczę­ły się dziać rze­czy nie­po­ko­ją­ce, ale wciąż jesz­cze trzy­ma­ją­ce się, albo raczej – sta­ra­ją­ce się trzy­mać pio­nu i pozio­mu, nawet jeśli efek­ty sta­rań były moc­no dołu­ją­ce:

Bar­dzo mądry czło­wiek. I jak on,
sku­ba­ny, cuda kom­bi­no­wał. Wszyst­ko
usta­wio­ne, same­mu nie spo­sób. Pła­cę.
Idę do drzwi. Sam wkła­dam czap­kę. Padam.
Pod­no­szę się. I widzę to jasno, pode­szwy
moich butów są śli­skie jak lód.

„Mój fry­zjer oglą­dał w TV serial o Jezu­sie”

Ale Opi­sy przy­ro­dy z 2002 mia­ły w sobie ducha kro­to­chwi­li. Sen­dec­ki dziar­sko bawił się swo­im naj­sław­niej­szym może wier­szem z debiu­tanc­kie­go tomu, któ­ry temu tomo­wi dał tytuł – Z wyso­ko­ści, doci­nał poetom, któ­rych prak­ty­ki myślo­wo-arty­stycz­ne cokol­wiek go iry­to­wa­ły. Jak­by zasta­na­wiał się, ku cze­mu zwró­cić oczy? W kolej­nym tomie z tegoż 2002 roku (Szko­ci dół) jesz­cze ist­nie­ją wier­sze dają­ce dowo­dy kon­tak­tu (wzro­ko­we­go) ze świa­tem, z jakim­kol­wiek świa­tem…

Cie­nie świe­cą z bil­l­bo­ar­dów. Po
przej­ściu przez tory chło­piec sta­je i
popę­dza psa. Nie spo­dzie­waj się
cudu po rze­czo­wym zdję­ciu. To
krze­sło. To stół.

„No, chodź”

…ale praw­dę powie­dziaw­szy spra­wia­ją one wra­że­nie, że są son­do­wa­niem ucie­ka­ją­ce­go dna, czymś na kształt poże­gna­nia z tym, co widzial­ne i wyczu­wal­ne. Tak, jak­by wszyst­ko (tzn. co?) zsu­wa­ło się w piasz­czy­sty lej, któ­ry wiru­je bez koń­ca, pory­wa­jąc sło­wa, rze­czy i życie w bez­kre­sne sza­leń­stwo obro­tów. I książ­ka Trap z 2008, trap, któ­ry jest pomo­stem mię­dzy jed­nost­ką mor­ską a lądem, ale i pułap­ką, prze­rzu­ca kład­kę mię­dzy daw­nym a nad­cho­dzą­cym – roz­po­czy­na zakrę­co­ną dro­gę Mar­ci­na Sen­dec­kie­go ku poje­dyn­czym, odwi­ro­wa­nym, odce­dzo­nym uryw­kom, fra­zom, sło­wom, syla­bom:

Co było do przy­wi­dze­nia, przy­wi­dzia­ło się.
Per­se­we­ru­ją pod­kła­dy.
Kit. Fant. Trap.

„Bat­te­ry Park”

Trzy ostat­nie książ­ki Mar­ci­na Sen­dec­kie­go (22 – 2009, Pół – 2011, i naj­now­sza, tego­rocz­na, wła­śnie mają­ca swą pre­mie­rę, a zaty­tu­ło­wa­na Farsz) dość zde­cy­do­wa­nie zmie­rza­ją ku fra­zom i wer­som ukró­co­nym, szar­pa­nym i rwa­nym – a jed­no­cze­śnie kunsz­tow­nie zor­kie­stro­wa­nym pod wzglę­dem ryt­micz­nym. Nawet tytu­ły wier­szy Sen­dec­kie­go zamie­nia­ją się w gar­dło­we ni to char­ko­ty melan­cho­lii, ni to auty­stycz­ne zamilk­nię­cia-w-pół-syla­by:

Daw­no temu
Zmy­śli­łem wszyst­ko
Dla­te­go się śni?

„[Dra]”

Przy całym tym dość nie-ludz­kim (jak na moje sen­ty­men­tal­ne potrze­by) wyzię­bia­niu poety­ki przez Sen­dec­kie­go, sły­chać i widać pod­czas lek­tu­ry jego poezji, że lubi on brzmie­nia pol­skich słów – cza­sem chy­ba dla same­go pięk­na ich brzmie­nia, cza­sem dla tajem­ne­go ich zna­cze­nia, któ­re nie­ko­niecz­nie jest zna­cze­niem dostęp­nym i, by tak rzec, naj­pierw­szym. Może ma być zna­cze­niem dopie­ro odkry­wa­nym pod­czas pisa­nia ich przez auto­ra i czy­ta­nia ich przez użyt­kow­ni­ka?

Kie­dy tak się zasta­na­wia­łem, co spo­wo­do­wa­ło powy­żej zasu­ge­ro­wa­ną ewo­lu­cję poezji Mar­ci­na Sen­dec­kie­go (pomi­ja­jąc kwe­stie sta­rze­nia się, nabie­ra­nia doświad­cze­nia, nara­sta­nia roz­cza­ro­wa­nia „rze­czy­wi­sto­ścią” etc. oraz zakła­da­jąc, że mam rację taką ewo­lu­cję w ogó­le dostrze­ga­jąc, zamiast np. kon­se­kwent­nie reali­zo­wa­nej jed­no­rod­nej wizji, ale uzy­ski­wa­nej przy uży­ciu innej sty­li­sty­ki), kie­dy po raz kolej­ny czy­ta­łem jego wspa­nia­łe wier­sze, spo­strze­głem, że w wyda­nych w roku 2002 Opi­sach przy­ro­dy Sen­dec­ki zamie­ścił mot­to: „Do bajek nale­ży zali­czyć mnie­ma­nie, jako­by orzeł pory­wał cza­sem dzie­ci”. A z tego­rocz­ne­go „Far­szu” dowia­du­je­my się tym­cza­sem, że „Podob­no orzeł wyniósł dzie­ci na upłaz i poi je mio­dem”.

Zatem orły cza­sem jed­nak pory­wa­ją dzie­ci? Więc jed­nak trze­ba uwa­żać na baj­ki i w baj­ki wie­rzyć? Więc jed­nak nic nie jest takie, jakie jest lub wyda­wa­ło się, że jest, tyl­ko jest naj­zu­peł­niej odmien­ne, cho­ciaż nie­ko­niecz­nie inne? Zatem trud­no trwać przy pew­nych twar­dych usta­le­niach i obra­zach, nawet cierp­kich, nawet iro­nicz­nych?

Ostat­nie sło­wa Far­szu brzmią: „To jest nie ze słów”. To jak to jest nie ze słów, to z cze­go to jest? I na co?

Nie­po­kój mnie ogar­nia. Zde­ner­wo­wa­nie. Roz­draż­nie­nie.

A zatem – tak jak się z Sen­dec­kim zaczę­ło, tak i na ten czas koń­czy się to wszyst­ko bar­dzo obie­cu­ją­co. Od Sen­dec­kie­go, poety zna­ko­mi­te­go, któ­re­go znaw­stwu słów zawsze wie­rzy­łem i chęt­nie będę wie­rzył (ach, pro­szę pań­stwa, jak on nie­sa­mo­wi­cie wyszu­ku­je i czy­ta nie­oczy­wi­ste a pięk­ne wier­sze kla­sy­ków!) otrzy­mu­jesz, Sza­now­ny Czy­tel­ni­ku, zagad­kę, wyzwa­nie, takie dziw­ne coś, co jest bar­dzo pięk­ne, bar­dzo fra­pu­ją­ce i nie­ludz­ko wręcz koniecz­ne. Ciesz­my się i mar­tw­my się tym!

O autorze

Marcin Baran

Urodzony w roku 1963 w Krakowie. Poeta, eseista, dziennikarz. Studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim. W latach 80. i 90. związany z „bruLionem”, w latach 2000-2003 z tygodnikiem „Przekrój”, ostatnio z „Dziennikiem Polskim”. Pracował w Instytucie Książki oraz TVP Kultura. Laureat Poetyckiej Nagrody Silesius (2013). Mieszka w Krakowie.

Powiązania

Gdybym to ja wiedział…

wywiady / o książce Adam Wiedemann Marcin Baran Ryszard Krynicki

Roz­mo­wa Mar­ci­na Bara­na i Ada­ma Wie­de­man­na z Ryszar­dem Kry­nic­kim.

Więcej

Gdybym to ja wiedział…

wywiady / o pisaniu Adam Wiedemann Marcin Baran Ryszard Krynicki

Roz­mo­wa Mar­ci­na Bara­na i Ada­ma Wie­de­man­na z Ryszar­dem Kry­nic­kim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze jego książ­ki Gdy­bym wie­dział wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Teraz w Polsce właściwie wszyscy poeci mają szansę być zapomniani

wywiady / o książce Marcin Baran Zbigniew Machej

Ze Zbi­gnie­wem Mache­jem o jego nowym tomie wier­szy Mrocz­ny przed­miot podą­ża­nia i kil­ku innych spra­wach roz­ma­wia Mar­cin Baran.

Więcej

Kraść bezceremonialnie, nie spodziewać się profitów

wywiady / o książce Marcin Baran Wojciech Bonowicz

Z Woj­cie­chem Bono­wi­czem o książ­ce Echa roz­ma­wia Mar­cin Baran.

Więcej

Choroby symboliczne wagi ciężkiej

wywiady / o książce Krzysztof Jaworski Marcin Baran

Z Krzysz­to­fem Jawor­skim o książ­ce Do szpi­ku kości roz­ma­wia Mar­cin Baran.

Więcej

Warto mówić, co się wie

recenzje / ESEJE Marcin Baran

Recen­zja Mar­ci­na Bara­na z książ­ki Nie­po­ję­te: Jest Maria­na Sta­li.

Więcej

[Blo]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

[Ja]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

[St]

dzwieki / RECYTACJE Marcin Sendecki

Wiersz z książ­ki Farsz, zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Tade­usz Pió­ro Mar­cin Sen­dec­ki i Euge­niusz Tka­czy­szyn-Dyc­ki” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2012.

Więcej

Tak mi mów

recenzje / ESEJE Paweł Mackiewicz

Recen­zja Paw­ła Mac­kie­wi­cza z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Rodzaj przenikliwości

recenzje / ESEJE Krzysztof Siwczyk

Recen­zja Krzysz­to­fa Siw­czy­ka z książ­ki Farsz Mar­cin Sen­dec­kie­go.

Więcej

Układając składniki Farszu (kilka przyczynków do analizy)

recenzje / IMPRESJE Michał Domagalski

Esej Micha­ła Doma­gal­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Pieczone i nadziewane

recenzje / ESEJE Damian Kowal

Recen­zja Damia­na Kowa­la z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Hej, Farsz, Sendecki, Shall we?

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej

Była sobie raz królewna

recenzje / ESEJE Joanna Orska

Recen­zja Joan­ny Orskiej z książ­ki Farsz Mar­ci­na Sen­dec­kie­go.

Więcej