recenzje / ESEJE

Zapchana pamięć. Kilka pytań o „Latakię” Szymona Słomczyńskiego

Antoni Zając

Recenzja Antoniego Zająca książki Latakia Szymona Słomczyńskiego, wydanej w Biurze Literackim w wersji elektronicznej 14 sierpnia 2017.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Wyda­ny w ostat­nim mie­sią­cu minio­ne­go roku tom fina­li­sty Nagro­dy Nike Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go jest zbio­rem gęsto zaszy­fro­wa­nych tek­stów, któ­re wyma­ga­ją wie­lo­krot­nej, uważ­nej lek­tu­ry. War­to zmie­rzyć się z waż­ny­mi pyta­nia­mi, któ­re ta poezja upo­rczy­wie zada­je zarów­no czytelnikowi/czytelniczce, jak i samej sobie.

Nowe wier­sze Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go nie nale­żą do łatwych. Ta poezja (tak samo zresz­tą jak jej lek­tu­ra) utka­na jest z nie­pew­no­ści, zwąt­pień i momen­tów zatrzy­mań języ­ko­wej maszy­ny, któ­ra odgry­wa tutaj jed­ną z głów­nych ról. Napi­sa­ne w wyso­kim, ele­ganc­kim reje­strze utwo­ry są jed­no­cze­śnie orga­ni­zo­wa­ne i dez­or­ga­ni­zo­wa­ne przez spe­cy­ficz­ną (nad)produkcję zaciem­nio­nych zna­czeń, któ­re czę­sto kumu­lu­ją się w poli­se­mii. Obcu­je­my z nią prze­cież nawet w samym tytu­le zbio­ru – Lata­kia, a zatem por­to­we mia­sto w Syrii, jest tak­że lata­kią, czy­li gatun­kiem tyto­niu. Już na wstę­pie nasu­wa się pierw­sze pyta­nie o rela­cję, zależ­ność mię­dzy Lata­kią i lata­kią oraz o to, jakie zna­cze­nia to napię­cie przy­no­si. Odpo­wie­dzi na te pyta­nia nie tyl­ko nie muszą być jasne, ale tak­że – tak to już u Słom­czyń­skie­go wyglą­da – mogą w ogó­le nie nadejść.

W tym ogrom­nie gęstym tomie mamy do czy­nie­nia z otchłan­nym wirem odnie­sień, kon­tek­stów,  róż­no­ra­kich hiper­łą­czy. Ta gra ma swo­je zna­cze­nie, jeśli moż­na tak powie­dzieć, zarów­no wewnętrz­ne, jak i zewnętrz­ne – a zatem nie tyl­ko sta­no­wi pew­ną meto­dę pre­zen­ta­cji tre­ści, ale tak­że wyda­je się komen­to­wać samą sie­bie. Poza ogrom­ną eru­dy­cją i nie­wąt­pli­wym talen­tem pozwa­la­ją­cym mu na budo­wa­nie skom­pli­ko­wa­nych inter­tek­stów Słom­czyń­ski ma tak­że umie­jęt­ność doko­ny­wa­nia głę­bo­kiej poetyc­kiej auto­re­flek­sji – więk­sza część pomiesz­czo­nych w Lata­kii utwo­rów trak­tu­je (rów­nież) o poezji i o moż­li­wo­ści sto­so­wa­nia róż­nych poetyc­kich stra­te­gii.

Dzie­je się tak cho­ciaż­by w otwie­ra­ją­cym tom wier­szu „Ostat­ki”: boha­ter­ka wybie­ra się na tań­ce, któ­re mogą być szy­fra­mi albo szar­ża­mi. A może mowa tu nie tyl­ko o tań­cach? Może upraw­nio­ne będzie przy­pusz­cze­nie, że mamy tu do czy­nie­nia z zaląż­kiem pro­wo­ka­cyj­nej ars poeti­ca? Być może to wła­śnie pomię­dzy szy­fra­mi i szar­ża­mi zawie­ra się ta poezja – z jed­nej stro­ny enig­ma­tycz­na i her­me­tycz­na, z dru­giej jed­nak – nigdy nie­re­zy­gnu­ją­ca z zada­wa­nia pytań, cho­ciaż­by o moż­li­wość funk­cjo­no­wa­nia poezji zaan­ga­żo­wa­nej. Poeta wyda­je się tutaj zresz­tą wikłać w bar­dzo waż­ną dla współ­cze­snej pol­skiej poezji dys­ku­sję o lirycz­nych repre­zen­ta­cjach doświad­czeń uczest­nic­twa w zda­rze­niach o cha­rak­te­rze spo­łecz­no-poli­tycz­nym, ale uni­ka zaj­mo­wa­nia wyraź­ne­go sta­no­wi­ska, wybie­ra­jąc raczej pozy­cję nie­uf­ne­go obser­wa­to­ra.

Ulu­bio­ny kry­tycz­ny zabieg Słom­czyń­skie­go pole­ga na uru­cho­mie­niu „maszy­ny zaan­ga­żo­wa­nia”, a następ­nie zepsu­ciu jej, co powo­du­je – choć­by cza­so­wą – utra­tę zaufa­nia w poli­tycz­ną moc oddzia­ły­wa­nia wier­sza. Przyj­rzyj­my się więk­sze­mu frag­men­to­wi utwo­ru „Casi­no Loy­al”, któ­ry wyda­je się mieć dla tej jego stra­te­gii poetyc­kiej cha­rak­ter emble­ma­tycz­ny:

Zachód jest hazar­dzi­stą.
Wschód jest kru­pie­rem. Roz­wiń
wpraw­ne, man­da­ryn­ko­we
chmu­ry w zasię­gu tar­czy.
Kra­jo­braz się ogry­wa
w pogod­nych rekwi­zy­tach.
Słoń­ce było­by pła­skie.
Tar­cza to meto­ni­mia.

Nie uda­waj mala­rza.
Malo­wa­ne nie dzia­ła.
O słoń­cu się mil­czy przy
uczu­lo­nych na świa­tło.
[…]
Co szep­czą lata­kian­ki
cichym lata­kij­czy­kom
w wyci­szo­nej Lata­kii?

Od wscho­du, od zacho­du
bez­dź­więcz­ne bom­bow­ce
w bez­sze­lest­nej obsta­wie.

Tekst zaczy­na się od kla­row­ne­go roz­dzie­le­nia ról, któ­re wpi­su­ją się w meta­fo­ry­kę zwia­sto­wa­ną, jak się z począt­ku zda­je, przez jego tytuł. A jed­nak wnet obraz zosta­je roz­mon­to­wa­ny – „tar­cza to meto­ni­mia”, a wize­ru­nek jest tyl­ko fata­mor­ga­ną, któ­rą zma­lo­wał poeta. Malo­wa­ne nie zadzia­ła, a Lata­kia pozo­sta­nie obsza­rem ciszy, któ­re­go dosię­gnąć być może nigdy nie zdo­ła­my.

Meto­da Słom­czyń­skie­go pole­ga na iro­nicz­nym roz­dzie­ra­niu wart­kich toków łatwych wywo­dów, któ­re sta­ją się na dro­dze drob­nych – wyda­wa­ło­by się – prze­su­nięć cał­ko­wi­cie nie­moż­li­we. Nie da się tu nie wpaść w tra­dy­cyj­ną pułap­kę iro­nii, któ­ra negu­je zna­cze­nie tak dale­ce, że negu­je tak­że i samą nega­cję, powo­du­jąc, że obie stro­ny poetyc­kie­go kon­trak­tu sta­ją się cał­ko­wi­cie bez­rad­ne, ponie­waż wytra­co­ny zosta­je jaki­kol­wiek punkt zacze­pie­nia. Ta świa­do­mość zmu­sza Słom­czyń­skie­go do cią­głe­go zada­wa­nia pytań sygna­li­zu­ją­cych prze­czu­cie ryzy­ka rela­ty­wi­za­cji:

debiu­tu­je
Tu-160
z ani­mu­szem,
amu­ni­cją kase­to­wą.

Czy to ist­nie­je
ostrzej niż spo­łe­czeń­stwo,
strzy­gi albo jed­no­roż­ce?
(„Ponad gło­wa­mi prze­chod­niów”)

Tak nie­wie­le tutaj wia­ry w moż­li­wość jakiejś syn­chro­ni­za­cji, jakie­goś uzgod­nie­nia, któ­re mogło­by funk­cjo­no­wać w ramach dwóch pod­sta­wo­wych poetyc­kich pak­tów: mię­dzy czytelnikiem/czytelniczką i autorem/autorką oraz mię­dzy, powiedz­my, sło­wem, obra­zem i rze­czy­wi­sto­ścią. Zamiast tego mamy do czy­nie­nia z jakąś dziw­ną prze­strze­nią nie­ozna­czo­no­ści:

Czar­no­wi­dze­nie o pisa­niu
cał­kiem bli­sko gra­ni­cy z Litwą:
nie wie­dzieć, kto do kogo pije,
co z czym się gry­zie, nie znać nawet
obra­zów z wła­snych ścian, a zresz­tą
jakie one wła­sne?
(„Archi­wum rdze­ni wiert­ni­czych”)

Wyda­je mi się, że wła­śnie prze­strzeń ma w Lata­kii klu­czo­we zna­cze­nie. Słom­czyń­ski nie­ustan­nie two­rzy jej gęste mapy – topo­gra­ficz­ne palimp­se­sty sku­pia­ją­ce w sobie nie­ja­sne, frag­men­ta­rycz­ne wize­run­ki. Nie­rzad­ko ma się wra­że­nie, że nazwy, imio­na, przed­mio­ty, miej­sca skła­da­ją się na jeden ciem­ny nurt, któ­ry anu­lu­je podział na zmy­ślo­ne i ist­nie­ją­ce. Ozna­cza­ło­by to chy­ba tak­że nie­moż­ność stwo­rze­nia jakiejś spój­nej mapy pamię­ci, któ­ra pozwo­li­ła­by na okieł­zna­nie wiru słów i zda­rzeń. Moż­li­wość archi­wum zosta­je prze­kre­ślo­na; sądzę, że pro­jekt Słom­czyń­skie­go cią­ży raczej ku cze­muś, co okre­ślić moż­na mia­nem ANar­chi­wum. Mowa tu o pew­nym kry­tycz­nym pro­jek­cie pamię­cio­wo­ści, ale nie jej entro­pii – auto­ro­wi Lata­kii dale­ko bowiem do poznaw­cze­go nihi­li­zmu. Nigdy nie zanie­cha zada­wa­nia pytań, nigdy tak­że nie zado­wo­li się bez­tro­ską kon­sta­ta­cją o przy­god­no­ści języ­ka i ist­nie­nia w sty­lu Richar­da Rorty’ego. Wła­śnie o tym wyda­je się pisać Słom­czyń­ski w świet­nej „Hydro­tech­ni­ce”:

To nie jaz i pię­trzę na
odświe­ża­nie sta­rych nume­rów;
nie­czy­sto gram na szko­dę,
a mogło być tak rzew­nie:
trze­cia nad ranem, Mły­nów­ka Kró­lew­ska
(daw­no zasy­pa­na) w roli, odpo­wied­nio,
nie­przy­zwo­itej pory i puste­go par­ku,
czy­li cza­su i miej­sca, plus wła­ści­wa zwło­ka
zamiast powe­to­wa­nej szko­dy, no i pięk­nie!

To by nie draż­ni­ło, tak jak draż­ni teraz, tyl­ko tyle
śluz otwar­to, tyle wody prze­la­no, a imio­na rzek
są wciąż trwal­sze od naszych. Pamięć się zapy­cha,
nowe nume­ry nie wcho­dzą i bądź tu zro­zu­mia­ły.

Jaz jest hydro­tech­nicz­ną budow­lą słu­żą­cą do sta­łe­go utrzy­my­wa­nia pozio­mu wody w zbior­ni­ku. Słom­czyń­ski chce anu­lo­wać moż­li­wość – mam tu świa­do­mość nazew­ni­cze­go ryzy­ka – „jazo­wej geo­po­ety­ki pamię­ci”, pole­ga­ją­cej na pro­stej pre­zen­ta­cji wspo­mnie­nia umo­co­wa­ne­go w kon­kret­nej i jasnej cza­so­prze­strze­ni. Nie da się już nicze­go w ten spo­sób przy­wo­łać; Mły­nów­ka Kró­lew­ska nie może już stać się sym­bo­lem, „odpo­wied­nio, nie­przy­zwo­itej pory i puste­go par­ku”. Słom­czyń­ski nie chce i nie może porzu­cać pamię­ci, ale ma świa­do­mość tego, że jawi się ona przede wszyst­kim jako gęsty amal­ga­mat, że jest ona „zapcha­na” mimo wszel­kich prób udraż­nia­nia jej za pomo­cą poetyc­kich śluz. Hydro­tech­ni­ka, a raczej hydro­kry­ty­ka Słom­czyń­skie­go wyma­ga odrzu­ce­nia tak­że lite­rac­kiej stra­te­gii pole­ga­ją­cej przede wszyst­kim na bez­re­flek­syj­nym wytwa­rza­niu archi­wów cza­sów i miejsc. Taka stra­te­gia skut­ku­je bowiem wyłącz­nie powsta­niem kata­lo­gu pozba­wio­nych refe­ren­cjal­no­ści „imion rzek”, któ­re zapy­cha­ją pamięć, nie zaś real­nym upa­mięt­nie­niem.

Otwar­te pozo­sta­ją pyta­nia zupeł­nie klu­czo­we, a mia­no­wi­cie – czy w ogó­le moż­li­wa jest inna geo­po­ety­ka pamię­ci? Czy ANar­chi­wum funk­cjo­nu­je wyłącz­nie w try­bie kry­tycz­nym, czy też ma zwią­zek z jakimś pro­jek­tem pozy­tyw­nym? Czy jeste­śmy ska­za­ni na uto­pie­nie w wirze symu­la­krów? Czy moż­na upa­mięt­nić Lata­kię w taki spo­sób, aby nie sta­ła się tyl­ko jed­ną z pustych nazw? Czy może zaist­nieć jej obraz, a nie tyl­ko obra­zek? Słom­czyń­ski nie pozo­sta­wia łatwych odpo­wie­dzi ani na powierzch­ni, ani w gęsto zaszy­fro­wa­nej głę­bi swo­ich tek­stów – „wybie­ram doraź­ne domknię­cie i uchy­lam je szep­tem”, pisze w jed­nym z utwo­rów z poprze­dza­ją­ce­go Lata­kię tomu Dwu­płat. To spra­wia nie­wąt­pli­wie, że lek­tu­ra Lata­kii jest ponie­kąd doświad­cze­niem fru­stru­ją­cym. Chy­ba jed­nak tak­że wła­śnie na otwie­ra­niu nowych rejo­nów nie­pew­no­ści pole­ga pra­ca, któ­rą ma do wyko­na­nia poezja w ogó­le, a już poezja współ­cze­sna w szcze­gól­no­ści.


Pier­wot­nie recen­zja uka­za­ła się w „Kon­tak­cie” 193, 13.02.2017. Dzię­ku­je­my redak­cji i auto­ro­wi za zgo­dę na prze­druk.

O autorze

Antoni Zając

Student polonistyki w ramach MISH UW. Interesuje się poezją współczesną i filozofią żydowską. Obecnie zajmuje się przede wszystkim twórczością Paula Celana i Waltera Benjamina.

Powiązania

Pomiędzy patrzeniem

recenzje / ESEJE Antoni Zając

Recen­zja Anto­nie­go Zają­ca towa­rzy­szą­ca wyda­niu alma­na­chu Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2018, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 czerw­ca 2019 roku.

Więcej

Przedmioty i ich ludzie? „Nakarmić kamień” Bronki Nowickiej

recenzje / ESEJE Antoni Zając

Recen­zja Anto­nie­go Zają­ca książ­ki Nakar­mić kamień Bron­ki Nowic­kiej, towa­rzy­szą­ca nowe­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 wrze­śnia 2017 roku.

Więcej

Updates

recenzje / ESEJE Sonia Nowacka

Recen­zja Sonii Nowac­kiej książ­ki Lata­kia Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji elek­tro­nicz­nej 14 sierp­nia 2017.

Więcej

Malowane nie działa

wywiady / o książce Marcin Orliński Szymon Słomczyński

Roz­mo­wa Mar­ci­na Orliń­skie­go z Szy­mo­nem Słom­czyń­skim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Lata­kia, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 12 grud­nia 2016 roku.

Więcej

Segregacja wariantów

recenzje / ESEJE Michał Pranke

Recen­zja Micha­ła Pran­ke, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Lata­kia Szy­mon Słom­czyń­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 13 grud­nia 2016 roku.

Więcej

Czas powodzi

recenzje / KOMENTARZE Szymon Słomczyński

Autor­ski komen­tarz Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go do książ­ki Lata­kia, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 13 grud­nia 2016 roku.

Więcej

Escyna

utwory / zapowiedzi książek Szymon Słomczyński

Frag­ment książ­ki Lata­kia Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Ostatki

utwory / zapowiedzi książek Szymon Słomczyński

Frag­ment książ­ki Lata­kia Szy­mo­na Słom­czyń­skie­go, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej