recenzje / ESEJE

Zdania pod prąd – Cztery poematy Johna Ashbery’ego.

Mateusz Kotwica

Recenzja Mateusza Kotwicy z książki Cztery poematy Johna Ashbery'ego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Pierw­sze podej­ście do Czte­rech poema­tów Joh­na Ash­be­ry­’e­go może wpra­wić czy­tel­ni­ka w pew­ne zakło­po­ta­nie. Od pierw­sze­go zda­nia odbior­ca musi wejść w rejestr i ton, jaki pro­po­nu­je ame­ry­kań­ski poeta w swo­ich utwo­rach. Czy­tel­nik nie wie, w któ­rą stro­nę będą się roz­wi­jać poema­ty – utwór nie­spo­dzie­wa­nie się „zaczy­na”, następ­nie „roz­wi­ja”, by pochło­nąć uwa­gę i rów­nie nie­ocze­ki­wa­nie docho­dzi do puen­ty cało­ści. Aby odna­leźć się w tak gęstych zda­niach koniecz­na jest lek­tu­ra szcze­gó­ło­wa i dokład­na.

Na książ­kę zło­ży­ły się poema­ty opu­bli­ko­wa­ne w jed­nym tomie z roku 1972 – Nowy duch, Sys­tem i Reci­tal, oraz póź­niej­sza Fala wyda­na w 1984. Trzy pierw­sze utwo­ry bar­dzo moc­no się ze sobą łączą, pod­czas gdy zamy­ka­ją­cy odbie­ga nie­co od tona­cji i sty­li­sty­ki, pre­zen­to­wa­nej przez więk­szą część książ­ki. Taki układ jed­nak poka­zu­je z jed­nej stro­ny zmia­ny, jakie zacho­dzi­ły w poety­ce twór­cy, z dru­giej zaś kom­ple­men­tar­ność całe­go pro­jek­tu pisar­skie­go, gdyż te czte­ry utwo­ry sta­no­wią swo­je uzu­peł­nie­nie.

Nie ule­ga wąt­pli­wo­ści, że pod­sta­wo­wym budul­cem poema­tów są zło­żo­ne zda­nia, któ­re mają za zada­nie prze­no­sze­nie jak naj­więk­szej ilo­ści infor­ma­cji. Kon­struk­cja jed­nak nie jest jed­no­li­ta – na prze­strze­ni utwo­rów wystę­pu­je opis cią­gły, frag­men­ty podzie­lo­ne na małe aka­pi­ty, jak rów­nież miej­sca zbli­ża­ją­ce się do poezji, z podzia­łem na wer­sy. Całość jest wła­śnie połą­cze­niem form, któ­re two­rzą boga­tą i nie­prze­wi­dy­wal­ną kon­ste­la­cję – dłuż­sze frag­men­ty prze­ry­wa­ne są dodat­ko­wym i oddzie­lo­nym zda­niem, wer­sa­mi czy też kil­ko­ma mniej­szy­mi frag­men­ta­mi, co spra­wia, że cała nar­ra­cja jest żywa i boga­ta. W poema­tach Ash­be­ry­’e­go nie ma miej­sca na jed­no­staj­ny opis, w któ­rym domi­no­wa­ła­by pod­sta­wo­wa cecha nad­rzęd­na. Bogac­two nar­ra­cyj­ne to jed­na z cech, któ­ra spra­wia, że utwo­ry są zło­żo­ne, a zara­zem fascy­nu­ją­ce. Tra­dy­cyj­ne podzia­ły lite­rac­kie tra­cą swo­ją rację bytu, a oddzie­le­nie od sie­bie liry­ki i pro­zy zosta­je pod­da­ne w wąt­pli­wość:

Bar­dziej jest bowiem zmę­czo­na niż wszyst­ko inne. Toteż ulat­nia się jak twarz na fla­cze­ją­cym balo­ni­ku, nabie­ra­jąc zmarsz­czek, per­ma­nent­na i rze­czo­wa, choć jako per­wer­syj­na wer­sja samej sie­bie.

Ponie­waż życie jest krót­kie
Musi­my pamię­tać, aby zada­wać mu raz po raz zawsze to samo pyta­nie
Aż powta­rza­ne pyta­nie i zawsze to samo mil­cze­nie utwo­rzą odpo­wiedź
W sło­wach roz­łu­pa­nych i przy­ci­śnię­tych do ust,
A ostat­nie mil­cze­nie odsło­ni pod­ło­że,
Aż cała rzecz naresz­cie będzie ist­nia­ła oddziel­nie

Jest to tyl­ko jed­na z tech­nik wyko­rzy­sty­wa­nych przez auto­ra, ale pod­kre­śla to, że tra­dy­cyj­ny i cią­gły opis nie jest w sta­nie oddać oma­wia­nej rze­czy. Powsta­je przy tym pro­blem, czy jest ona wyra­żal­na, a lite­ra­tu­ra uła­twia wgląd w dodat­ko­wą i ukry­tą natu­rę przed­mio­tu. Na ile rze­czy­wi­stość jest moż­li­wa do pozna­nia i oglą­du, a na ile sta­no­wi wyłącz­nie pry­wat­ną inter­pre­ta­cję, znie­kształ­co­ną nie tyl­ko przez pra­cę świa­do­mo­ści, ale rów­nież przez samo for­mu­ło­wa­nie prze­ka­zu. Takie wąt­pli­wo­ści, a w rezul­ta­cie nie­po­kój, wywo­ła­ła we mnie lek­tu­ra poema­tów – pomi­mo total­ne­go uję­cia i wie­lo­ści form nar­ra­cyj­nych, odbior­ca nie ma poczu­cia, że zbli­żył się do pozna­nia i zro­zu­mie­nia opi­sy­wa­nej rze­czy­wi­sto­ści – widocz­na jest jedy­nie inter­pre­ta­cja. Wyra­żo­ne to zosta­ło nie tyl­ko poprzez tech­ni­ki budo­wa­nia wypo­wie­dzi, ale rów­nież na polu seman­tycz­nym:

jak zawsze nawi­nię­te na szpu­lę cze­goś, co dzie­je się za kuli­sa­mi. Co też sta­je się medium, w jakim zwra­ca­my się do sie­bie, nie­pod­le­głym życiem, któ­re mie­li­śmy nadzie­ję wykre­ować: two­je oczy dostrze­ga­ją miga­ją­ce słu­py linii tele­fo­nicz­nej i wierz­choł­ki drzew. Per­ma­nent­nym medium, w któ­rym jeste­śmy zagu­bie­ni, ponie­waż sta­wa­nie się wykra­da mu cały poten­cjał. Nicze­go nie moż­na się dowie­dzieć, moż­na jedy­nie wszyst­kie­go uni­kać, ale praw­dzi­wo­ści tego już nie da się unik­nąć, gdyż to trwa i tkwi jak mikro­or­ga­ni­zmy w zaka­mar­kach. W tobie roz­pa­dam się na czę­ści, a na zewnątrz jestem jak ode­rwa­ny frag­ment, sam dla sie­bie jak zagad­ko­wa ukła­dan­ka. Jed­nak musi­my nauczyć się żyć w innych ludziach, jak­kol­wiek nie­uda­ne czy nie­przy­ja­zne były­by ich wer­sje nas, zim­ne i cząst­ko­we: oni nas two­rzą.

Wydźwięk tych słów jest bar­dzo nie­po­ko­ją­cy – wszyst­ko zapo­śred­ni­cza się w prze­kaź­ni­kach, a więc już nie tyl­ko mowie i myślach, któ­re doko­nu­ją inter­pre­ta­cji. Czło­wiek nie ma dostę­pu do obiek­tyw­nej rze­czy­wi­sto­ści rów­nież z tego powo­du, że świat docie­ra do nie­go jedy­nie w prze­two­rzo­nej for­mie, nigdy bez­po­śred­nio.

Ash­be­ry, ope­ru­jąc zda­niem, spra­wił, że wszyst­kie poema­ty są nie­zwy­kle gęste od zna­czeń, któ­re poja­wia­ją się w trak­cie lek­tu­ry. I cho­ciaż jest ono pod­sta­wo­wym budul­cem, to ośrod­kiem nie­ustan­nie pozo­sta­je meta­fo­ra, wpro­wa­dza­ją­ca nie­zbęd­ny ele­ment zasko­cze­nia. Kon­stru­owa­ne z wiel­ką prze­ni­kli­wo­ścią opi­sy zysku­ją swo­ją pla­stycz­ność i nie­zwy­kłość, dzię­ki wpro­wa­dza­nym prze­no­śniom, porów­na­niom i zaska­ku­ją­cym epi­te­tom. Odbior­ca obok wyczu­le­nia na wszyst­kie zabie­gi tech­nicz­ne musi rów­nież na bie­żą­co odkry­wać zna­cze­nia, któ­re się ujaw­nia­ją w trak­cie jed­nost­ko­wej lek­tu­ry:

Nie było nawet jed­ne­go ato­mu, któ­ry by nie poczuł ciem­ne­go wezwa­nia, żeby ruszyć na poszu­ki­wa­nie part­ne­ra; ani jed­nej żywej isto­ty, gry­zo­nia czy owa­da, nie­od­czu­wa­ją­cych ciem­nych drżeń zaspa­nej miło­ści, nie­od­czu­wa­ją­cych bole­snej ocho­ty, aby dołą­czyć do powszech­ne­go wrze­nia i jazgo­tu, któ­re runę­ły na zie­mię, mącąc czy­ste wody reflek­syj­ne­go inte­lek­tu i paku­jąc go we wszel­kie moż­li­we afe­ry.

Takie nasy­ce­nie frag­men­tu bogac­twem obra­zów, w połą­cze­niu z zabie­ga­mi nar­ra­cyj­ny­mi, spra­wia, że Czte­ry poema­ty, to pozy­cja waż­na i obo­wiąz­ko­wa – defi­ni­tyw­nie wzbo­ga­ca­ją­ca lite­ra­tu­rę pol­ską, nawet pomi­mo tego, że utwo­ry te obar­czo­ne są już dużym dystan­sem cza­so­wym. Ponad­to jest to książ­ka zmu­sza­ją­ca do wie­lo­krot­nej i wni­kli­wej lek­tu­ry, bez ustępstw i dróg na skró­ty, a więc z gatun­ku tych, któ­re dowar­to­ścio­wu­ją czy­tel­ni­ka, sta­wia­jąc mu bar­dzo duże wyma­ga­nia.

O autorze

Mateusz Kotwica

Absolwent Filologii Polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim. Publikował poezję na łamach m.in. "Wakatu" i "Rity Baum". Pisze również szkice krytycznoliterackie. Interesuje się poezją współczesną oraz twórczością Jamesa Joyce'a.

Powiązania

Powrót po latach – kilka refleksji wokół Wierszy zebranych Rafała Wojaczka

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki Wier­sze zebra­ne Rafa­ła Wojacz­ka.

Więcej

Podstępna codzienność Jamesa Schuylera

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z ksiaż­ki Trzy poema­ty Jame­sa Schuy­le­ra.

Więcej

Dokończenie pewnej rozmowy

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki dwie roz­mo­wy (Oak Park – Pusz­czy­ko­wo – Oak Park).

Więcej

Małe refleksje wokół Fugi Urszuli Kozioł

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki Fuga Urszu­li Kozioł.

Więcej

Wypełnianie luki – Od kwietnia do kwietnia Michaela Longley’a

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki Od kwiet­nia do kwiet­nia Micha­ela Lon­gleya.

Więcej

Ścieg o bardzo skomplikowanej budowie

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki takim ście­giem Andrze­ja Fal­kie­wi­cza.

Więcej

Wymuszony powrót do natury. O Mimikrze Łukasza Jarosza.

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki Mimi­kra Łuka­sza Jaro­sza.

Więcej

Proces marginalizacji, spychania i odpychania Inności

wywiady / o książce Jakub Skurtys Mateusz Kotwica

Z Jaku­bem Skur­ty­sem o książ­ce Saj­gon roz­ma­wia Mate­usz Kotwi­ca.

Więcej

Język i szaleństwo

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki Przy­miar­ki Rafa­ła Gawi­na.

Więcej

Ciężko utrzymać poziom, ale jeszcze trudniej wiarygodność poetycką

debaty / wydarzenia i inicjatywy Różni autorzy

Gło­sy Julii Fie­dor­czuk, Grze­go­rza Jan­ko­wi­cza, Paw­ła Kacz­mar­skie­go, Mate­usza Kotwi­cy, Mar­ty Kuchar­skiej i Mar­ci­na Sier­szyń­skie­go w deba­cie „Dożyn­ki 2008”.

Więcej

Czas przeszły, czas teraźniejszy

recenzje / ESEJE Mateusz Kotwica

Recen­zja Mate­usza Kotwi­cy z książ­ki Dni i noce Pio­tra Som­me­ra.

Więcej

Powiedzenie Ashbery’ego. O roz-czytywaniu siebie w „Trzech poematach” Johna Ashbery’ego.

recenzje / ESEJE Paweł Paszek

Recen­zja Paw­ła Pasz­ka z książ­ki Czte­ry poema­ty Joh­na Ash­be­ry­’e­go, któ­ra uka­za­ła się w por­ta­lu Wywrota.pl.

Więcej