recenzje / ESEJE

Zgorzkniałe żale albo piosenki o tym, że nie warto być miłym*

Marek Olszewski

Recenzja Marka Olszewskiego z książki Rezydencja surykatek Marty Podgórnik.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mar­ta Pod­gór­nik z pew­no­ścią nie jest poet­ką, któ­rej zale­ża­ło­by na tym, by być lubia­ną. W każ­dym razie sta­ra się bar­dzo, żeby nikt nie pomy­ślał, że tak wła­śnie mogło­by być, dla­te­go wymyśl­nie do sie­bie znie­chę­ca. Naj­waż­niej­sze prze­cież, że sama zna swo­ją war­tość… Chy­ba, że chce nam (i sobie?) ją raczej wmó­wić. Poza tym po co to całe zawra­ca­nie gło­wy poezją – może wca­le nie trze­ba pisać sen­sow­nie, sko­ro wystar­czy pisać zabaw­nie? Nie podo­ba się? „Nie, to nie. I spier­da­lać”. Wzo­rem wspo­mnia­nej na wstę­pie sło­wa­mi Karo­la Bun­scha ame­ry­kań­skiej tan­cer­ki, Iza­do­ry Dun­can, spi­su­je pamięt­nik, „któ­re­go szcze­rość gwa­ran­tu­je oczy­wi­sty brak samo­kry­ty­cy­zmu”. Szcze­rość, czy­li roz­dmu­chi­wa­nie ego? A może to tyl­ko kokie­te­ria, pro­wo­ka­cja, pró­ba sił?

Jed­no jest pew­ne: z iro­nist­ką pokro­ju Pod­gór­nik nie war­to się siło­wać, bo może się to skoń­czyć potłu­cze­niem. Jej cynizm i nara­sta­ją­ca złość bio­rą sobie na celow­nik róż­ne gru­py i oso­by: od redak­to­rów i recen­zen­tów (oj!) poczy­na­jąc, na Dro­gim Kato­li­ku, Tade­uszu Dąbrow­skim koń­cząc. Jak pora­dzić sobie z takim ładun­kiem nega­tyw­nych emo­cji i mimo wszyst­ko maso­chi­stycz­nie Pod­gór­nik wbrew Pod­gór­nik polu­bić? Czy w ogó­le war­to tak się wysi­lać, sko­ro sama autor­ka hoj­nie pozwa­la sobie na nie­spra­wie­dli­we uszczy­pli­wo­ści i zapra­co­wu­je na łat­kę wynio­słej ego­cen­trycz­ki (bądź­my eufe­mi­stycz­ni). Oto prób­ki: „Tak, cza­sa­mi uda­ję głup­szą, niż jestem, żeby kole­gom nie robić przy­kro­ści”; albo: „Tak, kot­ki, Bóg ist­nie­je. Teraz słu­cham Waszych prze­wi­dy­wal­nych wier­szy, i wiem, że ist­nie­je, bo czło­wiek nie mógł­by sam z sie­bie być tak per­fid­nie samo­za­chwy­co­ny tym, że potra­fi jako tako skle­cić trzy albo czte­ry zda­nia i ktoś mu to wyda”. Wie­le razy górę w Rezy­den­cji sury­ka­tek bio­rą „niskie pobud­ki” (nawet, jeśli w punk­cie doj­ścia pro­wa­dzą do wnio­sków bar­dziej ogól­nych, nie­rzad­ko prze­ni­kli­wych) i przy­zna­ję, że za tym obli­czem ślą­skiej poet­ki nie prze­pa­dam. Poezja nie jest naj­szczę­śliw­szym narzę­dziem dla towa­rzy­skich roz­gry­wek, szyb­ko nabie­ra wów­czas zmarsz­czek i pach­nie też coraz mniej przy­jem­nie… Sku­pię się więc na innej Mar­cie Pod­gór­nik, tej któ­ra urze­ka, zacie­ka­wia i pozwa­la nawią­zać „trud­ną przy­jaźń”.

Razem z naj­now­szym tomi­kiem autor­ka odda­je w nasze ręce opo­wieść o „kró­lo­wej poezji”, kobie­cie o wie­lu twa­rzach, któ­rej toż­sa­mość usta­la się na prze­cię­ciu kolej­nych tek­stów oraz w odbi­ciu przy­wo­ły­wa­nych i prze­twa­rza­nych poetyc­ko bio­gra­fii takich posta­ci, jak: Ele­ono­ra Duse, Isa­bel­la Ros­sel­li­ni czy Louise Bro­oks. Pod­gór­nik wła­ści­wie od pierw­szych swo­ich wier­szy gra kobie­cy­mi kli­sza­mi, się­ga­jąc do wszyst­kich odcie­ni poezji nazy­wa­nej kobie­cą: od nie­le­d­wie sen­ty­men­tal­nych histo­rii miło­snych, pobrzmie­wa­ją­cych Paw­li­kow­ską-Jasno­rzew­ską po bru­ta­lizm funk­cjo­nu­ją­cych w dys­kur­sie badań femi­ni­stycz­nych kate­go­rii, takich jak cia­ło, wstręt czy abjekt. Oczy­wi­ście pokre­wień­stwa z obu bie­gu­na­mi sama poet­ka bie­rze w iro­nicz­ny nawias. Od banal­no­ści lirycz­nych wzru­szeń dystan­su­je się wyzna­nia­mi typu: „Ostat­ni kocha­nek dymał mnie w skar­pet­kach na hote­lo­wym łóż­ku. Strasz­nie było faj­nie”, zaś femi­ni­stycz­ne powi­no­wac­twa zbi­ja z nie­mniej­szą dezyn­wol­tu­rą: „Nie jestem femi­nist­ką, ponie­waż mam mózg oprócz cip­ki, i to on deter­mi­nu­je moje zacho­wa­nia”.

Ten auto­iro­nicz­ny ton, wyprze­dza­ją­cy o kil­ka dłu­go­ści namol­ne pró­by szu­flad­ko­wa­nia lite­rac­kich służb porząd­ko­wych, nie jest tyl­ko ozna­ką dobre­go samo­po­czu­cia. Nie­mal w każ­dym tek­ście przy­ku­wa naszą uwa­gę ogrom­ne roz­go­ry­cze­nie, poczu­cie zawo­du i roz­cza­ro­wa­nia świa­tem. Trud­no jed­no­znacz­nie dia­gno­zo­wać jego przy­czy­ny, by nie popaść przy tym w kolej­ną zasta­wio­ną przez „loga­rytm wier­sza” pułap­kę, któ­ry tyl­ko cze­ka by wyśmiać i zła­jać natursz­czy­ka, poszu­ku­ją­ce­go psy­cho­lo­gicz­nych racji. Co praw­da moż­na domnie­my­wać, że żal wią­że się z trau­mą wciąż powra­ca­ją­cej prze­szło­ści, z jakimś poha­ra­ta­nym love sto­ry (jak w prze­dziw­nym tek­ście „Kie­dy łącz­nicz­ka kocha, chłop­cy idą za nią w dym”). Zostaw­my jed­nak roz­strzy­gnię­cia psy­cho­ana­li­ty­kom, bada­ją­cym źró­dła twór­czo­ści (oj, mie­li­by co robić z autor­ką Prób nego­cja­cji) i skup­my się na kon­se­kwen­cjach sta­nu cho­ro­bo­we­go. Jakie są więc obja­wy poezji Mar­ty Pod­gór­nik?

Przede wszyst­kim ude­rza skry­wa­ją­ca się pod maską wul­gar­nej zaczep­ki, pora­ża­ją­ca nie­śmia­łość i intro­wer­tyzm. Nie daj­my się zwieść reto­rycz­nej otocz­ce tych wier­szy – choć na pierw­szy rzut oka przy­tła­cza­ją szorst­kim i wyzy­wa­ją­cym tonem, wła­ści­wie zaczy­na­ją brzmieć, kie­dy odcze­ka­my swo­je, gdy prze­mi­nie pierw­sza złość. Wte­dy przy­cho­dzi moment szcze­ro­ści, choć pra­wie nigdy nie­po­zba­wio­ny ele­men­tu ase­ku­ra­cji:

Ja jestem gra­fo­man­ka ze zła­ma­nym ser­cem. Ponie­kąd to
jest praw­da na szkla­nej kozet­ce. Ale prze­pra­szam.
Że zwy­mio­to­wa­łam te kil­ka­dzie­siąt prawd jak­by napręd­ce
i teraz to wyglą­da, jak­bym ciut cier­pia­ła. Cier­pia­ła

cał­kiem tro­chę, i wymio­to­wa­ła krysz­ta­ły swo­jej praw­dy
w pla­sti­ko­wą poma­rań­czo­wą miskę, trzy­ma­ną na klęcz­kach.
A tym­cza­sem ja sie­dzia­łam po turec­ku, kola­na
pod­ku­liw­szy głu­pio. Aż po szy­ję.

Poet­ka, uwię­zio­na w wize­run­ku jak w tytu­ło­wym Zam­ku, strze­żo­nym przez pozo­sta­wio­ne już kie­dyś (w poprzed­nich tomach) sło­wa, wier­sze, pró­bu­je prze­ni­co­wać to, co zosta­ło już powie­dzia­ne. Z pomo­cą przy­cho­dzi jej sam spraw­ca, zawsze chęt­ny – język. To on pod­po­wia­da któ­rę­dy pójść, jak roz­bu­do­wać wła­sną prze­strzeń, posta­wić nie­zo­bo­wią­zu­ją­cy i przez to wyzwa­la­ją­cy pusto­stan. Poezja zaczy­na więc kar­mić się sama sobą, wie­dzio­na ryt­mem fra­zy, w mig chwy­ta­ją­ca kolej­ne sko­ja­rze­nia, łata­ją­ca mniej­sze całost­ki, prę­ży się i wdzię­czy do czy­tel­ni­ka, zapra­sza choć nie zawsze zale­ży jej na komu­ni­ka­cji (cza­sem chy­trze wabi nie­wcze­sne­go ado­ra­to­ra tyl­ko po to, by za chwi­lę zdzie­lić go przez łeb, pod­ło­żyć mu nogę i kom­plet­nie skom­pro­mi­to­wać). Nie­ko­niecz­nie musi być „zro­zu­mia­na”, wystar­czy, że „jest” (ileż w tym nie­skła­ma­nej kobie­co­ści!).

Nie­prze­kła­dal­ność języ­ka poezji na język doświad­cze­nia w ska­li 1:1 słu­ży boha­ter­ce, któ­ra podob­nie jak wymy­ka­ją­cy się sens błą­ka się gdzieś prze­jaz­dem, prze­sia­du­je w prze­dzia­łach, odwie­dza pro­win­cje, zamiesz­ku­je obskur­ne hote­le i wca­le nie chce zostać przy­szpi­lo­na, zde­fi­nio­wa­na. „Dla­cze­go zero gra­ma­ty­ki” – pyta sie­bie w jed­nym z wier­szy. „By wresz­cie prze­stać rozu­mieć cokol­wiek” – pada odpo­wiedź. Czyż nie­zro­zu­mie­nie nie jest bar­dziej natu­ral­ną sytu­acją dla czło­wie­ka? Ude­rza­ją­ca jest pro­sto­ta tego pyta­nia, lecz poet­ka nie odno­si go do peł­nej ruty­ny codzien­no­ści, ale rzu­tu­je na  sze­ro­ki plan egzy­sten­cjal­ny. W koń­cu praw­dziw­sza, bar­dziej natu­ral­na jest nie­pew­ność, prze­stań­my uda­wać.

W obli­czu nie­moż­no­ści zado­mo­wie­nia się w tym, co „jest” natu­ral­nym porząd­kiem rze­czy są powro­ty minio­ne­go. Życie przy­po­mi­na odna­wia­ny dan­cing, jak gło­si tytuł jed­ne­go z wier­szy. To jed­nak nie wystar­cza boha­ter­ce lirycz­nej. Jej naj­więk­szym dra­ma­tem, i jed­no­cze­śnie naj­więk­szym dra­ma­tem całe­go zbio­ru, wyda­je się nie­umie­jęt­ność cof­nię­cia się w nie­pa­mię­ta­ne. Prze­szłość ist­nie­je jedy­nie w tych gra­ni­cach, któ­re zosta­ły utrwa­lo­ne przez pamięć. Co jed­nak z tym wszyst­kim, cze­go już nijak nie da się zawró­cić, nie tyl­ko z tego powo­du, że minę­ło, ale przede wszyst­kim dla­te­go, że nie odci­snę­ło swo­je­go zna­mie­nia w mate­rii pamię­ci? Poet­ka prze­kor­nie sytu­uje się więc po stro­nie nie­by­cia, bra­ku (zwra­ca uwa­gę powra­ca­ją­cy motyw abor­cji), ponie­waż jedy­nym spo­so­bem docie­ra­nia do tej nie­do­sięż­nej gra­ni­cy jest zaprze­cza­nie temu, co „jest”. Rze­czy­wi­stość widzia­na i doświad­cza­na bez­po­śred­nio oka­zu­je się tyl­ko uciąż­li­wym, fan­to­mo­wym cię­ża­rem, w niej „ja” nie chce i nie potra­fi funk­cjo­no­wać.

Na koniec, dodaj­my jesz­cze kil­ka słów na temat for­my, któ­ra nie­chyb­nie pro­wo­ku­je muzycz­ne remi­ni­scen­cje. Tym bowiem, co zwra­ca na sie­bie naj­więk­szą uwa­gę przy pierw­szym kon­tak­cie z Rezy­den­cją sury­ka­tek jest para­dok­sal­na pio­sen­ko­wość tomi­ku (w jed­nym uchu śpie­wa­ła mi smęt­ne­go blu­esa Mar­ty­na Jaku­bo­wicz, w dru­gim nar­ko­tycz­ne histo­rie mru­cze­li to Nick Cave, to Tom Waits). Dla­cze­go para­dok­sal­na? Choć­by dla­te­go, że trud­no było­by tu jed­no­znacz­nie wska­zać na chwy­tli­wość fra­zy jako wyznacz­nik wspo­mnia­nej prze­ze mnie śpiew­no­ści. Pod­gór­nik zazwy­czaj sta­wia na roz­wle­kłość, wier­sze lirycz­ne wkła­da pomię­dzy sil­nie zryt­mi­zo­wa­ne frag­men­ty pro­zy, mikro­opo­wiast­ki, co naj­wy­żej nada­ją­ce się do gita­ro­wej melo­re­cy­ta­cji. Jak sama z iro­nią powia­da: „skła­niam się / z wol­na ku for­mom otwar­tym, choć zewnętrz­nie wyglą­da to nie tak”. Oczy­wi­ście nie bra­ku­je „roc­ko­wych hitów”, w któ­rych poet­ka spraw­nie naśla­du­je nie­po­rad­ność hipi­sow­skich tek­ścia­rzy i sty­li­zu­je zwrot­kę na modłę wyśpie­wy­wa­nych gro­mad­nie festi­wa­lo­wych szla­gie­rów:

Kie­dy wspo­mi­nam Cię, widzę tani hotel
Byłaś zna­na z kolej­nych miło­stek
Wciąż śmia­łaś się, że wiel­ki świat krę­ci Cię
Ale dla mnie zro­bi­łaś wyją­tek

Takich prób znaj­dzie­my oczy­wi­ście dużo wię­cej. Praw­dzi­wym jed­nak refre­nem Rezy­den­cji sury­ka­tek, choć wypo­wie­dzia­nym tyl­ko raz w zamy­ka­ją­cym zbiór wier­szu Rytu­al­na kąpiel, jest bar­dzo oso­bi­sta i dra­ma­tycz­na fra­za, pozba­wio­na więk­szych szans na zosta­nie let­nim prze­bo­jem: „gdy­bym potra­fi­ła / jesz­cze uwie­rzyć, bez dżi­nu z toni­kiem i tych peł­nych / szam­pa­na otrza­ska­nych hote­lo­wych wanien, / że to ma wciąż sens”. Jeśli wspo­mni­my debiu­tanc­ki tomik Mar­ty Pod­gór­nik, Pró­by nego­cja­cji, przy­po­mni­my sobie, że przy całym egzy­sten­cjal­nym bru­ta­li­zmie opi­sa­nych w nim doświad­czeń, uczu­ciem pod­skór­nie obec­nym była nadzie­ja. Minę­ło pięt­na­ście lat, autor­ka Rezy­den­cji sury­ka­tek ma już znacz­nie mniej złu­dzeń, nawet jeśli nadzie­ja umie­ra ostat­nia.


Recen­zja zosta­ła opu­bli­ko­wa­na w Kwar­tal­ni­ku Lite­rac­kim Wyspa. Dzię­ku­je­my redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Marek Olszewski

Urodzony ostatniego dnia sierpnia 1986 roku. Doktorant w Katedrze Krytyki Współczesnej UJ. Teksty krytycznoliterackie publikuje na papierze (m.in. „Nowe Książki”, „Opcje”, „Nowa Dekada Krakowska”, „Wyspa”, „FA-Art”, „Arterie”, „Elewator”) i w sieci (m.in. dwutygodnik, artpapier). Współautor książki Literatura i kino. Polska po 1989 roku. Mieszka w Krakowie.

Powiązania

Co to za radio? Ramówka Sośnickiego

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Esej Mar­ka Olszew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Spóź­nio­ny owoc radio­fo­ni­za­cji Dariu­sza Sośnic­kie­go, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 3 listo­pa­da 2014 roku.

Więcej

Świat dotkliwie fizyczny

recenzje / IMPRESJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Łuka­sza Jaro­sza Soma, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 22 mar­ca 2016 roku.

Więcej

Cicha symfonia Ja

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go z książ­ki Intro Julii Szy­cho­wiak

Więcej

Gorycz „zawsze”

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go z książ­ki Zawsze Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Nowe Książ­ki”.

Więcej

Szlifowane chropawym pumeksem

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go z ksią­żek Susza i Tablet taty, któ­ra uka­za­ła się w cza­so­pi­śmie „Nowe Książ­ki”.

Więcej

Przebudzenie do śmierci

recenzje / IMPRESJE Marek Olszewski

Esej Mar­ka Olszew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Kar­do­nia i Faber Łuka­sza Jaro­sza, któ­ra uka­za­ła się 5 paź­dzier­ni­ka 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

„W polszczyźnie niczym w kościółku”

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

p>Recenzja Mar­ka Olszew­skie­go z książ­ki Kochan­ka Nor­wi­da Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, któ­ra uka­za­ła się w sierp­niu 2014 roku w „Nowych Książ­kach”.

Więcej

„W polszczyźnie niczym w kościółku”

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go z książ­ki Kochan­ka Nor­wi­da Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

Koguto – człowiek pieje w noc

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go z książ­ki Świet­ne sowy Fili­pa Zawa­dy, któ­ra uka­za­ła się w lip­cu 2013 roku w Nowej Deka­dzie Kra­kow­skiej.

Więcej

Pieśni doświadczenia

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go z książ­ki Do szpi­ku kości Krzysz­tof Jawor­skie­go.

Więcej

Podglądnięte, podejrzane

recenzje / ESEJE Marek Olszewski

Recen­zja Mar­ka Olszew­skie­go z książ­ki O rze­czach i ludziach Dariu­sza Sośnic­kie­go.

Więcej

Poezja z nagrodami: Rezydencja surykatek

recenzje / KOMENTARZE Marta Podgórnik

Mar­ta Pod­gór­nik odpo­wia­da na pyta­nia w ankie­cie doty­czą­cej książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek, wyda­nej w for­mie elek­tro­nicz­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 7 mar­ca 2018 roku. Książ­ka uka­zu­je się w ramach akcji „Poezja z nagro­da­mi”.

Więcej

Mikser Podgórnik

recenzje / ESEJE Marcin Orliński

Recen­zja Mar­ci­na Orliń­skie­go z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek Mar­ty Pod­gór­nik, któ­ra uka­za­ła na stro­nie marcinorlinski.pl.

Więcej

Królowa poezji

recenzje / ESEJE Anna Kałuża

Recen­zja Anny Kału­ży z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Szóste opakowanie

recenzje / ESEJE Maciej Woźniak

Recen­zja Macie­ja Woź­nia­ka z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Translacja

recenzje / KOMENTARZE Marta Podgórnik

Autor­ski kome­natrz Mar­ty Pod­gor­nik do wier­sza „Trans­la­cja” z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 17 lute­go 2011 roku.

Więcej

Królowa poezji

recenzje / ESEJE Joanna Orska

Recen­zja Joan­ny Orskiej z książ­ki Rezy­den­cja sury­ka­tek Mar­ty Pod­gór­nik.

Więcej

Lunch z Benem i Dżej Lo

wywiady / o książce Joanna Mueller Marta Podgórnik

Z Mar­tą Pod­gór­nik o książ­ce Rezy­den­cja sury­ka­tek roz­ma­wia Joan­na Muel­ler.

Więcej