recenzje / ESEJE

Złe towarzystwo

Marcin Sendecki

Recenzja Marcina Sendeckiego z książki Do szpiku kości Krzysztof Jaworskiego.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Sko­ro nie wia­do­mo, jak zacząć, zacząć moż­na na przy­kład tak: Krzysz­tof Jawor­ski uro­dził się w 1966 roku, jakiś czas póź­niej został poetą, parę lat temu poważ­nie zacho­ro­wał, a teraz napi­sał o tym książ­kę.
Albo tak: w 2007 roku, w ostat­nim dotąd tomie poetyc­kim Krzysz­to­fa Jawor­skie­go (o wdzięcz­nym tytu­le Dusze monet) zna­lazł się wiersz „Karl Jaspers”, któ­ry wyglą­da nastę­pu­ją­co: „Ruchaj, Krzy­siek, ruchaj, / za 20 lat tyl­ko to będziesz pamię­tał, / a nie to, co powie­dział / Karl Jaspers”. Karl Jaspers od egzy­sten­cjal­nych „sytu­acji gra­nicz­nych”, na przy­kład takiej, w któ­rej, chy­ba wła­śnie wte­dy, zna­lazł się Krzysz­tof Jawor­ski. „- A ty, Krzy­siu, co dosta­łeś na Miko­ła­ja? [pisze Jawor­ski w nowej książ­ce] – Raka”.
Książ­ka nazy­wa się Do szpi­ku kości – i taka jest. To zbiór bar­dzo krót­kich nota­tek pro­zą, cza­sem poema­tów pro­zą, cza­sem filo­zo­ficz­nych dia­lo­gów, opo­wia­da­ją­cy o tym, jak to jest, kie­dy jest się cho­rym. A wła­ści­wie nie – „jest się” to zbyt bez­oso­bo­we, a Jawor­ski pisze o sobie, bo o kim­że innym ma pisać.
Jawor­ski, poeta (autor, mię­dzy inny­mi, poema­tu o Marii Konop­nic­kiej z pamięt­nym wes­tchnie­niem „Mario! Two­ja cip­ka dwa metry pod zie­mią!”) pro­za­ik i badacz lite­ra­tu­ry (autor bio­gra­fii Bru­no­na Jasień­skie­go), debiu­to­wał tomi­kiem w sław­nej (w każ­dym razie w pew­nych krę­gach) „fio­le­to­wej serii” kul­to­we­go (w pew­nych krę­gach) „Bru­lio­nu”. To, że jego zgryź­li­we, natych­miast roz­po­zna­wal­ne, nie­po­rów­na­nie dow­cip­ne i stra­ceń­czo poważ­ne książ­ki nie zro­bi­ły karie­ry, na jaką zasłu­gi­wa­ły, mam oso­bi­ście za jed­ną z więk­szych pora­żek III RP, ale nie miej­sce tu, by się nad tym roz­wo­dzić, choć tak było­by pro­ściej. Bo co wła­ści­wie moż­na z sen­sem napi­sać o Do szpi­ku kości, w któ­rym to zbio­rze Jawor­ski jest taki kapi­tal­ny, jak zawsze, i zara­zem tak przej­mu­ją­cy, jak nigdy, bo pisze o życiu i śmier­ci, naj­zu­peł­niej dosłow­nie, prak­tycz­nie, nama­cal­nie. Na przy­kład we frag­men­cie „Dla­cze­go nale­ży dbać o sie­bie”: „Dba­łem o sie­bie. Potra­fi­łem na przy­kład wsta­wać o szó­stej rano i czte­ry kilo­me­try zasu­wać po lesie, do tego klu­by fit­ness, spin­nin­gi, wody nie­ga­zo­wa­ne, wyciecz­ki rowe­ro­we, nar­ty, sau­ny, base­ny, zdro­we odży­wia­nie, dba­łem o sie­bie. A teraz leża­łem jak rower, koła­mi do góry, a dwóch face­tów maj­stro­wa­ło mi w oko­li­cach szyi. Zdrę­twia­ła mi jakoś ręka od tego maj­stro­wa­nia, więc zaczą­łem coś bre­dzić, że mi ręka drę­twie­je. – Ręka mi drę­twie­je. Ręka mi drę­twie­je. – Dla­cze­go panu ręka drę­twie­je? – Ręka mi drę­twie­je. Przy­szedł ane­ste­zjo­log i zało­żył mi maskę tle­no­wą. – Nie­do­brze mi. Nie­do­brze mi. – Dla­cze­go panu nie­do­brze? I wte­dy po raz pierw­szy zalę­gła się w mej gło­wie spon­ta­nicz­na myśl, że tak napraw­dę medy­cy­na zatrzy­ma­ła się gdzieś w oko­li­cach szes­na­ste­go wie­ku. Sześć lat póź­niej nie popeł­ni­łem już błę­du reflek­sji. Co nie jest znów takie trud­ne, kie­dy obser­wu­jesz jakiś dziw­ny dym uno­szą­cy się pod sufit z oko­lic two­je­go ogo­lo­ne­go wac­ka”.
Cał­kiem spo­ro pisze też Jawor­ski o ludziach, na razie, z dru­giej stro­ny, by tak rzec, dia­gno­zy. Na przy­kład o pew­nej pani dok­tor: „- A co to ten chło­niak? – pyta podejrz­li­wie pani dok­tor upo­waż­nio­na, krę­cąc w lewo i w pra­wo płach­ta­mi wyni­ków badań. – No… rak – jąkam nie­śmia­ło. – Rak? – dzi­wi się pani dok­tor upo­waż­nio­na. – Taki nowo­twór… – A, nawy­my­śla­li teraz tych cho­rób – krzy­wi się wyraź­nie zde­gu­sto­wa­na dok­tor upo­waż­nio­na, obrzu­ca­jąc mnie spoj­rze­niem nie­ukry­wa­nej nie­chę­ci i bez­brzeż­nej odra­zy. Pie­cząt­kę pro­sto­kąt­ną odsu­wa na odle­głość bez­piecz­ną”. Kawa­łek nazy­wa się „Dla­cze­go wyda­nie sto­sow­ne­go doku­men­tu” i nale­ży do naj­bar­dziej bez­tro­skich w tym tomie. Podob­nie jak frag­ment „Dla­cze­go prze­war­to­ścio­wa­nie wszyst­kich war­to­ści” (był już Jaspers, to teraz będzie Nie­tz­sche, też dobrze): „Ostat­nio miej­sce mojej idol­ki, aktor­ki dzie­cię­cej sław­ne­go fil­mu, któ­ra zosta­ła alko­ho­licz­ką w wie­ku 9 lat, a któ­rej bio­gra­fia (bio­gra­fia!) uka­za­ła się, kie­dy mia­ła lat 14, zaję­ła pio­sen­kar­ka popu­lar­na mło­de­go poko­le­nia, któ­ra, ku ucie­sze towa­rzy­stwa oraz ogól­nie dla zaba­wy (dla zaba­wy!) wcią­ga­ła 50 gram wód­ki nosem. Swo­je­go Mistrza szu­ka się przez całe życie”.
No a teraz, jak się już pośmia­li­śmy (pośmia­li­śmy!), prze­czy­taj­my coś z koń­ca Do szpi­ku kości. Dwa krót­kie kawał­ki. Pierw­szy nazy­wa się „Dla­cze­go podró­że w cza­sie” (tytu­ło­we „Dla­cze­go” prze­wi­ja się, jak już pań­stwo dostrze­gli, przez całą książ­kę): „Kie­dyś napi­sa­łem w jed­nym z wier­szy, że »chciał­bym być cho­ry na raka albo inne nie­ule­czal­ne świń­stwo«. Wnio­ski: marze­nia się speł­nia­ją. Chciał­bym móc wró­cić do tej chwi­li, ujrzeć sie­bie wte­dy, dwu­dzie­sto­let­nie­go skur­wie­la, spoj­rzeć w ten nadę­ty, pier­do­lo­ny ryj i powie­dzieć: – Na dru­gi raz, zasta­nów się, zanim coś napi­szesz, chu­ju tępy. Tyczy się to rów­nież i tej książ­ki. Prze­gią­łeś i teraz dopie­ro będziesz miał prze­je­ba­ne”.
A dru­gi nazy­wa się „Dla­cze­go napis na nagrob­ku”: „Albo­wiem prze­pier­do­li­łem życie swo­je. I co tam dalej mogą mi pisać w roz­wi­nię­ciu. Autor dwóch ksią­żek o szpi­ta­lach, bo był w dwóch szpi­ta­lach, pisał histo­rie bez fabuł i powie­ści bez boha­te­rów, rzu­cał kur­wa­mi w poezji. Nikt go nie znał, nikt go nie zna, nikt nie zapa­mię­ta. PS. Zara­biał na życie jako nauczy­ciel. Zada­nie domo­we: ułóż napis nagrob­ny, któ­ry mógł­by znaj­do­wać się na two­im gro­bow­cu”.

Zada­nie nie­głu­pie, ale może odłóż­my to wszyst­ko na póź­niej. Na dużo, dużo póź­niej. Trzy­maj się, Krzy­siek.


Tekst uka­zał się w mie­sięcz­ni­ku „Exklu­siv”. Dzię­ku­je­my auto­ro­wi i redak­cji za wyra­że­nie zgo­dy na prze­druk.

O autorze

Marcin Sendecki

Urodził się w 1967 roku w Gdańsku, dorastał w Tomaszowie Lubelskim, mieszka w Warszawie. Jest autorem ponad dwudziestu książek i arkuszy poetyckich, a także współautorem (z Andrzejem Sosnowskim i Bohdanem Zadurą) przekładu Trzech poematów Jamesa Schuylera (Biuro Literackie, 2012). Wspólnie z Marcinem Baranem i Marcinem Świetlickim zredagował dwa zbiory wierszy kryminalnych: Długie pożegnanie. Tribute to Raymond Chandler (Zebra, 1997) i Żegnaj, laleczko. Wiersze noir (EMG, 2010). Opublikował też antologię Pogoda ziemi. Wiersze polskie po 1918 roku (Eurograf, 2010). W ostatnich latach wydał napisany wspólnie z Marcinem Baranem poemat Koniec wakacji (wydawnictwo j, 2019), tom Do stu (WBPiCAK, 2020) oraz wybór wierszy Franciszka Karpińskiego Rdza żelazo zmocuje (PIW, 2021). Jest laureatem Silesiusa za tom Przedmiar robót (BL, 2014) oraz Nagrody „Odry” i Nagrody im. Wisławy Szymborskiej za tom W (BL, 2016). W roku 2022 otrzymał nagrodę Silesiusa za „całokształt twórczości”.

Powiązania