
Dopytanie
debaty / ankiety i podsumowania Krzysztof SiwczykGłos Krzysztofa Siwczyka w debacie „Kroniki osobiste”.
WięcejRecenzja Krzysztofa Siwczyka, towarzysząca premierze książki Jakuba Pszoniaka Karnister, wydanej w Biurze Literackim 28 października 2024 roku.
1.
W nowej poetyckiej książce Jakub Pszoniak najwyraźniej jak to możliwe akcentuje rzeczywisty czas trwania swoich poetyckich akcji. Jest interwencyjny, bieżący, zapośredniczony w emocjach momentalnych. Zrobił książkę z powrotu historii w jej wcieleniu wojennym. Postanowił się postawić, oddać wszelkie zasoby języka poetyckiego i autorskiej inwencji na potrzeby tych gruzów, które od prawie trzech lat oglądamy na ekranach telewizorów. Zdobył się na zbudowanie sceny, z której gadają do nas zwaśnione strony konfliktu. Odwaga tego gestu wydaje mi się niepodważalna.
2.
Długa, traumatyczna tradycja stoi za tymi wierszami. Nie bez kozery pojawia się w Karnistrze Tadeusz Różewicz, koryfeusz rozpadu, podstawowa figura świadka i literackiego świadczenia NICZEMU. Pszoniak aktualizuje NIC, w poszczególnych wierszach daje przekonujące dowody wiecznej aktualności Różewiczowskich diagnoz, postawionych tyleż światu, co człowiekowi. Zresztą autor Chyba na pewno, ryzykując apokaliptyczną tromtadrację, potrafi użyć słów takich jak „życie” w sposób wiarygodny, poruszający zdeformowane wirtualnością sumienie współczesnych. A przynajmniej ma taką nadzieję.
3.
Podzielona na cztery części książka oddaje się w posiadanie głosów oprawców, ofiar, uciekinierów, najczęściej jednak ludzi, których wojna zastała in flagranti egzystencji, wrzucając ich w dramat ról, których nie potrafili sobie nawet wyobrazić. Stąd maksymalny namysł Pszoniaka nad mechanizmami działania rozlicznych propagand: od religii po terror państwa. Dawno nie czytałem wierszy do cna wyzyskujących puste języki tych żargonów – resztkowych zaklęć – i budujących na tej reszcie zdekomponowane archiwum przemocy zadawanej jednostce przez każdą instytucję reglamentacji SENSU.
4.
Pszoniak znajduje upodobanie w grach na słowach, w aliteracyjnym przyspieszeniu, wreszcie w celach innych niż ćwiczenia na wokabularzu. Odnoszę wrażenie, że autor postanowił stanąć w cieniu dawno zapomnianych etyk i stamtąd oświetlić nieco to inferno względności. Jak inaczej czytać jego upartą repetycję, rodzaj nowego kalendarza dla styranej historii bezeceństw: „dwudziesty drugi lutego dwudziestego drugiego/ pali się palindromowa data”? Niczym palindrom buksuje w miejscu historia w tych wierszach, nie mogąc ruszyć nigdzie indziej niż tylko do środka nagiej przemocy. Do jądra rozdarcia, dla którego nie ma słów.
5.
Odnoszę wrażenie, że w tych wierszach ludzkość to wspólnota homo sacer, czego widomym dowodem pozostaje utylizacja człowieczeństwa w nowych lokalizacjach, które stały się symbolami otwartości dwudziestego pierwszego wieku na znane z wieku poprzedniego metody musztry w globalnym panoptykonie: Bucza, Awdijiwka. Pełnej widzialności skutków ogólnych musi towarzyszyć zamazany obraz poszczególnego ciała, które nie powinno zbyt niepokoić widza. Wiersze pisane przez Pszoniaka wyostrzają zamazane, ostrzą widzenie dokładnie w momencie, w którym chcemy przeskoczyć na inny kanał.
6.
Potem zawsze przychodzi niechciany „Telegram”, w każdym kanale ten sam obraz:
stężały szlam uszczelnia kanał
pod kryszą kremla kołowrót w lichtarzu
w rusicz milczakow z głową szczeniaka
odcięta łapka w gorę wyrwane serce
a potem uważaj
kropla nikotyny
na jakiś czas zabija
całego konia
7.
Tą odciętą łapką robimy lajka. Gdzieś z tyłu każdego wiersza z Karnistra czai się niewypowiedziane do końca, ale jednak suponowane oskarżenie, że tak właśnie, w fantomowym bólu, pracuje empatia. Zresztą jej problematyczny charakter sprawdzić może jedynie interwencja Realnego. Wyobraźmy sobie na chwilę, dajmy na to, Krynki. Tam, jak pisze Pszoniak, „front się przesunął. o cal”. I mamy wojnę w domu. Jesteśmy w domu wojny. Tyle o udomowionej wojnie pisał wcześniej Żadan. On też pojawia się u Pszoniaka. Jako pisarz, który wrzeszczał zawczasu, a odpowiadała mu „Europa euro ropa ropa ropa”.
8.
Skapuje do tego Karnistra sporo śmierdzących spraw współczesnej geopolityki, ale i parę kropel szlamu z naszej lokalnej, polskiej wioski. Tak czytam wiersz „Orędzie”, który dokumentuje mniej więcej to samo, co pół wieku temu napisał Julian Kornhauser w wybitnym „Urzędzie poezji”. Jedyna różnica polega na tym, że wielki poeta jest teściem „państwa”. Na szczęście jest to sprawa przejściowa. Jednak jutro jak zawsze okaże się tym samym, polskim piekiełkiem. Jakub Pszoniak w tym piekiełku lubi czasem pogmerać. Wszak „języki ognia” opanował do perfekcji. Do tego stopnia, że dał nimi pogadać INNYM.
9.
To chyba jedna z bardziej nieegocentrycznych realizacji poetyckich ostatniego czasu. Coś jak Spoon River dla dzisiejszego upadku w czas. Wszystko mnie w tych wierszach zaciekawia, doznaję dziwnego uczucia uczestniczenia w świecie, o którym najchętniej bym zapomniał, i robię wszystko, żeby mieć go wreszcie za sobą. Tymczasem poeta pokoleniowo młodszy postawił mi tego poetyckiego potwora ponownie przed oczami. I jest ten świat jakby bardziej dotkliwy niż codzienna relacja z pandemonium. Po raz wtóry to, co przeczytane, okazuje się groźniejsze niż to, co widziane. Słowa u Pszoniaka widzą bezceremonialne wszystko, co złe.
Ur. 1977. Polski poeta, eseista i krytyk literacki, autor osiemnastu tomów poetyckich oraz licznych książek krytyczno-literackich. Debiutował w 1995 roku zbiorem wierszy Dzikie dzieci. W kolejnych latach wydał m.in. Wiersze dla palących(2001), Centrum likwidacji szkód (2008), Gody (2012) oraz trylogię Krematoria (2021-2022). Jego twórczość była tłumaczona na wiele języków, w tym niemiecki, francuski i włoski. Jest również autorem kilku książek eseistycznych –Ulotne obiekty ataku (2010) i Bezduch (2018). Laureat Nagrody Fundacji Kościelskich, Nagrody Literacka Gdynia i Nagrody Silesius. Był także finalistą francuskiej nagrody Prix de la revue NUNC oraz laureatem międzynarodowej Nagrody Václava Buriana. Ostatnio jego wiersze wybrane A Calligraphy of Days zostały wydane przez Seagull Books (Londyn). Regularnie pisuje felietony do tygodnika „Polityka” i zasiada w jury Nagrody Nike. Mieszka w Gliwicach.