1.
Nie potrafię, nie potrafię… Czytać wierszy Bohdana Zadury z nowego tomu zbierającego utwory z lat 2018–2023 w obiektywny sposób, nie potrafię się, pisząc o tym tomie, ubierać w strój literackiego krytyka czy tzw. „badacza poezji”. Bo granica została tu przekroczona – doświadczenie Poety z nim w zbyt wielu miejscach współdzielę. Rozpoznaję miejsca, postaci, „newsy” prasowe, głupie wypowiedzi polityków, których współdoświadczałem, których współdoświadczam…
Nie napiszę tu więc „recenzji” (krytycznej, naukowej…), podzielę się paroma refleksjami, osobistymi, podobno nieważnymi z punktu widzenia mainstreamu życia literackiego.
2.
Określenie poezji jako „zaangażowanej” zostało skutecznie – niestety – zdewaluowane. Przecież nie przez Poetów, tylko ideologów, pseudoideologów, polityków. Wiersze Zadury ‒ ale też na przykład Jacka Podsiadły, a wcześniej Stanisława Barańczaka, Zbigniewa Herberta, Czesława Miłosza, Kazimierza Wierzyńskiego i przede wszystkim Władysława Broniewskiego – bronią tej formuły poezji. Poezja sięga tam, dokąd innymi językami dotrzeć nie potrafimy, ale ma też obowiązek obnażania dramatu języka, jakiego współcześnie za sprawą ideologii jako wspólnota doświadczamy. „Język to dzikie mięso, które rośnie w ranie” – pisał w wierszu dedykowanym Zbigniewowi Herbertowi i Panu Cogito wiele lat temu Ryszard Krynicki, Zadura ten dramat „usłyszał” i potrafił o nim opowiedzieć, w jego wierszach pojawili się realni niszczyciele języka (Przemysław Czarnek, Andrzej Duda, Piotr Gliński, Mariusz Błaszczak, Zbigniew Rau…), cytaty z ich głupich i szkodliwych wypowiedzi i zachowań. Bez komentarza właściwie, powściągliwie, ale jednoznacznie… Ironia? Nie – dosłowność; głupoty (?), a może:
Najdelikatniej jak potrafię
parszywcy i szubrawcy
Najkrótszy chyba wiersz w tomie, może kwintesencja całości?…
3.
Gry językowe, jak w Kwiatach polskich (gorzka to aluzja do tytułu poematu Juliana Tuwima!), w których Zadura ogranicza się do rytmu i nazwisk polityków „dobrej zmiany”, cytuję krótki fragment:
Fogiel i Müller Kanthak i Ozdoba
Kaleta i Ociepa Szydło oraz Ziobro
Duda Duda Duda
Kuchciński i Mazurek
Terlecki i Czarnecki
Sasin Sasin Sasin
Szefernaker i Kurski
Lichocka i Mizera
Jurgiel Jurgiel Jurgiel
Legutko i Kempa
Błaszczak i Zalewska
Plebiak Plebiak Plebiak
Horała i Bielan Kowalski i Wójcik
Szynkowski vel Sęk
Wawrzyk Wawrzyk Wawrzyk
Czemu są podporządkowane? Bawią i przerażają jednocześnie. Ilością pojawiających się w wierszu nazwisk. To oni – zdaje się mówić Zadura – są odpowiedzialni za niszczenie polskiej kultury, tożsamości, dumy… Na nic nie przydała się gorzka lekcja Gombrowicza, dalej tańcujmy niczym postaci z Trans-Atlantyku. Tylko, że czasy już nie te, a i miejsce inne, taniec inny…
4.
Jednak wiersze Zadury to nie tylko zaangażowanie w publiczny dyskurs, obnażanie uczestniczących w nim polityków i irytacja – żeby nie napisać za Jackiem Kleyffem „wkurw” – na ich pustą i szkodliwą społecznie gadaninę. Są tu też utwory napisane z perspektywy wybitnego tłumacza literatury wschodnich sąsiadów – Białorusinów i Ukraińców. Akty czułej i wiernej przyjaźni z represjonowanymi pisarzami białoruskimi i skazanymi na życie w kraju ogarniętym wojną lub na emigrację ukraińskimi. Tam, w Drohobyczu, już w czasie wojennym, Zadurę poznałem. Tam zrozumiałem, że poeta traktuje swoje przyjaźnie w poważny i troskliwy sposób, a swoje prace przekładowe jako rodzaj misji ocalającej tamte, od wieków rusyfikowane i sowietyzowane kultury. Bo przecież:
[Nie mógł wybrać sobie kraju urodzenia]
Nie mógł wybrać sobie kraju urodzenia. Nikt nie może.
A rodzice? Teoretycznie mogli zrobić to za niego, dla
niego, ale praktycznie wtedy, w 1944, w 1945 roku, było
to niemożliwe.
„Nie mógł…” Kto? Politycy wyznaczyli granice, niszcząc autonomię regionów, narodów, kultur? Kim jest więc ów „On”, o którym wiersz traktuje? Człowiekiem z pogranicza, bez przynależności, ale przywiązanym do ziemi, regionu, języka, kultury. Nie do Państwa z sztucznie wytyczonymi granicami i narzucającymi swoje ideologie politykami: byłymi kierownikami kołchozu, berlińskimi agentami, pracownikami bibliotek, banksterami…
5.
Nie, nie chcę przekonywać, że Zmiana czasu Bohdana Zadury to „wybitny” tom, zostawiam to literackim krytykom nierzadko przypominającym sportowych sprawozdawców (wątek „sportowo-olimpijski” też w tych wierszach się w ważnej roli pojawia). Jednak jestem przekonany, że są to wiersze ważne, trafiające w cel (znowu frazeologia sportowa, tym razem z militarnym elementem), poruszająca fundamenty mojej egzystencji, a nie jestem w tym doświadczeniu osamotniony, tak wierzę, może tylko przeczuwam?
6.
Najbardziej prominentny (używam tego epitetu, aby wskazać, że zdecydowanie bliższa jest mi koncepcja Paula De Mana ‒ „pisząc zawsze opowiada się o sobie”, tak ją rozumiem) badacz autobiografii, Philippe Lejeune, przekonywał, że poezja nie jest i nie może być tekstem autobiograficznym. Wiersze Zadury, nie tylko one zresztą, tej tezie zaprzeczają. Ich tkanką semantyczną są spotkania, zdarzenia ‒ publiczne i intymne – Zadury z ostatnich pięciu lat. „Głębia ostrości” to manifestacja autobiograficzności poezji! Co mnie obchodzi – spyta czytelnik poezji – gdzie pan Zadura podróżował, z kim się spotykał, gdzie publicznie występował, jakie nagrody odebrał? Otóż obchodzi, bo poezja to nie jest tylko sprawne i misterne układanie słów, głosek itd. Jest Poezja przede wszystkim odwagą artykulacji własnego „ja”.
Może nie przysporzy taka postawa wielu nagród… Nobla pewnie Zadura nie dostanie, bo to „zbyt prowincjonalne”, „konwencjonalne”, „nieinteresujące formalnie”… Lecz nie to w tych wierszach i także w przekładach Zadury jest ważne. Gdy Aleksander Wat w rozmowie z Czesławem Miłoszem mówił, że najważniejszym dla poety jest jego „twarz”, o tym właśnie myślał. Watowi chodziło o etyczny wymiar poezji. Zadurze? Zadurze też.
7.
Cieszyć się wierszami? Tak, cóż pozostało. Że niewiele jest takich, które cieszą? Krążą, wracają, czasami zadręczają…
8.
Utwory zebrane w Zmianie czasu nie tylko dotykają doraźności, nie tylko są artykulacją irytacji bieżącym dyskursem publicznym. I nie tylko są zapisem autobiograficznym. Jest w nich także, a może przede wszystkim, namysł nad przemijaniem, chorobą, nieuchronnym umieraniem. Przykłady? Proszę bardzo, niech „mówią” wiersze:
Rocznica
za parę lat
zawiozą mnie do domu ojca
w którym jest parę mieszkań
o co zadbałem z braćmi
kiedy umarł
Zmiana czasu
ze zwykłego na szpitalny
powoduje istotne perturbacje
również w kalendarzu
jutro nie jest jutrem
wczoraj
nagle staje się tak odległe
jak nie przymierzając
neolit
Marzenie ściętej głowy
być jak sól cukier i miód
bez terminu przydatności do użycia
wczoraj umarła sąsiadka
z dołu
wiem że personifikacja śmierci
to jedno z tych głupstw
które ludzkość wymyśliła
by straszyć samą siebie
jednak kusi mnie tytuł
W święto Wniebowzięcia
śmierć odwiedziła
sąsiadkę na parterze
(mieszkamy na pierwszym piętrze)
9.
Różnorodność, zmienność – od dosłowności po wielość i różnorodność znaczeń; od lingwistycznych konceptów do powagi mowy dostojnej; od ironii i szyderstwa po powagę metafizyki… A jednocześnie Zmiana czasu to tom spójny, Poeta (jego podmiot) jest we wszystkich wierszach rozpoznawalny. Tu tkwi jakaś tajemnica Zadury, ale też moim zdaniem tu, w tej różnorodności, jest obecny urok tego zbioru wierszy. Być może – ale uchylę się od krytycznego wartościowania, zostawiam je zawsze wszystkowiedzącym literackim krytykom, świadczy to także o jego wartości, „wybitności”?…
10.
Czytanie wierszy, to zajęcie intymne. Zazwyczaj z poezją nawiązujemy kontakt w samotności, doświadczamy jej, a rzadko potrafimy to doświadczenie artykułować, jeszcze rzadziej potrafimy się nim dzielić. Rzadziej na poetyckich meetingach, literackich festiwalach, autorskich wieczorach, ale i tam – będąc w grupie słuchaczy – przeżywamy poezję w samotności. Owszem, pozyskawszy literaturoznawcze kompetencje, potrafimy wiele o poezji mówić. Klasyfikować, hierarchizować, oceniać, układać w historyczne, ideowe czy estetyczne porządki…
Zostawiam to na boku, po lekturze Zmiany czasu Bohdana Zadury wiem, że będę do tych wierszy wracał, albo inaczej – że te wiersze będą do mnie wracały…