utwory / premiery w sieci

Budzę się, jakbyś spała tuż obok

Fadi Dżomar

Filip Kaźmierczak

Premierowy zestaw wierszy Fadiego Dżomara Budzę się, jakbyś spała tuż obok w tłumaczeniu Filipa Kaźmierczaka. Prezentacja w ramach projektu „Nowe głosy z Europy”.

[Na cmentarzu]

Jak­by chłód
ale mię­dzy kość­mi wyra­sta a duszą
jak krzew róż
ale
zło­te usta ze stra­chu mil­czeć muszą
jak­by dal
ale
wez­bra­ne zapo­mnie­niem rze­ki wały skru­szą.

Widzia­łem, jak kamien­ną pły­tę odsu­wasz
i od razu cię pozna­łem.
Siłę pod płasz­czem sła­bo­ści ukry­wasz.
Widzia­łem, jak chry­zan­te­mom
w żało­bie kawę poda­jesz.

Zgu­bi­łeś się. Przy­pró­szy­ły ci bie­lą bro­dę
kurz z dro­gi… i zmar­twie­nia… sło­wa wie­ją­ce chło­dem.
Two­je krzy­ki z bar­wy wyzu­te,
to bur­cze­nie,
te wes­tchnie­nia
jakieś dziw­ne… żół­te… zatru­te.
Oczy two­je, kie­dyś pięk­ne, nie są już tak mło­de,
każ­dy kęs chle­ba opła­ca­łeś cier­pie­niem i potem.

Mię­dzy nagrob­ka­mi zaczę­to już zaba­wę.
Sta­ru­szek, pod cię­ża­rem lat sku­lo­ny, cho­dzi z tygiel­ka­mi,
śpie­wy kar­da­mo­nem łago­dzą gorz­ką kawę.
Mło­dej dziew­czy­nie spadł z kost­ki łań­cu­szek mię­dzy pomni­ka­mi
i już sama nie wie, już sama nie powie:
napraw­dę mia­ła go ze sobą w gro­bie?
Mło­dzie­niec za uko­cha­ną smęt­nie śpie­wa, pła­cze,
aż się siwa sąsiad­ka pogrą­ży­ła w roz­pa­czy.
I głos jesz­cze jeden, nie wiem czyj,
pomruk, męski raczej,
led­wo sły­szal­ny mię­dzy inny­mi gło­sa­mi:
chcę żyć w wol­nym kra­ju.

Widzia­łem, jak odsu­wasz nagro­bek
i coś jak­by piszesz, coś wyci­nasz,
jak­byś ozda­biał haczyk, co trum­nę zawie­ra, rysun­ka­mi.
Na cmen­ta­rzu wszyst­ko jest pięk­ne,
ale
boję się, że przyj­dzie ta, co zabi­ła,
spodo­ba jej się cmen­tarz
i umrze za wami.


W ilu to domach wiatr do snu składa głowę?

Przy­mknę­ły oczy sny peł­ne ojczy­zny i tęsk­no­ty,
zbu­dzi­ły się znu­żo­ne dro­gą sto­py
serc, co nie poję­ły zna­ków cza­su; ten zaś nie cze­kał.
Zwi­nął obcy sło­wa swe w wałek koca,
zło­żył prze­strzeń w dło­ni
i scho­wał swój kraj w dru­hów oczach,
zmę­czo­ny… ale nie narze­ka.
Zbu­dził się na chod­ni­ku i nuci pod nosem:
w ilu to domach wiatr do snu skła­da gło­wę?

Co spać mu nie dało, przed świ­tem zbu­dzi­ło?
Co go wpierw uśpi­ło na jawy kra­wę­dzi?
Wydra­pa­na w obli­czu nocy twarz, co prze­mi­nę­ła,
przy­wo­dzi na myśl rysy daw­no nie­wi­dzia­ne
poza sen­ny­mi marze­nia­mi… jak skrzą­ce się gwiaz­dy.
Boi się słoń­ca pro­mie­ni
i tego chło­du ludzi, co wraz z nimi przy­bę­dzie.
Co mu spać nie dało, że umarł kolor źre­nic
i co go zbu­dzi­ło,
że policz­ki tną­cą jak nóż łzą poma­lo­wał?
Zbu­dził się na chod­ni­ku i nuci pod nosem:
w ilu to domach wiatr do snu skła­da gło­wę?

Wcze­sny ranek.
Nasta­wił wie­czo­rem zakwas marzeń,
by dzień roz­po­cząć z pierw­szy­mi chwi­la­mi.
Cała dro­ga zasnu­ta stra­chem,
klu­cze do kra­ju zgu­bio­ne.
Dusza z ramie­nia spa­dła,
do snu pod­ło­żył sobie śmierć pod gło­wę,
a o świ­cie zako­pał żądzę zemsty wła­sny­mi nie­do­la­mi.
Wcze­sne rano.
Sprze­daw­ca tęsk­no­ty woła „Zaaa-kocha­ni!…”,
sprze­daw­ca łez ści­śnię­te gar­dła roz­da­je.
Han­dla­rze śmier­cią i podró­żą;
pośred­nik wycią­ga ze słów te naj­gor­sze,
sku­pu­je opo­wie­ści, histo­rie sprze­da­je.
Wcze­sny ranek.
Noc już minę­ła, a ser­ce dalej nie wie, cze­mu boli;
drwa porą­ba­ne nie poj­mą, co szum lasu powie.
Zbu­dził się na chod­ni­ku i nuci pod nosem:
w ilu to domach wiatr do snu skła­da gło­wę?

W ser­cu ogień,
a płaszcz zim­na na ramio­nach,
co marze­nia­mi zmę­czo­ne opa­da­ją.
Powie­ki znu­żo­ne, lecz ser­ce nie zmru­ży oka,
na pącz­ki róż cze­ka­jąc.
Inni zawist­nie patrzą, jak smak cier­pli­wo­ści
mię­dli, jak gdy­by zapu­ścił mu w zębach korze­nie.
Zabra­ny z zie­mi nie­spra­wie­dli­wo­ści,
męczą go myśli natręt­ne, śmier­tel­ne, nie­mi­ło­sier­ne.
Kraj galo­pem nad­biegł i stra­to­wał bez lito­ści,
choć z począt­ku był nadzie­ję nio­są­cym źre­ba­ka rże­niem.
Obie­ca­ny mu był śmiech, lecz to żało­ba
speł­ni­ła dane sło­wo, nie wese­le.
Zawi­sł­szy mię­dzy cza­sem a ocze­ki­wa­niem,
nie pły­nął dalej jak chmu­ry,
ani jak drze­wo nie zapu­ścił korze­ni.
Dzień wczo­raj­szy go tłam­si,
lecz umie­ra ze stra­chu
na myśl o jutrze.
Jak wię­zień na tej zie­mi roz­le­głej, a tak cia­snej,
gdy bra­my ojczy­zny na tysiąc i jed­ną kłód­kę zamknię­te;
kłó­dek tych nijak wzru­szyć nie zdo­ła,
choć­by i sam z tęsk­no­ty i smut­ku wyzdro­wiał.
Zbu­dził się na chod­ni­ku i nuci pod nosem:
w ilu to domach wiatr do snu skła­da gło­wę?

Szu­kał two­je­go ramie­nia – nada­rem­nie!
Loków two­ich wło­sów – nic, czas tru­dy dnia zacząć.
Przy­tu­lił więc tyl­ko chłód,
zago­to­wał się, poczuł gniew… zatę­sk­nił i wyba­czył.
Prze­go­nił wró­ble snu
bez tru­du: bez­sen­no­ścią i odda­le­niem.
Jak­że chciał­bym, by ta noc, co tyl­ko obok sta­ła,
sko­ro losu jego zmie­nić nie umia­ła,
utu­li­ła go na chod­ni­ku cza­su,
zosta­wi­ła na pastwę kro­ków,
by czas, prze­bie­gły czas, zma­zał, cze­go ona nie zdo­ła­ła.
Niech­by to ocze­ki­wa­nie sta­ło się gnie­wem,
pobruź­dzi­ło nie­bo czło­wie­ka cier­pli­we­go
i ska­le­czy­ło słoń­ce, znisz­czy­ło, zła­ma­ło w poło­wę…
Zbu­dził się na chod­ni­ku i nuci pod nosem:
w ilu to domach wiatr do snu skła­da gło­wę?


[Budzę się, jakbyś spała tuż obok]

Budzę się, jak­byś spa­ła tuż obok,
jak­by obok mnie róża leża­ła.
Głasz­czę pal­ca­mi two­je czo­ło,
zacią­gam koł­drę na twe ramio­na,
i cału­ję – podusz­kę, zamiast twe­go cia­ła.

Budzę się, jak­byś spa­ła tuż obok,
a ja noc całą oka nie zmru­żył.
Przy­rze­kam na wszyst­ko – do snu cię utu­lę,
że lepiej ci nigdzie być nie może.
Wzro­kiem się zga­dzasz…
Mówię: podejdź,
lecz sły­szę tyl­ko ciszę.

Budzę się, jak­byś spa­ła tuż obok.
Wiel­ki jest, kto wzbu­dził we mnie za tobą tęsk­no­tę,
i spra­wił, że do mnie echo dobie­ga.
Szli­śmy razem i razem doszli­śmy,
two­ją dło­nią drzwi otwo­rzy­łem,
swo­ją zamkną­łem.
Ty mówisz: ależ jesteś upar­ty…
co ty w ogó­le widzisz we mnie?

Budzę się, jak­byś spa­ła tuż obok,
i to „jak­byś” to wiel­ka ułu­da…
Ty i ja… noc i sło­wa.
Wie­my, że, tuląc zja­wy sen­ne, śni­łem,
wie­my, że umie­ram z zim­na, odkąd się prze­bu­dzi­łem.


[Milczenie wierszy jest jak wyrzut]

Mil­cze­nie wier­szy jest jak wyrzut.
Całe to gada­nie:
o ludziach, a co to się sta­ło, a co się nie sta­nie,
zło­śli­wa radość, płacz, nawet przy ogniu drze­ma­nie,
nawet zdję­cia,
nawet, że kie­li­szek dobrze ci zro­bi,
deszcz nawet,
i nawet śpiew po wypi­ciu

Mil­cze­nie wier­szy jest jak wyrzut.
Całe to gada­nie, po wier­szach, o tobie,
o tobie mil­cze­nie,
cier­pli­wość, któ­rej do zło­ta naj­bli­żej -
mil­cze­nie wier­szy jest jak wyrzut.

Mil­cze­nie wier­szy – cóż takie­go powie­dzia­ło?
Kie­dy sól zapro­si­ła ból do rany
i do jęków
się bawi­ły,
kie­dy cier­pli­wość czas cały zebra­ła –
zakrę­ci­ło mu się w gło­wie, a na nią nie było siły,
kie­dy cię chło­pak poko­chał,
a gdy ode­szłaś, gło­wę jego siwe wło­sy okry­ły.

Mil­cze­nie wier­szy jest jak wyrzut.
Komu by taki ból nie roze­rwał gar­dła?
Była kie­dyś dziew­czy­na, Garst­ką Marzeń się zwa­ła,
lecz gdy marze­nia się zbli­ży­ły,
jak one – umar­ła.


[Lubię podróżować, lecz strach mnie ogarnia przed drogami]

Lubię podró­żo­wać, lecz strach mnie ogar­nia przed dro­ga­mi.
Powie­trze pach­nie podró­żą,
jak­by ktoś wyczy­ścił chmu­ry kro­ków echa­mi.
Noc ścież­ki nasze w nas zamy­ka:
żad­nych ludzi,
domów,
dróg,
nic nie widać poza ciem­no­ścia­mi.
Powie­trze pach­nie podró­żą,
nabrzmia­łe tęsk­no­tą i śpie­wem,
i ścież­ka nam spa­da poma­łu… prze­lot­ny­mi desz­cza­mi.

Lubię podró­żo­wać,
lecz strach mnie ogar­nia przed dro­ga­mi.
Jak ktoś, kogo miłość zasko­czy­ła nagły­mi ule­wa­mi.
Może chciał do rodzin­ne­go domu, lecz zmie­nił zda­nie?
Może zbłą­dził, z dro­gi zbo­czył?
Może nie mógł już znieść ludzi?
Może go ich chłód zasko­czył?
Może go życie zno­wu sku­si­ło,
mówi­ło: podejdź…
i zasie­dział się z nim, zesta­rzał?
Może poznał nowych przy­ja­ciół przez nie­uwa­gę
i nie widu­je się już ze sta­ry­mi dru­ha­mi?

Lubię podró­żo­wać,
lecz strach mnie ogar­nia przed dro­ga­mi.

Lubię podró­żo­wać,
znam histo­rie nigdy nie­opo­wie­dzia­ne.
Słu­cham, jak uli­ce szep­cą do prze­chod­niów,
od świa­tła się uczę,
od śnie­gu, od wia­tru pło­mie­ni,
słu­cham wie­dzy skry­tej w ogniu.
Otwie­ram celę trosk moich,
na spa­cer je bio­rę,
prze­cha­dza­my się z nie­szczę­ścia­mi ulic pija­nych
i na pla­cach zasy­pia­my.

Lubię podró­żo­wać,
lecz strach mnie ogar­nia przed dro­ga­mi.
Znu­żo­ny liczę miga­ją­ce drze­wa,
twa­rze wymię­te i pięk­ne,
ręce macha­ją­ce do okien,
ser­ca, co tęsk­no­tę odsia­ły, żeby dać ci odejść,
ser­ca, co cię zapo­mnia­ły,
mil­czą­ce gło­sy w płat­kach kwia­tów skry­te,
ile dni cze­kać ktoś będzie, by cię objąć i zasnąć,
a gdy wsta­nie, nie poznasz, czy był napraw­dę przy tobie.
Nie­zmor­do­wa­nie liczę,
ilo­ma się ludz­kie histo­rie mie­nią kolo­ra­mi.

Lubię podró­żo­wać,
lecz strach mnie ogar­nia przed dro­ga­mi.

Jak pięk­nie było­by podró­żo­wać, pisząc,
w odgło­sach, w miło­ści wykrzyk­nie­niach, z wia­tra­mi,
w świe­tle, w won­nej fali,
w baga­żu z dru­ha­mi,
jak łatwo było­by poru­szać się niczym tęsk­no­ta,
dróg nie potrze­bo­wać,
jak pięk­nie było­by stać się… sło­wa­mi.

Lubię podró­żo­wać,
lecz strach mnie ogar­nia przed dro­ga­mi.


[Jakby się pole nasze ciasnym stało dla nas…]

Jak­by się pole nasze cia­snym sta­ło dla nas…
Tacy, jak ja – obcy – skąd psze­ni­cę siać mają?
Od tru­dów przy­snę­li­śmy przed podró­ży bra­mą
i sny nas smut­ne gnę­bi­ły do same­go rana.

O autorach i autorkach

Fadi Dżomar

ur. w 1979 r. w Damaszku, aktualnie zamieszkały w Berlinie. Fadi Dżomar studiował ekonomię i jest pasjonatem matematyki i geometrii. Już przed kilku laty dał się jednak poznać z innej strony – jako poeta, tekściarz i dziennikarz. Współpracował w roli wydawcy i kierownika działu kultury z portalem arabskim w Berlinie „Abwab”. Napisał libretto do opery „Kalila wa Dimna”, bazującej na wręcz kultowym dziele literatury arabskiej o tym samym tytule. Przedstawiono ją na festiwalu Aix en Provence. Aktualnie pracuje nad swoją drugą operą i planuje dalsze. Poza tym pisał teksty do piosenek. W ciągu najbliższych tygodni ukaże się drukiem jego pierwszy zbiór poetycki.

Filip Kaźmierczak

Ur. w roku 1991 w Szczecinie, islamista i tłumacz z arabskiego, niemieckiego i angielskiego. Fascynację literaturą, w szczególności arabską, czerpie z przekonania, że warto wsłuchać się w to, co inni mają do powiedzenia. Aktualnie mieszka w Berlinie.

Powiązania

Przekreślam twoje imię

utwory / premiery w sieci Filip Kaźmierczak Rami al-Aszek

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Ramie­go Al-Asze­ka Prze­kre­ślam two­je imię w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Fadi Dżomar

nagrania / między wierszami Fadi Dżomar

Dwu­na­sty odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Fadie­go Dżo­ma­ra.

Więcej

Listy z wewnątrz

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Ramie­go Al-Asze­ka, Fadie­go Dżo­ma­ra, Kac­pra Bart­cza­ka i Nata­lii Malek w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 24.

Więcej

Tłumacz niewierny

utwory / premiery w sieci Fawwaz Haddad Filip Kaźmierczak

Frag­ment książ­ki Tłu­macz nie­wier­ny Faw­wa­za Had­da­da w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Prze­kła­dy na język pol­ski 2018”.

Więcej

U drzwi tych, co wracają

nagrania / złodzieje wierszy Fadi Dżomar

Etiu­da Patry­cji Polkow­skiej do wier­sza Fadie­go Dżo­ma­ra U drzwi tych, co wra­ca­ją w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Mate­riał przy­go­to­wa­ny we współ­pra­cy ze Szko­łą Fil­mo­wą w Łodzi w ramach pro­jek­tu Lite­ra­ry Euro­pe Live + współ­fi­nan­so­wa­ne­go z pro­gra­mu Unii Euro­pej­skiej „Kre­atyw­na Euro­pa”.

Więcej

Druk nie jest w ogóle ważny, liczą się dobre teksty

wywiady / o pisaniu Fadi Dżomar Filip Kaźmierczak

Roz­mo­wa Fili­pa Kaź­mier­cza­ka z Fadim Dżo­ma­rem. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Nic piękniejszego od cmentarza

recenzje / KOMENTARZE Fadi Dżomar

Autor­ski komen­tarz Fadie­go Dżo­ma­ra. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Makabryczny kwiaciarz

recenzje / ESEJE Filip Kaźmierczak

Recen­zja Fili­pa Kaź­mier­cza­ka do zesta­wu wier­szy Fadie­go Dżo­ma­ra. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Proroka szkiełko i oko

utwory / premiery w sieci Fadi Dżomar Filip Kaźmierczak

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Fadie­go Dżo­ma­ra Pro­ro­ka szkieł­ko i oko, w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Nadal staram się przeżyć

wywiady / o pisaniu Filip Kaźmierczak Rami al-Aszek

Roz­mo­wa Fili­pa Kaź­mier­cza­ka z Ramim al-Asze­kiem. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

O tych, co cię uściskają i przywiązują dłoń do oparcia

recenzje / ESEJE Filip Kaźmierczak

Recen­zja Fili­pa Kaź­mier­cza­ka do zesta­wu wier­szy Ramie­go al-Asze­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Rachunek nieprawdopodobieństwa

utwory / premiery w sieci Filip Kaźmierczak Rami al-Aszek

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Ramie­go al-Asze­ka Rachu­nek nie­praw­do­po­do­bień­stwa, w tłu­ma­cze­niu Fili­pa Kaź­mier­cza­ka. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Makabryczny kwiaciarz

recenzje / ESEJE Filip Kaźmierczak

Recen­zja Fili­pa Kaź­mier­cza­ka do zesta­wu wier­szy Fadie­go Dżo­ma­ra. Pre­zen­ta­cja w ramach cyklu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej