Nastąpił ciąg dalszy
Piotr Gajda
Premierowy zestaw wierszy Piotra Gajdy.
Mesjasz 2.0
Widziałem ludzi, którzy za własne pieniądze
osiągali komfort zbliżony do Tyrannosaurusa Rexa,
polującego na ostatnią mysz na globie. Widziałem glob,
gdy od bomb zamieniał się w mop. Poczułem wielki
smutek, wystający z piersi jak sutek. Moje ciało
było płytą do linorytu i dłutem. Moje myśli
zapalały się i gasły jak neony. Podobno ktoś
przede mną obserwował to wszystko z najdalszych
granic Wszechświata, lecz zatrzymał się na czerwonym
świetle, przez miliardy lat sumiennie rozciągając
granice. Widziałem ludzi na Drodze Mlecznej
o podejrzanie mlecznych zębach, których ewolucja
zależała od tego, czym zostali wypełnieni. Ten spośród
nich był przywódcą, kto miał większą spluwę. Moje
spotkania były przeważnie spotkaniami trzeciego
stopnia. Poznałem więc ludzi, jakim bliskie są zasady
etyki (jak kula u nogi lub kuloodporna kamizelka).
Widziałem, jak napełniają ołowiem ciała obce im
z natury. Żyłem między nimi niczym kosmita,
który przybrał postać myszy, myśląc, że się prześlizgnie.
Zastrzały
Natura obserwacji polega na tym, że obserwator
wrasta w naturę. Byliśmy jak poroże jelenia
zespolone z czaszką porośniętą przez lasy strefy
demarkacyjnej, w których grasowali dewizowi
myśliwi z bronią maszynową w ręku.
Obchodząc kwadraty postrzelonych osiedli,
zadomawialiśmy się w pasie ziemi niczyjej,
w tym także i nie naszej, bo przecież
nigdzie nie byliśmy u siebie. Miot w smaku
i konsystencji, przypominający gumę do żucia
wyplutą na chodnik. Tylko nieliczni z nas
zostawili po sobie ślad białych zębów na policyjnej
pałce. Tym stawiano pomniki obsrywane
przez gołębie w ramach usługi maskowania dziur
w życiorysach przestrzelonych na wylot.
Przychodzili partyzanci z Armii Ludowej
i palili za sobą mosty. Przychodzili partyzanci
z Armii Krajowej i palili za sobą mosty.
Przychodzili Żołnierze Wyklęci i zastawali
spalone mosty. Podchodziliśmy i my pod płoty
z metalowej siatki. Brzydko kulejąc na własną biografię,
ponieważ paznokcie powrastały nam w palce.
Państwo
Ciąg dalszy nastąpi. Jak to ciąg. Będzie się
multiplikował, dzielił na części, zakładał
filie i oddziały. Będzie trwał. Rozciągał się
jak recepturka podtrzymująca etykietę
na buteleczce z placebo, wypełnionej po szyjkę
skroplonymi pod ciśnieniem wyrazami
na kra: kran, krawat, krata, kram, kraj,
krawężnik, kraksa, krakers, krawędź, kras,
krater, kradzież, krach, kra, Krakatau.
Po odkręceniu korka wysypiesz je wszystkie
na dłoń jak żelazne opiłki. Oto trybiki
obracające wrzecionem chaosu. Mikroskopijne
żyjątka pod niedźwiedzią skórą najwyższych
urzędów. Państwo trwa, dopóki ma na to papiery.
Państwo trwa, dopóki ma na ciebie teczkę.
Ośmieliłeś się w nim urodzić, to teraz kracze
nad tobą lub udaje, że wysunąłeś się z odpowiedniego
segregatora poza margines jego życzliwej uwagi.
Bo państwo to dystrykt. Dystych, w którym
mieszkasz, i którego jesteś więźniem.
O autorze
Piotr Gajda
Urodzony w 1966 roku. Poeta, autor książek poetyckich Hostel (Łódź 2008), Zwłoka (Łódź 2010), Demoludy (Mikołów 2013), Golem (Mikołów 2014) oraz Śruba Archimedesa (Łódź 2016). Stały współpracownik Kwartalnika Literacko-Artystycznego „Arterie”. Wiersze publikował m.in. w „Tyglu Kultury”, „Odrze", „Ricie Baum”, „Czasie Kultury” oraz w antologiach Przewodniku po zaminowanym terenie (Wrocław 2016) i Ani ziemia jałowa, ani obiecana / Weder wüstes Land noch gelobtes (Łódź, 2016).