utwory / premiera w sieci z Połowu

Flash fiction

Patryk Kulpa

Premierowy fragment prozy Flash fiction Patryka Kulpy. Prezentacja w ramach projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.

Kliny

Zupeł­nie jak nor­mal­ny dzień, zupeł­nie jak każ­dy inny. Niby słoń­ce świe­ci­ło, ale nie cały czas, tro­chę kro­pi­ło, ale tyl­ko przez chwi­lę. Wia­ło, choć nie za moc­no. Przez chwi­lę było nawet par­no, potem coś niby chłod­no i taka wil­goć w powie­trzu się utrzy­my­wa­ła. W każ­dym razie było jak zawsze, gdy razem spa­ce­ro­wa­li­śmy. To niby tyl­ko oko­li­ca osie­dla, a mia­ło się wra­że­nie, jak­by pogo­da chcia­ła dać coś z każ­dej pory roku, tak dla nas, tak zawie­sić się tro­chę pomię­dzy, dać poczu­cie, że jeste­śmy zawsze i jeste­śmy nigdy. I nam to się podo­ba­ło, choć powi­nie­nem mówić za sie­bie, więc mnie się to podo­ba­ło, bar­dzo podo­ba­ło.

Mówi­ło się na to łąki, idź z psem na łąki, poje­chać na rower na łąki, przej­dzie­my się na łąki, ogni­sko na łąkach, będę zbie­rać jeży­ny na łąkach, a były to zwy­kłe pola mię­dzy blo­ka­mi od tebe­esów a obwod­ni­cą, miej­sca­mi nawet gęsto zaro­śnię­te. Nazwa osie­dla wzię­ła się z kształ­tu tych pól, dzia­łek w zasa­dzie, dłu­gich, cią­gną­cych się trój­ką­tów, któ­re, jak zawsze mi się wyda­wa­ło, szpi­ca­mi wska­zy­wa­ły poza mia­sto. Cie­ka­wi­ło mnie, skąd ten pomysł, kto pierw­szy taką dział­kę wyzna­czył i zajął. My co praw­da nie mie­li­śmy dział­ki, tyl­ko miesz­ka­nie na pod­da­szu w jed­nym z blo­ków przy pętli auto­bu­so­wej, a prze­pro­wa­dzi­li­śmy się, bo to poprzed­nie sta­ło się zbyt zie­lo­ne, a przy­naj­mniej tak je zapa­mię­ta­łem. Jak­by ta zie­leń je pochła­nia­ła, jak­by gni­ło od środ­ka, a to gni­cie jesz­cze potę­go­wał rosną­cy na ścia­nie bluszcz. Tam­to miesz­ka­nie było nie­bez­piecz­nie zie­lo­ne, to był kolor sza­leń­stwa, stra­chu, i zda­wa­ło mi się, że widzia­łem w nim duchy, tak opo­wia­da­łem chło­pa­kom w szko­le, i nikt mi nie wmó­wi, że to były tyl­ko cie­nie prze­chod­niów, nikt a nikt, bo ja swo­je wiem, i nawet jak cza­sa­mi powąt­pie­wam, to wra­ca z krzy­kiem ta myśl, że nie moż­na tak tra­cić wia­ry w zja­wi­ska nad­przy­ro­dzo­ne, w magię, zabo­bo­ny i duchy tyl­ko dla­te­go, że się ze mnie śmie­ją, oni nie widzie­li tego miesz­ka­nia, oni nie budzi­li się obej­mo­wa­ni ścia­na­mi w kolo­rze ciem­ne­go, nie­bez­piecz­ne­go lasu.

Zupeł­nie jak nor­mal­ny dzień, pamię­tam to do dziś, idziesz ścież­ką w stro­nę tego miej­sca, gdzie leża­ły pozo­sta­wio­ne beto­no­we stu­dzien­ki, jak zie­leń krze­wów i traw roz­stę­pu­je się przed tobą, ucie­ka w cień i wpusz­cza cię do środ­ka. I bałem się tego kolo­ru, bo myśla­łem cią­gle o swo­im dzie­ciń­stwie, ale poka­zy­wa­łeś mi, że ten kolor jest inny, jest „natu­ral­ny”, a nie sztucz­ny, że tu nicze­go nie musi pochła­niać, jak pochła­nia­ło tam­to miesz­ka­nie, że to nie rekon­kwi­sta przy­ro­dy, żeby wal­czyć z tym, co ludz­kie, tyl­ko tutaj ta przy­ro­da ist­nie­je i była od wie­ków, tu jest spo­koj­na i jeśli tyl­ko ją usza­nu­jesz, potra­fi się odwdzię­czyć. Uczy­łeś mnie takich słów jak „współ­ist­nie­nie” czy „sym­bio­za”. Patrzy­łem więc, jak uważ­nie sta­wiasz kro­ki, jak ręką badasz fak­tu­rę liści, jak gła­dzisz korę czu­łym gestem, któ­ry sam zaraz mia­łem poznać. Sze­dłeś dalej przed sie­bie, wita­jąc się z każ­dym krza­kiem jak ze sta­rym zna­jo­mym. Ja mogłem tyl­ko iść za tobą, podą­żać two­imi śla­da­mi. Nawet się za mną nie oglą­da­łeś, wie­dzia­łeś, że muszę tak iść. Byłeś pew­ny sie­bie za nas dwóch, prze­ko­na­ny, że to, co chcesz mi poka­zać, to, gdzie mnie pro­wa­dzisz, musi mi się spodo­bać.

Doszli­śmy wresz­cie do dobre­go miej­sca, gdzie mogli­śmy się zatrzy­mać i ukryć za liść­mi biją­cy­mi zie­le­nią ciem­ną, pra­wie oliw­ko­wą, za korą brą­zo­wą, któ­ra, jak się zda­wa­ło, słu­cha­ła cię i na two­ją proś­bę gałę­zie gęst­nia­ły, żeby nas ukryć, odciąć od świa­ta. Wyją­łeś papie­ro­sy, bo wte­dy obaj jesz­cze pali­li­śmy, to były pierw­sze nasze kro­ki w doro­słość, popi­sy­wa­nie się i gorz­kie odde­chy, bole­śnie nie­smacz­ne przy pierw­szych poca­łun­kach.

Tak napraw­dę nie pamię­tam, ale to ty musia­łeś być pierw­szy, ty musia­łeś wyko­nać ten ruch, wie­dzia­łeś, że ja pój­dę za tobą, gdzie tyl­ko chcesz. Na two­im cie­le pot mie­szał się z zapa­chem natu­ry, tych liści i traw, gałą­zek mło­dych i pęcz­nie­ją­cych kwia­tów. Ze wszyst­kich zmy­słów węch mam naj­słab­szy, to ty byłeś tym wyjąt­kiem, moim punk­tem odnie­sie­nia.

W takie same dni wra­ca­łem na łąki, błą­dzi­łem po piasz­czy­stych ścież­kach, łowiąc kro­ple tych wspo­mnień, wiatr igrał ze mną, roz­niósł cię we wszyst­kie stro­ny.

Palo­ne samot­nie, w ukry­ciu i w ciszy, papie­ro­sy sma­ko­wa­ły podwój­nie gorz­ko. Myśla­łem, że stra­ci­łem cię wte­dy, że zabra­ły mi cie­bie te łąki, może zawsze ich byłeś, a może to ja sam cię odtrą­ci­łem, może to mój wzrok roz­my­ty, ruch zbyt spa­zma­tycz­ny, obję­cie ramie­niem nazbyt dziu­ra­we, nie­umie­jęt­ne. A wspo­mi­nam to teraz, po latach, bo zno­wu za oknem nor­mal­ny dzień, cał­kiem pocz­tów­ko­wy, w sam raz, żeby go zamknąć na kart­ce papie­ru z jed­nym jedy­nym sło­wem „pamię­tasz?”. I wysłać ci pocz­tą albo lepiej wsu­nąć pod drzwi.

Teraz też jestem sam. Samot­ność z nad­mia­ru prze­cie­ka mi mię­dzy pal­ca­mi.


Święta w domu

Widzia­łam go z okna. Wyszedł z auto­bu­su i szedł z siat­ką w stro­nę blo­ku. Powie­dzia­łam mat­ce, że już idzie, żeby się szy­ko­wa­ła. Popra­wi­ła gar­son­kę, musnę­ła wło­sy. Tro­chę się dener­wo­wa­ła chy­ba. Zaraz przyj­dzie i się zacznie. Usia­dły­śmy do sto­łu. Po chwi­li z przed­po­ko­ju dobiegł nas dźwięk otwie­ra­ne­go zam­ku i trzask drzwi, potem sze­lest kurt­ki i kro­ki w naszą stro­nę. Poło­żył na stół mar­twą rybę i powie­dział:

– To nasz świą­tecz­ny obiad. Ryba to sym­bol, mówią.

Mat­ka zła­pa­ła się za gło­wę, sku­li­ła się i zaczę­ła cicho szlo­chać. Jezu, rok w rok to samo. Ona ryczy, a ojciec swo­je. I taka iskier­ka zapa­la mi się w gło­wie, może w tym roku coś mu do roz­sąd­ku prze­mó­wię.

– Suro­we – zaczę­łam.

– Słu­cham? – odpo­wie­dział.

– Suro­we jest. Ryba.

– E tam – skon­tro­wał i dotknął jej deli­kat­nie, jak­by się bał, że go ugry­zie czy coś.

Po chwi­li gła­skał już rybę z czu­ło­ścią. Bola­ło nas to z mat­ką, bo wyglą­da­ło, jak­by wię­cej uczuć miał wobec tej mar­twej ryby na sto­le niż do swo­jej, bądź co bądź, rodzi­ny. Zie­lo­ny pokój zdał mi się wów­czas jesz­cze bar­dziej zie­lo­ny, niby mor­ski. Spoj­rza­łam w komi­nek. Ogień doga­sał. I poczu­łam nagłą chęć, coś jak woła­nie, żeby wejść do tego komin­ka. Stać się popio­łem i wyle­cieć. Wyle­cieć przez komin w czar­ną gru­dnio­wą noc, zatań­czyć nad ciem­ny­mi dacha­mi, popa­trzeć z góry na świa­tła innych, obcych miesz­kań. I prze­stać żyć życiem, któ­re­go nie potra­fię prze­żyć.

Ale tak nie sta­ło się nigdy.

O autorze

Patryk Kulpa

Urodził się w 1993 roku w Krakowie, gdzie potem studiował filologię rosyjską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisze wiersze i krótkie opowiadania. Szuka inspiracji w postpunku (zwłaszcza ze Wschodu) i prozie Artura Bolaño. Niedawno przeprowadził się do Warszawy i odkrywa uroki mieszkania w bloku z wielkiej płyty.

Powiązania

Rozmowy na koniec: odcinek 2 Nowe głosy z Polski: proza

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Dru­gi odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27.

Więcej

Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2021

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Czy­ta­nie z książ­ki Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2021 z udzia­łem Iwo­ny Bas­sy, Alek­san­dry Byr­skiej, Bar­ba­ry Frą­czyk, Bar­to­sza Hory­zy, Zofii Kil­jań­skiej, Szy­mo­na Kowal­skie­go, Mir­ka Kuli­sza, Patry­ka Kul­py, Patric­ka Leftwi­cha, Oli Lewan­dow­skiej, Mar­ty Lipo­wicz i Ali­cji Sawic­kiej w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27. Muzy­ka Hubert Zelmer.

Więcej

Wysokie tony częściej bawią niż dodają powagi

debaty / ankiety i podsumowania Patryk Kulpa

Odpo­wie­dzi Patry­ka Kul­py na pyta­nia Tade­usza Sław­ka w „Kwe­stio­na­riu­szu 2022”.

Więcej

Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2021 (proza)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2021, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 3 paź­dzier­ni­ka 2022 roku.

Więcej

Liść na wodzie

wywiady / o pisaniu Marta Lipowicz Patryk Kulpa

Roz­mo­wa Patry­ka Kul­py z Mar­tą Lipo­wicz, lau­re­at­ką pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2021”.

Więcej

Groteska podszyta lękiem

recenzje / KOMENTARZE Patryk Kulpa

Autor­ski komen­tarz Patry­ka Kul­py, lau­re­ata pierw­szej edy­cji Poło­wu pro­za­tor­skie­go.

Więcej

Występy w teatrze ról społecznych

wywiady / o pisaniu Iwona Bassa Patryk Kulpa

Roz­mo­wa Iwo­ny Bas­sy z Patry­kiem Kul­pą, lau­re­atem pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2021”.

Więcej

Kulpa szybowiec

recenzje / ESEJE Jakub Kornhauser

Impre­sja Jaku­ba Korn­hau­se­ra na temat pro­zy Patry­ka Kul­py, lau­re­ata pierw­szej edy­cji Poło­wu pro­za­tor­skie­go.

Więcej