
Oto jest pisanie
recenzje / IMPRESJE Iwona BassaImpresja Iwony Bassy na temat prozy Justyny Machaj, wyróżnionej w ramach projektu „Pracownie otwarte prozą 2023”.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Głodni Iwony Bassy, która ukaże się w Biurze Literackim 1 maja 2023 roku.
Pod ratuszem sękaci muzycy stroją instrumenty, skrzypią strunami, naoliwiają smyczki, przedmuchują rury, tłuką talerze. W każdy zakamarek zawędrowali, z niejednego pieca podpłomyk jedli, przejechali całą Route 66, wytrawili się na miedź. Podrzucają sobie znaki, półsłowne komendy, na jeden gest wybucha orkiestra, w znienackim porozumieniu banjo, kontrabasu, puzonu i skrzypiec. Tego z mandoliną znam, mijaliśmy się w czerwcu na Szewskiej, skwierczał upał czterdziestostopniowy, szedł w wełnianej marynarce z wywiniętymi klapami, lizał loda w wafelku.
Dziewczyna śpiewa, upijając się powietrzem, I can hear the sounds of violins long before it begins, rozdziawia wielkie usta, napęczniałe wargi, połyka nas wszystkich, natura wyposażyła ją w potężną przeponę, bez reszty wpompowywuje się w głos, rozdzierający, pełen skowytu, aż dziw, że się tutaj zdziera. Only you have that magic technique, skamle, when we sway I go weak.
Kiedy osuwa się na cegły, perkusista rusza na solo, wali w bębny, wyszczerza zęby, marszczy nos. Próbuję przyłapać jego wzrok, ale zagląda poza rzeczywistość, oczy ześlizgują się z obiektów, spadają w otchłań. Pot wykrapla się ciurkiem i wsiąka w ręcznik zarzucony na ramiona, dymi w szklanki powietrza. Puzon się wycofuje, opuszcza na kwintę, tylko bębnista w transie przedziera się przez dżunglę i wyskakuje naprzeciwko siebie, tak się zaskakuje, że przerażamy się tego zderzenia, napadu nagości. I zawiązują mu się powrozy w przedramionach, i zawiesza dźwięk na najcieńszej nitce, wypruwa z ciszy, zamiera oddech, pałki spadają, a potem podnoszą hurmem, rozjątrzają, trzaskają po garach. Kiedy już jest bliski wyczerpania, umiera, ginie z wycieńczenia, włączają się skrzypce, wstaje klarnet, podnoszą go, przywracają.
Broczą w nas dziury wywiercone saksofonem, sączy się z nich srebrzysta przędza, toczymy dookoła szklistym powidokiem. Jak ma się nasze życie do naszego nieżycia? Tkwimy zerem pomiędzy minus a plus nieskończonością. Kruchym, nierozciągliwym zerem.
Na podest przed orkiestrę wtargnął brodacz, odstawia przysiady z wyrzutami nóg, fikołki, podskoki, przytupy.
– Good job, brother! – spleceni w wianuszku turyści oklaskują go, podają kufel, częstują papierosami. – Have fun!
On wycina hołubce, wychyla szota, rzuca kieliszkiem, puszcza dym przez uszy, wskakuje do kałuży, chlapie wodą. Przy każdym wymachu świeci podeszwami gołych stóp.
Pisze prozę, ale lubi bałamucić gatunki. W literaturze szuka lingwistycznych przygód. Za debiutancką powieść Głodni (2023) nominowana do Nagrody Literackiej im. W. Gombrowicza oraz Nagrody Conrada.