Teraz wynajmuję pokój na Bobrowieckiej. Powiewa flaga totalitarnego państwa
Dygnitarz nie otula się nią stoi na balkonie pali papierosa za papierosem patrzy
w moje oczy lub podobnie jak ja obserwuje foodtraki puchnące od łakoci
strzępy gazet które niesione przez wiatr osiadły na drzewach zastąpiły ptaki
palę z nim jedynie dla towarzystwa dzieli nas dwieście metrów wiek i pochodzenie
on ubrany jest w marynarkę szarą jak piekło czasami wychodzi na spacer z rodziną
wtedy trzyma mocno kamerę pogania córkę idącą dziesięć kroków za nim
zdarza mi się chodzić tą samą trasą a raz w miesiącu w teatrze
oglądam szmacianą kukłę której najpierw golą głowę a potem w finałowej scenie
kiedy już zostaje zgwałcona a z jej ust powychodzą pająki zyskuje czucie
morduje oprawców
wieczorami filmuje moje powroty widzi jak walczę z niesprawiedliwością
z grawitacją jak szczęśliwy macham do niego i skaczę wchodzę do klatki
rzucam się na łóżko miękkie jak Eucharystia a on dalej słucha Laibacha
Marszu Radeckiego gorzkich żali rozkazów rozgniata robactwo obcasem
przytula się do żony udaje martwego
więc czym się właściwie różnimy
żółty skurwysynu?
Teraz leci się kilka godzin z San Francisco do Frankfurtu lub Rzymu, a kiedyś jechało się trzy godziny dorożką z Szetejn do Wilna
Amerykańskie papierosy zabijają znacznie lepiej niż rosyjskie
taksówki z żółtej blachy czekają na światłach jestem oślepiony pyłem
znad zatoki idą dziewczyny marszczą im się twarze od siatek z Walmartu
słowiańskie sportsmanki wydeptują ścieżki kiwają się gęsiego
łapią równowagę mrożoną pizzę dietetyczną colę zupę Campbell
i czipsy w których można znaleźć święte obrazki ikony futbolistów
a dalej wieże babel i szklane domy dalej turyści z Greenpointu
z ośmioletnim stażem w pralniach i na budowach dalej stoi
punkt poborowy na pohybel czarnym i czerwonym ku pamięci
pałaców rysowanych w powietrzu sangwiną i Mała Italia
kosze oliwek i cytryn butelki wina po które przypływały kiedyś
okręty wielkie jak Niderlandy dłonie kupców rozłupujące noc
jak w filmie trzeszczy żarówka wysyła sygnały rozbitkom obok
pęknięcie sufitu pod nim my i figurka złotego cielca którego próbowałem
posiąść razem z chińską wycieczką jedliśmy surowe ryby rosły
nam w ustach kłamstwa na temat naszych państw i miłości a logo
Goldman Sachs świeciło jakby to Alior Bank pierdolił to miasto
i jeszcze dłonie drżały od łanów zbóż i Holendrzy czekali w porcie
O autorze
Jan Rojewski
Studiuje w Instytucie Kultury Polskiej UW, publikował w "Arteriach", "Odrze", "Nowych Peryferiach", "Gazecie Wyborczej". Był nominowany w OKP im. Jacka Bierezina, laureat konkursu im. Rafała Wojaczka. Mieszka w Warszawie.
Spotkanie z udziałem Ramiego Al-Aszeka, Konrada Góry, Filipa Łobodzińskiego, Jana Rojewskiego, Beaty Stasińskiej i Magdaleny Rigamonti w ramach festiwalu Stacja Literatura 24.
Spotkanie w ramach festiwalu Stacja Literatura 23, w którym udział wzięli Paweł Bień, Maciej Konarski, Patryk Kosenda, Nina Manel, Paulina Pidzik, Jan Rojewski, Krzysztof Schodowski, Przemysław Suchanecki, Katarzyna Szweda.
Rozmowa Radosława Jurczaka z Janem Rojewskim, towarzysząca wydaniu książki Ikonoklazm Jana Rojewskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 17 grudnia 2018 roku.
Rozmowa Radosława Jurczaka z Janem Rojewskim, towarzysząca wydaniu książki Ikonoklazm Jana Rojewskiego, która ukazała się w Biurze Literackim 17 grudnia 2018 roku.