utwory / premiery w sieci

Kończ pan mecz

Rafał Gawin

Premierowy zestaw wierszy Rafała Gawina.

ODWILŻ STYCZNIOWA

Napi­sa­łem, czas się wydać.
I co ja pocznę, po skoń­czo­nej woj­nie?
Hazard? Biwak? Jakieś małe polo­wa­nie?
Tyle że na haczyk już się dałaś zła­pać,
teraz tyl­ko cię roz­piesz­czam
róż­ny­mi przy­nę­ta­mi. Redak­tor mówi mi, że nie­po­trzeb­nie
wyrów­nu­ję wer­sy.
W któ­rym miej­scu? – pytam zło­śli­wie i wra­cam
nad rze­kę. Nie brzmi to zna­jo­mo?
Jakiś mały kiczyk w tra­wie, pod wpły­wem
życz­li­wych kole­gów. Nie czy­tam wier­szy,
mam ich całą gło­wę, że nie czu­ję,
kie­dy cytu­ję cie­bie, a kie­dy prze­ma­wia prze­ze mnie
nie­unik­nio­ne.


FALSETEM PRZEZ WYOBRAŹNIĘ I KOZY

Zasta­na­wiam się, gło­śno i nie­wy­raź­nie, czym było­by życie
nie­przy­pad­ko­we. Kolej­ną czę­ścią Pro­usta. Kole­iną na Wiej­skiej
Dro­dze Doni­kąd. Kli­nem aż do skoń­cze­nia świa­ta. Nie ma
oblicz. To miał­by być roz­kaz? Orgazm? Uwa­ga, spraw­dzam!

I ogła­szam alarm dla mia­sta Łodzi. Jest: wycią­gnij. Powin­no być:
wnio­ski. Zasta­na­wiam się, cicho i wyraź­nie, dla­cze­go nie mam
wyni­ków. Rewi­ta­li­zo­wa­ny, wciąż nie­prze­ku­pio­ny. Ile moż­na
czy­hać z testem na jej roz­wią­za­nie? Liczyć pro­cen­ty, ruchli­wość

i inne ogon­ki. Dobra par­tia? Nie nauczę się, to za duże sło­wo,
ale przy­naj­mniej będę miał naucz­kę na prze­szłość. Któ­ra odpro­wa­dza
mnie do sza­łu ciem­ną ale­ją i zła się lękam, gdy jest go zbyt mało

i nie star­czy na kolej­ne. Grunt to zna­leźć spo­sób: dia­beł wie, co robi,
byśmy sami tego nie wie­dzie­li, a i tak robi­li. Pro­ste? To teraz wejdź
do moje­go łóż­ka i nie doty­ka­jąc, spraw przy­jem­ność. Niech pły­nie

i zale­wa mi for­my. Goto­we na wszyst­ko? Chy­ba we śnie
naj­waż­niej­sze­go Tura­sa w mie­ście. Panie Turek, kończ pan mecz!
Kto meczem woju­je i tak dalej, głę­biej, wię­cej. Męż­czy­znę pozna­je się

po tym, że nie myśli, tyl­ko dzia­ła i znaj­du­je do tego dzia­ła rym.

Me! Nie!


TATA JUŻ TU NIE MIESZKA,
CZYLI SZKICE O NAJNOWSZEJ POEZJI POLSKIEJ

Zno­wu kolaż wkrę­ca nas w łań­cuch
sko­ja­rzeń, któ­rym w gło­wie towa­rzy­szy poświa­ta
w kolo­rze rumień­ców: wszyst­ko już było, dla­te­go
wszyst­ko będzie jesz­cze raz. Kto widział kie­dyś nic,

niech pierw­szy nad­sta­wi pośla­dek, zro­bi z mię­sa
lustro. Pra­wi i lewi zamie­nią się bie­li­zną, niech
powie­wa na wie­trze fla­ga boga­ta w prze­świ­ty.
Tak szyb­ko przej­dzie nam burza? Obej­dzie się

tęczę bez sma­ku? Zno­wu przyj­dą peda­ły
i zje­dzą całą wędli­nę. Wezmą na dwa baty
szwedz­ki stół peł­ny por­no­li. Sil­na wola

prze­gra z czy­tel­nym komu­ni­ka­tem: hip­ste­rzy
to zagro­że­nie dla naszej świa­do­mo­ści kla­so­wej,
nawet jeśli znasz swo­je miej­sce i sort.

O autorze

Rafał Gawin

Ur. 1984. Redaktor, korektor, konferansjer, animator, recenzent, poeta i przyszły prozaik. Wydał pięć książek poetyckich, ostatnio Wiersze dla koleżanek (Justynów 2022). Tłumaczony na języki. Prowadzi „Wiersz wolny” i „Liberté!”. Mieszka w Łodzi, gdzie pracuje (jako instruktor) w Domu Literatury i działa (jako skarbnik i wydawca) w oddziale Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.

Powiązania