utwory / premiery w sieci

Lilka

Rumena Bužarovska

Premierowy fragment opowiadania Rumeny Bužarovskiej Lilka w przekładzie Aleksandry Kamińskiej. Prezentacja w ramach projektu Nowe głosy z Europy.

Jovan nie prze­sta­wał mówić o mojej mat­ce. Pew­ne­go dnia zupeł­nie nagle spy­tał kie­dy zamie­rzam ją odwie­dzić. Chy­ba zabi­łam go wzro­kiem, bo nic już nie odpo­wie­dział, choć wcze­śniej widać było, że wyraź­nie chciał coś dodać. „Poja­dę sama”, odpo­wie­dzia­łam. Ale nie poje­cha­łam. Nie chcia­łam. Obo­je, Jovan i mat­ka, byli w pewien spo­sób odra­ża­ją­cy, cza­sem napraw­dę życzy­łam im śmier­ci.

Jovan nie prze­sta­wał jed­nak pytać kie­dy poje­dzie­my odwie­dzić moją mat­kę. „Nie ma żad­nych powo­dów, byś jechał tam razem ze mną”, odpo­wie­dzia­łam mu na któ­reś z takich pytań. „Nigdy jej wcze­śniej nie odwie­dza­łeś, nigdy nie widzia­ła też Lile, a teraz nagle twier­dzisz, że obo­je powin­ni­śmy ją odwie­dzić? Chcesz ją jesz­cze obra­zić? Myślisz, że nie ma dość cier­pie­nia?”.

Schy­lił gło­wę tak nisko, że widzia­łam kit­kę opa­da­ją­cą zwy­kle na jego kark. Wyglą­dał jak dziec­ko, któ­re zesta­rza­ło się zbyt wcze­śnie. „Więc przy­naj­mniej pojedź tam sama”, bła­gał. Wyjąw­szy z kie­sze­ni tro­chę pie­nię­dzy, wci­snął mi je w dło­nie. Mnó­stwo pie­nię­dzy, a nie tro­chę.
– Nie jedź pocią­giem – powie­dział – weź tak­sów­kę, jeśli trze­ba, ale pojedź. Mamy dość pie­nię­dzy.
Wzię­łam pie­nią­dze i kie­dy Jovan poje­chał następ­ne­go dnia do pra­cy, wsu­nę­łam je do kie­sze­ni i wyszłam. Nie mia­łam naj­mniej­sze­go zamia­ru odwie­dzać mat­ki. Skie­ro­wa­łam się w stro­nę cen­trum, zali­cza­jąc po dro­dze kil­ka skle­pów. W jed­nym kupi­łam skó­rza­ne ręka­wicz­ki, w innym jedwab­ny szal. Takie rze­czy łatwo moż­na ukryć do chwi­li, gdy będę mogła powie­dzieć, że przy­da­ły­by mi się aku­rat skó­rza­ne ręka­wicz­ki i nowy szal. Wepchnę­łam je do tor­by, by móc za chwi­lę przy­siąść w spo­koj­nym miej­scu i przyj­rzeć się im raz jesz­cze, były takie deli­kat­ne, pach­nia­ły nowo­ścią. Zde­cy­do­wa­łam, że wybio­rę się do restau­ra­cji. Usia­dłam w kącie, tak by nikt mnie nie widział. Nie byłam spe­cjal­nie głod­na, ale nie mia­łam nic inne­go do zro­bie­nia, a w tej restau­ra­cji nigdy jesz­cze nie byłam. Z bra­ku ape­ty­tu zamó­wi­łam zapie­ka­ny bakła­żan z serem i chle­bem. Jedze­nie było cie­płe i świe­że, co posta­wi­ło mnie na nogi. Poczu­łam się odprę­żo­na i zamó­wi­łam bur­ge­ra z ziem­nia­ka­mi i warzy­wa­mi oraz czer­wo­ne wino. Cze­ka­jąc aż kel­ner poda dru­gie danie, wypa­ko­wa­łam ręka­wicz­ki i szal. Były takie przy­jem­ne w doty­ku. Pochło­nę­łam dru­gie danie i zamó­wi­łam na deser bakła­wę, a zaraz potem lody. Znów wyję­łam ręka­wicz­ki i szal z tor­by i oglą­da­łam. A ponie­waż mia­łam jesz­cze tro­chę cza­su, posta­no­wi­łam pójść do kina. Nie mia­ło dla mnie zna­cze­nia jaki film się aku­rat zaczy­nał. Oka­za­ło się, że był to film histo­rycz­ny. Ucię­łam sobie krót­ką drzem­kę w wiel­kim fote­lu kino­wym, a kie­dy film się skoń­czył, wró­ci­łam do domu.
– Jak się czu­je two­ja mat­ka? – spy­tał Jovan, gdy tyl­ko wró­cił z pra­cy.
– Jak zwy­kle – odpo­wie­dzia­łam, nie­ocze­ki­wa­nie dosta­jąc czkaw­ki. W moim odde­chu wyczuć moż­na było cebu­lę, prze­stra­szy­łam się, że Jovan mógł­by się zorien­to­wać.
– Co jadły­ście? – spy­tał, jak­by czy­tał w moich myślach.
– Przy­go­to­wa­łam klop­si­ki z cebu­lą – odpo­wie­dzia­łam – kupi­łam mię­so jesz­cze przed wyjaz­dem – doda­łam, zdzi­wio­na jak gład­ko ukła­da się cała histo­ria.
– Mmm. Brzmi świet­nie! – odparł Jovan, uśmie­cha­jąc się do mnie. Pod­szedł, przy­tu­lił mnie, ale sta­łam sztyw­na jak kolum­na.
– Powin­naś poje­chać znów za tydzień – powie­dział.
– W porząd­ku – zgo­dzi­łam się.

Mat­ka zmar­ła sześć i pół mie­sią­ca póź­niej niż Lil­ka. Poczu­łam ulgę, ale Jovan był wyraź­nie roz­bi­ty. Cho­dził za mną krok w krok, przy­glą­dał się mi, pytał czy cze­goś nie potrze­bu­ję, robił kawę, poda­wał ciast­ka. Raz nawet zaofe­ro­wał, że przy­go­tu­je lunch. Opła­cił pogrzeb, kupił pły­tę nagrob­ną, mimo że uda­ło mi się go prze­ko­nać, byśmy nie uczest­ni­czy­li w samej cere­mo­nii. Powie­dzia­łam moim szwa­grom, że po pro­stu nie byli­śmy w sta­nie znieść kolej­ne­go pogrze­bu. Roz­łą­czy­li się.

Chri­stia­na przy­szła z wizy­tą, kie­dy dotar­ły do niej wie­ści o śmier­ci mat­ki. Uni­ka­łam jej od śmier­ci Lil­ki. Usia­dły­śmy w kuch­ni, po dwóch stro­nach sto­łu, tego same­go, przy któ­rym zwy­kle piłam kawę z przy­ja­ciół­mi, zanim jesz­cze Lil­ka umar­ła. Patrzy­ła na mnie, pochli­pu­jąc i ner­wo­wo obgry­za­jąc paznok­cie.
– Jak się trzy­masz? – spy­ta­ła.
– W porząd­ku.
– Przy­ty­łaś – zauwa­ży­ła.
Nie odpo­wie­dzia­łam. Nie obcho­dzi­ło mnie, czy jestem gru­ba, czy chu­da, i wyda­wa­ło mi się, że nie był to tak­że jej pro­blem. Nie prze­sta­wa­ła gadać o mojej mat­ce – jaka to ona była wspa­nia­ła i jak cięż­kie mia­ła życie. Potem doda­ła jesz­cze coś głu­pie­go, co mia­ło chy­ba pod­nieść mnie na duchu – coś o tym, że mat­ka uro­dzi­ła dwój­kę dzie­ci, z któ­rych była taka duma.
– Dum­na? – spy­ta­łam, nie mogąc już dłu­żej gryźć się w język – Porzu­ci­łam ją, kie­dy leża­ła scho­ro­wa­na i nawet nie poje­cha­łam jej odwie­dzić przez dwa lata. Kie­dy zabra­łam tam z sobą Lil­kę nawet jej nie odwie­dzi­łam. Umar­ła, nie zoba­czyw­szy wcze­śniej swo­jej wnucz­ki a mojej cór­ki. Nawet nie nazwa­łam dziec­ka jej imie­niem.
– Ona wie­dzia­ła, jak to z tobą jest – odpo­wie­dzia­ła na to Chri­stia­na. – Na pew­no rozu­mia­ła two­ją sytu­ację – twój ojciec tak­że był trud­nym czło­wie­kiem.

Zapa­dła cisza. Nagle chwy­ci­ła mnie za rękę, moc­no uści­snę­ła i sama nie wiem kie­dy, wybu­chłam pła­czem. Chri­stia­na też zaczę­ła pła­kać.
– Jovan musi wie­dzieć – powie­dzia­ła.
– Co musi wie­dzieć?
– Sama wiesz co – odpo­wie­dzia­ła.
– Skąd ci przy­szedł do gło­wy tak głu­pi pomysł? – wykrzyk­nę­łam. – Niby dla­cze­go mia­ła­bym mu o tym mówić? Chcesz, bym i ja dłu­go nie poży­ła?
– Nie poży­jesz, jeśli mu nie powiesz. Będzie cię to prze­śla­do­wać na zawsze. Sekre­ty zże­ra­ją od środ­ka – odpar­ła i znów zaczę­ła pła­kać. – Mi samej śni się to co noc. Oba­wiam się, że może stać się cos strasz­ne­go, jeśli mu nie powiesz.
– Co jesz­cze gor­sze­go może się stać. Opo­wia­dasz głu­po­ty.
– To nie w porząd­ku wobec nie­go. Nie widzisz jak się zmie­nił? Ska­cze wokół cie­bie jak­by myślał, że to wszyst­ko jego wina.
– Bo to jest jego wina – odpo­wie­dzia­łam.

Tej samej nocy sły­sza­łam jak Jovan pła­cze w swo­im łóż­ku.
– Co się sta­ło? – spy­ta­łam.
– Prze­pra­szam – odpo­wie­dział.
– Za co?
– Za two­ją mat­kę.

Przez moment żad­ne z nas nic nie mówi­ło.

– Bałem się jej cho­ro­by – zaczął po chwi­li. – Bałem się, że coś może się stać tobie albo Lil­ce, kie­dy do niej poje­dzie­cie. To wszyst­ko wyda­wa­ło mi się takie odra­ża­ją­ce i strasz­ne – ten dom, ta wieś, wszyst­ko. Chcia­łem utrzy­mać was od tego z dale­ka.
Wciąż mil­cza­łam. Jovan sta­rał się zapa­no­wać nad gło­sem. – Ale Lil­ka ode­szła prze­ze mnie. Jej cho­ro­ba przy­szła do niej z mojej rodzi­ny. To moja wina – powie­dział, a głos zała­mał mu się na dobre.

To two­ja wina, chcia­łam powie­dzieć. To two­ja wina i niko­go inne­go. To two­ja wina, two­ja wina, two­ja wina, powta­rza­łam w myślach. Ale powie­dzia­łam tyl­ko by się uspo­ko­ił i prze­stał opo­wia­dać bzdu­ry, że pró­bu­ję zasnąć i by nie dra­ma­ty­zo­wał z powo­du śmier­ci mojej mat­ki.
Tej nocy śni­ło mi się, że razem z Chri­sti­ną ukrę­ca­ły­śmy przed blo­kiem ajwar w wiel­kim kotle. Pasta była gęsta i nie­na­tu­ral­nie czer­wo­na. Śmia­ły­śmy się i plot­ko­wa­ły­śmy jak kie­dyś. Towa­rzy­stwo Chri­sti­ny było bar­dzo miłe i czu­łam wyraź­ną ulgę. Wtem nagle cała oko­li­ca zamil­kła. My tak­że uci­chły­śmy, choć nie prze­sta­wa­ły­śmy mie­szać powo­li pasty. Ręce i paznok­cie mia­ły­śmy czer­wo­ne od obie­ra­nia papry­ki. Coraz trud­niej było mie­szać w kotle wiel­ką łyż­ką. Spoj­rza­łam na Chri­stia­nę. Mia­ła czer­wo­ne i spuch­nię­te oczy. „Powiem to”. „O nie, nie możesz” powie­dzia­łam, wie­dząc w jakiś spo­sób, że moje sło­wa mają magicz­ną moc i że Chri­sti­na zro­bi dokład­nie to co jej w danej chwi­li powiem. Wte­dy łyż­ka utknę­ła w paście. Ajwar był czer­wo­ny niczym roz­ża­rzo­ny węgiel i gład­ki niczym tafla wody. Łyż­ka była w coś zaplą­ta­na tak, że led­wo mogłam ją unieść. Zwi­sa­ły z niej kęp­ki czar­nych loków. Upu­ści­łam łyż­kę i wyję­łam z ust czar­ny włos. Od razu poczu­łam, że w ustach mam już cały loko­wa­ny kosmyk. Spoj­rza­łam ner­wo­wo na Chri­sti­nę, ale zamiast niej zoba­czy­łam naprze­ciw sie­bie mat­kę w kol­czy­kach Lil­ki. Mie­sza­ła ajwar, uśmie­cha­jąc się do mnie. Z jej ust dola­ty­wał mnie zapach zgni­li­zny. Otwo­rzy­łam oczy i zoba­czy­łam, że nade mną stoi Jovan. Z jego ust czuć było podob­ny zapach jak z ust mat­ki. Potrzą­sał mną, by mnie wybu­dzić.

(prze­ło­ży­ła Alek­san­dra Kamiń­ska)


nowe_glosy_eu_eng

Pro­jekt Nowe gło­sy z Euro­py reali­zo­wa­ny przez Biu­ro Lite­rac­kie wraz z mię­dzy­na­ro­do­wy­mi insty­tu­cja­mi lite­rac­ki­mi dzia­ła­ją­cy­mi w ramach plat­for­my Lite­ra­ry Euro­pe Live i finan­so­wa­ny z unij­ne­go pro­gra­mu Kre­atyw­na Euro­pa.

O autorze

Rumena Bužarovska

Urodzona w 1981 roku. Tłumaczka i prozaiczka. Autorka trzech zbiorów opowiadań: Čkrtki (Bazgroły, 2007), Osmica (Ząb mądrości, 2010) i Mojot maž (Mój mąż, 2015). Badaczka humoru we współczesnej prozie amerykańskiej i macedońskiej. Za przekład powieści J.M. Coetzeego Życie i czasy Michaela K. uhonorowana nagrodą ,,Złote Pióro” od Stowarzyszenia Tłumaczy Macedońskich. Redaktorka internetowego czasopisma literackiego „Blesok”. Mieszka w Skopje, gdzie wykłada literaturę amerykańską na Uniwersytecie Stanowym.

Powiązania

Nowy europejski kanon literacki: Mój pan mąż, Poniewczasie, Skóra to elastyczna osłona

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Rume­ny Buža­ro­vskiej, Lisy Krän­zler, Bjør­na Rasmus­se­na, Bogu­sła­wy Sochań­skiej, Doro­ty Stro­iń­skiej i Ingi Iwa­siów w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 29. Muzy­ka Mali­na Mide­ra.

Więcej

Codzienna walka z dysfunkcyjnym systemem

wywiady / o książce Dorota Jovanka Ćirlić Rumena Bužarovska

Roz­mo­wa Doro­ty Jovan­ki Ćir­lić z Rume­ną Buža­ro­vską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mój pan mąż Rume­ny Buža­ro­vskiej w tłu­ma­cze­niu Doro­ty Jovan­ki-Ćir­lić, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 stycz­nia 2024 roku.

Więcej

Mój pan mąż

utwory / zapowiedzi książek Dorota Jovanka Ćirlić Rumena Bužarovska

Frag­men­ty książ­ki Mój pan mąż Rume­ny Buža­ro­vskiej w tłu­ma­cze­niu Doro­ty Jovan­ki Ćir­lić, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 stycz­nia 2024 roku.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Rumena Bužarovska

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Rumena Bužarovska Wieńczysław Dębiński

Czwar­ty odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Rume­ny Buža­ro­vskiej.

Więcej

Nowe Głosy z Europy 2016: Proza

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Zapis spo­tka­nia autor­skie­go „Nowe gło­sy z Euro­py 2016: Pro­za”, w któ­rym udział wzię­li Jerzy Jar­nie­wicz, Rume­na Buža­ro­vska, Eri­ka Fatland, Ciwan­merd Kulek i Zoran Pilić. Spo­tka­nie odby­ło się w ramach festi­wa­lu lite­rac­kie­go Sta­cja Lite­ra­tu­ra 21.

Więcej

Za zamkniętymi drzwiami

recenzje / ESEJE Rumena Bužarovska

Gło­sy o twór­czo­ści Rume­ny Buža­ro­vskiej, wybra­ne przez autor­kę. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Każdy jest ofiarą

recenzje / KOMENTARZE Rumena Bužarovska

Autor­ski komen­tarz Rume­ny Buža­ro­vskiej do opo­wia­da­nia Lil­ka, któ­re­go frag­ment publi­ku­je­my w biBLio­te­ce. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Mężowie i żony. Jedenaście opowieści z wnętrza patriarchatu

recenzje / ESEJE Monika Ładoń

Recen­zja Moni­ki Ładoń, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mój pan mąż Rume­ny Buža­ro­vskiej w tłu­ma­cze­niu Doro­ty Jovan­ki Ćir­lić, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 stycz­nia 2024 roku.

Więcej

Za zamkniętymi drzwiami

recenzje / ESEJE Rumena Bužarovska

Gło­sy o twór­czo­ści Rume­ny Buža­ro­vskiej, wybra­ne przez autor­kę. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej