utwory / zapowiedzi książek

Mefedron dla mas

Tomasz Bąk

Fragment zapowiadający antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

APOKRYF

Let­ni roz­kład, ple­ne­ro­we impre­zy do bia­łe­go rana
lub pierw­sze­go przy­jaz­du poli­cji. Cudów nie ma.

Po kil­ku godzi­nach w peł­nym słoń­cu moż­na dopa­trzeć się
ulicz­nych inter­pre­ta­cji scen z Ewan­ge­lii, świę­tych w japon­kach.

Wczo­raj na przy­kład jecha­łem rowe­rem i pra­wie zabi­łem Ducha Św.
To musiał być on, bo zwy­kłe gołę­bie nie bywa­ją tak nie­biań­sko bia­łe.

A dzi­siaj jest gorzej. Pozna­łem czło­wie­ka, któ­ry w pięt­na­ście minut
ode­grał mono­dram na pod­sta­wie miste­rium męki pań­skiej.

Wcze­śniej wyda­wa­ło się to nie­moż­li­we – tak po pro­stu, rów­no­le­gle
grać role mesja­sza, Juda­sza i Mag­da­le­ny: upaść, umrzeć i zapła­kać;

zmar­twych­wstać, otrze­pać się i iść na dziw­ki. Czy­sta per­fek­cja.
Brud­na per­wer­sja. Nawet się nie zająk­nął, nawet nie przed­sta­wił.

Wyce­dził tyl­ko prze­sła­nie. Sie­dzieć i pić czer­wo­ne wino
to jak być Bogiem i móc prze­łknąć cudzą boskość.


 

GY!BE

Wszech­świat ząb­ku­je.
Nie­skoń­czo­ność zbli­ża się
do tego koń­ca świa­ta, gdzie wciąż

mkną mostem pocią­gi towa­ro­we
nale­żą­ce do spół­ki Kolej Rze­czy,
a ante­ny dźga­ją sta­lo­wo­sza­re nie­bo.

Nie­moż­li­we, naj­droż­sza, stwa­rza
mnó­stwo nowych moż­li­wo­ści.

A co, jeśli Bóg zbu­rzył wie­żę Babel,
bo jej igli­ca ska­le­czy­ła go w pię­tę?

Brnij­my w to dalej,
spójrz­my facho­wym okiem midi­net­ki z obuw­ni­cze­go
na histo­rię kon­tu­zji
boskich odnó­ży.

Boga-poświęt­ni­ka,
któ­re­mu nie­sfor­ny dzie­ciak z wiej­skiej pod­sta­wów­ki
powy­ry­wał wszyst­kie boskie cząst­ki
pozba­wio­ne meta­licz­ne­go poły­sku.

Boga-kota leżą­ce­go poko­tem obok boga-poświęt­ni­ka,
na boskim grzej­ni­ku pod boskim para­pe­tem,
z bożą łapą pod­ku­lo­ną,
z bożą łapą zwi­sa­ją­cą bez­wład­nie.

Boga-Yao z ojczy­zny Mao, jego twarz
zna­ną jako mem pod nazwą Bitch Ple­ase,
trze­ci mecz boskiej serii z LA Lakers,
zła­ma­nie Jone­sa koń­czą­ce boską karie­rę.
Wresz­cie: Boga-syna i Boga-ojca,
Ducha Świę­te­go, balo­nik w ręku mło­de­go,
szu­su­ją­cych na wrot­kach jak mło­dy Bóg
przez dźga­ne ante­na­mi sta­lo­wo­sza­re nie­bo.

I, nagle, to sta­lo­wo­sza­re nie­bo roz­stę­pu­je się
poza roz­kła­dem, nad mostem kole­jo­wym,
ze sta­lo­wo­sza­re­go nie­ba wypro­sto­wa­ny Palec Boży,
nie­je­den, i nie­wia­do­mej tre­ści;

SZEŚĆ BOŻYCH PALCÓW WSKAZUJĄCYCH

u sze­ściu skie­ro­wa­nych w naszą stro­nę koń­czyn,
i nie ma zna­cze­nia: gór­nych czy dol­nych,
naj­waż­niej­sze, że WZNIOSŁYCH,
naj­waż­niej­sze, że wska­zu­ją­cych, CO?

Brnij­my w to dalej.
Przez wiatr, przez deszcz, przez Bie­la­ny
– przez tę kwa­te­rę głów­ną Świę­te­go Miko­ła­ja
na Ame­ry­kę Pół­noc­ną i Euro­pę Zachod­nią.

Nary­suj, jak się kochasz,
nary­suj mi orkan.


 

MAD SEASON

Aero­zol pla­net, żywot wiecz­ny amen.

Hej, dobry Boże z dział­ką nad jezio­rem,
przy­sma­że­ni po filtr spi­ja­my two­je zdro­wie;
w wia­drze krew się mro­zi, [chrup!] orze­chy w mio­dzie.
Musi być tęsk­no­ta za kosmo­sem,
gdy za Pil­skiem zni­ka słoń­ce
(poma­rań­czo­wy Spal­ding muska siat­kę kosza na bio­ha­zard
a Żywiec mięk­ko lądu­je za chmur­ty­ną).

Wiesz, wykmi­ni­łem taki cap­strzyk,
higie­nicz­ny dowód na ist­nie­nie cie­bie:
le gran­de fina­le i bły­ski, no pomyśl
– ktoś musiał umyć te wszyst­kie okna!

Na dal­szym brze­gu coś zaczy­na się,
Jasne.

O autorze

Tomasz Bąk

Urodzony w 1991 roku. Poeta, autor książki poetyckiej Kanada (2011). Laureat Nagrody Poetyckiej SILESIUS 2012 w kategorii debiut. Ostatnio wydał tom [beep] generation. Mieszka w Łodzi.

Powiązania