utwory / premiera w sieci z Połowu

Nie nazywajmy tego po imieniu

Ewa Tondys-Kohmann

Premierowa proza Ewy Tondys-Kohmann Nie nazywajmy tego po imieniu. Prezentacja w ramach projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2022”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

O tym, jak Ruby bez pal­ca u nogi skoń­czył

Zaczę­ło się od kieł­ba­sy z Niem­ca. Pierw­szy kęs prze­są­dził o wszyst­kim. Sie­dzie­li­śmy we czte­rech i popa­try­wa­li­śmy po sobie ‒ czy któ­ry nie wyplu­je, czy się nie zakrztu­si albo coś. Ale nie, każ­dy ele­ganc­ko wpie­przał swój przy­dział. Wła­śnie ten z tru­dem prze­ły­ka­ny wurst zawa­żył o naszej przy­jaź­ni. Nie lata prze­szwen­da­nych po oko­li­cy popo­łu­dni, nie ścią­gi w dłu­go­pi­sie prze­ka­zy­wa­ne z uprzej­mą wymia­ną spoj­rzeń pod­czas kla­só­wek z ruskie­go, cho­ciaż gro­zi­ła za to pała bez moż­li­wo­ści popraw­ki, nawet nie fajek poko­ju palo­ny w tajem­ni­cy przed sta­ry­mi i oku­pio­ny napa­da­mi kasz­lu. Nie to wszyst­ko, ale wła­śnie kawał kieł­ba­sy. Od tam­tej chwi­li Maciek, Sebi­cze, Ruby i ja sta­li­śmy się jak bra­cia ‒ choć­by­śmy tłu­kli się wście­kle o dupe­re­le, w razie „W” goto­wi oddać za dru­gie­go życie. Albo nawet kolek­cję match­bo­xów.

Żar­to­wa­li­śmy, że jeste­śmy pośmiert­ny­mi wyznaw­ca­mi tego Niem­ca, z któ­re­go Sta­ry zro­bił kieł­ba­sę. Że szwab­skie mole­ku­ły, na któ­re roz­bi­ły go kwa­sy w naszych żołąd­kach, wżar­ły się nam w mózgi jak jakieś prio­ny i zosta­ną tam alter und altern. Teraz mogli­śmy się śmiać, bo już od daw­na wie­dzie­li­śmy, że Nie­miec w rze­czy­wi­sto­ści był reszt­ka­mi ze świ­nio­bi­cia, któ­re przy­wo­ził Sta­re­mu kuzyn spod War­sza­wy. Jed­nak kie­dy wyj­mo­wa­li­śmy pęta ze sło­ja, w któ­rym prze­trwa­ły dzie­się­cio­le­cia, niko­mu nie było do śmie­chu.

Trud­no powie­dzieć, co bar­dziej ‒ prio­ny czy spa­ja­ją­ca moc kani­ba­li­zmu (do dziś nie wiem, czy rze­czy­wi­sty skład kieł­ba­sy nas uspra­wie­dli­wia), z pew­no­ścią nato­miast zjed­no­czył nas palec Rube­go. Dokład­nie duży palec pra­wej sto­py.

Po śmier­ci Sta­re­go Wur­sta wła­my­wa­li­śmy się do jego miesz­ka­nia nie­mal codzien­nie. Przy­cią­gał nas rąbek tajem­ni­cy uchy­lo­ny w dniu, kie­dy Maciek przy­biegł do mnie z wia­do­mo­ścią, że Sta­ry chy­ba nie żyje. Hodo­wa­ne­go lata­mi gło­du nie nasy­ci byle ochłap. Po szko­le rzu­ca­li­śmy w kąt ple­ca­ki, i tyle nas w domu widzie­li. Popo­łu­dnia nale­ża­ły do poszu­ki­wań skar­bów w kra­inie Sta­re­go.

Obra­li­śmy tech­ni­kę dowol­ną ‒ każ­dy grze­bał gdzie chciał. W ten spo­sób Sebi­cze odkrył latar­kę na korb­kę, co nie potrze­bo­wa­ła bate­rii ani prą­du, Maciek ‒ zestaw do pędze­nia bim­bru, a Ruby ‒ maszyn­kę do samo­dziel­ne­go wyro­bu kon­serw. Mnie przy­pa­dło w udzia­le odkry­cie świersz­czy­ków, któ­re Sta­ry ski­trał w tap­cza­nie. I wca­le nie były to gaze­ty z goły­mi baba­mi, tak je tyl­ko nazwa­li­śmy od miej­sca prze­cho­wy­wa­nia. Sta­ry trzy­mał tam odręcz­nie wykre­ślo­ny plan schro­nu.

Wer­sji zna­la­złem czte­ry czy pięć, nawet nie pamię­tam. Wszyst­kie się ze sobą mie­sza­ły i prze­ni­ka­ły tak, że nie było pew­no­ści, czy wcho­dząc do schro­nu według pla­nu numer jeden, doj­dzie się do pomiesz­czeń ze szki­cu pierw­sze­go, dru­gie­go, a może czwar­te­go. Nicze­go nie moż­na było być pew­nym, nawet tego, czy ten schron kie­dy­kol­wiek ist­niał. To oczy­wi­ście krę­ci­ło nas naj­bar­dziej.

Dobry tydzień wodzi­li­śmy pal­ca­mi po cien­kich, żół­ta­wych kart­kach, snu­li­śmy coraz to nowe domy­sły, gdzie Sta­ry zre­ali­zo­wał swój mister­ny plan, po czym pędzi­li­śmy spraw­dzić, i nic. Z cza­sem Sebi­cze coraz czę­ściej wybie­rał czy­ta­nie bro­szu­rek o goto­wa­niu przy­droż­ne­go ziel­ska, Maciek leżał na tap­cza­nie i nawi­jał o takiej jed­nej, co ją ostat­nio przy­uwa­żył, a Ruby szpe­rał po sobie tyl­ko zna­nych kątach. Na polu świersz­czy­ków zosta­łem więc sam.

Jak się mia­ło nie­ba­wem oka­zać, dla Rube­go było­by lepiej, gdy­by oglą­dał ze mną pla­ny, bo z tego szpe­ra­nia wyszły same kło­po­ty. Choć bez nich do nasze­go bra­ter­stwa krwi mogło­by nie dojść. A sko­ro już o krwi ‒ cho­dzi­ło wła­śnie o to, że Ruby zna­lazł arse­nał bro­ni.

Maciek leżał na mate­ra­cu po daw­ne­mu wypcha­nym sło­mą i wyda­wa­ło się, że śpi. Sebi­cze z lubo­ścią śli­nił wska­zu­ją­cy palec lewej ręki i powo­lut­ku prze­wra­cał stro­ny jakie­goś ziel­ni­ka. Ja nato­miast, jak zwy­kle, sie­dzia­łem przy sto­le i wącha­łem plan schro­nu. Wte­dy Ruby jak­by się wydarł.

– Rany, chło­pa­ki! O rany!

Z począt­ku niko­mu nie chcia­ło się ruszyć, ale po dzie­sią­tej „ora­nie” jeden po dru­gim zaczę­li­śmy się pod­no­sić. Pierw­szy wstał Maciek, nie­sio­ny ner­wem prze­rwa­nej drzem­ki.

– Cze­go się drzesz?

– Rusz czte­ry lite­ry, to sam zoba­czysz – odkrzyk­nął Ruby i Maciek fak­tycz­nie się ruszył.

– O rany – usły­sze­li­śmy po chwi­li. – Chodź­cie chło­pa­ki. O rany, serio, chodź­cie.

Przy drzwiach sta­ła licha sza­fa na pal­ta. Kil­ka wie­sza­ków, miej­sce na para­sol, nic spe­cjal­ne­go. Płyt­ka tak, że buta w środ­ku nie posta­wisz, a już na pew­no nie gla­na w roz­mia­rze czter­dzie­ści trzy do czter­dzie­ści sześć, czy­li mniej wię­cej naszym. Ruby klę­czał tuż obok drzwi­czek, łeb zwie­sza­jąc do środ­ka jak nie­to­perz. Na pierw­szy rzut oka coś za dużo mie­ści­ło się tam Rube­go. Zacie­ka­wio­ny jego prze­sad­nym zni­ka­niem, pod­sze­dłem zoba­czyć, co tu się wła­ści­wie dzie­je. Ten wypro­sto­wał się nagle. W dło­ni trzy­mał dorod­ny kozik. Z ust, jak tłu­czo­na musz­tar­dów­ka, wypa­dło mi kolej­ne „ora­ny”.

– Ale nazbie­rał – powie­dział Ruby z uzna­niem, na pró­bę wyma­chu­jąc nożem jak sza­blą. – I to wca­le nie koniec.

Zamar­li­śmy z wra­że­nia.

– Zostaw­cie – huk­nął zza ple­ców Sebi­cze. – Może Sta­ry kogoś tym uka­tru­pił? A wy odci­ska­cie swo­je linie papi­lar­ne?

– I że niby nas wsa­dzą do mam­ra? – prych­nął Maciek. – Nawet jeśli ze Sta­rym to praw­da, to w cza­sie, kie­dy mor­do­wał tymi noża­mi, my sra­li­śmy w tetrę. Nikt nas nie ruszy, mówię wam.
– Maciek ma rację. Wylu­zuj, Seba ‒ głos Rube­go brzmiał pojed­naw­czo i jakoś jesz­cze. Ten dru­gi ton naj­czę­ściej koń­czył się z jakąś dra­ką. – Ej, chło­pa­ki, a może… piku­ty?

Maciek, Sebi­cze i ja, jak na hej­nał, popu­ka­li­śmy się w czo­ło, bo kto by taki­mi ostrza­mi grał w noża. Ruby obra­cał w dło­ni fin­kę. Chwy­tał trzo­nek, gła­skał ostrze i przy­glą­dał się zają­com ze słoń­ca. Potem nastą­pi­ła stan­dar­do­wa wymia­na uprzej­mo­ści zakoń­czo­na jed­no­stron­nym kom­pro­mi­sem: ‒ pew­nie się boicie – kto się boi? ja się boję? ‒ nie dasz rady? ‒ ja nie dam rady? ‒ no ty nie dasz rady ‒ poka­zać ci, że dam? ‒ dobra ‒ dobra! I już sta­li­śmy na kle­pi­sku przed domem, każ­dy ze szty­le­ci­kiem w gar­ści.

Chwi­lę porzu­ca­li­śmy bez punk­tów, dla roz­ru­chu i zapo­zna­nia się ze sprzę­tem. Następ­nie z miej­sca weszli­śmy w tryb wal­ki. Rącz­ka! Palec! Łokieć! Czół­ko! Ostrza cię­ły powie­trze nad naszy­mi gło­wa­mi, szy­bo­wa­ły chwi­lę, po czym ostro piko­wa­ły w dół jak mewy po płot­kę, by na koniec wejść w zie­mię jak w masło i pozo­sta­wić cien­ką, głę­bo­ką bli­znę. Co chwi­lę któ­ryś z feraj­ny krzy­czał, że nie za dup­kę, za dup­kę nie moż­na, bo sku­cha, albo że wbi­cie pod takim mar­nym kątem to się nie liczy. Zaba­wa szła przed­nio, do cza­su. Zaraz mie­li­śmy się prze­ko­nać, że żaden nóż zwi­nię­ty ze śnia­da­nia ani żaden kozik pod­wę­dzo­ny z ojcow­skiej skrzyn­ki z narzę­dzia­mi nie może się rów­nać z ostrza­mi Sta­re­go. Te zosta­wia­ły małe czer­wo­ne plam­ki w miej­scach, z któ­rych nimi rzu­ca­li­śmy. Szyb­ko więc naba­wi­li­śmy się krwa­wych pie­gów. Ostrza lądo­wa­ły bez­sze­lest­nie we wca­le nie tak zno­wu mięk­kiej tra­wie. Wcho­dzi­ły w pod­ło­że głę­bo­ko i ‒ jestem tego pewien ‒ pozba­wi­ły życia nie­jed­ną dżdżow­ni­cę. Rube­go nato­miast ‒ opusz­ki palu­cha pra­wej sto­py.

Rzu­cał on sam. Mio­tał swo­ją fin­ką jakoś tak kozac­ko, jak­by się chciał popi­sać, choć mu to cał­kiem nie paso­wa­ło do ryżej gęby. Sytu­acja wyglą­da­ła tak, że już, już miał wygrać, więc rzu­cał z bród­ki, dla dra­ki ‒ nie kła­dąc pal­ca pod ostrze. Fin­ka poszy­bo­wa­ła wyso­ko, zosta­wia­jąc na skó­rze gru­bą, krwi­stą kre­skę, któ­ra ‒ to pew­ne ‒ nie zagoi się przez następ­ny mie­siąc. A Rube­go nazwa­li­śmy tak z prze­ko­ry i obo­wiąz­ku. W każ­dej kla­sie musiał być prze­cież jakiś rudy, chu­dy albo gru­by. Ruby miał loki jak naj­bar­dziej poma­rań­czo­wa oran­ża­da w prosz­ku. Do tego skó­rę ryżą i cien­ką jak papier po śle­dziach, a i ważył z pięć­dzie­siąt kilo w peł­nym rynsz­tun­ku, przy wzro­ście o mało co dwa metry. W jego ksyw­kę wło­ży­li­śmy cały kom­pro­mis, prze­wrot­ność i przy­wią­za­nie do tra­dy­cji, na jakie było stać czte­rech pod­rost­ków spo­mię­dzy Pod­skar­biń­skiej i Zamie­niec­kiej.

Ale ja nie o tym. Fin­ka prze­cię­ła powie­trze jak strza­ła i wylą­do­wa­ła mię­dzy pal­ca­mi pra­wej sto­py Rube­go. Ciszy, jaka wte­dy mię­dzy nami zapa­dła, nie sły­sza­łem nigdy póź­niej. Oplo­tła naszą czwór­kę jak smo­ła, zabe­to­no­wa­ła nam sto­py. Zanim zorien­to­wa­li­śmy się co i jak, ubi­ty piach i tra­wa wokół leni­wie wchła­nia­ły czer­wo­ną kału­żę.

– Przez opusz­kę prze­szedł – powie­dział rze­czo­wo Maciek, któ­ry pierw­szy się otrzą­snął. – Zabrał też kawał paznok­cia.

Fakt był fak­tem, musia­ło spo­ry kawał mię­sa ucia­chać, bo juszy­ło jak­by kot­ka mia­ła się ocie­lić. Ruby raz tyl­ko zdą­żył spoj­rzeć na sto­pę, zanim wal­nął o zie­mię jak dłu­gi.

– Mat­ka na dyżu­rze? – Maciek ocu­cił go traf­nie zada­nym pyta­niem. – Idzie­my po nią, co nie?

– Chy­ba nie lałeś – wyce­dził z zaświa­tów Ruby. – Też latasz do mat­ki z byle kuku, żeby poca­ło­wa­ła? Sam sobie dam radę.

Musia­ła go ta kon­wer­sa­cja strasz­nie zmę­czyć, bo zaraz zno­wu odle­ciał. Kie­dy kła­dli­śmy go na sien­nik, beł­ko­tał coś bez ładu i skła­du. Ale jak tyl­ko Sebi­cze zaczął opa­try­wać palu­cha przy uży­ciu tego, co zna­lazł w aptecz­ce Sta­re­go, zaraz łeb pod­niósł i zaczął dowo­dzić akcją ratun­ko­wą ze swo­ją oso­bą w roli poszko­do­wa­ne­go. Był prze­cież pie­lę­gnia­rzem nascen­tis cau­sa, mat­ka pie­lę­gniar­ka zobo­wią­zu­je. Przej­rzał więc jed­nym okiem to, co Sebi­cze nazno­sił, i roz­po­czął dowo­dze­nie.

– Wode utle­nio­ne naj­pierw. Mów tyl­ko, kie­dy zaczy­nasz, bo będzie szczy­pać jak sto raków. Już? Nie ma wię­cej? Ban­daż daj. Tyl­ko taki masz? Jało­we­go nie było? Trud­no, ści­skaj, oby solid­nie. Nie tak moc­no, paca­nie, cała sto­pa mi sczer­nie­je.

W efek­cie Ruby miał ele­ganc­ko zapa­ko­wa­ny kikut i dodat­ko­wy przy­dział cze­ko­la­dy z okien­kiem, któ­rą Maciek zna­lazł w kuch­ni. Trze­ba uzu­peł­niać stra­ty. Wie o tym każ­dy, kto choć raz posta­wił nogę w Cen­trum Krwio­daw­stwa na Saskiej. Smak zasnu­tej deli­kat­ną mgieł­ką cze­ko­la­dy splótł się w naszych gło­wach z satys­fak­cją, że dali­śmy radę bez mat­czy­ne­go cału­sa w byle kuku.

Nawia­sem mówiąc, kuku oka­za­ło się wca­le nie takie zno­wu byle jakie. Ruby odma­wiał ćwi­czeń na wuefie przez dobry mie­siąc, bo koleś, któ­ry nas uczył, wymy­ślił sobie aku­rat tre­nin­gi pił­kar­skie. A jak tu pił­kę pro­wa­dzić, w obro­nie bie­gać i gole strze­lać z krwa­wą mia­zgą zamiast pal­ca pra­wej sto­py? Strach nawet pepe­ga zdjąć, bo śmier­dzi. Widać swąd doszedł do wycho­waw­czy­ni, a zaraz potem do dyr­ki, bo zaraz wezwa­ła mat­kę Rube­go.

Mat­ka wró­ci­ła ze szko­ły cze­goś zamy­ślo­na. W drzwiach posta­ła jesz­cze chwi­lę, gapiąc się na sta­re tramp­ki syna, tro­chę zbyt chłod­ne jak na listo­pad. Usia­dła potem przy sto­le w kuch­ni i duma­ła nad pustą popiel­nicz­ką. Znać było, że w gło­wie puz­zle wska­ku­ją na wła­ści­we miej­sce i już wie, co przed­sta­wia ukła­dan­ka.

– Zezuj skar­pe­ty – zażą­da­ła w koń­cu. – No ścią­gaj, mówię.

Ruby posłusz­nie zdjął czer­wo­ne skar­pet­ki frot­te, a czwor­gu oczom uka­za­ła się zaban­da­żo­wa­na bom­ba, od któ­rej cią­gnę­ło jak nie­szczę­ście.

– Odpruj ban­da­że.

Ruby wes­tchnął głę­bo­ko, wie­dział, że nie ma już odwro­tu. Koniec szop­ki, spra­wa się rypła. Mat­ka wni­kli­wie obej­rza­ła paluch.

– Dla­te­go nie chcia­łeś butów po Wład­ku, cho­ciaż ze swo­ich wyro­słeś?

Ruby przy­tak­nął mat­ce pół­gęb­kiem , a nam opo­wia­dał potem, że tyłek bolał go bar­dziej niż ucię­ty palec. – Dobrze, że nie wie­dzia­ła o pukaw­kach – zakoń­czył, a Sebi­cze, Maciek i ja poki­wa­li­śmy gło­wa­mi.

O autorze

Ewa Tondys-Kohmann

Ur. w 1984 r. w Warszawie. Autorka opowiadań, finalistka „Połowu. Prozatorskich debiutów” 2021 i 2022 oraz konkursu „Odwrócona strefa” organizowanych przez Biuro Literackie. Absolwentka Wydziału Biologii Uniwersytetu Warszawskiego i Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, doktorka, matka wielodzietna. Jej prozę można znaleźć na łamach „Magazynu Drobiazgi”, „Fabularie”, „Tlen Literacki” oraz „Magazynu Zakład”. Mieszka na warszawskim Grochowie.

Powiązania

Rozmowy na koniec: odcinek 32 Marcin Czerniawski, Agata Dyczko, Karolina Krasny, Ewa Tondys-Kohmann, Łukasz Wojtysko

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Trzy­dzie­sty dru­gi odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Nowe poetyckie i prozatorskie głosy z polski 2023

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Czy­ta­nie z książ­ki Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2022 z udzia­łem Mar­ci­na Czer­niaw­skie­go, Aga­ty Dycz­ko, Miło­sza Fle­sza­ra, Jaku­ba Gra­bia­ka, Jaku­ba Gut­kow­skie­go, Karo­li­ny Kra­sny, Joan­ny Łępic­kiej, Ewy Ton­dys-Koh­mann, Łuka­sza Woj­tysk i Ame­li Żyw­czak w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2022 (proza)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2022, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

Piramida Achillesa

wywiady / o pisaniu Ewa Tondys-Kohmann Łukasz Wojtysko

Roz­mo­wa Ewy Ton­dys-Koh­mann z Łuka­szem Woj­ty­ską, lau­re­atem pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Sześćset stron do końca świata

wywiady / o pisaniu Agata Dyczko Ewa Tondys-Kohmann

Roz­mo­wa Aga­ty Dycz­ko z Ewą Ton­dys-Koh­mann, lau­re­at­ką pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego akapitu: „Pętko prawdy”

recenzje / KOMENTARZE Ewa Tondys-Kohmann

Autor­ski komen­tarz Ewy Ton­dys-Koh­mann, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 32 Marcin Czerniawski, Agata Dyczko, Karolina Krasny, Ewa Tondys-Kohmann, Łukasz Wojtysko

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Trzy­dzie­sty dru­gi odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 18 Miłosz Fleszar, Jakub Grabiak, Jakub Gutkowski, Joanna Łępicka, Amelia Żywczak

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Osiem­na­sty odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Nowe poetyckie i prozatorskie głosy z polski 2023

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Czy­ta­nie z książ­ki Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2022 z udzia­łem Mar­ci­na Czer­niaw­skie­go, Aga­ty Dycz­ko, Miło­sza Fle­sza­ra, Jaku­ba Gra­bia­ka, Jaku­ba Gut­kow­skie­go, Karo­li­ny Kra­sny, Joan­ny Łępic­kiej, Ewy Ton­dys-Koh­mann, Łuka­sza Woj­tysk i Ame­li Żyw­czak w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Roz-połów się… Gawęda o debiutach

recenzje / ESEJE Karol Maliszewski

Recen­zja Karo­la Mali­szew­skie­go, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2022, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 14 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

Wspólne podwórko

wywiady / o książce Aleksandra Byrska Iwona Bassa

Roz­mo­wa Iwo­ny Bas­sy i Alek­san­dry Byr­skiej, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2022, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 14 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

Slalom między obrazami

wywiady / o pisaniu Amelia Żywczak Jakub Grabiak

Roz­mo­wa Jaku­ba Gra­bia­ka z Ame­lią Żyw­czak, lau­re­at­ką pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Wciąż czcimy pomniki ciemiężycieli, zbieramy się w lasach, by śpiewać do przebranych za bóstwa plantatorów i morderców, posłuszeństwo wobec władzy i silnego wrośnięte mamy w grubą od doświadczeń skórę

wywiady / o pisaniu Agata Dyczko Łukasz Wojtysko

Roz­mo­wa Łuka­sza Woj­ty­ski z Aga­tą Dycz­ko, lau­re­at­ką pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

(O)patrzenie

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Impre­sja Jaku­ba Skur­ty­sa na temat poezji Ame­lii Żyw­czak, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego wiersza: „praga”

recenzje / KOMENTARZE Amelia Żywczak

Autor­ska impre­sja Ame­lii Żyw­czak, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Dojrzeć międzygatunkowy transfer

recenzje / ESEJE Aleksandra Grzemska

Impre­sja Alek­san­dry Grzem­skiej na temat pro­zy Aga­ty Dycz­ko, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego akapitu: Stado

recenzje / KOMENTARZE Agata Dyczko

Autor­ska impre­sja Aga­ty Dycz­ko, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2022 (proza)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2022, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

międzymiastowie

utwory / premiera w sieci z Połowu Amelia Żywczak

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Ame­lii Żyw­czak mię­dzy­mia­sto­wie. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

High hopes

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Impre­sja Jaku­ba Skur­ty­sa na temat poezji Jaku­ba Gut­kow­skie­go, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego wiersza zawęzić kontekst

recenzje / KOMENTARZE Jakub Gutkowski

Autor­ski komen­tarz Jaku­ba Gut­kow­skie­go, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Nie pisze się w próżni

wywiady / o pisaniu Amelia Żywczak Jakub Gutkowski

Roz­mo­wa Ame­lii Żyw­czak z Jaku­bem Gut­kow­skim, lau­re­atem pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2022 (poezja)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2022, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 14 sierp­nia 2023 roku.

Więcej

livestream

utwory / premiera w sieci z Połowu Jakub Gutkowski

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Jaku­ba Gut­kow­skie­go live­stre­am. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Maszynka naiwnego bluźnierstwa na podobieństwo Maszyny Pragnącej

wywiady / o książce Karolina Krasny Marcin Czerniawski

Roz­mo­wa Karo­li­ny Kra­sny z Mar­ci­nem Czer­niaw­skim, lau­re­atem pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Łobuzy

utwory / premiera w sieci z Połowu Marcin Czerniawski

Pre­mie­ro­wa pro­za Mar­ci­na Czer­niaw­skie­go Łobu­zy. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Współczesna powieść łotrzykowska: Marcin Czerniawski, Łobuzy

recenzje / IMPRESJE Adam Kaczanowski

Impre­sja Ada­ma Kacza­now­skie­go na temat pro­zy Mar­ci­na Czer­niaw­skie­go, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego akapitu: Pochwała flegmatycznego rozumu?

recenzje / KOMENTARZE Marcin Czerniawski

Autor­ski komen­tarz Mar­ci­na Czer­niaw­skie­go, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Sztuczne (k)raje

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Impre­sja Jaku­ba Skur­ty­sa na temat poezji Miło­sza Fle­sza­ra, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego wiersza: „inferno clubbing”

recenzje / KOMENTARZE Miłosz Fleszar

Autor­ski komen­tarz Miło­sza Fle­sza­ra, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

O zastygniętym czasie, lepiącym się do podniebienia?

wywiady / o pisaniu Jakub Gutkowski Miłosz Fleszar

Roz­mo­wa Jaku­ba Gut­kow­skie­go z Miło­szem Fle­sza­rem, lau­re­atem pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Sekstans

utwory / premiera w sieci z Połowu Miłosz Fleszar

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Miło­sza Fle­sza­ra Sek­stans. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

W domach z betonu nie ma wolnych relacji

recenzje / ESEJE Aleksandra Grzemska

Impre­sja Alek­san­dry Grzem­skiej na temat pro­zy Łuka­sza Woj­ty­ski, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego akapitu: „Alejki z chodnikowych płyt”

recenzje / KOMENTARZE Łukasz Wojtysko

Autor­ski komen­tarz Łuka­sza Woj­ty­ski, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Oki to pa

utwory / premiera w sieci z Połowu Łukasz Wojtysko

Pre­mie­ro­wa pro­za Łuka­sza Woj­ty­ski „Cien­ka gra­ni­ca” z tomu opo­wia­dań Oki to pa. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022.

Więcej

Piramida Achillesa

wywiady / o pisaniu Ewa Tondys-Kohmann Łukasz Wojtysko

Roz­mo­wa Ewy Ton­dys-Koh­mann z Łuka­szem Woj­ty­ską, lau­re­atem pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Zeszyt ćwiczeń

utwory / premiera w sieci z Połowu Joanna Łępicka

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Joan­ny Łępic­kiej Zeszyt ćwi­czeń. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego wiersza: „City of Zeugma”

recenzje / KOMENTARZE Joanna Łępicka

Autor­ski komen­tarz Joan­ny Łępic­kiej, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Porzeczka, poziomka, nieczytelny podpis

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Impre­sja Jaku­ba Skur­ty­sa na temat poezji Joan­ny Łępic­kiej, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Uwertura do posłowia

wywiady / o pisaniu Joanna Łępicka Miłosz Fleszar

Roz­mo­wa Miło­sza Fle­sza­ra z Joan­ną Łępic­ką, lau­re­at­ką pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Sześćset stron do końca świata

wywiady / o pisaniu Agata Dyczko Ewa Tondys-Kohmann

Roz­mo­wa Aga­ty Dycz­ko z Ewą Ton­dys-Koh­mann, lau­re­at­ką pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego akapitu: „Pętko prawdy”

recenzje / KOMENTARZE Ewa Tondys-Kohmann

Autor­ski komen­tarz Ewy Ton­dys-Koh­mann, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Preppering na mikrokryzys

recenzje / ESEJE Aleksandra Grzemska

Impre­sja Alek­san­dry Grzem­skiej na temat pro­zy Ewy Ton­dys-Koh­mann, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej

Historia jednego wiersza: „[las odszedł na kurzej nodze]”

recenzje / KOMENTARZE Jakub Grabiak

Autor­ski komen­tarz Jaku­ba Gra­bia­ka, lau­re­ata 17. edy­cji Poło­wu poetyc­kie­go.

Więcej

Prometeusz i Neron podają sobie dłonie

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Impre­sja Jaku­ba Skur­ty­sa na temat poezji Jaku­ba Gra­bia­ka, lau­re­ata 17. edy­cji Poło­wu poetyc­kie­go.

Więcej

Ludzie w strażackich kaskach mają dzisiaj wolne

utwory / premiera w sieci z Połowu Jakub Grabiak

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Jaku­ba Gra­bia­ka Ludzie w stra­żac­kich kaskach mają dzi­siaj wol­ne. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2022”.

Więcej

Preppering na mikrokryzys

recenzje / ESEJE Aleksandra Grzemska

Impre­sja Alek­san­dry Grzem­skiej na temat pro­zy Ewy Ton­dys-Koh­mann, lau­re­at­ki pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2022”.

Więcej