Niewłaściwa pozycja
Michał Koza
Premierowy zestaw wierszy Michała Kozy Niewłaściwa pozycja. Prezentacja w ramach projektu "Poetyckie debiuty 2019".
Niewłaściwa pozycja
W piwnicy po elektrobombie to
powtarza się to spazmuje to jest żywy gif
to przez chwilę odpoczywa to wypełnia pomruk plemienny
grunt sunie pod nogami egzorcyzmowane są podstawy
dominacja wydalana z organizmu przez skórę
stroboskopowe perspiracje
jak szukanie kwiatu paproci to
Ciała zmieniają prędkość gdy nie musisz mieć na nie pomysłu
ciała puszczone w ruch niejednostajny stopniowo uwalniają się od pomysłu
ciała rodzą osobliwości
Gdybym nawet odkrył wszczepiony w każde słowo chip
zła się nie ulęknę nie mam nic do dodania
w moje miejsce stawiam trzaski i szumy to
na tafli siebie puszczam kaczki jestem n–1
gdybym szukał horkruksa to byłby glitch
Kij w szprychy
Musiałbym cię uznać za istotę nieśmiertelną
skoro tak lekko bywasz i tak mocno stoisz
kiedy ja dopiero docieram na miejsce
w łodzi pełnej pijaków
jestem jednym z nich
albo: widzę jak zdążyłaś już okrążyć cały świat
gdy badam grunt dopiero podnoszę kotwicę
opływam cię dyskretnie
z nadzieją że to nie wyspa ale kontynent
nieostrożna załoga nie zamieni się w świnie
albo: to jakbym szedł do ciebie długim korytarzem
coś stuka coś kapie
wtem wyjeżdża ten gnojek zasuwa
na rowerku
oho
mówi że za maszyną do pisania
siedzi wariat
i wyciska wciąż
te same zdania
Smutne gatunki stowarzyszone
Moja satelita codziennie
jeździ w górę i w dół mijamy się w drzwiach windy
przewraca oczami jak Robert Downey Jr.
raporty składa w ilościach nadmiarowych
bezwstydnie wymyśla zaplątane języki
piętrzy formalności sprytne formularze wizy na powrót do siebie
kusi piramidą potrzeb i sypie żartem jak wyśmienity prezenter odkurzacza
dokłada wątki do pieca podsyca płomyki
aż do przepełnienia stosu
i to wszystko jeszcze przed otwarciem powiek
W dół i w górę porusza się
ze spinem wskazującym grzebanie w ziemi
albo wręcz przebija kolejny szklany sufit
pod nim rysuje zaczarowanym ołówkiem
kandelabry gotowe już by spaść i roztrzaskać się
na podłodze wielkiej balowej sali
skąd właśnie wybiega Kopciuszek
w trakcie sceny niedopracowanej z braku sponsora
Gdzie satelita twoja na którym właśnie piętrze tam serce
twoje smutne gatunki stowarzyszone i ich miseczki
gdzie utknie tym razem kot Schrödingera
jaką drogę pomyli królik w kamizelce
Łajka na jakiej znajdzie się orbicie
i czy przeczujesz moment
zanim rozbiegnie się twoje stado saren
Jestem już zawsze w liczbie mnogiej
a
każdemu gra
taka muzyka
do jakiej nie tańczył
Trzymam cię za ręce i pytam o tajemnicze sprawy
A ten głos szept
lub ten język kursor zdecydowanie wsadzony w ucho
który rozchodzi się po całym ciele
czy jest fontanną światłych rzeczy
intensywnie kapie gdzieś do środka odkłada się
sedymentuje poprzez sitko zmysłu
dolegają mu prowizoryczne struktury
rytmiczny kolec wystaje groźnie
Jak wielościan pchany pod górę
opukiwany wciąż z kilku stron naraz
z myślą by otworzyć go później
dlatego ustępujesz i na skrzyżowaniu
pewnie puścisz go przodem
rozdrobnisz kanapkę poprawisz czapkę
czasem będzie ci spinaczem wordowym do kilku wrażeń i doradcą
czasem wu tang strefą do zarzucenia apetytu
na nowe otwarcie
Najwyraźniej nie chodzi o to czy się napijesz
bardziej o to gdzie wyciśniesz tę gąbkę
kogo posmarujesz
Strategia czasu rzeczywistego
Najczęściej zaczepiam się o moment
gdy wszystko dopiero nabiera kształtu
terminator właśnie stał się cieczą
być może już wygrywana jest walka przeciwko wirusowi
pociąg niemal został zatrzymany
jaszczur zaledwie spętany
bus podjeżdża do przystanku
i pasażerowie odruchowo wykonują pierwsze kroki
chociaż nie wiedzą jeszcze gdzie znajdą się drzwi
To często
odbywa się w momencie gdy ciało
łapie moment zawahania w wyciągnięciu ręki
jak wsłuchiwanie się w jęk modemu chwila
z oczami zatopionymi w ścianie
gdy zbyt szybki ruch jest tym
co zwykle uniemożliwia pamięć
tego co kryje się w pierwszej szufladzie od góry
kiedy trzeba utrzymać kilka otwartych stron na boku
odzyskać kilka save’ów mimo
ekranu śmierci niebieskiego
i skórkę zmienić na nieco bardziej seksi
To zwłaszcza wtedy a zarazem nigdy nie jest dobry moment
żeby zabrać się za ten pisk sprzężenie które gdzieś przebija
by wygenerować kilka kluczy do nieistniejących jeszcze nośników
zapętlić w kraju wiecznie odkładającym aktualizację dlatego
czule wspominam chwilę
kiedy naplułem kilku słowom do mordy
a one to zwróciły i wzięły drabinkę z basenu
O autorze
Michał Koza
ur. w 1987 r. Organizator wydarzeń literackich, doktor, krytyk i poeta. Członek zespołu Krakowa Miasta Literatury UNESCO w Krakowskim Biurze Festiwalowym, nauczyciel akademicki na Wydziale Polonistyki UJ. W 2016–2018 koordynator wykonawczy Festiwalu Miłosza. Stypendysta Fulbrighta, finalista „Połowu” 2019, wyróżniony w Dan Liberthson Poetry Prize 2019. Publikował wiersze w „Dwutygodniku”, „Stonerze Polskim” i „Helikopterze”, artykuły naukowe m.in. w „Comparative Literature and Culture”, „Tekstach Drugich”, „Zagadnieniach Rodzajów Literackich” i „Studiach z Historii Filozofii”. Badacz kultury popularnej, podróżnik, żeglarz memów.