RÓD ODYSEUSZA
Kiedy zestarzał się Odyseusz
często rodził się z własnej opowieści o sobie.
Uwielbiał opowiadać o swoim rodzie,
stawiał przydrożne kamienie przodków,
owijał opowieść wokół nich,
komponował odstępy pokoleń jak ciekawą wędrówkę
i był przewodnikiem.
Szedł ze strony ojca – pradziadem był Zeus.
Szedł ze strony matki – pradziadem był Hermes.
Zeus jest wszystkim – Hermes wybiega z wszystkiego.
A wszystko w chłodzie, w Zeusie.
Odyseusz opowiadał o sobie, mówiąc: „Opowiadano o nim”.
Opowiadano, że imię jego idzie od słów:
„Zeus padał deszczem na drodze”.
Po drodze tego zdania jego imię
było kalamburem tych słów.
Hermes biegł swoimi drogami
a Zeus był pogodą dobrą i złą na jego drogach.
Odyseusz prowadził się obok drogi Hermesa.
Biegnąc przez wszystko spoglądał na życie spoza życia,
przeplatał życie narodzinami jakby nie swoimi,
i śmiercią tych, których zabijał.
Żeglował jak krwawa meduza,
jak tarcza śmierci w nieśmiertelnym morzu.
Chodziło o kalambur nieśmiertelny, o śmiertelny spryt życia.
Biegnąc obok drogi Hermesa
wyprzedzał go albo pozostawał za nim,
żeby nie spotykać Zeusa panującego nad drogą.
Odyseusz chciał być własnym dobrem, własnym złem.
Zabijał na ludnej drodze, na drodze pustej,
bez Zeusa.
W starości było pusto na drodze.
Spokojnie umierał.
Wtedy szedł i widział – teraz idzie i znaczy.
Hermes wymienia wzrok na znaczenie,
wtedy na teraz, teraz na wtedy.
To nic nie znaczy – nie ma kalamburu:
śmierć ludzi, których Odyseusz zabił
jest niewymienna –
bo rodzili się.
*
Rody Palamedesa i Odyseusza: wspólne rody wrogów!
Sukcesje narodzin, „wydawania na świat”, sukcesje rozdzierania łon, które wyszły z łon poprzednich – mają w sobie drastyczność cielesną równą zabijaniu.
Z łon wychodzi sukcesja życia i sukcesja zabijania.
NAUKI CHEJRONA
Co kończy się, przez fakt skończenia
Zabija przed zabójstwem.
Mieczysław Jastrun
Najpierw twoja ręka położona na ręce matki. Na koniec położona na drewnie trumny, na kamieniu grobowym – jak na ręce matki. Twoje niemowlęce oko prześwietlone na bieli prześcieradeł, na różowości jej ciała. Twój słuch wibrujący na głosach matki, wody, ptaka, ognia.
Kiedy to wszystko zauważysz i znajdziesz tam siebie i twoje ciało, będziesz bezwiednie znajdował rzeczy, czas, kobiety i mężczyzn, zły i dobry los. Będziesz odrzucał i na nowo znajdował, nie pamiętając, że wyrzuciłeś, będziesz podnosił ręką do oczu i nasłuchiwał.
W podręcznych sprzętach, w godzinach, w ludziach, w losie, znajdziesz siebie po raz drugi i schwycisz, kiedy dowiesz się, że umrzesz. Znajdziesz – i to będzie twoje mienie do śmierci. Umyślnie będziesz wynajdywał świat, aby tym pewniej dać się światu zaskoczyć.
Gruda gliny albo metal albo ludzkie ciało. Tworzywo jest tu! Weź sobie i zapomnij skąd wziąłeś. Teraz jest w twoich rękach i oczach i umyśle. Dotknij, przyjrzyj się i zamyśl – tam skąd wziąłeś pozostał niebyt albo czyjaś tęsknota (niech cię ona nie wciąga!) a tu, na powierzchni tego co od wszystkich stron oderwane, co ze wszystkich stron wzięte, jest ślad po świecie poza tobą, jest pamięć, której nie znasz. Zmieniaj ten ślad, nazywaj, urabiaj wedle zamysłu, spojrzenia, ręki. Jest twój. Zrobiłeś mały świat. Nową pamięć.
A teraz połóż ten świat na innym miejscu. Pozwól mu żyć tym, co wyrzeźbiłeś na jego powierzchni i tym, czym zdziwi się powierzchnia dużego świata czując ten mały świat – czując te wszystkie pomniejszone gliny i ręce, metale, oczy i umysły. Przypomnij sobie, że twoje ślady pamiętają o tobie.
Znaleziska i rzeczy zrobione, jeżeli bywając w twoim istnieniu zużywają i unieruchamiają twoje zmysły, usuwaj (zapominaj). Rób miejsce dla coraz innych istnień (albo swoje zmieniaj w inne). Poznanych ludzi, jeżeli ciebie poznali, zabijaj. Ból, który tobie zadali, wpędzaj do ich ciał. Zatrzymuj ich serca aby ból nie mógł ciebie porazić zabójczym odruchem ich złej krwi. I zaślepiaj ich oczy, aby twój ból ich oczami nie litował się nad tobą. Zabijaj, aby umarli. Mów o nich, aby umarli. Mów jak rdzeń wytryskuje z przerąbanych kręgów, jak ręce przygiętego do ziemi trzymają wnętrzności otwartego brzucha, jak węgorze obgryzają tłuszcz nad nerkami w otwartych ranach. Wszędzie nie żyje ten, którego zabiłeś. Zapominaj – aby umarli.
Kiedy poczujesz ból, zamknij go w sobie, a jakby poza sobą. To jest jedyny lek, jeśli zdołasz go sobie sporządzić: nic twojego w twoim bólu, nic dla ciebie i nic przeciwko tobie – ani w świecie ani w myśli. Wszystko ciasno jak kamień. Musiałbyś rzucić się aż za horyzont swojego ja – tylko wtedy uniknąłbyś śmierci. Ale jesteś za słaby, a wyobraźnia jest bolesna i tobą zajęta.
Krzycz.
*
Chejron – najstarszy na Ziemi. Rzeźbiarz, a właściwie nauczyciel rzeźbienia, bo tylko nauczającym słowem wnika w materie świata i w materię własnego ciała obrabiającego świat. Uczy bogów i herosów najpierw widzieć swoje życie, a później dopiero tym życiem zmieniać żywioły i rzeczy.
Dwie są główne nauki Chejrona:
Tektonika – nauka o podziałach świata.
Równoważnia – nauka o równoważeniu części świata.
Te dwie nauki odróżniają człowieczeństwo od zwierzęcości, która niczego nie odróżnia i niczego nie porównuje, żyje w życiu.
W pokoleniu Palamedesa i Odyseusza tektonika rozwinęła się w naukę o kategoriach istnienia w świecie, a równoważnia w naukę o transakcjach, o wymianie towarów i pieniędzy.
Palamedes bronił się przed tymi rozwinięciami nauk Chejrona, Odyseusz chętnie je doskonalił. I okazało się, że dzięki temu mógł wprowadzić w świat nie-etyczność, mógł posługiwać się podstępem.
Łatwo bowiem można fałszować kategorie, ponieważ są sztuczne. Trudniej wymienność rzeczy, bo jest bardziej naturalna, ale da się to zrobić dzięki wynalazkowi pieniądza. To pozwala Odyseuszowi „wykupywać” zło etyczne – będąc podłym wobec Palamedesa, zakopując pieniądze pod jego namiotem, można o k u p i ć to dzielnością i sprytem w greckiej służbie pod Troją.