utwory / zapowiedzi książek

Puste trybuny

Bohdan Zadura

Fragment zapowiadający książkę Puste trybuny Bohdana Zadury, która ukaże się w Biurze Literackim 14 czerwca 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Krzyżówka

pani Kaczor to pani Kaczor tam­to
w latach osiem­dzie­sią­tych
dwu­dzie­ste­go wie­ku
mówi­ła Wero­ni­ka Cedryk
bab­cia mojej żony
i tro­chę mi zaję­ło
by się domy­śleć że cho­dzi
o panią That­cher

mówi­ła jak sły­sza­ła
albo jak było jej łatwiej

jak moż­na tak prze­krę­cać
nazwy leków zasta­na­wia­łem się
słu­cha­jąc jej i jej cór­ki Irki
i jej zię­cia
Kost­ka Tulej­ki
kon­duk­to­ra w pocią­gach
do Związ­ku Radziec­kie­go
repa­trian­tów
z Kazach­sta­nu
wcze­śniej miesz­kań­ców
Ostro­ga i Gro­dzieńsz­czy­zny
któ­rzy wylą­do­wa­li po woj­nie
na zacho­dzie
w Legni­cy
w Lie­gnitz
w Małej Moskwie
przy uli­cy Ste­fa­na Czar­niec­kie­go

w ponie­miec­kiej kamie­ni­cy
z wyśli­zga­ny­mi
drew­nia­ny­mi scho­da­mi

z ubi­ka­cją na pół­pię­trze
bez klam­ki
zamy­ka­ną na klucz

z łazien­ką w kuch­ni
w posta­ci mied­ni­cy
do któ­rej grza­ło się wodę
na gazie

ze sta­ry­mi kobie­ta­mi w oknach naprze­ciw­ko
cały­mi let­ni­mi popo­łu­dnia­mi
opie­ra­ją­cy­mi łok­cie
na wyło­żo­nych podu­szecz­ka­mi
para­pe­tach

z oddzia­łem psy­chia­trycz­nym czy der­ma­to­lo­gicz­nym
szpi­ta­la przy zaku­rzo­nym skwer­ku
nie­opo­dal

z brud­ny­mi dzieć­mi
nad Kacza­wą jak bez­pań­skie psy
z wyzie­wa­mi huty mie­dzi
od któ­rych powie­trze było tłu­ste i draż­nią­ce
jak­by skła­da­ło się z mikro­sko­pij­nych
che­micz­nych słod­ko-gorz­kich gra­nu­lek
choć smog wte­dy w Pol­sce był wyłącz­nie
lon­dyń­ski tak jak sple­en był pary­ski

z „Nu zajec, paga­di” na nie­dziel­nych poran­kach
w kinie Piast bo wszyst­ko co ponie­miec­kie
mia­ło prze­waż­nie pia­stow­skie albo jagiel­loń­skie nazwy

a kie­dy w innym sty­lu nazwa­no nowo­cze­sny hotel
to nie wia­do­mo było jak go wyma­wiać
Cuprum (potem prze­chrzczo­no go na Qubus)

tro­chę odbie­gam od Wero­ni­ki Cedryk
od Czar­niec­kie­go bie­gnę ku Księ­ży­co­wej w pobli­żu Kosmo­nau­tów
czy Gwiezd­nej na jakimś kosmicz­nym osie­dlu
gdzie będzie miesz­kał Artur Bursz­ta
o któ­re­go ist­nie­niu wte­dy jesz­cze nie wie­dzia­łem

mia­łem tam potem wycho­dzić na papie­ro­sa
na zagra­co­ny cia­sny bal­kon na ostat­nim
pię­trze bo na palą­cych na klat­ce
skar­ży­li się sąsie­dzi

ale tym­cza­sem jest 3 lip­ca 1989
i w poran­nym prze­glą­dzie pra­sy sły­szę w radiu
o arty­ku­le „Wasz pre­zy­dent, nasz pre­mier”

ale tym­cza­sem jest 5 sierp­nia 1993
i sły­szę w radiu o śmier­ci Krzysz­to­fa Mętra­ka
jak 19 sierp­nia 1977 w Sozo­po­lu
sły­sza­łem też w radiu
o śmier­ci Elvi­sa Pre­sleya

palę w luf­cik kuch­ni przy Czar­niec­kie­go
wszy­scy śpią jesz­cze poko­tem w poko­ju
tyl­ko Kostek poszedł po buł­ki
i na rynek
patrzę na sta­re cegla­ne mury
zwień­czo­ne żela­zny­mi szpi­kul­ca­mi
kol­cza­stym dru­tem i tłu­czo­nym szkłem

a jesz­cze wcze­śniej nie mogę się docze­kać
pierw­sze­go w życiu spo­tka­nia z auto­stra­dą
z jej jedy­nym kawał­kiem w całej Pol­sce
nie nie­dziel­ny a waka­cyj­ny kie­row­ca
mam nadzie­ję że po tych wszyst­kich tere­nach
zabu­do­wa­nych pomknę wresz­cie
ile fabry­ka dała fia­to­wi 125p
jed­nak beto­no­we pły­ty Reich­sau­to­bahn 9
łączą­cej kie­dyś Bre­slau i Ber­lin
są jak minia­tu­ro­wi śpią­cy poli­cjan­ci
(to może też ana­chro­nizm oni
poja­wi­li się póź­niej)

i wte­dy jakimś lipo­wym świ­tem
idzie­my w czwór­kę? w piąt­kę?
na dwo­rzec kole­jo­wy wsia­da­my
do pocią­gu by wysiąść z jego poło­wą
z kan­ka­mi i pla­sti­ko­wy­mi wia­dra­mi
na wiej­skiej sta­cyj­ce Okmia­ny
i ruszyć w las
pierw­szy raz wte­dy usły­sza­łem o czymś takim
jak grze­bień do jagód
ale my do tego uży­wa­li­śmy pal­ców

i Okmia­ny zry­mo­wa­ły mi się z mazur­ski­mi
Lich­taj­na­mi z 1960 roku
(o Marii Konop­nic­kiej nie mówiąc)

a potem miesz­ka­nie wypeł­ni­ło się
zapa­chem pie­ro­gów z jago­da­mi i śmie­ta­ną
a wie­czo­rem kuch­nia sło­ika­mi na zimę

dla nas ze Ścia­ny Wschod­niej
her­ba­cia­ne eldo­ra­do – assam na wagę
wspa­nia­łe wysu­szo­ne duże frag­men­ty chiń­skich
ziół jak pisał Mic­kie­wicz w tym przy­pad­ku indyj­skich
bez żad­ne­go ulun­go­we­go pyłu i sia­na
więk­szy wybór mate­ria­łów w skle­pach tek­styl­nych
więk­szy wybór fira­nek więk­szy wybór mebli
dzię­ki Armii Czer­wo­nej i jej dowódz­twu
Pół­noc­nej Gru­py Wojsk
i źró­deł­ko vege­ty po któ­rą Irka
i Kostek jeź­dzi­li do Jugo­sła­wii

ich syn Zby­szek był zawo­do­wym kie­row­cą
zaci­nał się jak autor „Wasze­go pre­zy­den­ta
nasze­go pre­mie­ra” kie­dyś przy­je­chał z mat­ką
na parę dni do Puław jako mały chło­piec
w latach sześć­dzie­sią­tych i moi przy­szli teścio­wie
musie­li zadru­to­wać drzwicz­ki węglo­wej kuch­ni
bo wygar­niał z popiel­ni­ka
wszyst­ko na pod­ło­gę
byłem z nimi na spa­ce­rze w lesie za tora­mi
choć nie moż­na tego nazwać grzy­bo­bra­niem
przy ścież­ce koło strzel­ni­cy
zna­la­złem kil­ka praw­dziw­ków
to było przed budo­wą
Zakła­dów Azo­to­wych

wie­le lat póź­niej Zby­szek
pra­cu­ją­cy w Dyrek­cji Auto­strad i Dróg
patro­lu­ją­cy odci­nek praw­dzi­wej już auto­stra­dy A4
mię­dzy Choj­no­wem a Bole­sław­cem
zabrał mnie ze sobą otwo­rzył bra­mę
w ogro­dze­niu i wje­cha­li­śmy ze dwa kilo­me­try
w głąb lasu w praw­dziw­ko­wy raj

co ty zbie­rasz zapy­tał widząc
jak wrzu­cam do koszy­ka grzy­by z lek­ko
podziu­ra­wio­ny­mi korze­nia­mi

wie­czo­rem kuch­nia ich miesz­ka­nia w Zło­to­ryi
wypeł­ni­ła się zapa­chem octu cebu­li zie­la angiel­skie­go
krót­ko mówiąc mary­na­ty czym dyry­go­wa­ła
żona Zbysz­ka Mary­na

potem byli­śmy tam jesz­cze raz
grzy­bów nie było poje­cha­li­śmy samo­cho­dem
na wyciecz­kę do Szklar­skiej Porę­by

nie­dłu­go póź­niej Mary­nę
zja­dła bia­łacz­ka

było i się zby­ło
żeby stra­we­sto­wać Bia­ło­szew­skie­go

a żeby wró­cić do Wero­ni­ki Cedryk
Cedrycz­ki jak na nią mówio­no
trze­ba by wybrać się na cmen­tarz w Legni­cy
przy oka­zji zaha­czyć też o grób Irki i Kost­ka
bab­ci zabra­kło paru mie­się­cy do stu lat
wcze­śniej wsz­cze­pio­no jej sty­mu­la­tor ser­ca
potocz­nie zwa­ny roz­rusz­ni­kiem
nie poje­cha­li­śmy mie­li­śmy wła­sne pogrze­by
zawa­ły chon­dro­kal­cy­no­zy

jed­nak kie­dy oglą­da­łem Trum­pa odla­tu­ją­ce­go
ostat­ni raz przy­słu­gu­ją­cym mu jesz­cze przez kil­ka godzin Air For­ce One
z bazy Andrews ku polom gol­fo­wym na Flo­ry­dzie
Donald sko­ja­rzył mi się z Kaczo­rem
Kaczor z panią Kaczor i pomy­śla­łem
że mogła­by zawo­łać
poka­zu­ją jak pan Trup się zabie­ra z całą rodzi­ną
ale bez Rude­go Gulia­nie­go


Gem, set, mecz

twa­rze widzów wycię­te z kar­to­nu
okla­ski z taśmy
ską­po dozo­wa­ne przy sto­le mik­ser­skim

zero ogól­nych pla­nów
rzad­kie prze­bit­ki na chmu­ry
zbli­że­nia na ska­czą­ce po kor­cie
owa­dy

zero sędzin i sędziów linio­wych
w cha­rak­te­ry­stycz­nym przy­sia­dzie
z ręka­mi wspar­ty­mi na
ugię­tych kola­nach

wszech­obec­ne hawk eyes
nie­wi­docz­ne jak oko opatrz­no­ści

żywe dzie­ci do poda­wa­nia piłek

sukien­ki na ple­cach
ciem­nie­ją od plam potu

cięż­kie ple­ca­ki teni­si­stek
puste try­bu­ny

O autorze

Bohdan Zadura

Ur. w 1945 r. Poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. W latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”, od lat pozostaje związany z „Akcentem” i „Literaturą na Świecie”. Laureat licznych polskich i zagranicznych nagród, w tym: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2011), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. H. Skoworody (2014) oraz Nagrody im. C.K. Norwida (2015). W Biurze Literackim w latach 2005–2007 ukazały się jego dzieła zebrane, a w kolejnych latach publikował w oficynie następne premierowe książki, w tym w 2020 roku wybór wierszy Sekcja zabójstw. W 2018 r. został uhonorowany Silesiusem za całokształt twórczości.

Powiązania