Nie kocham cię
Nie kocham cię
Ta dziura w sercu, jedna z pozostałości po dawnej wojnie
To przyspieszone bicie, błąd w miarach stworzenia
Ta trwająca trzy utwory agonia, wywołana rozpaczą nad brakiem wykształcenia muzycznego
To, co nazywa się zawrotami głowy, a co jest tylko kieliszkiem wypitym z twoją nieobecnością
I to bolesne oczekiwanie, bo pociąg o trzeciej dwadzieścia nie przyjechał
tak więc dalej hodowałem wielbłądy samotności
Nie kocham cię
Płakałaś na moich oczach
więc wytarłem twoje łzy
i pocałowałem cię między policzkiem a więzieniem
Uśmiechnęłaś się
a moje łzy nie przestały płynąć
Konduktor pyta mnie
Gdzie Pański bilet?
Odpowiadam
Wszystko, co nie porusza się w jej stronę, stoi w miejscu
Przytulił mnie i przywiązał moją rękę do siedzenia plastikowym zaciskiem
żeby nie uciekło ode mnie
twoje serce
Pamiętam, jak przywiązali mojego ojca za rękę do więziennego łóżka
z powodu wykroczenia w ruchu drogowym
i jak zabili moich przyjaciół, żeby uchronić ich przed tęsknotą na obczyźnie
i jak zasklepili nam usta stopionym woskiem
żeby naszych białoskórych sąsiadów nie denerwował nasz straszny język
Pamiętam też… co powinienem zapomnieć
i zapominam, że nie znam chwili, w której by cię nie było
Przypominam sobie, że oddaliłem się
bo kiedy się zbliżam, miłość wybucha mi przed nosem
charłactwo wypełnia mnie
i wzbiera
jak łzy
Chcę miłości bez łez
Co?!
Nie kocham cię
Bardziej, niż to było konieczne
Być może kochałem cię bardziej, niż to było konieczne
cokolwiek znaczy „konieczne”
Czym mierzy się miłość?
‒ Bólem?
Kochałem miasto i zabolało mnie łono
Spłodziłem wspomnienia, które o mnie zapomniały
Zaprzyjaźniłem się z czasem i zniedołężniałem
a moje piosenki uciekły zostawiły mnie rdzy
Do dziś
nie nauczyłem się wychowywać miłości
Miłość stała za drzwiami
w czarnym płaszczu
z kosą w ręku
Chciałem jej powiedzieć:
„Wiem, że mnie zabijesz”
ale szybko zamknęła oczy
A ty
kiedy miłość przejdzie pod twoim domem jak staruszka
zastuka laską do twoich drzwi
powie:
„Bądźże trochę ciszej ze swoim pożądaniem, nie mogę spać!”
co jej odpowiesz?
‒ Odpowiem jej:
„Co zatem powiesz wojnie?”
Nieprzypadkowo
Śmierć przyszła nieprzypadkowo
I przypadek nie był przypadkowy
Szliśmy razem
dwoma różnymi drogami
pełnymi karabinów
miłość okrywała moje i twoje serce
niczym kołdra
Kiedy jedno przeciągało ją, żeby się ogrzać, drugie marzło
Śmierć przyszła nieprzypadkowo
Szliśmy razem
dwoma różnymi drogami
Nieprzypadkowo
nigdy się nie spotkaliśmy
Życie
Chcę mieć życie krótkie
jak ten wiersz
A jeśli chodzi o poetów
Koran 26:224
„A jeśli chodzi o poetów, to postępują za nimi ci, którzy błądzą.”
A jeśli chodzi o poetów
to nie postępuje za nimi nikt poza ich własnym smutkiem
Smutek budzi się jak rozżarzony węgielek na koniuszkach palców
i zasypia
kiedy ktoś ściera
łzę
koniuszkami palców
Rodzi się smutek
czystym
zanim nie napadnie go język
i nie nazwie go
Wchodzi z powietrzem
uchodzi z duszą
Dorasta samotnie
dziura, która połknęła swoich rodziców
i nie wypluwa ich – nawet kawałeczka
sypia w piżamie
ogrzewa się wspomnieniami
rozmnaża się w samotności
idzie do szkoły
wchodzi w romantyczny związek
mieszka w sypialni
z rana wychodzi do pracy
jeździ na wczasy nad morze
czasem namaluje obraz
zadomawia się w wierszu
podróżuje bez paszportu
Kiedy stworzył człowiek smutek na swoje podobieństwo
zapomniał, że miał być płaczliwy, przelotny
List z wewnątrz
Kiedy wyszlismy na wojnę…
ty w nowych ubraniach
ja z podziurawionym sercem
musieliśmy się rozstać
bo wojna pragnie tylko mnie jednego
Granice, które wyznaczyli inni
rozłożyły nogi
i weszli inni inni
żeby gwałcić moje usta
Zmusili mnie do patrzenia im w oczy
w których widać było mnie bez zębów
albo kraju
Kiedy wyszliśmy na wojnę
trzymaliśmy się za ręce
pod czujnym okiem satelit
Zrzuciliśmy z siebie zimno
żeby powiedzieć drugiej stronie świata:
Nie przejmujcie się
jeszcze nie doszliśmy do waszych granic!
Niczym w jakiejś odległej indyjskiej wiosce
mieliśmy imiona i karty wyborcy
zdatne jedynie do muzeów
i nagrody filmowe
Aktorzy robili sobie z nami zdjęcia
z pięknym uśmiechem
potem myli się dziesięć razy
żeby zmyć zapach naszego smutku
Kiedy wyszliśmy na wojnę
Bóg wcisnąl się do lufy snajpera
niczym dżin wracający do lampy nie spełniwszy trzech niemożliwych życzeń:
nic mi o nich nie wiadomo
Pocisk artyleryjski chybił celu
i dzienniczek pewnej nastolatki rozleciał się i spłonął
ocalał tylko mały strzępek, mówiący:
„Nie chcemy, żebyście jutro czuli się winni
Jedynie… nie pozwólcie, żeby zwyciężyło krematorium”
I zawisła między niebem a ogniem
Moja popękana od smutku dłoń
spróbowała stać się miłosiernym morzem
żeby zabójcy mogli się przeprawić i oczyścić
Twoja pociągająca twarz
niczym ostatni bochenek chleba w oblężonym mieście
spłonęła i opadła
z tęsknoty
Kiedy wyszliśmy z wojną na przechadzkę
na wiecznie czuwającej lufie czołgu
popłynęła krew snu
Nie był mój ojciec snajperem ani donosicielem
poetą ani rebeliantem
był normalnym człowiekiem
jak każdy dyktator
Pewna mieszkanka Damaszku
która myła pamięć progu swojego domu
z zapachu żołnierzy
udusiła się
z powodu opuszczenia
Kiedy wyszliśmy na wojnę
nasi przyjaciele latali i spadali
jak wiosenne kwiecie
ja zaś byłem oponą płonącą, żeby zagrodzić drogę
samolotowi
i ptakiem migrującym do kraju
którego świergotu nie rozumie
Poszliśmy na wojnę
bez okien, z których moglibyśmy na siebie patrzeć
wzięliśmy ze sobą lustra
widzieliśmy w nich twarze waszych dzieci
Was, czekających, kiedy
będziecie mogli świętować koniec wojny
w kierunku której nie wystrzeliliście nawet jednej kuli!
Jeśli wojna wiedziałaby, kogo zabija
stałaby się panią wszystkich bogów
Nie będę ci opowiadać o wojnie
Otworzę paczkę papierosów
podniosę kamień z ruin zniszczonego miasta
i wrzucę go do kałuży
Jeśli nabierze koloru
odłożę go na bok
i wrzucę drugi
W ten sposób…
zbuduję ci wiersz
a ludzie spytają:
„Zapomniałeś dodać melodii i rymów?”
Nie zawracaj sobie nimi głowy
bo nie wiedzą, że muzyka wojny
nie ma melodii
i że rymami jesteśmy my
którzy kończymy się w ten sam sposób, bez szans na zaśpiewanie
Ty zaś jesteś tam
w miejscu odległym od pocisków
Strach staje się coraz głośniejszy
tutaj…
w szerokim objęciu wojny
zdejmujemy strach niczym buty z otwartymi ustami
i biegamy na boso
uśmiechając się…
żeby zdjęcie nie wydawało się tak straszne twoim europejskim przyjaciołom
Wyślemy potem fotki powolną pocztą
żeby nie zaaresztowali ich stojący na straży praw zwierząt
z powodu nieposiadania ważnego paszportu
i napiszemy na nich:
„Przepraszamy, że nie możemy wysłać filmików
bo…
najgorsze w tej całej wojnie jest to
że strasznie hałasuje przy jedzeniu!”