Komentarz Marty Stachniałek do wiersza „bazar Różyckiego”
recenzje / KOMENTARZE Marta StachniałekKomentarz Marty Stachniałek do wiersza bazar Różyckiego.
WięcejPremierowy zestaw Marty Stachniałek. Prezentacja w ramach projektu „Pracownia pierwszej książki 2018”.
nie potrafię już kochać tylko jednej osoby
dlatego postanowiłem kupić więcej prześcieradeł
leżę
nie jem
leżenieję
w końcu jest dobrze
niedobrze
w początku też jest dobrze
niedobrze
a w środku jesteś ty
coś się dzieje
jakaś burza jakiś sztorm
woda perlista
perły dużo pereł
moje ciało wypełnione jestem morzem
nie możemy w tym morzu móc
cuć mnie
cuć dotykaj
nie dotykaj
-tykaj bądź
czasem
twój dotyk
niedotyk
jest jak teatr jak latarnia jak przystań
na chwilę
przystań przestań nie przestawaj stój!
biegnę w tym leżeniu sam przez las z pościeli, liście z listów, potykam się
o gałęzie, guziki w poduszkach, krawężniki z prześcieradła, nogi Czechowa,
gąsienice, meduzy, latające ośmiornice, skąd się wzięły w lesie meduzy, był
taki film, meduzy, na pewno był taki film, chciałbym chciałbym chciałbym
po prostu
bym chciał
tak w linii prostej
leżeć z tobą i leżeć o tobie, leżenie o tobie jest najlepszą czynnością
jaką można sobie wyobrazić, cały ten las jest we mnie, cały ten czas
zastanawiam się nad zastanawianiem
nad migotaniem przedsionków, korytarzy w hotelach, wszystko miga, świetliki
jak neony, oni jak nieoni, słowa jak niesłowa, cały ten las jest w nas
zastanawiam się dlaczego jesteś taka doskonała
jak sarna
sarna na widok człowieka i (i meduz !) zawsze ucieka
a drugi wers zaczynałby się opisem białej sukienki, która rzucona na wiatr
nie miałaby żadnego znaczenia. pozłacana fastryga niedbale poprowadzona,
odbierałaby jej to znaczenie jeszcze bardziej. każdy dzień składa się
przecież w większości z nieistotnych opisów białych sukienek albo ciasnych
porwanych pończoch.
później byłoby już coraz trudniej. opis sukienki przeszedłby w jeszcze
bardziej nieistotny opis białych firan. podmiot wiersza siedziałby sam na
poddaszu, próbując napisać książkę o perspektywach rozwoju małych
miasteczek.
czekałby aż
dziewczyna wróci z planu niedokończonego filmu
parzyłby dla niej
imbir albo herbatę z miodem kilka razy, aż do jej powrotu. i kiedy
dziewczyna wróciłaby w końcu,
nie miałaby siły tego wypić
zdjęłaby buty i położyła się spać
dlatego drugiego wersu nie będzie
ale dobrze, że już jesteś
jak zasypiasz jesteś taka ładna
gdybyś kiedyś chciała odejść
weź mnie ze sobą
rozrzucasz kończyny po całej dzielnicy, bo przeszkadzają ci w spaniu.
dziwią się sprzedawcy gazet i warzyw, jak można wyrzucać sprawne ręce. oni
sami zamiast rąk mają kopyta, więc tym bardziej rysuje się ich zdziwienie,
które przedstawiają pobliskie murale. cały ten folwark ma w sobie coś z
fatalności ulicy krokodyli, która przebiega przeze ciebie raz na jakiś
czas. twoja sygnalizacja psuje się, powodując karambol. myśli jak
rozpędzone mustangi wgniatają się w siebie. ciało dzielnicy jest
sparaliżowane. w całym tym krajobrazie stagnacji, jedyną osobą, na którą
reagujesz jest twoja dziewczyna. jesteś wtedy bałwochwalczynią u stóp
siedzącej kobiety. masz o niej zdanie wielokrotnie złożone, które trzymasz
głęboko w kieszeni spodni:
jesteś jak lody
o smaku ciasteczek z osiedla obok
nałóż się
połóż się
i daj się rozpuścić
mój wrzesień w tym roku trwał trzy miesiące
ktoś wyciął nożyczkami październik i listopad. w końcu
zmieniłam hasło w komputerze z wrzesień na grudzień
bez znaków diakrytycznych i znaków szczególnych
siedzimy w swoich prywatnych jesus campach
w szklanych celach biurowców mamy swoje szklane cele
Cezary Baryka macha nam z okna swojego przedwiośnia
życie to jeden wielki paralelizm składniowy. każdy z nas
ma w sobie coś z Cortazara i listów tygodnia wysokich obcasów
naszą cechą wspólną jest to, że mamy coraz mniej czasu i niedoskonałości
w drodze do domu zapomniałam do ciebie zadzwonić.
napisałabym ci wiersz o tym jak traktory z mojej koszulki jadą w twoją
stronę
jak między nogami mam twoje książki
jak między nami dobrze jest i między innymi
jak nie kupiłam sobie dziś butów
zmęczyło mnie pranie w rzece bielizny i nie wiem kim jesteś
a poza tym wszystko w porządku, kupiłam dziś łazienki królewskie
wiozłam je tramwajem, ale wypadły mi z torby gdzieś przy okazji
mielizna stwarza zagrożenie dla żeglugi, dlatego zróbmy rewolucję
śródlądową.
zróbmy refulację. patrzymy sobie w oczy i nie wierzymy własnym oczom
ludzie wymieniają się podbródkami, dziewczynami i ich ubraniami
David Bowie tańczy w mojej szafie, ale to co ważne
dzieje się teraz w innej części mieszkania
skończyło się pranie, kochanie
a oczy Warszawy miliony oczu warszawy od zawsze
niewzruszone przesuszone sprawiają wrażenie ciężkich i obrzękniętych
klimatyzowana warszawa korporacyjna warszawa kopulacyjna stacja
benzynowa kopuła stołeczna laboratorium ruchu
ruch drogowy most północny lanie betonu jestem pod wrażeniem
uważam że a nawet sądzę że wszystko zmierza w dobrym kierunku
sytuacja gospodarcza poprawia krążenie i perystaltykę jelit
zdrowy układ pokarmowy to podstawa stosunków między nami
jest dobrze a nawet lepiej
być nie może
być może włożę jutro czerwoną sukienkę
a katolickie oczy Warszawy miliony katolickich oczu warszawy od jutra
spojrzy na mnie z niedowierzaniem
ty spojrzysz na mnie z niedowierzaniem a ja zrobię ci striptiz
na oczach wszystkich będziemy się kochać a potem
zrobię ci śniadanie wyjdę z psem na spacer a później porozmawiamy
o pustych oczach Moskwy i spokojnym wyrazie twarzy Tokio
a teraz
właśnie w tej chwili spróbuję poskładać siebie z części
ładowarek telefonów komórkowych plastikowych okładek po kasetach
magnetofonowych
z odłamków szkła witryn sklepowych na pasażu wiecha
i zrobię witraż z części siebie w jednej z kaplic będę
kolejnym oknem Warszawy
ur. 1985, poetka. Laureatka projektu "Połów 2013". Publikowała m.in. w „Portrecie”, „Redzie”, „Wakacie”. Mieszka w Warszawie
Komentarz Marty Stachniałek do wiersza bazar Różyckiego.
Więcej