utwory / premiery w sieci

SMS‑Y OD MARZANNY

Michał Domagalski

Premierowy zestaw wierszy Michała Domagalskiego.

ZIMA

Ale zima też ma pra­wo się skoń­czyć.
Lepiej niech
nie nad­uży­wa tego pra­wa.
Co z lewej – dru­giej
stro­ny – meda­lu przyj­dzie i zaśnie snem pro­ro­czym,
nie­prze­spa­nym w nie­swo­im kra­ju, obcym łóż­ku i
mar­twym języ­ku. Być wzię­tym po wyj­ściu na szorst­kie
języ­ki – tyle przy­kre, co pew­ne. Pew­nych spraw

pra­wo nie regu­lu­je, nie ukła­da w kar­to­nach
niczym żoł­nie­rzy w dwu­sze­re­gu zbiór­ka – snów
waria­ta, sma­ków dna, łona, zapa­chów gład­kich ciał,

zdzie­ra­nych do krwi rymów oraz auto-da-fé
cze­ka­ją­ce­go pło­ną­cą żyra­fę. Przed­wio­śnie
zaczy­na się przed­wcze­śnie. Idzie nowe. Wra­ca

uśmiech na twarz Pro­zer­pi­ny.


WIOSNA

Witol­do­wi Dąbrow­skie­mu

A więc bal! Dzi­siaj balem jest całe mia­sto!
Czy na Litwie to samo się dzie­je? Peł­ne
wio­sen kli­ma­ty­zo­wa­ne tram­wa­je. Peł­ne

wio­sen po korek­cie twa­rzy. Pierw­sza lep­sza
od tam­tej gor­szej robi zdję­cia tłu­mo­wi
smart­fo­nem. Nagry­wa chi­cho­ty i krzy­ki.

Dru­ga fil­mu­je brak jaskó­łek, aka­cji.
Wio­sny nie wie­dzą o zmar­twych­wsta­niu
bądź wie­dzą o nim aż nad­to. Przed nawia­sem

sta­wia­ją śred­nik, za nawias wyrzu­ca­ją
zmar­twie­nia. I pro­ble­my z samo­gło­ska­mi.
Kie­dy Lete się myli z lat­te, marsz­czą brwi

i mówią:
Znów będzie­cie pisać o Pol­sce?


LATO

A lato będzie cie­płe tego roku
– z pamię­ci
tele­fo­nu wygrze­bu­jesz SMS od Marzan­ny.
Mia­ła rację. W upa­le zwło­ki gni­ją spraw­niej.

Wol­niej wle­cze się kon­dukt przez drżą­ce powie­trze
ale­jek niczym spóź­nio­ne rymy z zapo­mnia­ne­go
wier­sza. Pot skle­ja żywych z czer­nią. Wraz z cia­łem

gni­ją nie­za­mie­nio­ne w opo­wieść wspo­mnie­nia.
Jeże­li w przy­ro­dzie coś musi ginąć, to pamięć,
któ­ra latem upar­cie się świę­ci. Z liści wró­żą

świa­tu chłód jesie­ni zawie­dze­ni zawo­dow­cy.


JESIEŃ

Ale zapo­mi­nasz, że jesień to stan
przej­ścio­wy. Niczym obec­ność sta­rusz­ki
na czar­nej jezd­ni w bia­łe pasy. Bądź­my

szcze­rzy, biel jest zale­d­wie języ­ko­wym
zabie­giem pie­lę­gna­cyj­nym. Nic za nią
nie stoi. Brak zna­jo­mo­ści real­nie

zaan­ga­żo­wa­nych w bycie wypcha­nym,
ale i błysz­czą­cym szkla­nym okiem tych,
któ­rych poro­że zdo­bi z dumą ścia­nę,

bez­tro­sko wyta­pe­to­wa­ną wzo­rem
kwie­ci­stym. Wzo­rem do naśla­do­wa­nia
sta­je się zapła­ka­na Per­se­fo­na,

któ­ra przed kame­ra­mi trosz­czy się o
tape­tę, kul­tu­rę fizycz­ną oraz
boga­te­go męża. Żar jej spod brzu­cha

bucha. Ta sta­ra ropu­cha psu­je się
się od środ­ka, od gło­wy.
Idzie zima.

O autorze

Michał Domagalski

Urodził się w Ostrzeszowie w 1982. Publicysta i krytyk. Redaktor prowadzący portalu Wywrota  w latach 2015-2016. Debiutował w almanachu Połów. Poetyckie debiuty 2014-2015, w 2018 roku ukazała się jego pierwsza książka poetycka - Poza sezonem. Mieszka w Poznaniu.

Powiązania