Sprawy zmysłów

[Chlorofil z głowy, bdsm w miejsce mBanku]

czę­sto byłem sen­ny, jako że byłem nie­śmia­ły
F. Kaf­ka

Chlo­ro­fil z gło­wy, bdsm w miej­sce mBan­ku.
Pie­nią­dze nie, zero blusz­czu, cień hodow­la­ny.
W innych mia­stach lep­sze rośli­ny wiją się po ścia­nach.

Mokra tra­wa, zdro­we liście,
obsi­ku­ją­cy pies odro­ba­czo­ny, czy­sty
Faj­na mowa, tra­twa, har­fa, łatwa śmierć?

W spra­wie cie­pła zza szyb – słoń­ce na mak­sa,
męż­czyź­ni pocą się, kobie­ty pocą się,
mało uwie­ra, pra­wie nic.

[kwiat w moim boku zły owoc]

kwiat w moim boku zły owoc

cia­ło łody­ga

trud­no żyć bez roślin­nych myśli

a co dopie­ro zabaw­ny w zasa­dzie cię­żar korze­ni

śmie­ję się z nimi z korze­nia­mi

nasza zie­mia – poka­zu­je­my sobie – soki

płyn­no­ścią tłu­ma­czy­my wszyst­ko

Obiekt to monotonny proces

pies jest n i e m a t e r i a l n y
płat­ki śnie­gu topią się na psie
cie­pło mu

dziec­ko rodzi się się z psem
całe w sier­ści
cie­pło mu

Obiekt to monotonny proces vol. 2

że nie ma oczu wło­sów ust paznok­ci
oczy­wi­ste bar­dziej niż brak kształ­tu
desek paty­ków puszek rur kamie­ni

mału mu

Sprawy zmysłów

Nad ranem szcze­gól­nie meta-zapis, czcion­ka tra­wia­sta,
złu­dze­nie oba­la rząd, trze­ba wstać.

Pomruk jest naj­mniej­szą z trosk, naj­tań­szą.

W urzę­dzie reje­stra­cja, u leka­rza.

Ktoś cho­wa w pobli­żu uja­da­ją­ce­go psa.
Mam podob­nie – nic prócz uja­da­nia.

Naro­dzi­ny, w gabi­ne­cie inter­fe­ren­cja fal.
Spra­wy zmy­słów.