utwory / zapowiedzi książek

Tajemnice szwalni (fragment)

Lajos Grendel

Fragment zapowiadający książkę Lajosa Grendela Dzwony Einsteina, która ukaże się w przekładzie Miłosza Waligórskiego w Biurze Literackim 18 kwietnia 2016 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mał­żeń­stwo, jak powszech­nie wia­do­mo, to pry­wat­na spra­wa dwoj­ga ludzi, męż­czy­zny i kobie­ty. Nasz przy­pa­dek jed­nak nie mie­ścił się w tej nor­mie, ponie­waż – mimo że nie prze­kro­czy­li­śmy gra­ni­cy mono­ga­mii – żyli­śmy w trój­ką­cie. Par­tia śle­dzi­ła każ­dy nasz krok, cho­dzi­ła za nami jak cień, a nawet wla­zła nam do łóż­ka. Kie­dy już do szpi­ku kości znu­dzi­ła mi się tak zwa­na pozy­cja na misjo­na­rza i zapro­po­no­wa­łem żonie odro­bi­nę fan­ta­zji, obu­rzo­na powie­dzia­ła „nie”. Jej argu­men­ta­cja, oględ­nie mówiąc, wpra­wi­ła mnie w osłu­pie­nie.
– Par­tia na pew­no by tego nie pochwa­li­ła – zauwa­ży­ła. – Par­tia wzy­wa do powścią­ga­nia się od per­wer­sji.

Zro­zu­mia­łem, że moje mał­żeń­stwo brnie w śle­pą ulicz­kę. A tak szczę­śli­wie się zapo­wia­da­ło, zupeł­nie typo­wo. Po tym, jak wstą­pi­łem do par­tii, zda­łem egza­min magi­ster­ski i odby­łem rok zasad­ni­czej służ­by woj­sko­wej, teść roz­po­starł nade mną swo­je opie­kuń­cze skrzy­dła i wypra­wi­li­śmy wese­li­cho, na któ­rym Zosia umy­ła sobie nogi w szam­pa­nie, mnie całe­go wysma­ro­wa­ła kawio­rem, a potem, oko­ło pół­no­cy, wzię­ła pod rękę, byśmy w ryt­mie rzę­si­stych braw gości uro­czy­ście przede­fi­lo­wa­li do sypial­ni. Wte­dy jesz­cze nie prze­czu­wa­łem, że to będzie ostat­ni popis jej eks­cen­try­zmu. Sze­dłem do łóż­ka z panią Réca­mier, a rano obu­dzi­ła się przy mnie Joan­na d’Arc.

Radość ze ślu­bu, naj­in­ten­syw­niej­sze i naj­wznio­ślej­sze chwi­le nasze­go szczę­ścia prze­rwał mój skłon­ny do pie­niac­twa ojciec. Znów był zwy­kłym szew­cem, po sześć­dzie­sią­tym ósmym usu­nię­to go z par­tii, a on z zemsty wró­cił na łono kościo­ła. Tego, że kola­bo­ru­ję z wła­dzą, nie pochwa­lał, słał mi nie­przy­jem­ne listy z żąda­nia­mi ślu­bu kościel­ne­go, o któ­rym Zosia i teść oczy­wi­ście nawet nie chcie­li sły­szeć. Strasz­nie się pokłó­ci­li­śmy, co zaowo­co­wa­ło dekla­ra­cją ojca, że on nie zamie­rza uczest­ni­czyć w pogań­skim obrzę­dzie, a nasze mał­żeń­stwo uzna­je za nie­waż­ne. Kie­dy teść zoba­czył, jak bar­dzo jestem zmar­twio­ny, przy­stał na kom­pro­mis. Wspól­nie posta­no­wi­li­śmy, że tydzień po zło­że­niu przy­się­gi w urzę­dzie, taj­nie powtó­rzy­my ją w moim mie­ście rodzin­nym w obec­no­ści ojca i dwóch świad­ków. Taki układ odpo­wia­dał też głów­ne­mu zain­te­re­so­wa­ne­mu, któ­ry, jak tyl­ko się o nim dowie­dział, w try miga podrep­tał na roz­mo­wy do miej­sco­we­go pro­bosz­cza. Po kry­jo­mu stop­nio­wo wszyst­ko dopię­li­śmy na ostat­ni guzik. Zgod­nie z umo­wą Zosia mia­ła doje­chać na miej­sce pocią­giem, a ja dzień wcze­śniej auto­bu­sem, żeby przy­go­to­wać teren, wyspo­wia­dać się i przy­jąć komu­nię. Ze współ­udzia­łem księ­dza nie było kło­po­tu, w razie cze­go sam Pan Bóg zała­twił­by mu ali­bi. Bigo­su naro­bi­ła Zosia. W ostat­niej chwi­li zacię­ła się w sobie i oznaj­mi­ła, że nie jest hipo­kryt­ką, przy­się­gać może co naj­wy­żej na Kapi­tał, ale na Biblię – za Chi­ny. Roz­sta­li­śmy się w gnie­wie, choć po cichu wie­rzy­łem, że mimo wszyst­ko opa­mię­ta się i przy­je­dzie.

Guzik. Nie przy­je­cha­ła. W sobo­tę o pierw­szej po połu­dniu z ojcem i dwo­ma świad­ka­mi sta­łem w koście­le kato­lic­kim przed ołta­rzem naprze­ciw­ko ple­ba­na, któ­ry z groź­bą w gło­sie zako­mu­ni­ko­wał nam, że na obu nogach ma żyla­ki, przed rokiem wyle­czył zakrze­pi­cę, a poza tym zaraz musi iść wyspo­wia­dać pew­ną wdo­wę, scho­ro­wa­ną, choć trud­no to sobie wyobra­zić, bar­dziej niż on.
– Gdzie jest pan­na mło­da? – zapy­tał suro­wo.
Z tyłu ojciec i dwóch świad­ków (rów­nież szew­ców) dźga­li mnie w ple­cy trój­zę­bem ostrych spoj­rzeń. Ksiądz z kolei przy­pa­try­wał mi się z takim wyra­zem twa­rzy, jak­by wczo­raj posiadł pra­wo mie­cza.
– Rano, wysia­da­jąc z pocią­gu, zła­ma­ła nogę – powie­dzia­łem.
W wąskich ustach kata­ba­sa stwo­rzy­ła się szcze­li­na i spo­mię­dzy zębów ruszy­ły olbrzy­mie gła­zy.
– Znaj­du­jesz się w domu Bożym, synu, nie na tar­gu. Nie łżyj!
Popro­si­łem o chwi­lę cier­pli­wo­ści. Cze­ka­łem na cud, na jakieś obja­wie­nie albo szept moje­go nie­do­ści­gnio­ne­go Ja. Nic z tego. Gra na zwło­kę szyb­ko dobie­ga­ła koń­ca. Z roz­pa­czy w gło­wie zaczę­ła mi próch­nieć pią­ta klep­ka, tra­ci­łem rozum.
– A czy uro­czy­stość nie mogła­by odbyć się bez udzia­łu żony? – spró­bo­wa­łem ostroż­nie wyba­dać grunt. – Takie zawar­cie mał­żeń­stwa na odle­głość. Jak, daj­my na to, w przy­pad­ku ame­ry­kań­skich żoł­nie­rzy, któ­rzy słu­ży­li w Wiet­na­mie… Ojciec wie­leb­ny rozu­mie, praw­da?
Z jego ust jed­nak wciąż tyl­ko pada­ły potęż­ne, coraz bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce kamie­nie.
– Mogła­by – zadud­nił – ale nie u nas, synu. Zwróć się do Kościo­ła Maho­me­ta – i odszedł.
Przy­gnie­ce­ni wsty­dem wydo­sta­li­śmy się na jaskra­we świa­tło dnia. Ojciec zło­wiesz­czo wes­tchnął, by zaraz przed stru­chla­ły­mi świad­ka­mi w biblij­nym afek­cie chwy­cić mnie za koł­nierz i ryk­nąć:
– Prze­kli­nam cię!
Zosta­łem sam.

*

Wszyst­ko wska­zy­wa­ło na to, że zła­pa­łem Pana Boga za nogi i rze­czy­wi­ście otwie­ra się przede mną cudow­na przy­szłość. Kie­dy wró­ci­li­śmy z Zosią z podró­ży poślub­nej – a byli­śmy w Lenin­gra­dzie – teść oświad­czył, że zała­twił dla mnie świet­ną pra­cę i jutro mi ją poka­że.

Wcze­śnie rano jego ško­dą wybra­li­śmy się w dro­gę. Usia­dłem z przo­du i zaczą­łem wypy­ty­wać o swo­je nowe zatrud­nie­nie. On za kie­row­ni­cą tyl­ko tajem­ni­czo się uśmie­chał, ale w koń­cu powie­dział: – Spodo­ba ci się, zoba­czysz. – Poza tym nie uda­ło mi się wycią­gnąć ani sło­wa. Naj­pierw niby bez celu krą­ży­li­śmy po cen­trum, jak­by­śmy chcie­li zgu­bić kogoś, kto nas śle­dzi, a potem nagle teść przy­ci­snął gaz i ruszy­li­śmy z kopy­ta na przed­mie­ście mię­dzy fabry­ki, skła­do­wi­ska zło­mu i sypią­ce się czyn­szów­ki. Zapar­ko­wał przy wyga­słym komi­nie, uważ­nie się rozej­rzał i jak­by mimo­cho­dem rzu­cił:
– Stąd pój­dzie­my pie­szo.
Prze­cię­li­śmy tory, a następ­nie ścież­ką wśród gara­ży doszli­śmy do nowiu­sień­kie­go budyn­ku, któ­ry wyglą­dał na dom miesz­kal­ny. Kie­dy teść wpro­wa­dził mnie do środ­ka, nie mogłem uwie­rzyć wła­snym oczom. Na par­te­rze była szwal­nia.
– Ale co ja mam tu robić? – spy­ta­łem zbi­ty z tro­pu.
– Będziesz zastęp­cą dyrek­to­ra – odpo­wie­dział.
– W szwal­ni?
– A skąd!
– Ale prze­cież to jest szwal­nia!
– A skąd! – powtó­rzył.
– To co to jest?
– Insty­tut badaw­czy – wyja­śnił ku memu zdzi­wie­niu.

Zanie­mó­wi­łem, bo jeśli w tej szwal­ni, wbrew racjo­nal­nym prze­słan­kom, napraw­dę mie­ścił się insty­tut badaw­czy, to wów­czas rów­nież moje spo­tka­nie z Ein­ste­inem zda­rzy­ło się na jawie, a nie w sfe­rze złu­dzeń. W pomiesz­cze­niu, do któ­re­go weszli­śmy, za auten­tycz­ny­mi maszy­na­mi do szy­cia sie­dzia­ły auten­tycz­ne szwacz­ki. Pozdra­wia­ły nas wyjąt­ko­wo ser­decz­nie, co świad­czy­ło o tym, że teść zaglą­dał już do nich wcze­śniej i to czę­sto. Obu­dzi­ło się we mnie podej­rze­nie, czy przy­pad­kiem ten insty­tut ukry­ty pod posta­cią szwal­ni nie jest w isto­cie zaka­mu­flo­wa­nym bur­de­lem, z mie­sza­ny­mi uczu­cia­mi odkła­nia­łem się więc dziew­czę­tom, przy­szy­wa­ją­cym koł­nie­rze do ubrań robo­czych. Naj­dziw­niej­sza wyda­ła mi się sta­rusz­ka, któ­ra w kącie cero­wa­ła skar­pe­ty. „Bur­del­ma­ma”, pomy­śla­łem. Chwi­lę póź­niej gmach moich przy­pusz­czeń zawa­lił się niczym domek z kart. Jed­nej szwacz­ce upa­dły nożycz­ki, a kie­dy się po nie pochy­li­ła, z kie­sze­ni jej far­tu­cha w bia­łe krop­ki na pod­ło­gę zsu­nął się pisto­let. Roz­dzia­wi­łem gębę. Twarz dziew­czy­ny nabie­gła krwią, a teść zawył na nią jak wście­kły kapral:
– Żeby mi się to wię­cej nie powtó­rzy­ło!

Zła­pał mnie za ramię i pocią­gnął za sobą, wywlókł na kory­tarz i wepchnął do win­dy. Wysia­da­jąc na trze­cim pię­trze, spo­tka­li­śmy kolej­ną szwacz­kę. Na pyta­nie teścia, czy kie­row­nik jest u sie­bie, nie­uf­nie przy­tak­nę­ła, po czym szep­nę­ła, że boli go gło­wa. Odwra­ca­jąc się do wyj­ścia, sie­dze­niem zaha­czy­ła o drzwi – roz­legł się dźwięk bla­sza­nej pusz­ki. Zaczą­łem obmy­ślać plan uciecz­ki. Kie­row­nik nazy­wał się Sväto­zár Czło­wiek, był star­szy od Via Appia i pykał z faj­ki jak turec­ki han­dlarz.
– Mój zięć – przed­sta­wił mnie teść.
– Witam – lek­ce­wa­żą­co, przy­gry­za­jąc ust­nik, ode­zwał się z fote­la Sväto­zár Czło­wiek.
– Česť práci – wybą­ka­łem prze­ra­żo­ny.
I tak się pozna­li­śmy. Szef raz jesz­cze raczył zni­żyć się do moje­go pozio­mu:
– Jestem sta­ry – skon­sta­to­wał.
Było to pierw­sze zda­nie wypo­wie­dzia­ne w tym dziw­nym budyn­ku, któ­re zro­zu­mia­łem. Nie­po­ko­iło mnie pod­eks­cy­to­wa­nie teścia. Widzia­łem, że ze stra­chu płasz­czy się przed tym star­cem, nie­mal­że trąc brzu­chem o pod­ło­gę. Póź­niej, w dro­dze do dzia­łu kadr, pół­gło­sem zdra­dził mi, że Sväto­zár Czło­wiek to sta­ry wia­rus, cier­pi na nie­zwy­kłą cho­ro­bę: nie może ani stać, ani leżeć, tyl­ko sie­dzi. Tak też, na sie­dzą­co, śpi. W tej pozy­cji co rano jest tu przy­wo­żo­ny, a po połu­dniu odwo­żo­ny oso­bi­stą fur­go­net­ką, któ­rą, by zwięk­szyć bez­pie­czeń­stwo, prze­ro­bio­no na pie­kar­ski samo­chód dostaw­czy.

O autorze

Lajos Grendel

Węgierski pisarz, eseista. Urodził się w 1948 roku w Levicach (węg. Léva) na Słowacji. W latach 1973–1992 pracował w wydawnictwie Madách, ponadto pełnił funkcję prezesa Stowarzyszenia Pisarzy Słowackich oraz oficyny Kalligram (1993–1996). Autor licznych powieści, opowiadań, esejów a także prac naukowych i historii literatury węgierskiej A modern magyar irodalom története (2010). Laureat Nagrody Stowarzyszenia Pisarzy Słowackich oraz wielu innych nagród, między innymi: im. Imre Madácha, Attili Józsefa, Tibora Déryego oraz Lajosa Kossutha.

Powiązania

Od anegdoty do mitu

wywiady / o pisaniu Lajos Grendel

Roz­mo­wa Tibo­ra Ele­ka z Lajo­sem Gren­de­lem, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na w tłu­ma­cze­niu Miło­sza Wali­gór­skie­go, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 sierp­nia 2014 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 27 listo­pa­da 2017 roku.

Więcej

Powieść w odcinkach: Dzwony Einsteina

dzwieki / AUDYCJE Lajos Grendel

Frag­men­ty powie­ści Dzwo­ny Ein­ste­ina, zare­je­stro­wa­ne pod­czas audy­cji w Radiu Wro­cław Kul­tu­ra. Czy­ta Bar­tosz Woź­ny.

Więcej

Pokrętna rewolucja

recenzje / KOMENTARZE Lajos Grendel

Autor­ski komen­tarz Lajo­sa Gren­de­la towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzwo­ny Ein­ste­ina, wyda­nej w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Koniec błogiej nieświadomości [fragment]

utwory / zapowiedzi książek Lajos Grendel

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Lajo­sa Gren­de­la Dzwo­ny Ein­ste­ina, któ­ra uka­że się w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Spotkania z niedoścignionym Ja (fragment)

utwory / zapowiedzi książek Lajos Grendel

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Lajo­sa Gren­de­la Dzwo­ny Ein­ste­ina, któ­ra uka­że się w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Przestrzenie (nie)rzeczywiste Lajosa Grendela

recenzje / ESEJE Emilia Gałczyńska

Recen­zja Emi­lii Gał­czyń­skiej z książ­ki Dzwo­ny Ein­ste­ina Lajo­sa Gren­de­la w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 18 kwiet­nia 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 5 czerw­ca 2017 roku.

Więcej

Absurdystan, pięć minut później

recenzje / ESEJE Anna Balcerowska

Recen­zja Anny Bal­ce­ro­wicz z książ­ki Dzwo­ny Ein­ste­ina Lajo­sa Gren­de­la w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim w wer­sji papie­ro­wej 18 kwiet­nia 2016 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 5 czerw­ca 2017 roku.

Więcej

Powieść w odcinkach: Dzwony Einsteina

dzwieki / AUDYCJE Lajos Grendel

Frag­men­ty powie­ści Dzwo­ny Ein­ste­ina, zare­je­stro­wa­ne pod­czas audy­cji w Radiu Wro­cław Kul­tu­ra. Czy­ta Bar­tosz Woź­ny.

Więcej

W boazeryjnym entourage’u

wywiady / o książce Joanna Roś Miłosz Waligórski

Roz­mo­wa Joan­ny Roś z Miło­szem Wali­gór­skim, tłu­ma­czem książ­ki Dzwo­ny Ein­ste­ina Lajo­sa Gren­de­la, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Czechosłowacki spleen

recenzje / ESEJE Joanna Roś

Recen­zja Joan­ny Roś towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Lajo­sa Gren­de­la Dzwo­ny Ein­ste­ina, wyda­nej w tłu­ma­cze­niu Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Jak ciężko być sobą jeżeli nie chcesz być idiotą

recenzje / ESEJE Radosław Wiśniewski

Recen­zja Rado­sła­wa Wiśniew­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Lajo­sa Gren­de­la Dzwo­ny Ein­ste­ina, wyda­nej w tłu­ma­cze­niu Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Pokrętna rewolucja

recenzje / KOMENTARZE Lajos Grendel

Autor­ski komen­tarz Lajo­sa Gren­de­la towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Dzwo­ny Ein­ste­ina, wyda­nej w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Koniec błogiej nieświadomości [fragment]

utwory / zapowiedzi książek Lajos Grendel

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Lajo­sa Gren­de­la Dzwo­ny Ein­ste­ina, któ­ra uka­że się w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Spotkania z niedoścignionym Ja (fragment)

utwory / zapowiedzi książek Lajos Grendel

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Lajo­sa Gren­de­la Dzwo­ny Ein­ste­ina, któ­ra uka­że się w prze­kła­dzie Miło­sza Wali­gór­skie­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 kwiet­nia 2016 roku.

Więcej

Bezcłowy ruch między rzeczywistością a fikcją

recenzje / ESEJE Teresa Worowska

Recen­zja Tere­sy Worow­skiej książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na w tłu­ma­cze­niu Miło­sza Wali­gór­skie­go, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 sierp­nia 2014 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 27 listo­pa­da 2017 roku.

Więcej

Walizki z tysiącami świstków

recenzje / KOMENTARZE Miłosz Waligórski

Komen­tarz Miło­sza Wali­gór­skie­go, auto­ra prze­kła­du książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na Lajo­sa Gren­de­la, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 sierp­nia 2014 roku, a w wer­sji elek­tro­nicz­nej 27 listo­pa­da 2017 roku.

Więcej

Labirynty ze złudnych iluzji

recenzje / ESEJE Tymoteusz Milas

Recen­zja Tymo­te­usza Mila­sa z książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na Jalo­sa Gren­de­la.

Więcej

Poświęcenie hetmana

recenzje / ESEJE Adam Kraszewski

Recen­zja Ada­ma Kra­szew­skie­go z książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na Lajo­sa Gren­de­la, któ­ra uka­za­ła się w 2014 roku na stro­nie natemat.pl.

Więcej

Poświęcenie hetmana, Lajos Grendel

recenzje / ESEJE Joanna Roś

Recen­zja Joan­ny Roś z książ­ki Poświę­ce­nie Het­ma­na Lajo­sa Gren­de­la, któ­ra uka­za­ła się w 2014 roku w por­ta­lu Stro­na Tytu­ło­wa.

Więcej

Lajos Grendel Poświęcenie Hetmana

recenzje / ESEJE Roksana Obuchowska

Recen­zja Rok­sa­ny Obu­chow­skiej z książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na Lajo­sa Gren­de­la, któ­ra uka­za­ła się 21 stycz­nia 2015 roku na stro­nie inter­ne­to­wej DOKiS: Dol­no­ślą­ska Kul­tu­ra i Sztu­ka.

Więcej

Lajos Grendel Poświęcenie hetmana

recenzje / ESEJE Magdalena Wołowicz

Recen­zja Mag­da­le­ny Woło­wicz z książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na Lajo­sa Gren­de­la, któ­ra uka­za­ła się 8 grud­nia 2014 roku na blo­gu „Kącik z ksiaż­ka­mi”.

Więcej

Wyjście ze snu

recenzje / IMPRESJE Piotr Andrzejewski

Esej Pio­tra Andrze­jew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Poświę­ce­nie het­ma­na Lajo­sa Gren­de­la, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 sierp­nia 2014 roku.

Więcej