utwory / zapowiedzi książek

Teksty odzyskane (2)

Tadeusz Różewicz

Fragmenty zapowiadające książkę Teksty odzyskane Tadeusza Różewicza, która ukaże się w Biurze Literackim 18 kwietnia 2022 roku.

Biuro Literackie

O tej porze

Nad Selen­gą w jur­tach przy­kuc­nę­li obok ognia paste­rze, dym idzie do nie­ba. Koby­ły, zwró­co­ne łba­mi do środ­ka, czu­wa­ją nad źre­bię­ta­mi. Na drew­nia­nych sio­dłach świe­cą srebr­ne i mie­dzia­ne ozdo­by. W skó­rza­nych wor­kach cierp­ki kumys. Na ste­pie leżą czasz­ki koni jak obcę­gi i bia­łe roz­wią­za­ne krę­go­słu­py. Na sto­le baran ugo­to­wa­ny na cześć gości. Ogon, bochen tłusz­czu. Smut­ny łeb z ocza­mi i usza­mi w rękach naj­do­stoj­niej­sze­go. Zgrab­ny nóż zwi­ja się dooko­ła uszu i warg. Po ste­pie lecą małe koni­ki z dłu­gi­mi ogo­na­mi; czer­wo­ne, nie­bie­skie, żół­te kafta­ny świe­cą w słoń­cu. W gli­nia­nych misecz­kach prze­zro­czy­sta zie­le­ni się archi. Już wiel­błą­dy z obwi­słą war­gą pod­no­szą się z klę­czek. Sączą śli­nę i stę­ka­ją, usta­wia­jąc olbrzy­mie juki na sęka­tych nogach. Mięk­kie koły­sa­nie. Ostre tra­wy. Step nagi jak czasz­ka. „Dla­cze­go kon­wa­lię nazy­wa­ją srebr­ną. Epi­tet winien ryso­wać przed­miot, dawać obraz, tym­cza­sem to, co tu mamy, jest wyobra­że­niem naj­zu­peł­niej fał­szy­wym. I tak bywa u wszyst­kich poetów…”

O tej porze nie tyl­ko ja jestem opusz­czo­ny. O tej porze dłu­gie hal­le Luw­ru są puste. Mię­dzy ścia­na­mi nie ma podzi­wia­ją­cych oczu. Nikt nie prze­ży­wa i nie dzie­li się swo­im zachwy­tem. A prze­cież Gio­con­da uśmie­cha się tajem­ni­czo i pra­co­wi­cie. Przy­pusz­cza­cie, że się nie uśmie­cha? A co robią inne obra­zy? W nocy. Czy odpo­czy­wa­ją? Pra­cu­ją bez prze­rwy, wytwa­rza­ją olbrzy­mie ilo­ści pięk­na. Ale tego pięk­na nie oce­nia­ją znaw­cy. Oni przy­cho­dzą prze­cież w dzień. W dzień łatwiej jest oce­niać i wygła­szać opi­nie. Zawsze znaj­dzie się jakiś słu­chacz. W dzień tak łatwo mówić, robić porów­na­nia, miny. Przy świe­tle. Ale co robić w nocy. Kie­dy nie ma świa­tła ani kolo­rów. Wszyst­ko jest w ciem­no­ści. Do cze­go porów­nać w nocy oko albo pierś, albo usta, albo łono. Albo do cze­go porów­nać język. Pal­ce u rąk. Całe życie spę­dzi­li na porów­ny­wa­niu i prze­no­sze­niu. Ależ to kome­dia. Nud­na. Kobie­ta kwiat. Idio­ci.

[„Odra” 1959, nr 21, s. 7]


Wymiar ilu­zji

Dro­gi Panie Jerzy! Prze­sy­łam Panu kil­ka nota­tek, któ­re – mam nadzie­ję – przy­czy­nią się do zaciem­nie­nia i zmą­ce­nia (tre­ści i for­my) pań­skie­go pro­jek­tu Bez­wy­miar ilu­zji.

A

Ogra­ni­czę się do foto­gra­fii. Do zdję­cia, podo­bi­zny, por­tre­tu. Odbit­ki… Czło­wie­ka.

Foto­gra­fia zdej­mu­je tyl­ko czas teraź­niej­szy czło­wie­ka… foto­gra­fia nie zdej­mu­je ani prze­szło­ści, ani przy­szło­ści… Tyl­ko „tu i teraz” moż­na zro­bić foto­gra­fię. Ma ona utrwa­lić ten „wymiar” isto­ty ludz­kiej (w cza­sie i prze­strze­ni), któ­ry ist­nie­je jak­by poza foto­gra­fią… Model, oso­ba nie­prze­rwa­nie odcho­dzi od sie­bie, opusz­cza swo­je poprzed­nie wcie­le­nia… każ­dą chwi­lą obec­ną prze­mi­ja, wcho­dzi w swo­ją przy­szłość aż do odej­ścia, zaśnię­cia „w Panu” („poko­ju wiecz­nym”), w bez­ist­nie­niu i bez­ru­chu. Foto­gra­fia pró­bu­je utrwa­lić jed­ną z form zmie­nia­ją­cej się isto­ty ludz­kiej, powło­ki cie­le­snej… Czło­wiek powo­li gaśnie, ale jego twarz ist­nie­je w rodzin­nym albu­mie jak zio­ło, liść, kwiat w ziel­ni­ku… Albu­my rodzin­ne mia­ły w sobie coś z ziel­ni­ków.

Foto­gra­fia nie jest ilu­zją, ale rze­czą real­ną, zja­wi­skiem żyją­cym w sobie wła­ści­wym bez­wy­mia­rze ilu­zji, któ­ry zamie­nia się w fakt… tyl­ko w obli­czu patrzą­ce­go na nią czło­wie­ka… Tyl­ko czło­wie­ka… ani wół, ani osioł, ani pies, ani koń nie „roz­po­zna­ją” foto­gra­fii… dla­te­go psu poli­cyj­ne­mu daje się do pową­cha­nia skar­pet­kę, czap­kę, ręka­wicz­kę prze­stęp­cy (lub ofia­ry), nie poka­zu­je się mu foto­gra­fii, podo­bi­zny… być może będą kie­dyś robio­ne foto­gra­fie pach­ną­ce… (np. model­ką i „jej” per­fu­ma­mi).

B

To ja – patrzą­cy, oglą­da­ją­cy – stwa­rzam dla foto­gra­fii śro­do­wi­sko, w któ­rym ona odzy­sku­je „życie”. Stąd takie przy­wią­za­nie do „podo­bi­zny”. Trwa­ją­ce od wie­ków spo­ry o auten­tycz­ność odbi­cia twa­rzy Chry­stu­sa na cału­nie turyń­skim świad­czą o nie­na­sy­co­nej potrze­bie oglą­da­nia podo­bi­zny Zba­wi­cie­la. Ludzie pra­gną oglą­dać „praw­dzi­wą” – foto­gra­ficz­ną (nie malar­ską) podo­bi­znę Boga-Czło­wie­ka. Innym dowo­dem, że isto­ta ludz­ka – od wie­ków, aż po dzień dzi­siej­szy – pra­gnie zoba­czyć obli­cze swe­go Boga, jest chu­s­ta św. Wero­ni­ki – vera eikon. Czło­wiek stwo­rzo­ny na obraz i podo­bień­stwo Boga – może widzieć w jed­nej ludz­kiej twa­rzy lub w pię­ciu miliar­dach (i jed­nej) twa­rzy obli­cze Boga. Jest podo­bi­zną Boga… tak więc i Bóg, żeby zoba­czyć sie­bie, stwo­rzył czło­wie­ka, Syna-Czło­wie­cze­go… Czło­wiek, isto­ta śmier­tel­na, nie wytrzy­mu­je bez­wy­mia­ru swo­je­go Stwór­cy – chce zło­wić Jego obli­cze, chce spoj­rzeć w oczy Boga Żywe­go… podob­no obli­cze nie­zna­ne­go męż­czy­zny na cału­nie turyń­skim ma wszel­kie wła­ści­wo­ści nega­ty­wu foto­gra­ficz­ne­go.

C

Foto­gra­fia twa­rzy ludz­kiej – któ­rą nazy­wa­my też „zdję­ciem”, podo­bi­zną – jest w „swo­jej isto­cie” rów­nie tajem­ni­cza jak dusza… być może jest zdję­ciem duszy ludz­kiej, któ­ra pra­gnie się ujaw­nić w wyra­zie twa­rzy. Foto­graf jest więc pod­glą­da­czem tajem­ni­cy i psy­cho­lo­giem, a foto­gra­fia – wej­ściem do „wnę­trza” czło­wie­ka. Dla­te­go foto­gra­fo­wi przy­padł w udzia­le jedy­ny (w swo­im rodza­ju) przy­wi­lej, że może on „zdjąć” nie tyl­ko „cha­rak­ter”, ale i duszę ludz­ką… zależ­nie od wraż­li­wo­ści może odczy­tać (podob­nie jak psy­chia­tra) pew­ne wła­ści­wo­ści isto­ty ludz­kiej (por. foto­gra­fie Hitle­ra, Mus­so­li­nie­go, Sta­li­na)… dla­te­go ludzie, któ­rzy two­rzy­li por­tre­ty tych dyk­ta­to­rów-prze­stęp­ców (i praw­do­po­dob­nie psy­cho­pa­tów), byli tak pil­no­wa­ni. Tyl­ko wybra­ni foto­gra­fo­wie mie­li dostęp do Oso­bi­sto­ści… wie­le foto­gra­fii ule­gło znisz­cze­niu, inne („kom­pro­mi­tu­ją­ce”, choć wier­ne) – zosta­ły zamknię­te w kasach pan­cer­nych, archi­wach, nigdy nie ujrza­ły świa­tła dzien­ne­go. Są cza­sem ujaw­nia­ne i wywo­łu­ją u ludzi strach, roz­ba­wie­nie, śmiech, zdu­mie­nie. Patrzy­my na ich podo­bi­zny, myśli­my o milio­nach oszu­ka­nych, pomor­do­wa­nych, uwie­dzio­nych… patrzy­my i mówi­my „ale to jest nie­moż­li­we!!!”. Foto­gra­fia dema­sku­je… foto­gra­fów nale­ży wygnać z pań­stwa dosko­na­łe­go.

D

Foto­gra­fia…

Jest to jeden z „cudów świa­ta”. Przez foto­gra­fię doty­ka­my cza­su, w któ­rym żyje­my i prze­mi­ja­my. Foto­graf zdej­mu­je obli­cza naszych cza­sów… Być może powsta­nie kie­dyś nie tyl­ko histo­ria foto­gra­fii, ale arche­olo­gia foto­gra­fii, psy­cho­ana­li­za foto­gra­fii, moral­ność foto­gra­fii, por­no­gra­fia, pod­słuch foto­gra­fii, agre­sja foto­gra­fii, meta­fi­zy­ka foto­gra­fii…

E

Destruk­cja rze­czy­wi­sto­ści, cia­ła, rze­czy, natu­ry i zda­rze­nia… poprzez foto­gra­fię i jej twór­cę. Foto­graf – uczeń czar­no­księż­ni­ka – cza­ro­dziej i ilu­zjo­ni­sta. Foto­gra­fo­wie przed­mio­ty uczy­ni­li isto­ta­mi żywy­mi i agre­syw­ny­mi, zdol­ny­mi nie tyl­ko uwieść, ale i znisz­czyć ludz­ką psy­chi­kę, myśl, zdol­ność sądu („zdro­wy rozum”?). Zobacz­cie w kolo­ro­wych tygo­dni­kach rekla­my samo­cho­dów, kosme­ty­ków, przed­się­biorstw tury­stycz­nych, spodni, biu­sto­no­szy… albo „zwy­kłe­go” maka­ro­nu. Foto­gra­fie żyją w swo­im nie/-/ludz­kim wymia­rze. Czło­wiek sta­je się dodat­kiem do butów, spodni, koszu­li, samo­cho­du, gumy do żucia…

F

„Pstry­ka­nie”… ile milio­nów  (miliar­dów) apa­ra­tów foto­gra­ficz­nych (kamer) znaj­du­je się w rękach ludzi?… ile zdjęć robi­my (robi „ludz­kość”) w cią­gu 24 godzin? Wszy­scy „pstry­ka­ją”…

Ja cie­bie pstryk­nę ty pstryk­niesz mnie potem my pstryk­nie­my was a wy pstryk­nie­cie nas… wszy­scy pstry­ka­ją wszyst­kich i wszyst­ko. I tak „pstry­ka­jąc”, czę­sto nie widzi­my świa­ta… zapstry­ka­ni nie widzi­my, co się dzie­je za naszy­mi ple­ca­mi.

G

Foto­gra­fia jest ilu­zo­rycz­nym obra­zem przy­ro­dy, czło­wie­ka, mia­sta, przed­mio­tu… Foto­gra­fia „w swej isto­cie” jest mar­twą rze­czą, któ­ra tyl­ko w obli­czu widza zaczy­na się napeł­niać tre­ścią i zaczy­na ist­nieć w nowym wymia­rze ilu­zji; o ile ż y w a  p a m i ę ć  towa­rzy­szy „praw­dzi­we­mu” zda­rze­niu, np. kata­stro­fie lub wypad­ko­wi… o tyle pamięć, któ­ra doty­ka foto­gra­fii jakie­goś wypad­ku, jest mar­twa… set­ki naj­strasz­liw­szych kata­strof, któ­re oglą­da­my na zdję­ciach w gaze­tach, nie poru­sza nas tak jak prze­je­cha­nie kota, jeża, kury, psa (w któ­rym bie­rze­my bez­po­śred­ni udział)… samo­lot lub pociąg zamie­nio­ny w górę meta­lu i pło­mie­ni… jest dla nas jak­by mar­twą natu­rą… foto­gra­fie z woj­ny w Jugo­sła­wii, Ira­ku lub masa­kry w Rwan­dzie w gaze­cie, któ­rą prze­glą­da­my przy śnia­da­niu lub po obie­dzie… (gaze­tę wraz z pamię­cią foto­gra­fii wyrzu­ca­my na śmiet­nik).

W cza­sie pisa­nia poema­tu „Woda w gar­nusz­ku, Nia­ga­ra i auto­iro­nia” mia­łem przed sobą (na biur­ku) kolo­ro­wą „wido­ków­kę” – (powie­la­ną bez koń­ca) – foto­gra­fię Wodo­spa­du… W Kana­dzie sta­łem tam oko w oko z wodo­spa­dem, a w ręce trzy­ma­łem ową wido­ków­kę… widzia­łem lawi­nę wody żywej, któ­ra spa­da­ła bez prze­rwy w prze­paść… widzia­łem bia­łe pia­ny, spo­glą­da­łem znów na foto­gra­fię-kart­kę i widzia­łem maleń­ki wodo­spad… kolo­ro­wy i mar­twy w mojej dło­ni… potem prze­no­si­łem wzrok na praw­dzi­wy wodo­spad… wypeł­niał mój wzrok i słuch, cały orga­nizm…

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry – pań­stwo­we­go fun­du­szu celo­we­go

O autorze

Tadeusz Różewicz

Urodzony 9 października 1921 roku w Radomsku. Poeta, prozaik, dramaturg. Laureat wielu nagród literackich zagranicznych i polskich, m.in. Nagrody Polskiego PEN-Clubu (1997), Nagrody Ministra Kultury i Sztuki (1997), Śląskiego Wawrzynu Literackiego (1999), Nagrody Wielkiej Fundacji Kultury (2000), Nagrody Literackiej Nike (2000), "Złotego Berła" (2006), Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius za całokształt twórczości (2008). Odznaczony Krzyżem Wielkim Orderu Odrodzenia Polski (1996). Zmarł 24 kwietnia 2014 we Wrocławiu.

Powiązania