Viola
Znam pewną trudną dziewczynkę.
Łatwo być trudną dziewczynką.
Kiedy na przykład jedziesz szybko rowerem i nie boisz się upadku, kiedy wolisz wspinać się po drzewach, zamiast bawić w księżniczki, kiedy zakazują ci grania w piłkę, a ty nie rozumiesz, dlaczego, kiedy odnosisz wrażenie, że gdy proszą, abyś była grzeczna, to po prostu chcą cię uciszyć – krótko mówiąc, ilekroć robisz coś innego, niż sobie życzą. Może nawet to ty jesteś tą dziewczynką.
Musisz jednak wiedzieć, że bycie trudnym właściwie nie zależy od tego, jakim się jest, a od tego, jakim cię widzą. Dzieje się tak, kiedy oczy innych chcą cię ubrać w kolory, które same sobie wybrały.
Ta trudna dziewczynka, którą znam, ma osiem lat i nosi imię Viola.
Na przekór swojemu imieniu, które oznacza „Fiolet”, bardzo lubi Niebieski.
Viola zapisuje nazwy wszystkich kolorów wielką literą, bo dla niej są jak ludzie: każdy jest jedyny w swoim rodzaju.
„Dlatego jest im ze sobą dobrze, nie czują się samotne” – słyszałem, jak kiedyś powiedziała. Od tamtej pory i ja zapisuję nazwy wszystkich kolorów dużą literą.
Niebieski od zawsze jest jej najulubieńszym kolorem, bo to barwa morza, Stitcha i oczu mamy. Viola uwielbia go, kiedy jest jasny jak woda, ciemny jak wieczór, połyskliwy jak niebo latem. We wszystkich odcieniach.
Czasem ktoś powie, że przecież nie może lubić Niebieskiego.
„Niebieski jest dla chłopców, ty powinnaś lubić Różowy, przecież jesteś dziewczynką!”.
Mówią tak dziewczynki i chłopcy, a czasem także dorośli. Zdaniem Violi, wcale nie żartują. Powtarzają to przede wszystkim w szkole, gdzie codziennie zjawia się ze swoim Błękitnym plecakiem. Albo zimą, gdy trochę się śmieją z Lazurowego płaszczyka, który uszyła jej babcia.
W szkole Violi – a może również w twojej szkole – nie wolno pisać Niebieskim długopisem.
„W zeszytach można pisać tylko Czarnym długopisem” – przykazała pani w pierwszej klasie. Nikt nigdy nie wyjaśnił jej dokładnie, dlaczego tak jest.
Viola mieszka na wzgórzu pełnym drzew, w Żółtym domu z dużym ogrodem. W ogrodzie rosną trzy krzewy agrestowe i jeden pigwowiec. Ciekawe, dlaczego pigwowce – często zastanawia się Viola – nazywają się jak chłopcy, a kwitną na Różowo. Agrest też, chociaż jego kwiaty są zarazem Różowe i Zielonkawe.
Cóż, tej całej historii z kolorami i nazwami, z rzeczami „dla chłopców” i rzeczami „dla dziewczynek”, Viola nigdy dobrze nie zrozumiała. Pewnego dnia postanawia więc zapytać o to wszystko swojego taty, który z zawodu jest malarzem i na kolorach zna się jak mało kto.
Jest maj, piątkowe popołudnie, na Błękitnym niebie gdzieniegdzie widać białe chmury, tata zajmuje się kwiatami gencjany w ogrodzie. Gencjana ma nazwę, jakby była dziewczynką, a przecież jej kwiaty są Niebieskie. Ale kwiatom na szczęście nikt nie zwraca uwagi.
„Kwiaty mają inaczej niż ludzie” – myśli Viola.
Kwiat może być taki, jaki jest.
Coś ci opowiem
Gdy tata widzi Violę, od razu wie, że będzie chciała mu zadać jakieś pytanie. Kiedy Viola chce zadać pytanie, przymruża trochę oczy i oddycha głęboko jak po szybkim biegu. Właśnie tak jak teraz. Tata odkłada łopatkę i czeka.
– Tato – zaczyna Viola i kontynuuje jednym tchem – dlaczego Różowy musi być kolorem dziewczynek, a Niebieski – chłopców?
– Słucham? – pyta tata, dłonią osłaniając twarz przed słońcem.
– Kto tak zadecydował? – dodaje Viola. – I dlaczego nikt nie spytał nas o zdanie?
Tata wciąż klęczy na trawie, mierzy wzrokiem swoją córeczkę od stóp do głów, po czym wstaje. Dotyka jej włosów, ma minę jak wszyscy tatusiowie, kiedy przyjdzie im powiedzieć coś poważniejszego.
– Chodź – mówi. – Usiądziemy i coś ci opowiem.
Niebieski
Huśtawka ogrodowa jest taka miękka i wygodna, Viola zwykle lubi odpychać się nogami, w przód i w tył, jakby to była prawdziwa huśtawka. Dziś jednak jest inaczej.
– Nie zawsze tak było, wiesz? – mówi tata. – Różowy nie zawsze był kolorem dziewczynek, a Niebieski nie miał nic wspólnego z chłopcami.
– Jak to? – pyta Viola.
Tata uśmiecha się.
– Pamiętasz obraz tego malarza, który pokazałem ci kilka dni temu?
– Na którym była Maria?
– Tak. Pamiętasz, jak nazywał się ten malarz?
– Rafał?
– Prawie. Nazywał się Rafael. A obraz to Madonna Wielkiego Księcia.
– Tak, Rafael! – powtarza Viola, żeby pokazać tacie, że świetnie wiedziała i tylko coś jej się pomyliło.
– A pamiętasz, jakiego koloru na tym obrazie jest chusta Marii?
Viola zastanawia się przez kilka sekund. Na jej czole tworzy się śmieszna zmarszczka, jak zawsze, gdy stara się coś sobie przypomnieć.
– Tato! – woła. – Chusta była Niebieska!
– Właśnie tak.
– Czyli mama Jezusa też lubiła Niebieski?
– Może tak – odpowiada tata. – Ale nie o to chodzi. Nas interesuje to, że bardzo wielu malarzy przedstawiało ją z Niebieską chustą.
– Niebieski jest też na ulubionym obrazie mamy!
– Na którym?
– Tym z dziewczyną, która ma kolczyk!
– Mówisz o Dziewczynie z perłą Vermeera?
– Tak, tak. Tamta dziewczyna też nosi Niebieską chustę!
– No właśnie.
– Ale tato, z nich chyba nikt się nie śmiał?
– Nie. Wprost przeciwnie.
– Dlaczego?
Viola patrzy na tatę, on także patrzy na nią wzrokiem kogoś, kto chce wyznać jakąś niewiarygodną tajemnicę.
– Bo, córeczko, kiedyś Niebieski był kolorem dziewczynek.