utwory / zapowiedzi książek

Widok z okna w podróży służbowej

Inga Iwasiów

Fragmenty książki Ingi Iwasiów Widok z okna w podróży służbowej, która ukaże się w Biurze Literackim 6 maja 2024 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Dwa­na­ście. Tar­nów koło Łob­za. Siel­ski widok na dachy i odno­wio­ny młyn. Tra­sa bocz­ną dro­gą, odle­głość mię­dzy głów­ną a dojaz­do­wą wydłu­ża się z każ­dą chwi­lą, jak­bym zmie­rza­ła do Tar­no­wa mało­pol­skie­go, gdzie nigdy nie byłam, set­ki kilo­me­trów od Łob­za. Sam Łobez wciąż enig­ma­tycz­ny, choć znam wie­le osób pocho­dzą­cych z tego mia­stecz­ka. Od dzie­ciń­stwa: pozna­wa­ne na kolo­niach dzie­ci leśni­ków stąd, syn pie­lę­gniar­ki stąd, wiel­bi­cie­le lite­ra­tu­ry stąd. A sama przez Łobez tyl­ko prze­jaz­dem. Tym razem mia­łam przy­go­dę jak z aneg­dot o dzia­ła­niu nawi­ga­cji. Wje­cha­łam pod dyk­tan­do sta­now­czej pani w pod­mo­kłe nigdzie i bar­dzo się wystra­szy­łam. Zawróć, jeśli to moż­li­we, zawróć, jeśli, zaw…. Zde­chła obra­żo­na. Dałam radę wyco­fać moje nisko zawie­szo­ne auto, pła­cząc tyl­ko w środ­ku, cho­ciaż nikt mnie nie widział. Zawró­ci­łam, minę­łam czło­wie­ka sto­ją­ce­go w polu. Czy to czas robót polo­wych? Kwie­cień. Nie wiem. Nie znam rol­ni­cze­go kalen­da­rza. Ośro­dek hote­lo­wo-szko­le­nio­wy, w któ­rym jestem, przy­le­ga do stad­ni­ny. No tak, Łobez znam też z opo­wie­ści o koniach. A nazwa Tar­nów…. Ety­mo­lo­gicz­nie ozna­cza „cierń”, pasu­je do Ziem Odzy­ska­nych. Zamiast rene­san­so­we­go rynecz­ku – cegla­ne zabu­do­wa­nia. Nie­przy­ci­na­ne krze­wy wokół domu moich dziad­ków we wsi Raduń, któ­ra nie nio­sła za wie­le rado­ści, dla­te­go tak dobrze szedł tam wyszynk w pijal­ni, klu­bie i skle­pie. Gdy­bym nale­ża­ła do komi­sji nazew­ni­czej, uni­ka­ła­bym opty­mi­stycz­nych kono­ta­cji. Darń, tarń, kolec, rań, licz­ne for­my odcza­sow­ni­ko­we ozna­cza­ją­ce znój, orkę, prze­rzu­ca­nie obor­ni­ka, kłu­so­wa­nie, oczy­wi­ście przy­miot­ni­ki zawie­ra­ją­ce wil­goć, wiatr i niski pułap chmur. Wiem, skąd nazwa się wzię­ła, nie muszę czy­tać ksiąg spi­sa­nych przez hob­by­stów kra­jo­bra­zo­wych ani pytać ono­ma­stek, z któ­ry­mi spę­dzam tu czas. Nowo­gró­dek pod Gorzo­wem, wieś War­sza­wa w woje­wódz­twie pomor­skim. Tar­nów nigdzie, luk­su­so­wy. Ze środ­ków Unii Euro­pej­skiej, czy­tam nie­bie­skie tablicz­ki, zna­mio­na tej deka­dy. Każ­dy pokój urzą­dzo­ny ina­czej, z wiej­ska, ze sty­lo­wym nad­dat­kiem. Skrzy­pią­ce pod­ło­gi, sza­fy, łóż­ka. Malut­ka dziu­pel­ka dwu­oso­bo­wa, łóż­ko za wąskie dla dwoj­ga. Cie­ka­wią mnie te nor­my sypial­nia­ne – co za nimi stoi, jaka kon­cep­cja pary? Z kim kto zdo­łał­by się poukła­dać na tym trzesz­czą­cym kosz­mar­ku, mię­dzy wyha­fto­wa­ny­mi podusz­ka­mi? Odci­ska­ją się na policz­ku w nie-wzór. Wyglą­dam przez okno, zie­lo­ne poła­cie tra­wy oszu­ku­ją, bo jest zim­no. W wyso­kiej sali, gdzie się spo­ty­ka­my – chłód idzie od pod­łóg i prze­szklo­nych ścian. Posta­na­wiam, że kie­dyś tu sobie przy­ja­dę na spo­koj­ny week­end. Tyl­ko czy tra­fię? A gdy­bym dała do przo­du te dwie­ście metrów i jed­nak uto­pi­ła auto? Może ten czło­wiek z pola usły­szał­by plusk? Może nie, auto zapa­da­ło­by się bez­gło­śnie. Zgi­nę­ła­bym albo wyło­ni­ła się w Mało­pol­sce, zaczę­ła tam jakąś inną histo­rię, na przy­kład fry­zjer­ki. W Tar­no­wie. Msza­nie Gór­nej, Zapiec­ku. W fan­ta­zjach czę­sto jestem fry­zjer­ką. War­to by zba­dać źró­dła tego marze­nia. Albo chlup i już. Była­by to podróż nie­ży­cia.


Dwa­dzie­ścia. Ber­lin. Wysia­dam na pla­cu, przy któ­rym mie­ści się hotel, jed­nak go nie widzę, krą­żąc, nie mogę zna­leźć wej­ścia. Cho­wam ręce w kie­sze­niach, robiąc miny oso­by zaafe­ro­wa­nej, prze­cho­dzę przez kolej­ne świa­tła i następ­ne, uda­jąc luz. Jestem na swo­im szla­ku, cho­dzę tędy codzien­nie, jeśli zwal­niam to dla­te­go, że kamyk wpadł mi do buta. Oddy­cham, uspo­ka­jam tęt­no, wej­ście musi gdzieś być. Roz­wa­żam powrót do domu, uciecz­kę z pla­cu, mia­sta. Uda­wa­nie cho­ro­by. Naka­zu­ję sobie pod­ję­cie ostat­niej pró­by. Okrą­że­nie. Okrą­że­nie. Patrze­nie. Neon z nazwą hote­lu napa­wa mnie rado­ścią. Auto­ma­tycz­ne drzwi odci­na­ją od pętli, pro­stu­ją mean­dry labi­ryn­tu, czy­nią ze mnie kogoś, kim jestem dla innych. Pod­pis na kar­cie poby­tu, klucz, win­da. Z góry, z okna, wszyst­ko wyda­je się łatwe, widać zej­ście do metra, budy­nek domu towa­ro­we­go, sygna­li­za­cję świetl­ną. Bycie w poko­ju jak bycie w azy­lu. Nie muszę grać dobrze zorien­to­wa­nej, miesz­kan­ki, turyst­ki, poli­glot­ki. Kobie­ty robią­cej zaku­py, zmie­rza­ją­cej na spo­tka­nie z kochan­kiem, kobie­ty ubra­nej dość cie­pło, ale bez prze­sa­dy. Kobie­ty nie­uma­lo­wa­nej i nie­wy­stro­jo­nej w tej sto­li­cy pozor­ne­go luzu. W ogó­le bez prze­sa­dy, mogę być nawet autor­ką powie­ści, któ­ra wywo­ła­ła poklask. Od mojej woli zale­ży rola. Patrzę, tyl­ko patrzę, mogę też wyjść chył­kiem, poko­nać tę samą dro­gę jak po sznur­ku, zosta­wić resz­tę dnia, całą noc, następ­ny pora­nek. Wysiąść na Głów­nym i szyb­ko wró­cić do domu. Zwró­cić pie­nią­dze. Obie­cać sobie, że to był ostat­ni raz, ostat­nia taka pró­ba, bo nic nie zale­ży od tych podró­ży, poja­wia­nia się, otwie­ra­nia ust, wypo­wia­da­nia zdań, odpo­wia­da­nia i opo­wia­da­nia. W grun­cie rze­czy nic nie zale­ży od nicze­go, lepiej było­by zaosz­czę­dzić tę dobę na przy­szłość, na jakiś inny, lep­szy czas, może cie­plej­szy dzień, wysta­wić już teraz twarz do słoń­ca, napić się aro­ma­tycz­nej her­ba­ty, nie za moc­nej, żeby mnie nie zemdli­ło, sama nie wiem, ale prze­cież nie wyj­dę zni­kąd chył­kiem. Nagły prze­skok, przej­ście mię­dzy szcze­ciń­skim, ponie­miec­kim dwor­cem, raj­za krót­kim pocią­giem przy­po­mi­na­ją­cym tram­waj w niem­czy­znę, ruch, zamęt, Euro­pę, czy­ta­nie roz­kła­du jaz­dy, szyb­kie prze­cho­dze­nie na wła­ści­wy poziom i peron, nara­sta­nie tło­ku, napór obo­jęt­no­ści. Jestem na Her­man­n­plazt i tu powin­nam miesz­kać, albo przy innym pla­cu, mniej­szym, scho­wa­nym za kamie­ni­ca­mi, zie­lo­nym. Lubię wyobra­żać sobie miesz­ka­nie z wido­kiem na czwo­ro­ką­ty, sze­ścio­ką­ty ulic, gwiaź­dzi­ste roz­kła­dy alej. Prze­ry­wam pro­wa­dzo­ną roz­mo­wę, patrząc na ostat­nie pię­tra ele­ganc­kich domów tam, gdzie jestem – w Pary­żu, Wil­nie, Bra­ty­sła­wie, Wied­niu, Van­co­uver, Buda­pesz­cie, Koziej Wól­ce. Rzad­ko tra­fia mi się taki widok z okna, zawie­sze­nie na alter­na­tyw­nym życiu wyma­ga zmę­cze­nia, cho­dze­nia. Za parę godzin znaj­dę dro­gę do księ­gar­ni, wyj­dę przed cza­sem, doda­jąc do prze­wi­dy­wa­nych minut na przej­ście dru­gie tyle, wli­cza­jąc prze­cią­że­nie, któ­re mnie znie­sie, unie­ru­cho­mi. Bio­rę klucz, wysu­wam kar­tę; spraw­dzam, czy mam klucz, czy mam kar­tę. Jadę win­dą z kimś na trze­cie pię­tro, zjeż­dżam. Wra­cam spraw­dzić. Wcho­dzę do poko­ju. Posta­na­wiam zostać. Dopa­dam okna. Widok na sza­rość budyn­ków i prze­woź­ny bar. Bio­rę kąpiel, jem kanap­kę. Wycho­dzę po drob­ne zaku­py. Gdy wra­cam (pra­wie bez­błęd­nie; mogę prze­stać się bać, że zabłą­dzę i nie doce­nię nicze­go, bo wszyst­ko pochło­nie pła­ski lęk), kła­dę się i zasy­piam głę­bo­ko. Widok na prze­chod­ni plac zamie­nia się w widok na zapo­wia­da­ną w mediach demon­stra­cję. AfD, anty-AfD? Anty­mu­zuł­mań­ską? Związ­ko­wą? Nie umiem się zorien­to­wać.

Odczy­tu­ję wia­do­mość o śmier­ci Cohe­na „przed paro­ma dnia­mi”. Dziw­ne – śmierć, choć się doko­na­ła, jest odro­czo­na. Pusz­czam w tele­fo­nie bal­la­dy jed­ną po dru­giej i przy­po­mi­nam sobie tele­dysk „Dan­ce Me to the End of Love” – a może inny? Widzia­ny wie­le lat temu w towa­rzy­stwie star­szej pani, szep­cą­cej mężo­wi na ucho, że to nie­przy­zwo­ite, jeśli zna się pod­tekst. Co uzna­ła­by za przy­zwo­ite, albo też jaki pod­tekst mogła wysły­szeć? Kim była? Nie pamię­tam. Ten star­szy pan, wów­czas młod­szy – czy­je wzbu­dził emo­cje? Nie pierw­szy raz dowia­du­ję się o śmier­ci w podró­ży, tak umarł, gdy oswa­ja­łam hote­lo­wy pokój, mój ojciec.  Leżę w łóż­ku, pod­cho­dzę do okna, znów leżę. Demon­stra­cja zaczy­na się po zmro­ku. Krzy­ki, ale sens nie docie­ra do moje­go pię­tra. Trans­pa­ren­ty, ale żaden nie daje się odczy­tać. Nie wiem, czy to za oknem mnie doty­czy. Nikt tego nigdy dobrze nie rozu­mie. Nie chce mi się wyło­nić w listo­pad. Gadać o toż­sa­mo­ściach miast. Wolę pobyć we mgle, tra­wić powo­li jak wąż porząd­ną linię melo­dycz­ną, oddzie­lo­na pię­tra­mi i dźwię­kosz­czel­ną szy­bą od demon­stra­cji. Zaraz wsta­nę, wzu­ję buty, dowiem się, co tam krzy­czy.

O autorze

Inga Iwasiów

Profesorka Uniwersytetu Szczecińskiego, literaturoznawczyni, krytyczka literacka, poetka i prozaiczka. W latach 1999–2012 redaktorka naczelna Szczecińskiego Dwumiesięcznika Kulturalnego „Pogranicza”. Pomysłodawczyni oraz była przewodnicząca kapituły Ogólnopolskiej Nagrody Literackiej dla Autorki Gryfia, zasiada w kapitule Poznańskiej Nagrody Literackiej im. A. Mickiewicza. Członkini jury Nagrody Literackiej Nike, prezeska Polskiego Towarzystwa Autobiograficznego. W pracy naukowej specjalizuje się w zagadnieniach z zakresu historii literatury polskiej, historii literatury XX wieku i teorii literatury. Odznaczona Brązowym Krzyżem Zasługi (2001) oraz Brązowym Medalem „Zasłużony Kulturze Gloria Artis” (2005). W 2010 roku została uhonorowana tytułem Ambasadora Szczecina. Wyróżniona Nagrodą Artystyczną Miasta Szczecin (2008) i Zachodniopomorskim Noblem (2009).

Powiązania

Nowy europejski kanon literacki: Mój pan mąż, Poniewczasie, Skóra to elastyczna osłona

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Rume­ny Buža­ro­vskiej, Lisy Krän­zler, Bjør­na Rasmus­se­na, Bogu­sła­wy Sochań­skiej, Doro­ty Stro­iń­skiej i Ingi Iwa­siów w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 29. Muzy­ka Mali­na Mide­ra.

Więcej

Przyszłość literatury: esej na otwarcie TransPortu Literackiego 29

nagrania / transPort Literacki Inga Iwasiów Malina Midera

Esej Ingi Iwa­siów otwie­ra­ją­cy festi­wal Trans­Port Lite­rac­ki 29. Muzy­ka Mali­na Mide­ra.

Więcej

Życie pisarza to pokój hotelowy o znośnym standardzie, gdzie nie zawsze jest uroczo i miło

wywiady / o książce Aleksandra Gieczys-Jurszo Inga Iwasiów

Roz­mo­wa Alek­san­dry Gie­czys-Jur­szo z Ingą Iwa­siów, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ingi Iwa­siów Widok z okna w podró­ży służ­bo­wej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 6 maja 2024 roku.

Więcej

Nowy europejski kanon literacki: Trupi bieg, Świerzb, Emily forever

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Bene­de­ka Tot­tha, Fríðy Ísberg, Marii Navar­ro Ska­ran­ger, Ingi Iwa­siów w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Z kamienia i kości, Ostatni patriarcha i Ktokolwiek, tylko nie ja

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Béren­gère Cour­nut, Naja­ta El Hach­mie­go, Hały­ny Kruk, Ingi Iwa­siów w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27. Muzy­ka Hubert Zemler.

Więcej

Moloch z fałdami

recenzje / ESEJE Inga Iwasiów

Recen­zja Ingi Iwa­siów, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Elż­bie­ty Łap­czyń­skiej Bestia­riusz nowo­huc­ki, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 21 grud­nia 2020 roku.

Więcej

Leżąc na polu z oderwaną nogą, gdy górą idzie parada

debaty / ankiety i podsumowania Inga Iwasiów

Głos Ingi Iwa­siów w deba­cie „Jesz­cze jed­na dys­ku­sja o pary­te­tach”.

Więcej

Trochę poety

recenzje / ESEJE Inga Iwasiów

Recen­zja Ingi Iwa­siów z książ­ki Soma Łuka­sza Jaro­sza.

Więcej

O Somie

recenzje / Różni autorzy

Komen­ta­rze Boh­da­na Zadu­ry, Agniesz­ki Wol­ny-Ham­ka­ło, Ingi Iwa­siów, Paw­ła Lek­szyc­kie­go, Mariu­sza Grze­bal­skie­go, Macie­ja Rober­ta, Mar­ci­na Orliń­skie­go, Artu­ra Nowa­czew­skie­go, Grze­go­rza Tomic­kie­go, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Życie pisarza to pokój hotelowy o znośnym standardzie, gdzie nie zawsze jest uroczo i miło

wywiady / o książce Aleksandra Gieczys-Jurszo Inga Iwasiów

Roz­mo­wa Alek­san­dry Gie­czys-Jur­szo z Ingą Iwa­siów, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ingi Iwa­siów Widok z okna w podró­ży służ­bo­wej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 6 maja 2024 roku.

Więcej

Fabuła i dokument, czyli o podróżach służbowych Ingi Iwasiów

recenzje / ESEJE Barbara Elmanowska

Recen­zja Bar­ba­ry Elma­now­skiej, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ingi Iwa­siów Widok z okna w podró­ży służ­bo­wej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 6 maja 2024 roku.

Więcej

Fabuła i dokument, czyli o podróżach służbowych Ingi Iwasiów

recenzje / ESEJE Barbara Elmanowska

Recen­zja Bar­ba­ry Elma­now­skiej, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ingi Iwa­siów Widok z okna w podró­ży służ­bo­wej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 6 maja 2024 roku.

Więcej