utwory / premiery w sieci

O miłości i wymierających językach

Juana Adcock

Premierowy zestaw wierszy Juany Adcock w przekładzie Szymona Żuchowskiego. Prezentacja w ramach projektu Nowe głosy z Europy.

JEDNORĘKA

W zeszły czwar­tek wsta­łam i posta­no­wi­łam uciąć sobie dłoń. Wszyst­ko wyda­wa­ło mi się zupeł­nie jasne, a kie­dy coś jest jasne, nie waham się ani sekun­dy. Szczy­to­we osią­gnię­cie sztu­ki, coś w tym rodza­ju, cho­ciaż chy­ba myśla­łam, że dłoń odro­śnie, jak wło­sy. Zaczę­łam od pal­ca ser­decz­ne­go lewej ręki. Cię­cie tuż poni­żej kost­ki, zgi­nam palec, żeby usta­lić, skąd lepiej zacząć. To jak kro­je­nie kur­cza­ka. Krew nie try­snę­ła. Nóż był ząb­ko­wa­ny i ostrze miał nie za bar­dzo, ale nie było ono potrzeb­ne. Potem palec środ­ko­wy. Potem mały. Został kawa­łek kości ster­czą­cy z mię­sa. W pół dro­gi jed­nak roz­my­śli­łam się – przy­po­mnia­łam sobie, że pal­ce nie odra­sta­ją, więc zosta­wi­łam kciuk i palec wska­zu­ją­cy, żeby zacho­wać choć część funk­cjo­nal­no­ści dło­ni. Ban­daż, żeby opa­trzyć ranę. Ile potrwa, nim się zabliź­ni? Ojciec wypy­tu­je: no i jak teraz będziesz pra­co­wać, pisać? Pra­wie zawsze piszę na lap­to­pie, mogę też użyć pro­gra­mu do roz­po­zna­wa­nia mowy. Przy­cho­dzi mi na myśl, że było­by o wie­le lepiej, gdy­bym uczy­ła się grać na for­te­pia­nie. Mogła­bym zapro­jek­to­wać jakieś peda­ły…

Od tej pory reszt­ki pal­ców w posta­ci kostek co dzień dopro­wa­dza­ją mnie do sza­łu. Moje kości­ste dło­nie. Tym­cza­sem poda­ję kawę w loka­lu, któ­ry ma trzy pozio­my. Muszę nauczyć się wła­ści­wej orga­ni­za­cji, na mia­rę swo­ich moż­li­wo­ści, i pamię­tać o róż­nych rze­czach, roz­no­sić tace we wła­ści­wym porząd­ku, żeby uniknąć krę­cenia się w tę i we w tę


DROBNIAKI, CZYLI JAK JEDNĄ RĘKĄ WYDOBYŁAM NAS Z KRYZYSU

Kie­dy tra­fi­łam do tak zwa­ne­go zjed­no­czo­ne­go
kró­le­stwa rzą­dzo­ne­go przez auto­ma­ty i szar­la­ta­nów, wkrót­ce
skoń­czy­ły mi się pie­nią­dze. W spi­żar­ni skrom­ne­go
hoste­lu, gdzie miesz­ka­łam, zna­la­złam cały wiel­ki słój
brą­zo­we­go prze­two­ru z drob­nia­ków, orga­nicz­ne­go, ręcz­nie robio­ne­go
na far­mie w pół­noc­nej Fran­cji. Po tro­chu pod­kra­da­łam ten życio­daj­ny dżem,
by kupić butel­kę mle­ka, jakieś pie­czy­wo.
Szpe­ra­łam też
w śmiet­ni­kach za poje­dyn­czy­mi nit­ka­mi spa­ghet­ti,
pra­wie zgni­ły­mi papry­ka­mi.
Czę­sto, gdy już tra­ci­łam nadzie­ję,
znaj­do­wa­łam w kału­ży cięż­ką jed­no­fun­tów­kę
i skła­da­łam ją od razu
w ofie­rze od boga pie­nię­dzy dla boga kakao.
Kra­dłam jabł­ka upusz­czo­ne na chod­nik,
Kra­dłam pla­sti­ko­we pier­ścion­ki ze skle­pów „wszyst­ko za fun­ta”.
Wsta­wa­łam o świ­cie, żeby tyrać na kasie,
a mone­ty spa­da­ją­ce przy pod­li­cza­niu pie­nię­dzy
wrzy­na­ły mi się w skro­nie swo­im świ­dru­ją­cym
zapa­chem wystrza­łów z bro­ni w kra­jach
zabra­nych jed­nym ludziom przez dru­gich ludzi.
To nie moje, to nie, moje, to nie moje, to nie moje, to nie two­je, to nie ich, to nie nasze.
Ile to razy godzi­na­mi szłam pie­cho­tą, bo zabra­kło
mi ostat­nie­go pen­sa na bilet auto­bu­so­wy.
Ale
kie­dyś coś pękło – przy­po­mnia­łam sobie słój z prze­two­rem, zawsze peł­ny,
nie­za­leż­nie ile nakra­dłam.
Trze­ba nam było sadzić pen­sy na chod­ni­ku,
żeby poda­ro­wać sobie poczu­cie dostat­ku – srocz­ka pen­sy warzy­ła,
swo­je szczę­ście kar­mi­ła. Jedy­na
spe­ku­la­cja magicz­na inten­cja,
któ­ra prze­kształ­ca reku­ren­cyj­ne pie­nią­dze
w reku­ren­cyj­ne pie­nią­dze. Bóg pie­nię­dzy jest zapę­tlo­ny:
niech nie sto­ją w miej­scu, niech – chu­de jak mle­ko – nigdy się nie koń­czą
jak kro­wy, kie­dy dają się doić na wylot,
albo ta przej­rzy­sta
whi­sky pierw­sza walu­ta Szko­cji
uis­ge beatha
pierw­sza woda życia
wyszcza­na przez kro­wę


BŁOGOSŁAWIEŃSTWO

Wrzu­cam tele­fon komór­ko­wy
do sede­su
spłu­ku­ję
cze­kam chwi­lę
wybie­ram swój numer
zosta­wiam sobie wia­do­mość na poczcie
niech dotrze do jakie­goś sko­ło­wa­ne­go kro­ko­dy­la
jakichś nukle­ar­nych wodo­ro­stów
nie­unik­nio­nej ścia­ny z beto­nu:

bło­go­sła­wio­na niech będzie twa gło­wa
X‑em zro­bio­nym przez czte­ry pta­ki
bło­go­sła­wio­ne niech będą twe sto­py
przez roba­ki któ­re cię zje­dzą
bło­go­sła­wio­ne niech będą two­je dło­nie
przez aza­lie któ­rych nie zasa­dzi­łeś
bło­go­sła­wio­ny niech będzie twój pępek
przez komór­ki two­je­go odde­chu
niech bło­go­sła­wią two­je usta to wszyst­ko,
niech bło­go­sła­wią.


PAGA LA RENTA

Paga la ren­ta, czy­li rób, co w two­jej mocy,
rób swo­je, encu­en­tra swój wła­sny głos, swo­je miej­sce pro­pio de tí
gdzie będziesz rey, gdzie nie będziesz stał
sam, y nece­si­ta­rás kawiar­ni i skle­pów, salir y chi­flar­te,
roz­we­se­lić się y qué otra cosa pod­rías hacer, i jak pozwo­lić sobie na ten luk­sus ina­czej niż harów­ką, pero hey!
esto ya lo sabía­mos de ante­ma­no
Y así, con los bol­sil­los reple­tos de cachi­va­ches
bowiem
tkwi­my w zmyśl­nej klat­ce [1]


O MIŁOŚCI I WYMIERAJĄCYCH JĘZYKACH

W naszych łama­nych języ­kach ojczy­stych,
w naszym zro­zu­mia­łym angiel­skim,
w naszym wyna­ję­tym poko­ju,
w naszym obcym kra­ju,
z naszy­mi zaprzy­jaź­nio­ny­mi migran­ta­mi,
powo­lut­ku budu­je­my
słow­nic­two zna­ne tyl­ko nam.

Na przy­kład:

kami­lo, pocho­dzą­ce od moje­go sło­wa na cho­dze­nie i two­je­go na wiel­błą­da, zna­czy­ło „ścież­ka przez pusty­nię”

par­do „plam­ki świa­tła wypa­lo­ne na naszej siat­ków­ce po gapie­niu się w słoń­ce”, a tak­że „zmierzch” i „rudy kot”

ale kami­lo­par­do – „ślicz­ny” albo „chodź­my robić dzie­ci”

tha­las­sa, od two­je­go sło­wa na morze i moje­go sło­wa na ści­na­nie drzew, było uży­wa­ne w zna­cze­niu „boli mnie na dnie żołąd­ka” albo „rozu­miem”, albo „kocha­my to, bo jest nie­osią­gal­ne jak koniec tęczy albo błę­kit w odda­li”

Wypra­co­wa­li­śmy wła­sną skład­nię.
Czas teraź­niej­szy cią­gły wciąż się w niej gubił.
Rodzaj­ni­ki nie obo­wią­zy­wa­ły.
Marze­nia bar­dziej oglą­da­li­śmy, niż prze­ży­wa­li­śmy.
Nie było dopeł­nie­nia bliż­sze­go.
Czas przy­szły był aktem czy­stej woli. Na przy­kład:

shli­xá, sło­wo na „prze­pra­szam” było uży­wa­ne w zna­cze­niu „masz może papie­ro­sa?”, gdzie „może” było istot­nym wyznacz­ni­kiem grzecz­no­ści, jak wte­dy, gdy, zamiast dzia­łać z zasko­cze­nia, rząd dzwo­ni, by poin­for­mo­wać cię, że twój dom zosta­nie zbu­rzo­ny za 10 minut.

Były też rze­czy, o któ­rych nigdy nie nale­ża­ło wspo­mi­nać:

sło­wo „gorycz”
albo sło­wo „prze­pra­szam” w obli­czu kry­ty­ki.

*

Któ­re­goś dnia musia­łam odejść. Wezwa­no mnie do woj­ska albo do zaj­mo­wa­nia się umie­ra­ją­cym dziad­kiem.

Tobie prze­zna­czo­ne było zostać. Skoń­czyć książ­kę albo szko­łę, robić sza­fra­no­wy ryż dla mat­ki.

Po dru­giej stro­nie oce­anu dawa­łam słoń­cu prze­bi­jać mi oczy igieł­ka­mi, a ja powstrzy­my­wa­łam każ­dy mię­sień twa­rzy, by się nie kur­czył.

Myśla­łam o jedwab­nej nici, łączą­cej moje kana­ły łzo­we z two­imi. Nazwa­łam tę nić par­do i śpie­wa­łam pio­sen­ki przy dziad­ko­wym łożu śmier­ci. „Przy­szłam wła­śnie para tego”, pomy­śla­łam sobie. Para to nowy przy­imek, któ­ry zna­czył jed­no­cze­śnie „z” i „do”, w sen­sie pocho­dze­nia i miej­sca prze­zna­cze­nia. Mia­ło tę dodat­ko­wą zale­tę, że, dla cie­bie, sło­wo para zna­czy­ło zarów­no „obok”, jak i „poza”, tak jak ludzie, co trzy­ma­ją się razem na dobre i na złe.

Co noc zasy­pia­łam, wyrzu­ca­jąc z sie­bie sło­wo tha­las­sa z każ­dym wyde­chem, jak­by falę roz­bi­ja­ją­cą się o klif, na któ­rym przy­cup­nął twój dom. Myśla­łam, że uła­twi ci to sen.

W liście od cie­bie prze­czy­ta­łam, że od mie­się­cy nie możesz zmru­żyć oka. Że od fal wytę­ży­ły ci się zmy­sły.

(prze­ło­żył Szy­mon Żuchow­ski)


[1] Wiersz „Paga la ren­ta” podej­mu­je – mię­dzy inny­mi – istot­ny pro­blem, jakim w twór­czo­ści Juany Adcock jest dwu­ję­zycz­ność, dla­te­go też jest on w zasa­dzie napi­sa­ny po angiel­sku i po hisz­pań­sku. Kolej­ne hisz­pań­sko­ję­zycz­ne fra­zy zna­czą: „Płać czynsz”, „znajdź”, „two­je wła­sne”, „kró­lem”, „będziesz potrze­bo­wać”, „wycho­dzić i świ­ro­wać”, „a co inne­go mógł­byś zro­bić”, „ale ej!”, „to już wie­dzie­li­śmy wcze­śniej I tak, z kie­sze­nia­mi peł­ny­mi szpar­ga­łów” [przyp. tłu­ma­cza].

nowe_glosy_eu_eng

Pro­jekt Nowe gło­sy z Euro­py reali­zo­wa­ny przez Biu­ro Lite­rac­kie wraz z mię­dzy­na­ro­do­wy­mi insty­tu­cja­mi lite­rac­ki­mi dzia­ła­ją­cy­mi w ramach plat­for­my Lite­ra­ry Euro­pe Live i finan­so­wa­ny z unij­ne­go pro­gra­mu Kre­atyw­na Euro­pa.

O autorze

Juana Adcock

Urodzona w 1982 roku w Meksyku, od kilku lat mieszka w Szkocji. Poetka i tłumaczka. Pisze w języku angielskim i hiszpańskim. Jej debiutancki tom Manca (2014) okrzyknięto jedną z najlepszych książek poetyckich roku. Wiersze i przekłady Adcock ukazywały się w publikacjach, takich jak: „Magma Poetry”, „Shearsman”, „Glasgow Review of Books” czy „Words Without Borders” oraz weszły w skład kilku antologii. W 2015 roku ukazał się tom wierszy szkockiego poety Alexandra Hutchisona w jej tłumaczeniu na język hiszpański. Mieszka w Glasgow.

Powiązania

O miłości i wymierających językach

utwory / premiery w sieci Juana Adcock Szymon Żuchowski

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Juany Adcock w prze­kła­dzie Szy­mo­na Żuchow­skie­go. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Nowe gło­sy z Euro­py”.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Juana Adcock

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Juana Adcock Wieńczysław Dębiński

Pierw­szy odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Juany Adcock.

Więcej

Nowe głosy z Europy 2016: Poezja

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Zapis ze spo­tka­nia autor­skie­go „Nowe gło­sy z Euro­py 2016: Poezja i Pro­za”, w któ­rym udział wzię­li Kac­per Bart­czak, Anja Golob, Juana Adcock oraz Árpád Kol­lár. Spo­tka­nie odby­ło się w ramach festi­wa­lu lite­rac­kie­go Sta­cja Lite­ra­tu­ra 21.

Więcej

Mięśnie niezbędne by być zdolnym do empatii

wywiady / o pisaniu Aleksandra Olszewska Juana Adcock

Roz­mo­wa Alek­san­dry Olszew­skiej z Juaną Adcock. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Ciało kobiety, które zamieszkuję

recenzje / KOMENTARZE Juana Adcock

Autor­ski komen­tarz Juany Adcock w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Faza liminalna

recenzje / NOTKI I OPINIE Szymon Żuchowski

Gło­sy o twór­czo­ści Juany Adcock, wybra­ne przez Szy­mo­na Żuchow­skie­go. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej