pornosy kiedyś
zawsze i wszędzie koleżanki robią na to fuj i ble, ojezu, hihi, ja pierdolę, obrzydliwe, dziwne, obleśne, robią się też czerwone na twarzach i pewnie mokre tam na dole, nerwowo rozedrgane, przestraszone, zawstydzone. A mi się wydaje, że po prostu patrzę i nie widać po mnie nic. Nie wiem, co mam o tym myśleć, więc pozwalam sobie nie myśleć. Moje myśli są jak wyżuta guma. Wyciągam ją z buzi i podklejam pod blat. Koleżanka mówi, że spaliłyśmy cegłę. Koleżanka mówi, że się chichramy nerwowo. Koleżanka chce, żebyśmy patrzyły i nie odwracały głowy. Koleżanka przedrzeźnia nasze ble i fuj i hihi. Nie wiem, o co jej chodzi i czy w ogóle jest wśród nas taka koleżanka. Nie wiemy, o co chodzi komukolwiek i co się dzieje gdziekolwiek jesteśmy. My po prostu tylko patrzymy. Cisza w środku nas, pusto, bezgłowe emocje, są tylko znaki zapytania i wykrzykniki. Wpadamy w ten uzależniający wir, jesteśmy szpulą w kasecie, nową płytą Natalii Kukulskiej, przewijaną długopisem. Kręcimy się w kółko. Razem z tym przewija się też wszystko inne. Cartoon Network, nowy album Just 5, bąbolada, Simsy Zwierzęta i pała z matematyki, przewijamy niedzielny obiad z rodziną i pierwszy okres, babki z piasku, układy na trzepaku, ciąganie za włosy i ból, ganianie się, plamy na spodniach przez topniejące lody, rozładowana mp3, zgubiona mp3, splątane słuchawki, gleba na boisku, krew na kolanie, piekło-niebo na placu zabaw, podróby perfum ze społemu, i razem z tym, głęboko i mocno, jakieś kutasy, jakieś cipki, jakieś posuwanie się, przesuwanie, pojebane, nie rozumiemy, jak to, gdzie to, dlaczego tak mocno, dlaczego on pluje, dlaczego ona zlizuje, fuj, w pupę, gdzie w pupę, to jest na pewno jakiś fotomontaż, on jej to z pupy w buzię, a ona to fuuuuuj, dlaczego on ciągle jest na niej, dlaczego ona ma taką zmarszczkę na czole, dlaczego ona się nie uśmiecha, dlaczego się dławi i płacze, a on tak sapie, jego mniej widać, ją widać bardzo, wszędzie jest ona i jej dziurki ciągle czymś wypełnione, a gdzie jest on, widać tylko uda, włosy i kutasa, jakie to głośne, gdzie to się przycisza, dlaczego ona tak wrzeszczy, rodzice jak to robią, to po cichu
rodzice może w ogóle tego nie robią, może w ogóle się nie kochają, może to czerwone światło w sypialniach naszych rodziców jest na pokaz, może rodzice udają, udają, że są razem, że jest dobrze, że mamy rodzinę i że jest miłość, rodziców nie widać, może my w ogóle nie mamy rodziców, a tu widać wszystko jak na dłoni, dzwonek dzwoni, chowamy telefon Łukasza, Pani wchodzi, masz Łukasz, podajemy mu pod biurkiem, trzymaj, i co, podobało się, pyta nas wyszczerzony, my opanowane, my spokojne, my wszystko rozumiemy, więc nie odzywamy się już ani słowem, a on wciąż śmieje się z naszego zawstydzenia, głupkowatego śmiechu, tików nerwowych
tak było, a jak jest teraz? Teraz oglądam wszystko, nawet zabawy w gwałt. Podnieca mnie przemoc i kobiece łzy. Czy życzę tego jakiejkolwiek kobiecie? Nie. Czy współczuję laskom z pornosów? Nie. Lubię, jak płaczą, krzyczą, lubię widzieć na ich twarzach ból, grymas, widzę, które są naćpane, a które czyste jak łza. Zła jestem ja. Chcę je ukarać. Niech cierpią, niech żałują, że to robią, seks analny bez gry wstępnej, seks analny z trzema na raz, anal na sucho, dobrze, niech odchodzą od samych siebie, niech w końcu poczują, że żyją, to uzależnia, niech ją bije, niech pluje jej w twarz, one tego potrzebują, one nie chcą czuć, a ból je hartuje, ból to nie uczucie, ból to ból, wytrzymałość, mikrośmierć, a my, kobiety, lubimy śmierć, lubimy sobie umierać po cichu i nieco głośniej, lubimy łzy, pot i krew, trzeba nazywać to przyjemnością po naszej stronie
czujemy się potrzebne, gdy mamy na nogach pończochy, szpilki na stopach, gdy mamy na ciele piersi, gorsety, a w sobie aż trzy dziurki i w każdą z tych dziurek można nam coś włożyć, pozwalamy na to, bo wtedy nas chcą, chciałabym pozwalać na to, bo ja tego chcę, ale czy ja tego chcę? Nie wiem. A czy oni wiedzą, że muszą tego chcieć? Nie wiem. Mężczyźni tracą męskość, bo seks opanował ich życie, te wszystkie dziewczyny z kamerek, z porno filmów… manipulują ich swoją nagością i seksem, słucham rozmowy dojrzałych kobiet w kawiarni. Szkicuję, robię zarys prac, myślę o pastelach i kolorach, które będę dobierać, myślę o tle i o pierwszym planie, na którym jest twarz kobiety. Mężczyźni marzą o takich laskach, ale nie wiedzą, że nic je nie obchodzą, one sprytnie zabierają im myślenie, intelekt, decyzyjność, ogłupiają ich seksem, a najlepszym powodem do tego, żeby osłabić faceta, jest seks i jeśli facet potrafi być męski przy pięknej kobiecie, to jest najsilniejszy. Patrzę na nią, tracę poczucie rzeczywistości, jestem zahipnotyzowana słowami i swoim szkicem, na którym konturuję usta, które mówią: jeśli facet w ogóle chce czegoś więcej od kobiety i wie, że ma ona do zaoferowania o wiele więcej niż jest w stanie sobie wyobrazić, odkryć, zrozumieć, o wiele więcej niż on sam, więcej niż ciało i to, co z tym ciałem może zrobić, to
jak to smakuje? Jak smakuje prawdziwa przyjemność?
jak nie kłamać, że się ją odczuwa? On mnie dotyka, jest miło, on ściąga mi spodnie, trochę się stresuję. Jak smakuję ja? On ma wypieki, mnie piecze podniecenie. Jak smakuje on? To mój chłopak. Przytulamy się, głaszcze mnie po głowie, całuje w policzek, nie czuję nic poza „miło”, ale miło, bo tak trzeba, nie miło, bo tak myślę. Schodzi w dół. Rozchylam nogi. Jestem mokra od tak, jestem mokra po prostu, jestem mokra, bo taka się urodziłam. On myśli, że podniecona. Dobrze, lubię, kiedy tak myślą. Wkłada mi palec, ledwo, ledwo, dziwnie, nie tak jak trzeba, próbuje mnie lizać, też dziwnie, jakby pił mleko, łaskocze, nie kręci mnie to, odchylam głowę w bok, mam brudne firanki i szyby w oknach, sprawdzian z matmy jutro, nic nie umiem, książki do biblioteki, kwiatek schnie, w sumie ten czerwony dywan to mogłabym zmienić, na przykład na czarny, tak, w świat moich fantazji wchodzi czerń, lateks, obroże, kneble, pejcze, kajdanki, tego kwiatka koniecznie muszę podlać, suchy jak pieprz, och, och i ach, zaciskam uda, zastygam i och, koniec, dziękuję, już doszłam, on pyta: doszłaś?, no, odsuwam mu głowę zadowoloną z siebie, zakładam majtki, jeansy i idę do łazienki, robię sobie naprawdę dobrze, myśląc o cierpieniu kobiet i już nie udaję
każda z nas pierwszy seks zobaczyła na pornosach, każdy z was pierwszy seks zobaczył na pornosach. Pornosy to lustro męskiego świata, wszystko jest męskie, nic na tym świecie nie jest żeńskie, nawet my, kobiety – męskie, wszystko jest męskie i nie potrzeba do tego nawet świata w rodzaju męskim, bo męskie jest męskie od urodzenia bez rodzaju czy urodzaju, sam bóg jest męskim mężczyzną, trzyma nas za mordy, wiąże nadgarstki, zaciska liny, wkłada majtki do buzi, poddusza, krztusimy się od jego rozmiaru, bóg jest wielki i wszechobecny, wchodzi w każdą szczelinkę i dziurkę w nas bez pytania, zatyka i przypiera do ściany, a my jak szczury skaczemy trzy metry w górę ze strachu i uciekamy po zimnych kościelnych posadzkach, potykamy się o przewrócone krzyże albo ślizgamy na babskich łzach, bo te baby ciągle tylko ryczą i beczą i mażą się, i mocniej, szybciej, weź je, i znowu to samo, i znowu od początku
podniecają mnie kościoły, bo są zimne i wilgotne
wszystko jest w ich ścianach, bo mają wielkie uszy. Kiedy gdzieś wyjeżdżam, najbardziej lubię zwiedzać kościoły. Jesteśmy z klasą na zielonej szkole w Bieszczadach i zwiedzamy wnętrze. Siadam w ławach na zmianę, raz w jednej, raz w drugiej, zmieniam je jak chłopców i zdanie o świecie. Jestem w fazie wzrostu. Wszystko, czym nasiąknęłam jako dziecko, teraz kiełkuje, wypuszcza kwiatki i pąki. Nie klękam przed nikim, po prostu siedzę, nie modlę się za nikogo, po prostu wsłuchuję w swoją pustkę. Wyrastają ze mnie gałęzie, jaskółcze gniazda i pasożyty, jednocześnie usycham i jednocześnie nie dotykaj mnie, nie podlewaj, nie przesadzaj, nie zmieniaj mi naświetlenia. Jestem drzewem na cmentarzu wpatrzonym w ołtarz, chcę to powiedzieć komuś ważnemu, może bogu, ale cisza. Tu nie można rozmawiać, słychać jedynie brzdęk monet. Tu trzeba zapłacić za modlitwę do maryi, za głos. Podchodzę do bocznego ołtarza z płonącymi świeczkami. Przed nim jest księga, w której można zapisywać swoje modlitwy – żeby się spełniły, trzeba wrzucić piątaka. Moja matka nie chciałaby ode mnie ani grosza za spełnioną modlitwę. Piszę w kajeciku: chcę być szczęśliwa. Tylko tyle, i czytam prośby o uzdrowienia, pieniądze, bezbolesną śmierć, zdrowe dziecko. Rysuję serce obok i nie płacę za nic, nie jestem głupia, wiem, że taka prośba kosztuje u maryi co najmniej moją lub czyjąś śmierć, więc w myślach zwracam się do swojej mamy, ona przynajmniej wysłucha modlitwy do kogoś
powiedz, że mnie kochasz i nigdy nie przestaniesz, powiedz, że jestem bardziej niż wystarczająca, mimo że nic na tym świecie nie jest nawet wystarczające, powiedz, że nic nie przykuwa twojego wzroku do mojego ciała bardziej niż moje ciało i tak będzie zawsze mimo lepszych ciał, powiedz, że nikt tak na zawsze nie przykuwa cię do mojej duszy, nie wiąże na skórze, nie dusi za szyję, nie trzyma za nogę jak ja, kiedy odchodzisz, a wtedy będę silna, wtedy będę rosnąć na tobie, zapuszczać korzenie w twojej miłości do mnie, będę się rozrastać w szczelinie twojego uwielbienia jak waleczne drzewo w szczelinie płyt chodnikowych, adoruj mnie, wielb, uderz, zrobię sobie usta dla ciebie, pokaż mi jak to jest mnie kochać, ja będę za dużymi wargami ściskać twojego penisa aż zęby przebiją je od środka, poleci krew i twoja sperma, będę się nią nacierać, pić jak świeżo wyciskany sok, wyć z rozkoszy, krew oddzielę od spermy, jak czarny mak od białego maku, i wytrę, i posprzątam po sobie, tylko kochaj mnie, nigdy ci nie odmówię, nigdy nie przestanę udawać orgazmów, nigdy nie poskarżę się na ból, bierz mnie od tyłu, włóż go, gdzie chcesz, piersi też sobie zrobię, będą wiecznie stać na widok twojej miłości, i brzuch płaski, wręcz wklęsły, wciśnięty do samych żeber, i biodra szerokie, okrągłe, duże pośladki, będę je robić codziennie, nie będę jeść i będę ćwiczyć, nie będę myśleć i będę mdleć, ale kochaj mnie półprzytomnie, w naćpaniu, w przedawkowaniu, co jeszcze mogę dla ciebie zrobić, żebyś mnie kochał za mnie, powiedz, a będzie rozgrzeszona dusza moja, w imię twoje, amen
a później patrzę na Michała i Michał też patrzy na mnie. Łapiemy się spojrzeniami za dłonie i idziemy gdzieś na tyły, do zakrystii albo jakiegoś innego pomieszczenia, w którym zmieścimy się tylko ja i on. Pada na ołtarz. Siadam na drewnianej ławie i rozchylam nogi. W powietrzu unosi się zapach zbawienia, czyli zimna i wilgoci, czyli kadzideł i wina nierozcieńczonego wodą, czyli czarnych peleryn i włosów związanych w warkocze, czyli obolałych kolan i długich języków z ciałem niedoprawionego chrystusa na czubkach. Michał klęka przede mną i zsuwa mi majtki z bioder, wydaje z siebie jęk zachwytu, pewnie jestem bardzo mokra, pewnie chcę tego, co zaraz mi zrobi, więc przygryzam wargę, a on dotyka kciukiem mojej łechtaczki od czego przeszywa mnie dreszcz, a później wkłada tam dwa palce, ostrożnie, jakby wiedział, że jestem dziewicą. Wszystko jest idealne, bo mojego ciała pilnuje sam jezus, który oddał swoje ciało za nasz grzech przyjemności dla samej przyjemności, seksu dla seksu, chwili dla chwili, życia tak krótkiego i trudnego, że oboże, Michał chwyta mnie mocno za pośladki i zaczyna lizać, jego język jest miękki i rozpalony, oplatam uda wokół jego szyi i wiem, że zaraz moja rozkosz się skończy, i wiem, że to minie zbyt szybko, i wiem, że w życiu zawsze będę mieć niedosyt, zawsze będę czuć, że jest mnie za mało i za mało zgrzeszyłam, moja wina, moja bardzo wielka rozkosz
mam tam gładko i pusto
mam nogi, ręce, brzuch, klatkę piersiową, mam krocze, ale nie mam cipki, płasko, jestem jak lalka Barbie, nie mam środka, dotykam i nic nie czuję, ty też nic nie wyczuwasz, nie wiesz, co masz ze mną zrobić, próbujemy rozmawiać, grać w papier, kamień, nożyce, oglądamy film dokumentalny, układamy pasjansa, gotujemy razem, zasypiamy, jemy śniadanie, uśmiechasz się kwaśno, gorzki posiłek, przełykasz go z trudem, każdy kęs staje ci w gardle, płaczesz, za dużo jest czosnku i cebuli, bierze cię na kaszel, zasłaniasz usta ręką, są smutne, smutno kaszlesz, ale kręcisz głową na moje pytanie, czy ci pomóc, ocierasz łzę, zdecydowanie za dużo cebuli, uśmiecham się sztucznie, jestem piękna, mam długie rzęsy, duże usta, wymiary 90x60x90, czuję się piękna, jestem piękna, czuję się piękna, jestem piękna, uśmiecham się prawdziwie do twojej alergii na posiłek, musisz wracać już do domu, więc całujesz mnie w uśmiech i jedziesz, szybko się ubierasz, szybciutko, ucieka ci przecież autobus, wychodzisz, a ja kładę dłoń na swojej pustce
przypominam sobie zabawę lalkami
siedzę na dywanie w dużym pokoju i wyjmuję z małej różowej szafy ubrania dla Barbie. Przebieram je miliony razy, realizuję setki tysięcy sposobów ubierania lalek, pięćset sto dziewięćset i wyczerpuję je wszystkie, Kena też przebieram, ale dla Kena mam tylko trzy stroje, w tym dwa eleganckie, które nie pasują do tych imprezowych Barbie, Barbie codziennych, Barbie brzydko ubranych, Barbie matek, Barbie ładnych, Barbie szalonych i Barbie na sportowo. Większość z tych ubranek uszyła mi mama, bo jest najzdolniejszą kobietą na świecie i wszystko robi sama, je, chodzi, pierze, gotuje, jest żoną taty i moją mamą, wszystko sama. Zagląda raz na jakiś czas, zadowolona, że w końcu siedzę i się bawię, a nie biegam po domu i inni się nie bawią. Jestem chora, więc w dużym pokoju jest rozłożona kanapa. Mam tylko dla siebie: telewizor, dywan i głośnik, na którym leci How Bizzare. Braciszek wraca ze szkoły, wchodzi do mnie i mówi, że super się bawię i pyta, czy może włączyć sobie No Limit, może włączyć na chwilę, mówię i trochę jestem smutna, bo nie wiem już, co mam zrobić z tymi lalkami, sadzam Barbie na krześle, a Kena stawiam przy stole, rozmawiam nimi po cichu, kiedy brat chodzi po pokoju i rusza ręką do bitu, później całuje mnie w policzek i wychodzi, a ja przykładam lalki do twarzy, kim jesteście lalki, o czym macie rozmawiać, co was interesuje, kim chcecie być w przyszłości, co Barbie myślisz o Kenie, a ty Kenie czego chcesz od Barbie, co macie robić w tym domu dla lalek urządzonym w kuwecie po kocie, co was łączy, co was dzieli i jak macie o tym gadać, żeby się dogadać, przełączam na Coco Jambo, zaczynam tańczyć i trochę kasłać, mama przychodzi i przynosi mi bułkę z masłem posypaną cukrem, chcesz herbatki?, chcę mamusiu, chcę herbatki i chcę ciebie, mhm, kiwam sześcioletnią główką, już robię, mamusia mówi do mnie, a ja dalej tańczę, wszyscy uważają, że pięknie się ruszam, pięknie tańczę, mam w sobie grację i powab, styl i szyk, szczególnie ciocia Basia jest pod wrażeniem, a ja uczę czasami Madzię, moją kuzynkę, tańczyć tak, jak ja tańczę, kiedy przyjeżdżają, ale ona nie umie tak i nigdy nie będzie umiała, bo tylko moja mama tak potrafi, a ja mam to po niej, chcesz mieć coś po swojej mamusi, to sobie sama to znajdź
siadam zmęczona i wracam do lalek, ruszam wszystkimi zawiasami, które udają stawy, podwijam Barbie sukienkę i patrzę na jej wyprasowany, gładki krok, dobrze, że nic tam nie ma, bo by mnie to zawstydzało. Biorę Kena, zdejmuję mu spodnie, pusto i plastikowo, dobrze, że nic tam nie ma, bo by mnie to obrzydzało. Biorę je do ręki i stukam o siebie. Mamusia przychodzi z herbatką i chce pobawić się ze mną. Super. Bawmy się. Tylko o czym tu rozmawiać. Mamo mogę być Kenem i się powygłupiać?, patrzy na mnie zaskoczona, możesz być i Barbie i Kenem i się wygłupiać, super, no to zobacz mamo, biorę je do ręki i stukam o siebie
po wszystkim włączyłam Annę Marię Jopek, usiadłam po turecku przy wieży, usłyszałam pierwsze dźwięki, położyłam się na boku i po prostu zaczęłam płakać, nie wiem dlaczego, a może wiem, a może po prostu nie wiem, do czego służą łzy i dlaczego mam tak mało lat i tyle lat jeszcze przede mną, czuję jakby miało mnie zabić od środka, bo nie wiem, co czuję, zamknęłam przesuszone oczy i przyśnił mi się tatuś ze zdjęć, który kąpał się ze mną wannie, tatuś z nocnikiem na głowie wyglądający jak kowboj, tatuś dmuchający w mój brzuch, ja śmiejąca się aż brzuch boli, tatuś grający w piłkę z papieru, tatuś niosący mnie na barana, tatuś przychodzący do dużego pokoju, ja budząca się, tatuś dający mi misia, żebym szybciej wyzdrowiała, ja zawstydzona, tatuś zawstydzony i wychodzący z pokoju, ja rozpłakana znowu, wracaj tatusiu, po prostu do mnie wróć i zostań, pobawmy się lalkami w dom, wołam w myślach do jego pleców
leżę już w łóżku. Mamusia śpiewa mi na Wojtusia z popielnika, już ci nigdy nie uwierzę Iskiereczko mała, najpierw błyśniesz, potem gaśniesz, oto bajka cała. Nie zasypiam, bo tak kocham słuchać, jak mamusia pięknie śpiewa. Śpiewa mi jeszcze płonie ognisko w lesie i szumią knieje, i śpiewa tak, że ja jestem tym ogniskiem. Palę się szybko od żywicy i rozrastam w powietrzu jak korzenie pod ziemią, spalam gniazda ptaków, dzieci ptaków i tworzę chmury. Chcę już zawsze być ogniskiem, które rozpalasz, mamusiu, chcę się tlić w twoich dłoniach, chcę cię ogrzewać i dawać ci światło, inny świat mnie nie interesuje. Chcę umrzeć pierwsza. Nie wytrzymam bez twojego głosu, śmiechu, twoich dłoni, głaszcz mnie, przytulaj, ogrzewaj mi stópki, poczytaj mi jeszcze, proszę, nie zasnę, jak nie poczytasz, i ty czytasz mi Czerwonego Kapturka, moją ulubioną bajkę, którą umiem już czytać sama, ale udaję, że nie umiem, nauczyłam się chodzić jak miałam ledwo 9 miesięcy, bo biegłam do ciebie, a czytać, jak miałam 5 lat, bo ty dużo czytałaś, a myśleć i czuć, jak powstałam ze wszystkiego, z twojego brzucha i krocza, i przez to tak bardzo jestem wszystkim, jestem tyloma rzeczami, tyle mi ich dałaś, tyle ich mogę jeszcze mieć, a mam zaledwie 6 lat, zostań póki nie zasnę i już nigdy, nigdy nie wychodź z mojego pokoju, tak dużo mi dajesz