Nowy początek
Z Medżugorium wróciłeś odmieniony, czysty.
„Wróciłem odmieniony, czysty” – mówiłeś,
a na języku miałeś ten kościelny nalot,
mówiłeś jak kto inny. Ale mogliśmy się
znowu widywać, wolni od pokus cielesnych.
Skończy się łzami, wiadomo, ale na razie
jeszcze miesiąc wakacji, spacery upalnym
Krakowskim Przedmieściem, z papierosem w ręku,
w żółtawym świetle sierpniowego słońca, jeszcze
dorosłość nie dobiła do nas, naszych rozmów,
studenckiego mieszkania na Szwoleżerów.
No dobra, może te rozmowy nie klikały
tak jak w LO bywało, bo, Boże, ileż można
o Bogu i jego istnieniu bądź nieistnieniu,
się na to czułem za stary, za głupi, lecz
przecież nie aż tak stary, żeby spać spokojnie.
Łzy
Ścierałem ten kościelny nalot gdy splatały
się nasze słowa, siłowały języki. Mówiłeś,
że mówiłeś językami na tym wyjeździe
i wzrok ci się rozmaślał, ja tego nie mogłem
przyjąć, znaczy, okej, wierz sobie w tę Bozię
jak musisz, ale brzmiało jakby ci bryknął,
jak miałeś w ustach Ruach. Zresztą zawsze
bawił mnie ten anagram, więc może dlatego,
a może bo mi diabeł kazał, wyjmując z ust
spytałem, i co, lepsze od Ducha Świętego?
Nie powiedziałeś nic, ale widziałem w oczach,
co miałeś w myśli. Może zapomniałeś,
mam nadzieję, albo boisz się pewnie piekła.
Skarbie
Czymże jest miłość? Czy nie była to miłość, jak
raniłem cię słowami w drugiej klasie LO?
Nie że specjalnie, jasne: w dzikich lasach miłości
ranimy tych, których kochamy, wbrew wszelkim
intencjom. Co to były za słowa? Zdaje się, że
o tym, że mając ledwie siedemnaście lat,
nie mogę przysiąc kochać cię po czasu kres,
byłem roztropnym chłopcem, wiedziałem, że rzadko
ludzie się wiążą na życie z pierwszą miłością.
Do niczego nie doszło. Zdawało się wtedy,
że prawda jest prawdziwa, styknie ją robić.
Ale się nie robiło.
Blues
Zagubiony chłopaczek dorwał stałe łącze,
ta, stałe łącze w pracy, więc na nim puszczałem
kazę na nocki, znaczy, wiecie, ten chłopaczek
to ja oczywiście. Empetrójki z Kazy,
przesiadywałem z nimi nocami w pustym biurze,
niby pracując, ale patrząc, jak przesuwa
się z wolna pasek postępu. Postęp. Miałeś
wtedy tę zajawkę frondziarską, podrzuciłeś
mi ten numer antypostępowy, że postęp
to nazizm czy na odwrót i nie umiałem
podjąć racjonalnej polemiki. Ale się
wkurwiałem oczywiście, biedny chłopiec. W Kazie
lubiłem szukać „poor boy” zamiast pracować,
bo przecież zawalałem pracę mimo siedzenia
po nocach, studia przez pracę, miłość przez życie.
Istota
Aby uchwycić wierszem istotę rzeczy,
najlepiej coś sobie nazmyślać. Ale teraz
nie zmyślam, posiadam pewność prawdy każdego
słowa, tak jak ty miałeś pewność zawsze kiedy
ci się odwidywało: a to że Bóg coś tam,
a to że coś innego, a to że światopogląd,
a to że pogląd na świat, serio, ciekawe skąd
był ten pomysł żeby nie mówić „światopogląd”,
ktoś musi ci go sprzedał na uczelni, przecież
warsiawka ciągle policuje jak się mówi,
w każdym razie posiadłeś tych prawd dużo. A ja
mam w posiadaniu tylko jedną: że ani jedno
tu słowo nie zostało zmyślone, że każde
zdarzenie było. Pamięć niknie w szarej mgle,
szara mgła niknie w szarej mgle.