Nowe głosy z Europy: Bruno Vieira Amaral
nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Bruno Vieira Amaral Wieńczysław DębińskiSzósty odcinek programu „Nowe głosy z Europy” z udziałem Bruno Vieira Amarala.
WięcejPremierowy fragment powieści Bruno Vieiry Amarala Rzeczy pierwsze w przekładzie Małgorzaty Kolankowskiej. Prezentacja w ramach projektu Nowe głosy z Europy.
COPACABANA
Lurdes Bexiga zmartwychwstała w Wielką Niedzielę. Później wyszła ze szpitala, zabrała troje swoich dzieci i wprowadziła się do kuzynki w Quinta da Fonte da Prata. To już trzeci raz w tym samym roku kiedy spadała ze schodów lub ślizgała się na świeżo umytej podłodze i ponieważ za każdym razem było coraz gorzej – teraz to już nie tylko były krwiaki i rozbite zęby, ale także perforacja płuca i rozbita szczęka –postanowiła, że musi opuścić dom ze względu na dobro dzieci, obawiając się, że kolejny wypadek mógłby ją zabić. Domitília, właścicielka sklepu rybnego, w którym pracowała Lourdes, początkowo proponowała jej pomoc, ale teraz miała już dość pracownicy, która w kółko była na zwolnieniu. Bardzo ją lubiła, było jej żal, ale tak nie mogło być dłużej. Biznes jest biznes. Dlatego też, kiedy Lurdes ze swoją trójką zajęła pokój u kuzynki, musiała imać się różnych prac, w tygodniu myła schody z Isą, a w weekendy sprzątała w kawiarni w Teixeira. W niedzielne popołudnia miała chwilę wytchnienia, kiedy mogła zapomnieć o nieszczęśliwych latach małżeństwa, i w jedynej sukience, jaką miała, wymalowana przez kuzynkę, chadzała wraz z nią na popołudniowe potańcówki w Salão de Baile Copacabana.
Znowu czuła się jak nastolatka i lubiła ten nieco plugawy klimat lokalu, mężczyzn w średnim wieku w wyświechtanych garniturach, lakierkach i białych skarpetkach, za którymi ciągnął się ostry zapach lakieru do włosów i tanich perfum, talerzyki z orzeszkami ziemnymi i pestkami dyni, usta, z których waliło piwem i mięsem z obiadu, obce ciało przylegające do niej, kiedy tańczyli w rytm muzyki Tony’ego de Matosa, Roberta Carlosa i Rosany, czuła się jak nastolatka i chciała zapomnieć, że tam, za tamtymi drzwiami, istniał świat, że to schronienie dla łajdaków i starych kurew będących na utrzymaniu kochanków było jedynym miejscem, w którym w czasie tych ulotnych niedzielnych godzin mogła odzyskać chociaż odrobinę radości z życia, bo bez tego, bez tej ułudy schronienia, w którym pod wieczór słychać było walce i tanga, prawdopodobnie dostałaby depresji, poddałaby się lękowi przed mężem i Lurdes postanowiłaby skończyć ze sobą, rzucając się pod pociąg.
Nie było to konieczne. Mąż już zjawił się w domu kuzynki, dobijał się do drzwi, kopiąc i przeklinając w środku nocy, i sąsiedzi wyrzucili go stamtąd rozsierdzonego i i pijanego w sztok. Pewnego razu, w niedzielny poranek, przyczaił się na nią pod kawiarnią Teixeira. Uratowała ją Isa, radząc, żeby uciekła tylnymi drzwiami.
Kiedy się dowiedział, że jego żona spędzała niedzielne popołudnia w Copacabana, zasadził się na nią na parkingu i kiedy wyszła z twarzą promieniejącą krótką chwilą szczęścia, jeszcze raz czuła się jak nastolatka, oddał trzy strzały z bliskiej odległości i zostawił ją leżącą w kałuży krwi, jedyna sukienka – czarna, z odkrytymi ramionami – upaprana w błocie. Z wieczorowej torebki podarowanej przez właścicielkę sklepu rybnego wypadło lusterko, tusz, banknot o wartości pięciuset escudo, portmonetka, w której były zaledwie dwa bilety autobusowe oraz dawno zrobione zdjęcie z trójką dzieci. Ostatni strzał, kiedy już nie żyła, rozbił jej czaszkę.
FERNANDO T.
Wyszedłem odrętwiały z domu matki. Zjedliśmy biały ser, dorsza bacalhau à Brás, którego wziąłem sobie dokładkę, i napiłem się wina – cierpkiego, zwykłego. Stałem na podeście, światła były zgaszone, zapaliłem papierosa i przez okna przyglądałem się budynkom z naprzeciwka. Przyjemnie było palić po ciemku, w ukryciu. To właśnie sobie wtedy pomyślałem. Zszedłem po schodach. Miałem wrażenie, że kiedyś wszystko tętniło tam życiem, więcej ludzi wchodziło i schodziło, słychać było zmęczone oddechy i jednocześnie z zewnątrz dochodziły odgłosy z mieszkań, ciche oddechy zwierząt ze środka: dźwięk telewizora, zabawki turlające się po parkiecie, skrzypienie otwieranych i zamykanych drzwi, odgłos noża siekającego cebulę, delikatny brzęk ostrzy uderzających o kamienny blat, stawianych na kuchenkę garnków napełnionych po brzegi wodą, zapałek pocieranych o brzeg pudełka, bulgotania gotującej się wody, skrzypiących wieszaków na bieliznę, ptaków szamoczących się w klatkach, psich pazurów drapiących nerwowo w drewniane drzwi, szczekanie, śmiechy nieszczęśliwych ludzi, monotonne brzęczenie dziesiątek lodówek, matczyne krzyki i w oddali, z tyłu budynku, trzask rozbijanych w drobny mak butelek, uderzających o dno kosza na śmieci. To było wiele lat temu. Odrętwienie ustąpiło niczym rozchodząca się burza. Budynek zamienił się w obolałe ciało, kruche w swojej nagości cementu, milczące nie tak jak ciało, które odpoczywa, lecz jak ciało, które przygotowuje się na śmierć. Kiedy wyszedłem na ulicę, usłyszałem głos:
«Ej!»
Później wyraźniej:
«Ej! Bruno!»
Spojrzałem w ciemność, lampy na ulicy były pogaszone. Dostrzegłem jakąś postać. Któż to mógł być? Musiał mnie znać.
«Co u ciebie?»
Stał dokładnie naprzeciwko mnie, ale nie mogłem go rozpoznać.
«Nie pamiętasz mnie?»
I wtedy sobie przypomniałem. To było niemożliwe. Fernando. On tam stał. Zawsze taki sam. Nie zmienił się od czasów, kiedy byliśmy dziećmi. Uśmiechnęliśmy się, jednocześnie. Szliśmy razem pośród labiryntu budynków. Zdaliśmy sobie sprawę z tego, że niewiele mieliśmy sobie do powiedzenia.
«Ile to już lat minęło? Dziesięć?», zapytałem.
«Więcej. To było 26 grudnia 1999», odparł. Wtedy wskazał palcem budkę telefoniczną stojącą naprzeciwko dawnej rady Junta de Freguesia.
«To stało się tutaj. Dokładnie w tym miejscu. Pamiętasz?»
Pamięć mnie zawiodła. Czyżby to właśnie tam?
«Tam. 26 grudnia 1999. To właśnie tam mnie zabili.»
(przekład i tytuł prezentowanego fragmentu – Małgorzata Kolankowska)
Urodzony w 1978 roku. Portugalski krytyk literacki, tłumacz, prozaik, autor bloga Circo da Lama. Zastępca redaktora magazynu LER. Specjalista ds. komunikacji w grupie wydawniczej Bertrand Círculo. Za pierwszą powieść As Primeiras Coisas (2013) wyróżniono go nagrodą za książkę roku według TimeOut Lisboa, nagrodą prozatorską PEN, Nagrodą im. Fernanda Namory oraz Nagrodą im. José Saramago. Mieszka w Barreiro.
Szósty odcinek programu „Nowe głosy z Europy” z udziałem Bruno Vieira Amarala.
WięcejZapis ze spotkania autorskiego „Nowe głosy z Europy 2016: Poezja i Proza”, w którym udział wzięli Tomasz Pindel, Clare Azzopardi, Albert Forns oraz Bruno Vieira Amaral. Spotkanie odbyło się w ramach festiwalu literackiego Stacja Literatur 21.
WięcejRozmowa Małgorzaty Kolankowskiej z Bruno Vieirą Amaralem. Prezentacja w ramach projektu Nowe głosy z Europy.
WięcejAutorski komentarz Bruno Vieiry Amarala do publikowanego w biBLiotece fragmentu powieści Rzeczy pierwsze. Prezentacja w ramach projektu Nowe głosy z Europy.
WięcejGłosy o twórczości Bruno Vieiry Amarala, wybrane przez Małgorzatę Kolankowską. Prezentacja w ramach projektu Nowe głosy z Europy.
Więcej