Machina czasu
dzwieki / AUDYCJE Konrad Wojtyła Rafał WojaczekAudycja „Machina czasu” Konrada Wojtyły poświęcona twórczości i życiu Rafała Wojaczka.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Konrada Wojtyły.
Na stos rzuca się wszystko, co najbardziej podobało się zmarłemu za życia, łącznie ze zwierzętami; nie tak dawno palono ze zmarłym również jego niewolników oraz osoby najbardziej lubiane.
(Caius Iulius Caesar)
Zrób mi stos i opisz skok na świętość,
i śnieg, i ołtarz w martwym punkcie;
kłam, że w nocy skrapla się
rtęć, a brokat starej architektury
błyszczy się i lśni – mów, że ślini nas sen i
przez sen jest zły, że tu masz to, a tam masz nic,
albo że obłęd; że skutki sutry. Himalaje
bez zabezpieczenia – w najlepszym razie
rak albo hipotermia; że humor flegmy, dowcip
co nie bawi nikogo poza zbawianym; że nie istnieje
nic, na co można by się powołać – nie woła nas,
co mogłoby istnieć; że wszystko uchyla się
przed znaczeniem, i boi się, i drży;
że mierzymy się już miarą rzeczy ostatecznych
i ten gest, co otwiera wszystkie drzwi; że
ogień, że krzyż i chęć; że runo i grzech,
i jak wypadasz z ram wiersza i spadasz; że
śpiący od wieków lama chwyta cię – i kiedy skreślasz
językiem znak za pytaniem, że.
Szymonowi Słomczyńskiemu
Licealista utopiony w Wiśle pływa sobie w najlepsze.
Ksiądz ze skręconym karkiem spowiada się w najgorsze.
Były premier żywo torturowany w myśl własnej ustawy.
Tłumaczka z poderżniętym gardłem dusi kaczkę-staruszkę.
Wszyscy bohaterowie nie żyją, a mordercy nie ponoszą kary.
Giną dowody, procesy zatrzymują się w martwym punkcie.
Złota karta rozkłada się w mule setka po setce; orzeł po reszce.
Duch licealisty, choć przecież skonał, ma swoją premierę.
Tak, umiera się.
Nie, inaczej żyje.
Ksiądz wcale jeszcze niesędziwy gna pod dom byłego premiera
jakby koloratka odcinała mu gardło. Ducha licealisty dusi
kaczka-staruszka. Najlepsze ustawy to te ze skręconym karkiem.
Myśli w Wiśle i selfie w alejce cmentarza nad świeżym grobem,
bo i pogrzeb świeży w trumienkach topionego słońca. Ktoś
kładzie wieniec, ktoś inny mowę. Sznur liter i żyd, co się kołysze.
Premiera żalu. Kaczka-staruszka tłumaczy na hebrajski ustawy i wiersze.
Przyjdą uchodźcy, by wykopać nas żywcem. Najgorsze w najlepsze.
Mędrcy z Bliskiego Wschodu
Całun z Lublina wciągają do morza
– przez nozdrza. Chyba zupełnie zapomnieli,
że Beatlesi byli popularniejsi od Chrystusa.
Na nic zda się ta kolejna stacja, rano rana
i kopia całkiem nie do niczego. Ręka w bok,
skok, wyskok. Jakoś musimy to przetrwać.
Istnieje przecież tyle sposobów na marnowanie
czasu i gwoździ. Holenderskie fetysze, nudne
pomysły na niszczenie przełyku i wątroby.
Porywa nas spokój na wydmach. Roztwór –
proszę bardzo przelać do szklanki. Być
dla nikogo i wszystkich. Szuwary i ćmy.
W bagażniku roi się od nadmiaru piasku,
liter i spermy. Jesteśmy we wszystkim.
Mikrowłoski jeżą się na mokrych udach.
Ktoś zalanego w trupa nosi wzdłuż żywej plaży.
Nudyści nudzą się i tarmoszą po sutkach.
Trzciny zielone jeszcze trzymają niebo
na wodzy manichejskich psalmów.
Zdaje się, że jesteś tylko po to,
żeby cię zmarnować. Lipiec nielegalnie
wymyka się szeleszczącym podnietom
języka i niewidzialnych znaków. Co teraz
będzie? Plotka na Plantach. Teologia
nie jest zbyt ponętna, choć wykazujesz
ponadprzeciętną namiętność. Szewc
bez butów dziecka chodzi na milicję. Ale,
by aż tak pobłądzić? Wykluczone; by iść,
gdy się tonie i nakładają się fale puszczane
przez morze. Nie chce nam się rozstąpić,
ani czarne ani czerwone. Pachną grzechem
hotelowe pokoje i wiejskie stodoły.
Jedwabne sny o Jedwabnem, Sinica sinieje.
Chodzi nam już o nic. Żadnych pytań.
Za oknem pada; jeden za drugim. Pogromy.
Burze. Zawiłości różne albowiem historyczne.
Nie ma niczego, Frank. Nie ma nic. Zaklęcia,
zera i przecinki, na których wiesza się
wzrok. Rejtingi lecą w dół. Nie ma stóp,
skrawka świata. Nic, co może zawieść, zwieść.
Wszystko ginie w ginie. Ładnie nam tylko w piachu,
pięknie tam nam, więc ogarnia nas ta urocza
niedbałość światła. Dajmy na to wyspa wysp
bez możliwości Islay. Nie powiesz mi przecież,
że morska sól, oset i torf.
Ewangelie, w których mówi się o życiu, Frank,
mają nas naprzeciwko. Taka baśń o możności
niebycia z sobą samym. Straszy wysoki kurs.
Jak tak dalej pójdzie, zrujnuje nam życie
ta jebana Szwajcaria. Już teraz mści się
za urojone krzywdy. Krzesiwo niesie, pali,
zęby wyrywa. Za wielkim murem fiesta.
Martwi dość żwawo wychodzą zjadać żywych.
Święcisz egzorcyzmy z takim namaszczeniem,
jakbyś został kamerlingiem, Frank. Jakby łza
spadła z emerytowanej powieki gwardzisty
na plac świętego Piotra. O łatwo mi coraz trudniej.
Jestem już tylko tym, co przed. O! Na przykład
obręcze chmur, w które próbuję jeszcze złapać
słońce albo wszystko, co się rusza.
Niebo robi za złe. Jest już wszystko, co najgorsze,
w najlepszym razie. Gdybym miał znów przyjść, Frank,
zarygluj drzwi. Serce miej. Wciąż nie przechodzi mi
ochota, by zobaczyć twoją minę, gdy z modlitw o twarde gałęzie
ziszczą się nam wykąpane w żalu żołędzie. Z polisy
na wypadek życia już tylko śmierć.
Już policzone i zabrane to, cośmy z czułością brali ze złej strony.
Bawi nas to jak radziecki cyrk wielki najmniejszych ludzi świata.
Włosa ćwierć zaburza proporcję świętego obrazka wiernym
staniem, ssaniem, byciem w przestrzeniach tych i każdych innych,
figlarnych niezdarnych, gdzie chęć na część ciała, skrawek jakiś; wargi
bezrobotne, bzdurne i bezwolne; ani lepsze ani gorsze. Wszystko będzie
nam za złe wzięte i policzone; niepojęte. Braki i nadwyżki, hossa i beksa.
Promesa dla bycia kimś innym niż się chciało. Telegramy z miejsc,
w których nigdy się nie było i nie będzie. Mejle z ziem obcych i rzadkich,
esemesy z klęsk ostatecznych, tornad, kościołów luterańskich, ewangelickich,
synagog pełnych pustych ławek i kołyszących się ciał w takt miarowego kadisz.
Przełamanie się nastąpi w ostatnich minutach meczu. Powtórka z chlebem.
Nim nadejdzie kolejny przypływ wód zamkniętych, otwartych, bezpośrednio
obcych i nadzwyczajnie blisko dalekich, czas zwymyślać najprostsze historie.
Matka stoi na krawędzi chodnika. Znów odpust. Pistolety na wodę i kapiszony.
Procesja do grilla i z powrotem. Kiedy już się przeżegnasz – wracamy pod kościół.
Bolą mnie mięśnie, o których istnieniu
nie miałem pojęcia. Do tej pory, ze spraw
mniej powszednich, wyprowadzała mnie
z równowagi tylko przeprowadzka do miejsc
ostatecznych. Gubimy się w najbielszych z miejsc.
Wyjeżdżamy tam, gdzie powietrze jest wolne
od tlenu pielgrzymki; procesje, secesje i zwłoki
w stawie. Widziane góry z Jasnej Góry, nenufary
i kaczeńce. Brexit namieszał na niebie. Tanie loty
jeszcze tańsze. Mamy do siebie już całkiem blisko.
Ołtarz z kadzidłem i papież, co potyka się i upada.
Konsekwencje wyroku mnożymy w pamięci.
Urodzony w 1979 roku – poeta, dziennikarz, krytyk literacki. Wiceprezes Fundacji im. Sławomira Mrożka. Publicysta Radia Szczecin. Wydał pięć tomów poetyckich; ostatnio: może boże (Lubuski Wawrzyn Literacki 2010) i Czarny wodewil (2013). W 2014 roku ukazała się jego książka Rewersy. Rozmowy literackie. Rok później przełożył z jidisz na polski nieznane wiersze Eliasza Rajzmana zebrane w tomie Mech płonący (2015). W latach 2005-2009 zastępca redaktora naczelnego kwartalnika literacko-filozoficznego [fo:pa]. Od 2012 do 2014 roku pierwszy redaktor naczelny pisma „eleWator”. Publikował m.in. w „Odrze”, „Twórczości”, „Portrecie”, „FA-arcie”, „Kresach”, „Śląsku”, „Arkadii”, „Pograniczach”, „Przeglądzie Polskim” (USA), „Radarze”, „Gazecie Wyborczej”. Tłumaczony na języki angielski, niemiecki, ukraiński i czeski.
Audycja „Machina czasu” Konrada Wojtyły poświęcona twórczości i życiu Rafała Wojaczka.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły towarzysząca premierze e‑booka Kory Stoję, czuję się świetnie, wydanego w Biurze Literackim 18 stycznia 2016 roku.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Sanatorium Rafała Wojaczka.
WięcejEsej Konrada Wojtyły towarzyszący premierze książki Myśli do słów. Szkice o poezji Piotra Matywieckiego.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki gubione Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejEsej Konrada Wojtyły towarzyszący premierze książki Szare światło. Rozmowy z Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem Jarosława Borowca.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Czy Nobel zasłużył na Różewicza?”.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.
WięcejKomentarze Zdzisława Jaskuły, Andrzeja Nowaka, Mieczysława Orskiego, Piotra Śliwińskiego, Adama Wiedemanna oraz Konrada Wojtyły.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Trop w trop Andrzeja Sosnowskiego.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Niepiosenki Mariusza Grzebalskiego.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Dożynki 2008”.
WięcejGłos Konrada Wojtyły w debacie „Książka 2008”.
WięcejKomentarze Piotra Czerniawskiego, Grzegorza Jankowicza, Anny Kałuży, Bogusława Kierca, Karola Maliszewskiego, Edwarda Pasewicza, Tomasza Pułki, Justyny Sobolewskiej i Konrada Wojtyły.
WięcejKomentarze Sławomira Kuźnickiego, Konrada Wojtyły i Jarosława Borowca.
WięcejRecenzja Konrada Wojtyły z książki Wojaczek wielokrotny.
Więcej