
Autobiografia śmierci
nagrania / transPort Literacki Kacper Bartczak Kim Hyesoon Lynn SuhSpotkanie z udziałem Kim Hyesoon, Lynna Suh, Kacpra Bartczaka w ramach festiwalu TransPort Literacki 28. Muzyka Resina.
WięcejRozmowa Kacpra Bartczaka z Llŷr Gwyn Lewis. Prezentacja w ramach cyklu „Nowe głosy z Europy”.
Kacper Bartczak: Zastanawiam się, po przeczytaniu zestawu twoich wierszy w języku angielskim, powiązanych z konkretnymi miejscami w Walii oraz walijską historią, czy można Cię określić jako poetę patriotycznego. Czy ten termin – „patriotyzm” – jest dla Ciebie ważny? Ciekawi mnie też, w jaki sposób Twoje przywiązanie do historii Walii łączy w sobie obszary polityczności, kultury, oraz sferę osobistą.
Llŷr Gwyn LEWIS: Początkowo wcale nie zamierzałem być poetą patriotycznym. Wręcz przeciwnie – ponieważ dorastałem, czytając poezję, którą w różny sposób dałoby się opisać jako patriotyczną czy też narodowościową, właśnie tego sposobu pisania starałem się unikać. Jednak odkąd zacząłem mieszkać z dala od domu i zdałem sobie sprawę z ryzyka zaniku, na jakie narażony jest nasz język i kultura, te aspekty stały się nagle dla mnie czymś niemożliwym do pominięcia. Teraz te zagadnienia są stałym elementem mojej pracy, czymś, co stanowi jej podłoże i wyznacza jej rytm, ale mam nadzieję, że ich realizacja rzadko przybiera formę bezpośrednią, zbyt oczywistą i że na ogół udaje mi się sygnalizować te kwestie przy pewnym stopniu niejednoznaczności. Ale rzeczywiście, mam nadzieję, że ten temat stanowi głębokie podłoże mojej pracy, coś co ją spaja i nadaje ton, w którym zbliżam się też do innych obszarów. Powinienem też być może w jakiś sposób dookreślić rozumienie samego pojęcia „patriotyzm”. Poszedłbym nawet dalej i określił swoje stanowisko jako nacjonalistyczne w takim sensie, że – choć może to zabrzmieć naiwnie – chciałbym widzieć Walię jako niezależne państwo w obrębie UE. Jednak u samego sedna tych pragnień znajduje się język, w którym piszę i którym posługuje się pewna mniejszość w obrębie społeczności walijskiej. Przetrwanie oraz odrodzenie tego języka wraz z przekazywanymi przez niego treściami kulturowymi – oraz chęć poszerzenia jego użycia i akceptacji w obrębie społeczności walijskiej – to pewnie podstawowa motywacja, która kryje się za przyjmowanymi przeze mnie postawami pisarskimi. Te aspekty kulturowe są dla mnie o wiele ważniejsze od aspiracji politycznych i wykraczają poza nie, jednak coraz silniej zdaję sobie sprawę, i w tym przeświadczeniu nie jestem osamotniony, że te cele kulturowe dadzą się realizować tylko w obrębie niepodległej Walii.
W jeszcze innym, szerszym sensie – walijska tradycja poetycka jest źródłem, z którego bierze się moje pisanie, chociaż niekoniecznie pozostaję zawsze w zgodzie z tym źródłem. Jest to raczej tradycja, z którą się zmagam, jak przypuszczam, starając się odnajdywać sposoby pisania w jej obrębie, jednocześnie ją kwestionując, weryfikując, wymyślając na nowo.
Czy możesz skomentować pojawiającą się w twoim pisaniu relację między tym szerszym obszarem odczuwania utraty kulturowej doświadczanej przez jakąś grupę, społeczność, a wymiarem osobistym? Czy tu występuje próba odnalezienia równowagi między tymi dwoma aspektami?
Z pewnością tak. Chociaż ludność Walii nie jest liczna, a grupa użytkowników języka walijskiego jest jeszcze mniejsza, nie da się przecież mówić w imieniu całej, nawet takiej małej zbiorowości czy choćby postrzegać jej jako tworu organicznie scalonego – jakiegoś „narodu wyobrażonego”, by odwołać się do tego już mocno wytartego pojęcia. Możemy odczuwać rozczarowanie na widok danych pochodzących z oficjalnych spisów ludności, ale jedynym obszarem, na którym odbywa się autentyczne przeżycie utraty kulturowej, jest doświadczenie osobiste, przeżyte przez samego siebie. Można mieć tylko nadzieję, że własny sposób artykulacji tego doświadczenia okaże się jakoś spójny z doświadczeniem innych, którzy również doświadczają tej utraty. To jedyny sposób, w jaki poeta może w ogóle rościć sobie prawo do mówienia „w imieniu innych”, jeśli to w ogóle możliwe.
Czy znajdą się u Ciebie jakieś połączenia z tradycją poezji angielskiej, na przykład renesansowej, może metafizycznej albo romantycznej?
Bardzo ciekawe pytanie. Żeby sensownie na nie odpowiedzieć, musiałbym najpierw pewnie odbić piłeczkę i spytać, czemu o to pytasz. Przez kilka lat studiowałem literaturę angielską i z pewnością to miało wieloraki wpływ na moje pisarstwo, chociaż nie w sposób świadomy i nie celowy. Jeśli widzę swoje miejsce w obrębie jakiejś tradycji, to jest to walijska tradycja poetycka. Ciekawie byłoby się jednak przyjrzeć, w jaki sposób przyjemność, którą odczuwałem z lektury wierszy angielskich, wprowadziło odmienność do mojego pisania. Myślę, że metoda poetów metafizycznych, polegająca na rozwijaniu skomplikowanego „konceptu”, mogła być ważna dla wielu moich wczesnych wierszy i pewnie nadal ma swoje miejsce w mojej poezji. Nieco późniejszy wpływ pochodzi od Yeatsa, którego – choć pisze po angielsku – postrzegam oczywiście jako pisarza irlandzkiego. Paralele między doświadczeniem irlandzkim i walijskim są bardzo ciekawe, a jeszcze ciekawsze są różnice między nimi. Bardzo interesujące są też formuły, w których ruchy, takie jak romantyzm czy modernizm, manifestowały się w Walii (i w Irlandii). Jednak ostatnio próbowałem spoglądać dalej, poza horyzont prozy i poezji angielskiej, starając się pewnie uciec od ograniczeń dwujęzykowości. Nadal jestem ograniczony do dzieł przełożonych na angielski i walijski, ale starałem się też przyglądać bliżej głosom z Niemiec, Hiszpanii, Irlandii.
Wspomniałem o angielskiej tradycji romantycznej, ponieważ charakterystyczne dla niej jest nieraz wejście w dociekanie własnej tożsamości pod wpływem impulsu zewnętrznego płynącego ze źródeł naturalnych, z naturalnych lokalizacji. Tego rodzaju proces występuje, jak mi się zdaje, w Twoich wierszach. Chciałbym Cię też zapytać o ich formalną stronę. W jaki sposób myślisz o formalnej stronie poezji?
Poczucie miejsca to kluczowy element mojej poezji. W ten właśnie sposób uzyskuję grunt – zdaję sobie sprawę z przeładowania metafory – dla moich wierszy, w ten sposób sam się w nich orientuję. Przyjaciel zwrócił mi kiedyś uwagę, że w moich wierszach zawsze wiadomo, gdzie się jest. Większość pomysłów przychodzi do mnie z faktu bycia w jakichś miejscach, z doświadczania ich, poza tym wydaje mi się, że konkretne lokalizacje i pejzaże to całkiem naturalny materiał dla poezji. Ale to też częściowo sposób na dokopywanie się do mojej tożsamości kulturowej i językowej. Pochodzę z miasta, w którym przeważnie mówi się po walijsku, położonego w północno-wschodniej Walii, ale przeprowadziłem się do Cardiff jakieś 10 lat temu. W Cardiff też jest sporo ludzi mówiących po walijsku, ale tutaj stanowią oni jednak mniejszość. Tak więc wiele z moich wierszy to próby znalezienia sobie, wynegocjowania jakiegoś miejsca dla siebie, miejsca, w którym będę czuł się dobrze, i są to próby dokonywane w obrębie mojego języka ojczystego. Pisałem dość sporo o samym Cardiff, więc pewnie ostatnio pociągają mnie bardziej przestrzenie pozamiejskie.
Ale, zaraz, twoje pytanie dotyczyło formy. Piszę w wielu formach, a jedną z tych, które przyciągają mnie stale, jest forma nazywana cynghanedd. Jest to bardzo ścisły system oparty na aliteracjach i asonansach. Wymogi nakładane przez tę formę sprawiają, że po prostu nie da się jej nie słyszeć i nie da się zapomnieć o jej stałym działaniu. Tak więc czasami, kiedy piszę poza narzuconymi ograniczeniami tej formy, staram się pewnie ukrywać wszelką matrycę formalną i powstrzymać się przed narzucaniem wierszowi wzorca rytmicznego czy innych regularności, co pełni dla mnie zapewne rolę kontrastu i odejścia od tamtej formy tradycyjnej.
Ur. w 1972 roku. Poeta, krytyk, tłumacz poezji, amerykanista. Wydał kilka tomów poetyckich, m.in. Wiersze organiczne (2015), za które był nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius oraz Nagrody Literackiej Nike, Pokarm suweren (2017), a także zbiór Naworadiowa (2019). Autor monografii o Johnie Ashberym (2006) oraz zbioru esejów o poezji i teorii Świat nie scalony (2009), za który otrzymał Nagrodę „Literatury na Świecie”. Tłumaczył wiersze Johna Ashbery’ego, Rae Armantrout, Charlesa Bernsteina i Petera Gizziego. Stypendysta Fundacji Fulbrighta (dwukrotny) i Fundacji im. T. Kościuszki. Wykłada literaturę amerykańską na Uniwersytecie Łódzkim. Mieszka w Łodzi.
Urodzony w 1987 roku. Poeta i pisarz tworzący w języku walijskim, doktor w zakresie literaturoznawstwa. W 2014 roku opublikował swój debiut poetycki Storm ar Wyneb yr Haul (Storm on the Face of the Sun), natomiast w 2015 roku debiut prozatorski Rhyw Flodau Rhyfel (Some Flowers of War), za który otrzymał nagrodę Creative Non-Fiction oraz tytuł Najlepszej Walijskiej Książki Roku 2015. Publikuje felietony w walijskiej prasie. Mieszka w Caernarfon.