
Słoń i kwiat
dzwieki / WYDARZENIA Brian Patten Piotr SommerZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Piotra Sommera podczas Portu Wrocław 2010.
WięcejRozmowa Agnieszki Wolny-Hamkało z Brianem Pattenem, towarzysząca wydaniu antologii 100 wierszy wypisanych z języka angielskiego, w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 24 września 2018 roku.
Agnieszka Wolny-Hamkało: Czy na Wyspach istnieje pozytywny snobizm na poezję?
Brian Patten: W samej Anglii jest około 25 większych i mniejszych festiwali literackich. W Londynie każdej nocy odbywa się kilkanaście różnych wydarzeń poetyckich w klubach czy pubach. Często są to całe poetyckie kabarety, w których występują zarówno komicy, muzycy, jak i poeci. Sam prowadzę w radiu BBC 4 program „Zaginione głosy”. W każdym tygodniu koncentruje się on na, moim zdaniem niedocenionym, poecie dwudziestowiecznym. Istnieją co najmniej dwa inne programy, w których można regularnie usłyszeć więcej o poezji współczesnej. Od czasu, kiedy popularniejsza stała się poezja do słuchania – mniej liczących się wydawców jest zainteresowanych publikowaniem poezji. W tej chwili istnieją może cztery brytyjskie wydawnictwa wyspecjalizowane w wydawaniu wierszy. Poezja jest oczywiście formą sztuki dla wybranych. W Wielkiej Brytanii ma jednak jeszcze mniejsze znaczenie niż w większości innych krajów. Powód tego jest prosty. Zacytuję słowa poety Adriana Mitchella: „Większość ludzi ignoruje większość poezji, ponieważ większość poezji ignoruje większość ludzi”.
Czy istnieje coś takiego jak „kariera poetycka”?
I to we wszystkich kulturach, ale kiedy poeta ją już zrobi, osiągnie tę pozycję, kiedy zaczyna wykładać o poezji albo wręcz jej „uczyć” – wtedy coś w nim umiera. Poeci, których szanuję najbardziej, nigdy nie napisali recenzji cudzej książki poetyckiej. Już samo to wystarczy, żeby ich podziwiać.
Częścią pracy poety jest odświeżanie języka. Nie myślę, żeby pojawiały się jakieś nowe prawdy, ale na pewno są nowe sposoby, żeby je wyrażać. Najlepsza poezja przypomina nam to, o czym zapomnieliśmy, że to wiemy. Poeci to szczęściarze – mogą wyrażać rzeczy, których inni wyrazić nie potrafią.
Wiersz, tak samo jak obraz, nigdy nie bywa skończony. Jest jedynie opuszczony.
A może wiersze się spełniają dopiero wtedy, kiedy są prezentowane?
Na świecie jest miejsce dla wierszy wszelkiego rodzaju. Wiersze pomyślane, napisane „na kartkę” i wiersze performatywne nie powinny ze sobą konkurować. To smutne, że większość poetów akademickich i krytyków nie rozumie, że poezja performatywna jest tak samo wartościowa jak istniejąca tylko na papierze, są gałęziami tego samego drzewa. Niektóre wiersze lepiej działają na kartce, inne czytane na głos. Kiedy poeci występują na scenie, stają się aktorami, więc muszą umieć stosować siłę tej formy wyrazu.
Różnego typu działania wokół wiersza – muzyka, obraz, taniec – nie przeszkadzają w jego odbiorze?
Czytelnik zasługuje na to, żeby mu przeszkadzać. Nie ma nic złego w eksperymentowaniu z poezją. Wspaniale, jeśli taki eksperyment kończy się sukcesem, ale nie ma też niczego złego w tym, jeśli kończy się porażką.
Za wstęp na wieczór poetycki powinno się pobierać opłaty, sprzedawać bilety jak na spektakl?
Często pracuję z Rogerem McGoughem, z którym zaczynałem pisać 45 lat temu w Liverpoolu i z którym nadal wspólnie występuję na wieczorach autorskich. Mieszamy na nich wiersze dowcipne z poważnymi, czasami występujemy z muzykami. Nie informujemy nawet publiczności, które wiersze są moje, a które jego – po prostu robimy z nich teatr. Jest niemal niemożliwe pokazanie tego na festiwalach za granicą, ponieważ zazwyczaj jest mało czasu, żeby przygotować przedstawienie, istnieje też bariera językowa. Na co dzień nasza publiczność, kiedy czytamy w teatrze, zapełnia sale 700-osobowe. Więc oczekujemy wynagrodzenia.
Pisze pan dużo dla dzieci. Traktuje pan to poważnie?
U nas to normalne, że poeci piszą również dla dzieci. Za udane zbiory poezji dla dzieci otrzymuje się znacznie wyższe honoraria niż nawet za popularne tomiki dla dorosłych. Podchodzę więc do tego serio. Chociaż większość poezji, którą piszę dla dzieci, operuje nieco staromodnym humorem i z powodu rymów i gier językowych jest trudna do tłumaczenia.
Czym różni się literatura dla dzieci od tej dla dorosłych?
Najlepsze rzeczy napisane po angielsku dla dzieci unikają abstrakcji. No i literatura dla dzieci starzeje się znacznie wolniej niż książki napisane dla dorosłych.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury
Urodzona 24 lutego 1979 roku we Wrocławiu. Poetka, publicystka. Współpracuje m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Polityką” i „Lampą”. Mieszka we Wrocławiu.
Urodził się w 1946 roku. Najwyżej ceniony poeta grupy liverpoolskiej, zaliczany do nurtu poezji pop i performance. Debiutował tomem "Little Johnny’s Confession" (1967). Następnie wydał sześć książek poetyckich: "Notes to the Hurrying Man" (1969), "The Irrelevant Song" (1971), "Vanishing Trick" (1976), "Grave Gossip" (1979), "Storm Damage" (1988), "Armada" (1996) oraz tomy wierszy wybranych "Selected Poems" (2007) i "Love Poems" (2007). Napisał wiele książek dla dzieci i młodzieży. Dwie z nich ostatnio opublikowało Biuro Literackie: "Słoń i kwiat "(2009) oraz "Skaczący Myszka" (2011). Jest członkiem Królewskiej Akademii Literatury i honorowym obywatelem miasta Liverpool.