wywiady / o pisaniu

Kariera poetę zabija

Agnieszka Wolny-Hamkało

Brian Patten

Rozmowa Agnieszki Wolny-Hamkało z Brianem Pattenem, towarzysząca wydaniu antologii 100 wierszy wypisanych z języka angielskiego, w wyborze i przekładzie Jerzego Jarniewicza, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 24 września 2018 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Agniesz­ka Wol­ny-Ham­ka­ło: Czy na Wyspach ist­nie­je pozy­tyw­ny sno­bizm na poezję?

Brian Pat­ten: W samej Anglii jest oko­ło 25 więk­szych i mniej­szych festi­wa­li lite­rac­kich. W Lon­dy­nie każ­dej nocy odby­wa się kil­ka­na­ście róż­nych wyda­rzeń poetyc­kich w klu­bach czy pubach. Czę­sto są to całe poetyc­kie kaba­re­ty, w któ­rych wystę­pu­ją zarów­no komi­cy, muzy­cy, jak i poeci. Sam pro­wa­dzę w radiu BBC 4 pro­gram „Zagi­nio­ne gło­sy”. W każ­dym tygo­dniu kon­cen­tru­je się on na, moim zda­niem nie­do­ce­nio­nym, poecie dwu­dzie­sto­wiecz­nym. Ist­nie­ją co naj­mniej dwa inne pro­gra­my, w któ­rych moż­na regu­lar­nie usły­szeć wię­cej o poezji współ­cze­snej. Od cza­su, kie­dy popu­lar­niej­sza sta­ła się poezja do słu­cha­nia – mniej liczą­cych się wydaw­ców jest zain­te­re­so­wa­nych publi­ko­wa­niem poezji. W tej chwi­li ist­nie­ją może czte­ry bry­tyj­skie wydaw­nic­twa wyspe­cja­li­zo­wa­ne w wyda­wa­niu wier­szy. Poezja jest oczy­wi­ście for­mą sztu­ki dla wybra­nych. W Wiel­kiej Bry­ta­nii ma jed­nak jesz­cze mniej­sze zna­cze­nie niż w więk­szo­ści innych kra­jów. Powód tego jest pro­sty. Zacy­tu­ję sło­wa poety Adria­na Mit­chel­la: „Więk­szość ludzi igno­ru­je więk­szość poezji, ponie­waż więk­szość poezji igno­ru­je więk­szość ludzi”.

Czy ist­nie­je coś takie­go jak „karie­ra poetyc­ka”?

I to we wszyst­kich kul­tu­rach, ale kie­dy poeta ją już zro­bi, osią­gnie tę pozy­cję, kie­dy zaczy­na wykła­dać o poezji albo wręcz jej „uczyć” – wte­dy coś w nim umie­ra. Poeci, któ­rych sza­nu­ję naj­bar­dziej, nigdy nie napi­sa­li recen­zji cudzej książ­ki poetyc­kiej. Już samo to wystar­czy, żeby ich podzi­wiać.

Czę­ścią pra­cy poety jest odświe­ża­nie języ­ka. Nie myślę, żeby poja­wia­ły się jakieś nowe praw­dy, ale na pew­no są nowe spo­so­by, żeby je wyra­żać. Naj­lep­sza poezja przy­po­mi­na nam to, o czym zapo­mnie­li­śmy, że to wie­my. Poeci to szczę­ścia­rze – mogą wyra­żać rze­czy, któ­rych inni wyra­zić nie potra­fią.

Wiersz, tak samo jak obraz, nigdy nie bywa skoń­czo­ny. Jest jedy­nie opusz­czo­ny.

A może wier­sze się speł­nia­ją dopie­ro wte­dy, kie­dy są pre­zen­to­wa­ne?

Na świe­cie jest miej­sce dla wier­szy wszel­kie­go rodza­ju. Wier­sze pomy­śla­ne, napi­sa­ne „na kart­kę” i wier­sze per­for­ma­tyw­ne nie powin­ny ze sobą kon­ku­ro­wać. To smut­ne, że więk­szość poetów aka­de­mic­kich i kry­ty­ków nie rozu­mie, że poezja per­for­ma­tyw­na jest tak samo war­to­ścio­wa jak ist­nie­ją­ca tyl­ko na papie­rze, są gałę­zia­mi tego same­go drze­wa. Nie­któ­re wier­sze lepiej dzia­ła­ją na kart­ce, inne czy­ta­ne na głos. Kie­dy poeci wystę­pu­ją na sce­nie, sta­ją się akto­ra­mi, więc muszą umieć sto­so­wać siłę tej for­my wyra­zu.

Róż­ne­go typu dzia­ła­nia wokół wier­sza – muzy­ka, obraz, taniec – nie prze­szka­dza­ją w jego odbio­rze?

Czy­tel­nik zasłu­gu­je na to, żeby mu prze­szka­dzać. Nie ma nic złe­go w eks­pe­ry­men­to­wa­niu z poezją. Wspa­nia­le, jeśli taki eks­pe­ry­ment koń­czy się suk­ce­sem, ale nie ma też nicze­go złe­go w tym, jeśli koń­czy się poraż­ką.

 Za wstęp na wie­czór poetyc­ki powin­no się pobie­rać opła­ty, sprze­da­wać bile­ty jak na spek­takl?

Czę­sto pra­cu­ję z Roge­rem McGo­ughem, z któ­rym zaczy­na­łem pisać 45 lat temu w Liver­po­olu i z któ­rym nadal wspól­nie wystę­pu­ję na wie­czo­rach autor­skich. Mie­sza­my na nich wier­sze dow­cip­ne z poważ­ny­mi, cza­sa­mi wystę­pu­je­my z muzy­ka­mi. Nie infor­mu­je­my nawet publicz­no­ści, któ­re wier­sze są moje, a któ­re jego – po pro­stu robi­my z nich teatr. Jest nie­mal nie­moż­li­we poka­za­nie tego na festi­wa­lach za gra­ni­cą, ponie­waż zazwy­czaj jest mało cza­su, żeby przy­go­to­wać przed­sta­wie­nie, ist­nie­je też barie­ra języ­ko­wa. Na co dzień nasza publicz­ność, kie­dy czy­ta­my w teatrze, zapeł­nia sale 700-oso­bo­we. Więc ocze­ku­je­my wyna­gro­dze­nia.

Pisze pan dużo dla dzie­ci. Trak­tu­je pan to poważ­nie?

U nas to nor­mal­ne, że poeci piszą rów­nież dla dzie­ci. Za uda­ne zbio­ry poezji dla dzie­ci otrzy­mu­je się znacz­nie wyż­sze hono­ra­ria niż nawet za popu­lar­ne tomi­ki dla doro­słych. Pod­cho­dzę więc do tego serio. Cho­ciaż więk­szość poezji, któ­rą piszę dla dzie­ci, ope­ru­je nie­co sta­ro­mod­nym humo­rem i z powo­du rymów i gier języ­ko­wych jest trud­na do tłu­ma­cze­nia.

Czym róż­ni się lite­ra­tu­ra dla dzie­ci od tej dla doro­słych?

Naj­lep­sze rze­czy napi­sa­ne po angiel­sku dla dzie­ci uni­ka­ją abs­trak­cji. No i lite­ra­tu­ra dla dzie­ci sta­rze­je się znacz­nie wol­niej niż książ­ki napi­sa­ne dla doro­słych.


Tekst opu­bli­ko­wa­ny w „Gaze­cie Wybor­czej” (08.04.2011). 

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

 

belka_1

O autorach i autorkach

Agnieszka Wolny-Hamkało

Urodzona 24 lutego 1979 roku we Wrocławiu. Poetka, publicystka. Współpracuje m.in. z „Gazetą Wyborczą”, „Polityką” i „Lampą”. Mieszka we Wrocławiu.

Brian Patten

Urodził się w 1946 roku. Najwyżej ceniony poeta grupy liverpoolskiej, zaliczany do nurtu poezji pop i performance. Debiutował tomem "Little Johnny’s Confession" (1967). Następnie wydał sześć książek poetyckich: "Notes to the Hurrying Man" (1969), "The Irrelevant Song" (1971), "Vanishing Trick" (1976), "Grave Gossip" (1979), "Storm Damage" (1988), "Armada" (1996) oraz tomy wierszy wybranych "Selected Poems" (2007) i "Love Poems" (2007). Napisał wiele książek dla dzieci i młodzieży. Dwie z nich ostatnio opublikowało Biuro Literackie: "Słoń i kwiat "(2009) oraz "Skaczący Myszka" (2011). Jest członkiem Królewskiej Akademii Literatury i honorowym obywatelem miasta Liverpool.

Powiązania