
Dziewczynka w gorączce
utwory / premiery w sieci Adrianna OlejarkaPremierowy zestaw wierszy Adrianny Olejarki Dziewczynka w gorączce. Prezentacja w ramach projektu „Pierwsza książka”.
WięcejRozmowa Krzysztofa Sztafy z Adrianną Olejarką. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających almanach Połów. Poetyckie debiuty 2016, który ukaże się w Biurze Literackim.
Krzysztof Sztafa: Zanim przejdziemy do Twoich wierszy, porozmawiajmy o Tobie. Zatem: przedstaw się nam, opowiedz o tym, co i od jak dawna łączy Cię z poezją, jakie są twoje dotychczasowe doświadczenia – zarówno pisarskie, jak i konkursowe. Miałaś już wcześniej okazję do konfrontacji z szerszą publicznością?
Adrianna Olejarka: Obecnie mieszkam w Poznaniu: kończę studia magisterskie z filologii polskiej nauczycielskiej i pracuję z dziećmi. Przez 5 lat byłam związana z Krakowem – studiowałam pedagogikę, filologię i kulturoznawstwo. Pochodzę natomiast z podkarpackiego Jarosławia.
Z poezją było u mnie dość banalnie. Typowy scenariusz: dziecko, które wcześnie nauczyło się czytać i pisać, od początku dobre z polskiego, wypracowania na piątkę. W poezję uwikłały mnie szczególnie konkursy recytatorskie, w których systematycznie brałam udział. Pierwszy wierszyk napisałam w podstawówce, później kolejne, pisanie było dla mnie naturalne i niezbędne, związane z odczuciem, że to, co niezapisane – nie zostanie zapamiętane i przepadnie, jakby nigdy nie miało miejsca, a że posiadam chroniczny lęk przez zapomnieniem – muszę pisać.
Moje osiągnięcia to tylko te szkolne: recytatorskie, później poetyckie. Moja pierwsza publikacja: „2Miesięcznik” (czerwiec-lipiec 2016). Zakwalifikowanie do Połowu to pierwsza poważniejsza poetycka sprawa.
W kontekście tych doświadczeń nie mogę nie zapytać o Stronie Śląskie. Podobał Ci się festiwal Stacja Literatura 21? Przyjeżdżasz czasami na tego typu imprezy?
Pierwszy raz uczestniczyłam w takim wydarzeniu. Zazwyczaj wiem o wszystkich tego typu imprezach, śledzę cudze w nich osiągnięcia, jednak zwykle nie miałam możliwości, by w nich uczestniczyć. Poza tym na poważnie w poetycki światek wkroczyłam w ubiegłym roku, nie potrafię więc ocenić festiwalu, nie mając w niczym porównania. Na pewno było ciekawym doświadczeniem, okazją do styczności z poezją żywą i ludźmi z nią związanymi. Mam jednak pewien nieokreślony niedosyt, ale to pewnie przez wyimaginowane oczekiwania.
Czym jest dla Ciebie Połów? Wiążesz z Biurem Literackim swoje pisarskie nadzieje? Jakie są Twoje wrażenia po zajęciach w Pracowni twórczej? Odpowiada Ci taka „warsztatowa” formuła mówienia o poezji i praktykowania jej? Czy to raczej dla Ciebie kwestia intymna, którą wolałabyś nie rozstrzygać z nikim trzecim?
W ubiegłym roku zdałam sobie sprawę, że z poezją to u mnie już tak na serio i że to jedyna stała rzecz w moim życiu, więc nie wyobrażam sobie tego rzucić, nie kontynuować. Połów traktuję jako pewnego rodzaju moment przełomowy pod tytułem: przepadło, nie ma żartów, to dopiero początek. Myślę, że otwiera mi jakieś tam pisarskie drzwi i jeśli konkretnym kluczem będzie Biuro Literackie – nie obrażę się.
Myślę, że forma warsztatowa jest dobrą formą mówienia o poezji, choć sercem jestem jakoś pomiędzy rozbieraniem poezji na teoretyczne czynniki pierwsze a pozostawieniem jej samej sobie i odczuciom czytelników. Oba spojrzenia nie wyrządzą jej krzywdy, jeśli nie będziemy się gapić w nadmiarze, także na razie jestem otwarta na wszelakie znęcanie się nad poezją, także to z Pracowni twórczej – na pewno wzbogacające. Lubię poznawać różne perspektywy, zwłaszcza te niedostępne mi na co dzień.
W tym rozbieraniu poezji chodzi Ci, podejrzewam, o jakąś tam krytycznoliteracką i filozoficzną analizę, tak? Jakie są, Twoim zdaniem, związki pomiędzy poezją i filozofią? Nie da się oddzielić jednego od drugiego? Pytam o to jak filolog filologa (śmiech)
To jest za mądre pytanie (śmiech). Chyba się nie da oddzielić, każdy żyje według jakiejś filozofii i ona się chyba przekłada na pisane teksty. No i to jakoś tam szło w parze zawsze, takie na przykład wiersze libertynów, nie wiem dlaczego akurat oni przyszli mi do głowy (śmiech). W Pracowni twórczej z ust bodajże Marty Podgórnik padło zdanie, że poeta powinien czytać filozofów, że to działa na plus dla jego tekstów. Wtedy się schowałam w sobie, bo słabo u mnie z filozofią (śmiech). Ale jak już zacznę uczyć wasze dzieci, to nadrobię braki, obiecuję! (śmiech)
Jeśli chodzi natomiast o to rozbieranie poezji, to mam na myśli analizowanie teoretycznoliterackie, dyskutowanie o niej na milionach płaszczyzn, te wszystkie debaty i tak dalej, roztrząsanie sensów, ról, zadań. Niech będzie, ale czasem mnie to męczy i mi szkoda tej poezji, że aż tyle tego.
Uderzył mnie stopień prywatności Twoich wierszy. To teksty pełne od okazyjnych impresji, rejestrujące najbliższe Ci otoczenie, z silnym głosem mówiącego. Jak myślisz: czy liryka jednostkowego doświadczenia – pytam o to również w kontekście renesansu dykcji zaangażowanej – ma dziś siłę przebicia?
Też mnie uderza ta prywatność (śmiech)
Patrząc na czasy – być może jednostkowe doświadczenie rzeczywiście trochę schodzi na dalszy plan, ale nie sądzę, by zaistniała sytuacja zupełnego wyparcia liryki osobistej. Poza tym renesans renesansem, niech będzie, niech nawet zejdzie jednostkowość do piwnicy, ale jeśli chodzi o mnie – ja nie potrafię inaczej, niż o tym, co codzienne, szare i zwykłe i to taka rzeczywistość mi bliższa, więc wybieram piwnicę.
Może to zejście liryki prywatnej do piwnicy wynika z tego, że – mając na uwadze wszystkie takie poetyki, żeby wspomnieć chociażby BruLion – trudno na tym polu powiedzieć coś rzeczywiście nowego. Bo chodzi o to, żeby wypowiedzieć coś nowego, no nie?
A da się powiedzieć coś nowego? Nie wydaje mi się. W sensie, że przecież wszystko już było, człowiek zmaga się ciągle z tym samym, tylko w innych czasach. Mówimy o tym samym, tylko na nowe sposoby, takie mam wrażenie.
Którzy z poetów/poetek wywierają na Ciebie największy wpływ? Czy w ogóle czujesz, że jesteś pod czyimś wpływem? W swoich wierszach bezpośrednio wspominasz Szymona Słomczyńskiego z Dwupłatem. Cytujesz też Ginsberga. Masz jakiegoś – wybacz określenie – pisarskiego patrona/patronkę?
Myślę, że czytając, nie ma się wyjścia – jest się pod czyimś wpływem. Chyba zawsze i we wszystkim jest się w pewnym stopniu pod czyimś wpływem. A więc jestem pod ich wpływem, ale nie wiem, czy wywierają na mnie wpływ, nie wiem czy to jasne (śmiech). Nie śmiałabym rzec, że ktoś wywiera na mnie wpływ, bo to by znaczyło, że coś z moich tekstów można porównywać do czegoś z czyichś tekstów, a to się nie godzi jeszcze tak, chyba, że ktoś z zewnątrz tak uzna, to być może przytaknę.
W wierszach cytuję tych, którzy w danych momentach ze mną zwyczajnie czytelniczo byli, niekoniecznie są dla mnie superważni. Choć w przypadku Ginsberga – mam słabość okrutną, jeszcze większą do Podsiadły i Siwczyka (tego raczej wcześniejszego) i to oni chyba patronują mojemu pisaniu, dzięki nim miałam to bum na pisanie na poważnie. Szanuję też Juliana Kornhausera, do Tetmajera natomiast mam sentyment jeszcze z czasów szkolnych. Poza poezją natomiast będą to: Stachura, Iwaszkiewicz, Shakespeare, Beckett, Kundera.
Zaskakuje mnie, że nie wymieniłaś żadnej pisarki/poetki. Zastanawiam się nad tym w kontekście właśnie rejestru intymnego.
Po prostu poezja żadnej kobiety mnie nie porwała (śmiech). To nigdy nie było tak, że moje wiersze takie osobiste, bo się takiej poezji oczytałam i pomyślałam, że chcę tak pisać (ale na przykład Podsiadło to bym mogła się urodzić). Rozumiem to całe oddziaływanie tego, co się czyta na to, jak się pisze, ale no nie wiem, kobiet spod znaku rejestru intymnego nie czytuję. Raczej skoro moje życie jest zwyczajne, to o czym pisać, jeśli nie o zwyczajnych rzeczach, które mi się dzieją w głowie i życiu? I jak tak sobie piszę to myślę, że chciałabym być rozumiana przez zwykłego człowieka, niekoniecznie superwykształconego, elokwentnego, obytego w świecie, intelektualistę. A jak piszę o tych wszystkich smutkach, żalach, pożogach (śmiech) to mi blisko do zwykłego człowieka.
Na koniec natomiast opowiedz nam, proszę, o swoich najświeższych lekturach. Co czytałaś w ciągu ostatnich kilku miesięcy?
Aktualnie mierzę się z Wojną i pokojem. Przyznaję, że mam problemy ze skupieniem się na czytaniu, a moje życie to w skrócie psychoza: czytanie maniakalne na zmianę z niemal zupełnym nieczytaniem. Jestem w trakcie niemożności złapania tchu po zapiskach Stachury. Do tego Szklany klosz Plath, Instytut Żulczyka, Nigdy nie ocieraj łez bez rękawiczek Gardella, Lektor Schlinka.
ur. w 1992 r., publikowała m.in. w „2Miesięczniku”, „8. Arkuszu Odry”, „Stonerze Polskim”. Laureatka projektu „Połów” 2016. Poznańska uczycielka i psychofanka slamów poetyckich.
Urodzony w 1991 roku. Pochodzi z gór, mieszka w Krakowie. Publikuje w prasie i Internecie. Po godzinach trochę prozaik.