
Filo
utwory / premiery w sieci Sebastian BrejnakPremierowy zestaw wierszy Sebastiana Brejnaka Filo. Prezentacja w ramach projektu „Pierwsza książka 2018”.
WięcejRozmowa Krzysztofa Sztafy z Sebastianem Brejnakiem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających almanach Połów. Poetyckie debiuty 2016, który ukaże się w Biurze Literackim.
Krzysztof Sztafa: Dobrze bawiłeś się na Stacji Literatura? Warto było przyjechać do Stronia?
Sebastian Brejnak: Oczywiście. Zwłaszcza że zakwaterowałem się w Kletnie, więc, żeby dotrzeć na zajęcia, musiałem przejść parę kilometrów. Dzięki temu udało mi się poznać Czarną Górę od strony Czarnej Góry, nie apartamentów o tej nazwie. Wyjazd na koniec świata (jako że pochodzę z Mazowsza) był zatem dla mnie nie tylko przygodą intelektualno-artystyczną, ale również, by tak rzec, krajoznawczo-sprawnościową.
Jak wspominasz zajęcia warsztatowe?
Z dużą satysfakcją, że na nie dotarłem. A jak już dotarłem, to mogłem uruchomić o9.00 swoje szare i kolorowe komórki, co dla sów, do których się zaliczam, jest nie lada wyczynem. Widać górskie powietrze działało, jak należy. Przynajmniej na tyle, żeby móc napisać erotyk do śmierci. Rzecz niepowtarzalna!
W ramach wprowadzenia do dyskusji o Twoich wierszach: jak sam odnajdujesz się w swoim rejestrze? Na czym Ci pisarsko zależy?
Na języku i głosie. Chciałbym, nieco w kontrze do obecnie modnych nurtów (bez-nurtów) w poezji, przywrócić językowi jego prawo do nieustannego dziwienia się samemu sobie samym sobą. Stąd moje umiłowanie do wszelkiej artystycznej lingwistyczności rozumianej jako próba mierzenia się z językową rzeczywistością poprzez wydobywanie jej nieoczywistych sensów, grzebanie w semantycznej migotliwości języka, jego mitycznie pojmowanej etymologii i substancjalności. Jednocześnie zależy mi na tym, by ten język miał swój głos i nie stał się martwą strukturą w rękach filologów. Dlatego też uważam, że należy znaleźć balans między językiem jako językiem a tym, co ów język ma do roboty i co zabawa z nim może powiedzieć o świecie. Toteż wymiar egzystencjalny, ale również polityczny, raczej w Arystotelesowskim znaczeniu polityki, nie zaś ideologicznie upolityczniony, poetyckiego słowa uznaję za równorzędny z jego poziomem meta, rejestrem ironii –bezustannego dekonstrukcyjnego autokomentowania i podważania swojego istnienia.
Masz jakichś ulubieńców, jeśli chodzi o poetów? Do kogo jest Ci – jako czytelnikowi – najbliżej? I jednocześnie: kogo – wciąż jako czytelnik – omijasz szerokim łukiem?
Moją odwieczną mistrzynią w sprawach wyżej opisanych i wszystkich innych jest Wisława Szymborska. Poza tym, jeśli chodzi o polskich poetów, wczytuję się najchętniej w poezję Herberta, Miłosza, Hartwig, Różewicza, Lipskiej, Barańczaka. To w zasadzie siódemka (siedmioro wspaniałych?) nie do ruszenia. Ale niekiedy sięgam po twórczość młodszych: Krystyny Dąbrowskiej czy Szymona Słomczyńskiego. Poza tym, a może przede wszystkim, najbliżej mi do poezji Paula Celana, Philipa Larkina, Bertolda Brechta, Allena Ginsberga, bitników. Szerokim łukiem nie mogę, jako student polonistyki, omijać raczej nikogo, ale przyznam, że daleko mi od najmłodszych poetów – tych, których język ma w założeniu być kalką rzeczywistości albo pośrednikiem, a raczej bezpośrednikiem, uczuć, własnego doświadczenia. Ich poezja staje się jednak, w moich oczach, najczęściej mierną kopią tego, co działo się w poezji amerykańskiej za sprawą O’Hary, Ashbery’ego czy Beat Generation, u nas: brulionowców czy Wojaczka, dawniej – genialnych futurystów. Doceniam ich głos jako wyraz nastrojów współczesności, w tym niechęci do jakiegokolwiek estetyzowania (w utartym znaczeniu estetyki), ale nie jestem zwolennikiem poezji bez konceptu, monotonnie i groteskowo, najczęściej wulgarnie, ekshibicjonistycznej, taśmowej, często bez dobrego rzemiosła, nieidiomatycznej, nastawionej na jednorazowy performance i natychmiastowe oklaski.
Kogo tutaj ganisz? Naprawdę lwia część młodej poezji polskiej kopiuje takich jak Ashbery, bitnicy czy brulionowcy i tyle? Piszesz o ich języku jako o kalce, pośredniku czy „bezpośredniku” rzeczywistości i uczuć – proszę, rozwiń, bo czuję w kościach, że to ciekawe, ale też nie do końca wiem, czy dobrze rozumiem.
Chodzi mi o przekonanie, że wystarczy użyć paru efektownych „słówek”, dodać do tego cierpiętniczą autobiografię, potem się jej w wywiadzie wyprzeć (bo intencja, i tu słusznie, nie w modzie), pomruczeć coś o polityce, i wiersz sam się pisze, stając się, w mniemaniu jego twórcy, przezroczysty, bo język to przecież tylko dodatek. Wszystko wiadomo od razu, nie trzeba czytać drugi raz. Dzieje się coś, trzeba to coś zapisać. Lecz nie tak jak w tomiku Zapisane Julii Hartwig, i nie tak jak w dzienniku prozatorskim, jak u Gombrowicza. Bo intelekt i osobowość odpoczywają, więc i nie ma mowy o żadnym Gombrowiczowskim „ja, ja, ja”. Nawet arogancja wobec kultury/natury jest nijaka. Zostaje fabuła, opis, dziejopisarstwo. Zupełny archaizm, nie nowatorskość, splot paradoksów, która wywraca zamiar bycia oryginalnym (nawet w postmodernistycznym poczuciu wyczerpania) na nice. Zupełna nuda. I wcale tego nie ganię, mnie się to po prostu nie podoba. A raczej nie to, że taka poezja istnieje, tylko że taka poezja istnieje prawie hegemonicznie. Choć wolę już to niż poezję pseudomędrców, rozgadaną, etycznie (najczęściej za płaszczykiem ideologii) rozbuchaną, nieciekawą formalnie, popisującą się erudycją, traktatową. To drugi biegun archaizmu. Ale tej jest mniej. Najmniej niestety takiej, mającej pomysł na siebie, po Barańczakowsku nieufnej wobec języka i rzeczywistości (jeśli to nie jedno i to samo), wreszcie wobec samej siebie, konstytuowanej przez bunt, nawet bunt poprzez obojętność. I lubiącej dowcip, niecierpiącej nudy. Poeci bez poczucia humoru, w ogóle ludzie (poeta = człowiek?), są niebezpieczni.
Zamykamy cykl naszych rozmów pytaniem o najświeższe lektury finalistów. Zatem: co ostatnio – w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy – wpadło Ci w rękę? Jakieś szczególne czytelnicze wspomnienia?
Ostatnio wpadł mi po raz kolejny w rękę Joyce z Epifanii i Portretu artysty w wieku młodzieńczym; wpadły też opowiadania Landolfiego i Tropizmy. To poniekąd zasługa festiwalu. Poza tym czytałem niedawno m.in. Oziminę Berenta, Kopistę Bartleby’ego Melville’a, Terminal Bieńczyka, Sny i kamienie Tulli, eseje Ciorana. I dużo słucham, jako że od czasu do czasu udaję muzyka. David Bowie – Blackstar – pozycja obowiązkowa! Teraz zaczytuję się w Księdze niepokoju, miniaturach i opowiadaniach Kafkowskich, Schulzu po raz kolejny oraz, uwaga, Don Kichocie i Montaigne’u . Czyli, jak widać, nie samą poezją człowiek, nawet aspirujący do miana, tzw. „poety”, żyje.
Bardzo klasiko zestaw. A co z dźwięków, oprócz Bowiego?
Klasyczny pewnie ze względu na małą albo bardziej zaawansowaną leciwość. Bo są tą, moim zdaniem, niezwykle nowoczesne utwory, prekursorskie, antycypujące to, co dzieje się w literaturze dziś. Weźmy takiego Sterne’a albo Diderota – dla mnie są to pisarze zapowiadający postmodernizm. Albo sonety Shakespeare’a (jeden nawet zawłaszczyłem i śmiem śpiewać) – ile miałby tu do powiedzenia zwrot afektywny! Jeśli zaś chodzi o dźwięki, to Beatlesi towarzyszą mi non stop. Poza nimi i w ogóle rockową muzyką brytyjską lat 60. (The Kinks, The Whoitd.) – Bob Dylan (jakież to uczucie słuchać noblisty!), Tom Waits, The Byrds. Ze współczesnych nimi w jakiś sposób zainspirowanych: JakeBugg, Temples, Blossoms, The Lumineers, Kula Shaker, A. A. Bondy, Tom Rosenthal, James Blake… Za piosenką poetycką więc, jak widać, nie przepadam.
Urodzony w 1991 roku. Pochodzi z gór, mieszka w Krakowie. Publikuje w prasie i Internecie. Po godzinach trochę prozaik.
ur. 23.03.1994 r. w Ostrowi Mazowieckiej, mieszka w Krakowie. Student antropologii kulturowej oraz filologii germańskiej i angielskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 2016 r. laureat XXI edycji konkursu Wydziału Polonistyki UJ na najlepsza pracę roczną oraz XI edycji „Połowu” (tomik Kodeina). Wyróżniony w XIII edycji konkursu im. Jacka Bierezina. Uczestnik „Pracowni pierwszej książki” w 2017 r. Autor muzyki i tekstów, wokalista (Bluebird, Apple Fields), chórzysta i solista (Krakowski Chór Akademicki, Camerata Jagellonica). Publikował artykuły naukowe w „Ruchu Literackim”, „Kontekstach Kultury”, „Mediach ‒ Kulturze ‒ Komunikacji Społecznej” oraz wiersze, m.in. w „Jednorożcu”, „Kontencie”, „biBLiotece”, „Grupie MULTImedia”.