wywiady / o książce

Czy żyjemy na Korei?

Anna Marchewka

Dawid Bujno

Grzegorz Jędrek

Przemysław Koniuszy

Przemysław Rojek

Rozmowa Przemysława Rojka z Anną Marchewką, Przemysławem Koniuszym, Dawidem Bujno i Grzegorzem Jędrkiem, towarzysząca premierze e-booka Życie na Korei Andrzeja Sosnowskiego, wydanego w Biurze Literackim 18 kwietnia 2016 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Prze­my­sław Rojek: Sza­now­ni Pań­stwo – i ci, któ­rzy za chwi­lę zabio­rą głos, i ci, któ­rzy będą to czy­tać… Tak więc, Sza­now­ni Pań­stwo: to, co poni­żej publi­ku­je­my, nie jest roz­mo­wą w ści­słym tego sło­wa zna­cze­niu – raczej zbio­rem odpo­wie­dzi na jed­no tyl­ko pyta­nie, któ­re zro­dzi­ło się we mnie, gdy tyl­ko zoba­czy­łem w pla­nie wydaw­ni­czym Biu­ra Lite­rac­kie­go e‑bookowe wzno­wie­nie Życia na Korei, wyda­nej bez mała ćwierć wie­ku temu w war­szaw­skim Przed­świ­cie debiu­tu Andrzej Sosnow­skie­go. By jakoś tę roz­mo­wę­/nie-roz­mo­wę usta­wić, zade­kla­ru­ję tak: wzna­wia­na wła­śnie książ­ka jest jed­nym z naj­waż­niej­szych, naj­bar­dziej kon­stu­tyw­nych i źró­dło­wych momen­tów pol­skiej poezji po 1989 roku. Mógł­bym więc zapy­tać o wpływ Życia na Korei, o jej dzie­dzic­two, o to, czy zacho­wa­ła ona do dziś tam­tą swo­ją siłę… Zapy­tam jed­nak ina­czej – tyleż meta­fo­rycz­nie, co wprost, i będzie to jedy­ny mój udział w tym tek­ście: czy cią­gle jesz­cze żyje­my na Korei?

Anna Mar­chew­ka: Pytasz, Prze­mek, czy żyje­my na Korei? Na to chy­ba wyglą­da. Nadal „Cho­dzi o tlen dla ducha”, jak pisał Sosnow­ski w Ese­ju o chmu­rach zaraz po tym, jak zapy­tał „Kto han­dlu­je duszą?” (tak bar­dzo by się chcia­ło, żeby nie było powo­du sta­wiać takich pytań).

„Może już czas powo­łać się na szczę­ście”, zaczy­nał tytu­ło­wy wiersz z tego prze­ło­mo­we­go dla współ­cze­snej pol­skiej poezji zbio­ru, dla tej poezji, o któ­rą nadal trwa spór (i o to, do cze­go mia­ła­by słu­żyć; to w tym Życiu… wyści­gi o tytuł „naj-” zawie­szo­ne mia­ły zostać na koł­ku). Zaraz, ale – na szczę­ście się „powo­łać” czy je „stu­dio­wać”?

Wciąż „cier­pi­my oszczęd­nie pośród znacz­nych ofiar”, a „bur­mistrz i eli­ta” (jak ci z Jesie­ni) nadal przy­sy­ła­ją „listy peł­nych świet­nych ofert” i wciąż żad­nej z nich nie da się użyć, wcie­lić w tak zwa­ne życie. Sen i sens nadal są sobie tak bli­scy dla tego, kto czu­je się jak „prze­sie­dlo­ny oby­wa­tel świa­ta”.

Wycho­dzi raz jesz­cze Życie na Korei, i dobrze, bo chcia­ło­by się nowe­go począt­ku. Od cze­go go zacząć? W kie­sze­ni już nie jed­no sło­wo, ale całe cudze wer­sy, cała ostat­nia zwrot­ka All that jazz przyj­dzie mi z pomo­cą:

Powi­nie­neś jed­nak­że zacząć od zerwa­nia
pie­czę­ci z księ­gi widm pospo­li­tych wąt­ków,
żeby zasnuć ich gład­kość, roz­pi­sać je na gło­sy,
nade­rwać ścię­gna sen­sów. Przy­na­glaj wszyst­ko,
co znie­wo­lo­no do trwa­nia. Kochaj,
ale wysta­wiaj miłość codzien­nie na pró­bę
snów moc­nych jak pio­łun i nowej muzy­ki.

Takie to niby pro­ste.

Prze­my­sław Koniu­szy: Czy­ta­jąc Życie na Korei po latach, moż­na na nowo una­ocz­nić sobie wagę gło­su Andrze­ja Sosnow­skie­go we współ­cze­snej pol­skiej poezji. Tym bar­dziej dzi­siaj, gdy mało kto, tak jak on, potra­fi w sub­tel­ny spo­sób wypo­wia­dać się o doświad­cze­niach eks­tre­mal­nych, a więc w bru­tal­ny spo­sób wery­fi­ku­ją­cych toż­sa­mość jed­nost­ki. Fakt, że doko­na­ne jest to w bar­dzo efek­tow­ny spo­sób, nie jest spo­wo­do­wa­ny wyłącz­nie suge­styw­nym obra­zo­wa­niem, lecz przede wszyst­kim spo­so­bem, w jaki Sosnow­ski gra z sys­te­mem języ­ko­wym, któ­ry w tym tomie bar­dzo bli­ski jest wmó­wie­niu świa­tu, iż jest on zupeł­nie czymś innym, niż mogło­by się wyda­wać na pierw­szy rzut oka. Klu­czem do zro­zu­mie­nia zapre­zen­to­wa­nej tutaj wizji – szcze­gól­nie w kon­tek­ście doświad­czeń dla nas współ­cze­snych – jest ter­min „idio­syn­kra­zja”. Sosnow­ski sku­pia się tutaj na pro­ble­mie wie­lo­znacz­no­ści, nie­po­ro­zu­mie­niach mię­dzy ludź­mi i przede wszyst­kim wszel­kie­go rodza­ju kon­fron­ta­cjach oso­bli­wo­ści ze zwy­czaj­no­ścią, któ­re skut­ku­ją u wie­lu powsta­niem para­dok­sal­ne­go lęku przed oto­cze­niem. Tym samym, gdy­by­śmy rze­czy­wi­ście żyli „na Korei”, tej poetyc­kiej rzecz jasna, to nasza egzy­sten­cja wciąż „wypa­dał­by z torów” i wpa­da­ła w prze­strzeń absur­dal­nie względ­ną, peł­ną nie­do­mó­wień i prze­ina­czeń, dzię­ki cze­mu wresz­cie fik­cja osta­tecz­nie potwier­dzi­ła­by real­ność. Sosnow­ski po tych kil­ku­na­stu latach z jesz­cze więk­szą siłą mówi nam o kry­zy­sie pod­mio­to­wo­ści, któ­ry w jego prze­ko­na­niu ma swe źró­dło w lek­ce­wa­że­niu emo­cji i zaprze­sta­nia dzie­le­nia się nimi. Życie na Korei to tak­że lirycz­ny dowód na to, że nasze życie jest cią­giem nie­po­wią­za­nych ze sobą frag­men­tów, któ­re swym prze­miesz­cze­niem dowol­nie mogą nami mani­pu­lo­wać. W ten spo­sób poeta poka­zu­je, że w celu rze­czy­wi­ste­go opa­no­wa­nia zło­żo­no­ści tego, co dzie­je się wokół nas, musie­li­by­śmy wczuć się w swo­isty rytm, jaki współ­two­rzo­ny jest przez każ­dy ruch w świe­cie. I w niniej­szym tomie to wła­śnie się dzie­je. Rytm tej fra­zy i kalej­do­sko­po­wość obra­zów osza­ła­mia arty­zmem i napraw­dę otwie­ra oczy na rze­czy­wi­stość. Pry­mat hedo­ni­zmu nad życiem ducho­wym, jaki Życie na Korei demi­sty­fi­ku­je, uzmy­sła­wia, że lek­tu­ra wcze­snych wier­szy tego poety jest wyjąt­ko­wą oka­zją obco­wa­nia z nie­po­wta­rzal­nym rodza­jem wraż­li­wo­ści. Tutaj klu­czem do zro­zu­mie­nia psy­chi­ki czło­wie­ka i tar­ga­ją­cych nim sprzecz­no­ści jest świat w całej swej pro­za­icz­no­ści. Mając w pamię­ci wszyst­kie póź­niej­sze doko­na­nia Sosnow­skie­go i czy­ta­jąc ponow­nie ten tom, nie spo­sób oprzeć się wra­że­niu, że autor Życia na Korei wła­śnie dla­te­go nie musi nagi­nać praw rze­czy­wi­sto­ści do swo­ich reguł, gdyż to ona sama, pod wpły­wem jego uważ­nej obser­wa­cji, pozwa­la mu wnik­nąć w samo swe cen­trum, gdzie kry­je się cząst­ka praw­dy o życiu, jego celo­wo­ści i postrze­ga­niu.

Dawid Buj­no: „Wiersz wycho­dzi z domu” – wszy­scy to zna­my; Andrzej Sosnow­ski stał się już kla­sy­kiem. Został nim chy­ba jakoś po Po tęczy albo po poems… Czło­wiek zaczy­na się jąkąć, kie­dy to mówi, bo i trud­no w to uwie­rzyć – gdzieś mniej wię­cej w tym cza­sie jego poezja prze­kro­czy­ła kolej­ny poziom lirycz­ne­go her­me­ty­zmu. To wte­dy wiersz Sosnow­skie­go zgu­bił się na dobre.

No ale gdzie był ten dom? Na Korei. Sto­sun­ko­wo bez­piecz­ne i sta­bil­ne miej­sce oraz – jak wspo­mi­na autor – „chwi­lo­wy brak trosk i kło­po­tów oso­bi­stych, spo­kój i względ­na pew­ność sie­bie”. Ale jed­no­cze­śnie Życie na Korei sta­no­wi­ło moment ini­cjal­ne­go zachwia­nia, pierw­szy krok na lodo­wej krze, któ­ry stał się punk­tem wyj­ścia dla dal­szej podró­ży. Cała resz­ta to żela­zna kon­se­kwen­cja. Przy­miar­ka do demon­ta­żu wyda­rzy­ła się na Korei, a dopie­ro póź­niej nastą­pi­ły nie­zbyt jasne wcza­sy, stan­cje, tak­sów­ki i wresz­cie pięk­ne kata­stro­fy. Poezja Sosnow­skie­go jest jed­nak zda­rze­niem cało­ścio­wym; ten pro­jekt praw­do­po­dob­nie nigdy nie zosta­nie zakoń­czo­ny, ale z całą pew­no­ścią ma swój począ­tek.

A poza tym to jest wciąż świet­na książ­ka. (Zresz­tą jed­na z ulu­bio­nych same­go auto­ra, jeśli cho­dzi o wła­sną twór­czość). Dziś czy­tel­nik znaj­dzie w niej dużo zwy­czaj­nej leku­ro­wej przy­jem­no­ści. Życie na Korei zawie­ra prze­cież kil­ka nie­śmier­tel­nych prze­bo­jów – Latem 1987, Esej o chmu­rach czy Czym jest poezja. Prze­żyj­my to jesz­cze raz.

Grze­gorz Jędrek:  Korea – albo Sola­ris II…Niewielka sta­cja kosmicz­na orbi­tu­je sobie dooko­ła pla­ne­ty, na któ­rej powierzch­ni sza­le­je dzi­kie, wod­ne kró­le­stwo. Zgro­ma­dze­ni na niej bada­cze daw­no ule­gli fata­mor­ga­nie i teraz gapią się po pro­stu przez owal­ne okna w powierzch­nię Korei. Od daw­na wie­my, że jest życie na Korei, ale daw­no też porzu­ci­li­śmy nie­do­rzecz­ne pró­by „komu­ni­ka­cji” i „zro­zu­mie­nia”. Zawio­dły struk­tu­ry, inter­tek­sty i inter­pre­ta­cje odczy­tań przy­rzą­dów, biop­sje gło­su, cul­tu­re stu­dies. Zawio­dły naj­tęż­sze, kosmicz­ne gło­wy pol­skiej huma­ni­sty­ki, zawie­dli deszy­fran­ci Enig­my. Pla­ne­ta pły­nie sobie przez kosmos i może już czas, wga­pia­jąc się w jej migo­tli­wą i peł­ną bły­sko­tek powierzch­nię, powo­łać się na szczę­ście. Bo prę­dzej ktoś, kto daw­no sobie poszedł, przy­sią­dzie w naszym cie­niu, niż my zro­zu­mie­my Życie na Korei.

Gdy­by nie Korea, w Pol­sce nigdy pew­nie nie skoń­czył­by się moder­nizm i nie nastał post. Bez tej gwał­tow­nej inkul­tu­ra­cji nie mie­li­by­śmy szans zro­zu­mieć zasad jaz­zo­wej, kon­tra­punk­to­wej gry poezji, któ­ra uwol­ni­ła nas raz a dobrze z nad­dat­ków sen­su. Ja się nie boję mówić, że T. S. Eliot to taki angiel­ski Sosnow­ski. Cze­mu miał­bym? Są tacy poeci, któ­rzy koń­czą epo­ki, są tacy poeci, któ­rzy epo­ki two­rzą. Ale teraz już csiiii…, teraz już milcz­my, bo na pla­ne­cie Korea (któ­ra jest ponoć dobrze widocz­na gdzieś nad War­sza­wą) powsta­je nowa struk­tu­ra i nim się zawa­li, znów odbi­je jakiś pięk­nie tra­fio­ny refleks życia na Zie­mi. Ten naj­wy­raź­niej mówi o tym, że nasz świat z miło­ści dzień w dzień sta­cza się w prze­szłość (cokol­wiek to zna­czy, czy to musi zna­czyć?):

 

Codzien­nie świat spa­da z leu­ka­dyj­skiej ska­ły,
sfor­ma­to­wa­ne dni idą pod nowy zapis,
pra­cu­ją gło­wi­ce, kasu­ją i nagry­wa­ją,
cza­sem pia­sek oca­li strzęp zapi­su i poda
dalej jako cytat, lek­cję, algo­rytm,
ścią­gaw­kę, kawał, hasło w grze w głu­chy tele­fon –
tak się obra­ca świat w nie­rze­czy­wi­stość,
sztu­ka zwy­cię­ża.

O autorach i autorkach

Anna Marchewka

Urodzona w 1978 roku. Doktor literaturoznawstwa, krytyczka literacka. Autorka książki Ślady nieobecności. Poszukiwanie Ireny Szelburg (2014). Stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2011). Prowadzi zajęcia w Katedrze Krytyki Współczesnej przy Wydziale Polonistyki UJ. Stale współpracuje z „Miesięcznikiem Znak”, w którym zajmuje się rubryką Stacja: literatura. Mieszka w Krakowie.

Dawid Bujno

Urodzony w 1987 roku, czytelnik, animator kultury, pracuje w Galerii im. Sleńdzińskich w Białymstoku, prowadzi blog Sfereo.

Grzegorz Jędrek

Urodzony w 1988 roku. Pracownik Katedry Teorii i Antropologii Literatury KUL, wydał tom poetycki Badland, w przygotowaniu znajduje się jego książka o poezji cybernetycznej Zaburzenia interfejsu przyjemności. Autor bloga o PR, marketingu i kulturze:wniedoczasie.pl. Współzałożyciel Inicjatywy Dworzec Wschodni.

Przemysław Koniuszy

Krytyk literacki. Publikuje w czasopismach i na stronie szelestkartek.pl.

Przemysław Rojek

Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.

Powiązania