wywiady /

Duchy Miasta są mi przychylne

Jakub Skurtys

Szymon Domagała-Jakuć

Rozmowa Jakuba Skurtysa z Szymonem Domagałą-Jakuciem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jakub Skur­tys: Szy­mo­nie, Twój debiu­tanc­ki tom podzie­lił kry­ty­ków poko­le­nio­wo: młod­si doce­nia­li żar­li­wość języ­ka i poli­tycz­ny prze­kaz, star­si wska­zy­wa­li na zbyt­nią zapal­czy­wość i powta­rza­nie po zgra­nych już tech­ni­kach (Woja­czek, Góra). Tak czy tak, był to jeden z naj­go­rę­cej komen­to­wa­nych debiu­tów. Jak Ty sam, po cza­sie, widzisz odbiór tego tomu i jego miej­sce w naszej poezji? I czy w ogó­le te spo­ry wokół Hote­lu… Cię obcho­dzi­ły?

Szy­mon Doma­ga­ła-Jakuć: Hotel… po latach widzę jako debiut, jakie­go tyl­ko poeta pra­gnął­by. Nie zale­ży mi na nagro­dach ani na uzna­niu ze stro­ny jakie­go­kol­wiek esta­bli­sh­men­tu, choć doce­niam potrze­bę ist­nie­nia tako­we­go. Wolę pisać dla małe­go krę­gu zwy­kłych czy­tel­ni­ków. A spo­ry wokół Hote­lu… przy­ją­łem pozy­tyw­nie, jako znak, że książ­ka speł­ni­ła swo­je zada­nie, czy­li zwró­ci­ła na sie­bie uwa­gę.

Jed­ną z takich kon­tro­wer­sji była reli­gij­ność w Two­ich tek­stach. Poja­wia­ły się gło­sy, że to tyl­ko szta­faż, jakieś kon­wen­cjo­nal­ne rusz­to­wa­nie, któ­re utrzy­mu­je Ci dyk­cję w tonie bar­dziej żar­li­wym i pro­wo­ka­cyj­nym…

Dla­cze­go gor­li­we pisa­nie o Bogu ma być od razu uzna­ne za reli­gij­ne? A jeśli moje pisa­nie jest reli­gij­ne, to do jakiej reli­gii nale­żą moje wier­sze? Nie rozu­miem, dla­cze­go nie­któ­rzy ludzie mówią o reli­gij­no­ści w moich tek­stach, a zara­zem mówią, że piszę podob­nie do Wojacz­ka czy Góry. Czy wier­sze Wojacz­ka i Góry są reli­gij­ne? Myślę, że zarzut co do moich tek­stów jest posta­wio­ny nie­cel­nie: ludzie mówią, że reli­gij­ność w moich tek­stach (cokol­wiek ona ozna­cza) jest cynicz­ną kre­acją, po to, by sztucz­nie pod­bić pul­sa­cję wier­sza, a ja uwa­żam, że cho­dzi im raczej o to, że moje pisa­nie o Bogu i Panu Jezu­sie Chry­stu­sie jest wła­śnie taką sztucz­ną kre­acją, by się wypro­mo­wać. Pra­gnę takich ludzi uspo­ko­ić: nie ma mowy o sztucz­nej, celo­wo wymy­ślo­nej kre­acji w moich tek­stach z Hote­lu... I w tek­stach, i pry­wat­nie wyzna­ję wia­rę w Boga i jego Syna Jezu­sa Chry­stu­sa. Jeśli ktoś ma z tym pro­blem, to jest to jego pro­blem.

Czy wiersz potrze­bu­je zatem meta­fi­zy­ki?

Poezja nie potrze­bu­je meta­fi­zy­ki. Poezja potrze­bu­je czy­tel­ni­ków.

To jesz­cze do tej pro­wo­ka­cyj­no­ści: momen­ta­mi to jest bluź­nier­stwo, ocie­ra się o pro­fa­na­cję, a momen­ta­mi wcho­dzi w reje­stry beł­ko­tu, choć dla jed­nych czy­tel­ni­ków był to beł­kot absur­du, dla innych rodzaj świę­te­go beł­ko­tu, jak u Alek­san­dra Wata. Zatem zno­wu ogól­niej­sze pyta­nie, tro­chę abs­tra­hu­ją­ce od Two­jej poezji: o miej­sce i rolę sen­su w dzi­siej­szej poezji…

Jeśli sen­sem jest każ­dy wyraz, któ­ry moż­na odnieść do jakie­goś prze­ży­cia, to Hotel… jest pełen sen­su, ponie­waż tek­sty w nim nie zosta­ły na zim­no wymy­ślo­ne i skal­ku­lo­wa­ne, ale odno­szą się do doświad­cze­nia.

Inte­re­su­je mnie też kwe­stia pod­mio­tu – mówi­ło się, że zaj­mu­jesz w tym tomie pozy­cję pro­ro­ka, i to raczej pro­ro­ka sta­ro­te­sta­men­to­we­go, że chcesz nawra­cać, ale raczej mie­czem i ogni­stym sło­wem. To wyma­ga kla­row­ne­go, sil­ne­go pod­mio­tu, takie­go, jaki wytwo­rzył sobie choć­by Kon­rad Góra: pod­mio­tu spo­za wier­sza, sank­cjo­nu­ją­ce­go go swo­im nie­po­etyc­kim „ja”. Tym­cza­sem Ty nie uczest­ni­czysz w jakiś rewo­lu­cyj­ny spo­sób w życiu publicz­nym, zosta­wiasz nas z wier­sza­mi. Czy wier­sze obro­nią się bez Cie­bie, czy powin­ny „wyjść z domu i nigdy nie wró­cić”?

Czy wier­sze obro­nią się same? Prę­dzej czy póź­niej tek­sty napi­sa­ne przez auto­ra zawsze zosta­ją same z czy­tel­ni­kiem. Tak było z Hote­lem…, wyszedł z domu i już nie wró­cił – żyje wła­snym życiem i radzi sobie świet­nie. Poza tym, cóż miał­bym robić? Blo­ko­wać eks­mi­sje, a potem trą­bić o tym na fejs­bu­ku, aby się wypro­mo­wać?

Mam wra­że­nie, że u każ­de­go poety z Łodzi poja­wia się żar­li­wy, gorz­ki romans z mia­stem. Cała dru­ga część Hote­lu… zaty­tu­ło­wa­na była „Ewan­ge­lia dla mia­sta Łodzi”. Czy „łódz­kość” to jakiś spe­cjal­ny stan ducha, stan języ­ka, któ­ry trzeba/można w ten spo­sób ewan­ge­li­zo­wać?

Czy jestem czę­ścią łódz­kie­go śro­do­wi­ska lite­rac­kie­go? Mam nadzie­ję, że nie, bo tyl­ko przy­niósł­bym im wstyd. Myślę, że jestem zbyt nie­wy­dol­ny inte­lek­tu­al­nie, by nale­żeć do jakie­go­kol­wiek liczą­ce­go się śro­do­wi­ska lite­rac­kie­go. Dyk­cja łódz­ka to fik­cja i coś cze­go nigdy nie było. Nie uwa­żam też, że u każ­de­go poety łódz­kie­go poja­wia się jakiś rodzaj flir­tu z Łodzią. Męczy mnie cią­głe powo­ły­wa­nie się tych czy innych na wie­lo­kul­tu­ro­wość Łodzi, bo tra­dy­cję wie­lo­kul­tu­ro­wo­ści mają i inne Mia­sta, choć zauwa­żam, że owa wie­lo­kul­tu­ro­wość to chy­ba jedy­ny ducho­wy kapi­tał, jaki ma to Mia­sto. Kapi­tał Zie­mi Obie­ca­nej, Mia­sta chci­wo­ści i wyzy­sku.

Mimo to, gdy sły­szę opi­nię zna­jo­mych na temat Łodzi, to czu­ję się dotknię­ty, bo ja widzę magię tam, gdzie oni jej nie dostrze­ga­ją, mało tego, mówią, że Łódź jest Mia­stem brzyd­kim. Ich to odrzu­ca, a dla mnie jest inspi­ra­cją. Ja świet­nie odnaj­du­ję się w tej rze­ko­mej brzy­do­cie i czu­ję, że ja jestem jej czę­ścią, a ona jest czę­ścią mnie. Kocham Łódź i zara­zem na nią cho­ru­ję, jest to cięż­kie doświad­cze­nie, o któ­rym coraz czę­ściej marzę, aby się skoń­czy­ło. Po pro­stu chcę Łódź kochać, ale nie umie­rać na nią. Uważ­nie czy­tam wszel­kie nega­tyw­ne rze­czy, któ­re pisze się o Łodzi i naj­czę­ściej się z nimi nie zga­dzam, uwa­ża­jąc te opi­nie za emo­cjo­nal­ne i prze­sa­dzo­ne. Powiedz­my, że ja i Łódź zawar­li­śmy taj­ny pakt, a duchy Mia­sta są mi przy­chyl­ne.

To przejdź­my do klu­czo­we­go pyta­nia w kon­tek­ście anto­lo­gii Zebra­ło się śli­ny. Mając na uwa­dze wiersz Poezja w naro­dzie („Czas nie wytrzy­ma pocho­du naro­dów, i poezja tego nie uczyni// zabecz­ku­je pia­nę”) chciał­bym Cię zapy­tać, jak widzisz dziś spo­łecz­ną rolę poezji? Czym jest dla Cie­bie „poli­tycz­ność wier­sza”?

Poezja nie ma żad­nej spo­łecz­nej roli, dobrej czy złej, bo pra­wie nikt jej nie czy­ta, a poeci i poet­ki zazwy­czaj wyda­ją swo­je książ­ki dla innych poetów i kry­ty­ków, a potem nawza­jem przy­zna­ją sobie nagro­dy. Poli­tycz­ność wier­sza moż­na roz­po­znać, roz­po­zna­jąc w nim zara­zem zaist­nie­nie jakie­goś kon­flik­tu przy­ja­ciel-wróg lub my kon­tra oni. W tym sen­sie moje poszcze­gól­ne wier­sze moż­na uznać za poli­tycz­ne (np. anty­ka­to­lic­ki wiersz Bul­la Fel­la­tio), ale cały Hotel… już nie.

Sko­ro poezja nie ma żad­nej roli, czy zna­czy to, że jest bez­rad­na, że nic już nie może albo nie powin­na? Czy np. taki kon­flikt, o któ­rym mówisz – jego dia­gno­zo­wa­nie, wywo­ła­nie lub zaświad­cza­nie o nim, nie poma­ga dowar­to­ścio­wać poezji w polu spo­łecz­nym, jako spe­cy­ficz­nej sytu­acji komu­ni­ka­cyj­nej?

 Nie powie­dzia­łem nigdzie, że poezja nie ma żad­nej roli. Powie­dzia­łem, że poezja nie ma obec­nie żad­nej roli spo­łecz­nej nie dla­te­go, że sama nie pod­no­si takich kwe­stii, ale dla­te­go, że nie­wie­lu obcho­dzi wypo­wiedź poetyc­ka. Dla­te­go cie­szę się, jeśli jestem świad­kiem ini­cja­tyw mają­cych za cel zain­te­re­so­wa­nie ludzi poezją. Uwa­żam, że mamy spo­ro bar­dzo dobrych poetek i poetów i ich tek­sty mogą być spo­koj­nie pole­ca­ne za gra­ni­cą. Nie wyda­je mi się też, aby cza­sy, w któ­rych żyje­my, były mniej waż­ne niż cza­sy powsta­nia listo­pa­do­we­go czy powsta­nia war­szaw­skie­go. Po pro­stu poezja jest nie­czy­ta­na, więc jeśli napi­szę żar­li­wy tekst, potę­pia­ją­cy sek­sizm czy poli­ty­kę jakie­goś kra­ju, zain­te­re­su­je to grup­kę osób. Ale co jest roz­wią­za­niem? Na pew­no nie ucie­szył­bym się, gdy­bym miał słu­chać wier­szy Jako­be Mansz­taj­na w Dzień Dobry TVN albo gdy­by tomi­ki Szcze­pa­na Kopy­ta mia­ły­by być dołą­czo­ne do zgrzew­ki Har­na­sia. Bar­dzo dobrym wyj­ściem był­by sta­ły pro­gram w tele­wi­zji o mło­dej lite­ra­tu­rze, coś w typie Pega­za albo pro­gra­mu Kazi­mie­ry Szczu­ki, tyl­ko żeby go nie zdję­li po pół roku.

Inna spra­wa z dowar­to­ścio­wa­niem poezji. Poezja prze­ży­je w dobrej kon­dy­cji nawet jeśli nie będzie się posił­ko­wa­ła tema­ta­mi spo­łecz­ny­mi, jak lichwiar­skie pożycz­ki czy eks­mi­sje na bruk. Ale jeśli ktoś by się pytał, to jestem w stu pro­cen­tach za zaan­ga­żo­wa­niem się wypo­wie­dzi poetyc­kiej w takie spo­łecz­ne czy glo­bal­ne zagad­nie­nia, bo sam bar­dzo cenię sobie takie tek­sty. Nie­mniej, dobra poezja da sobie radę bez poru­sza­nia takich tema­tów. Jed­nak zwy­kle trze­ba było jakie­goś zewnętrz­ne­go wyda­rze­nia, by sprze­da­ło się wię­cej ksią­żek poetyc­kich lub żeby było wię­cej otwarć jakiejś poetyc­kiej witry­ny inter­ne­to­wej. Gdy poeta dosta­nie waż­ną nagro­dę, jest szan­sa, że nawet oso­by na co dzień nie inte­re­su­ją­ce się poezją kupią ją. Gdy odszedł Tomasz Puł­ka, licz­ba wejść na stro­nę z jego wier­sza­mi bar­dzo wzro­sła. Tka­czy­szyn-Dyc­ki napi­sał, że wiersz powi­nien być roz­ró­bą. Może wystar­czy, aby wyda­rze­nie wokół wier­sza było roz­ró­bą?

Hotel… z pew­no­ścią był, zatem na koniec: jak to będzie z Two­ją dru­gą książ­ką? Piszesz? Napi­sa­łeś? Zmie­ni­łeś się przez ten czas?

Jeśli cho­dzi o dru­gą książ­kę, nie czu­ję żad­nej pre­sji i nie śpie­szę się z jej wyda­niem. Tek­sty powsta­ją, ale piszę je bez pre­sji, że są w jakiś spo­sób klu­czo­we. Jest w nich miej­sce i dla Boga, i dla Dia­bła, bo na ową roz­ró­bę zapra­szam wszyst­kich.

 

O autorach i autorkach

Jakub Skurtys

Ur. 1989, krytyk i historyk literatury; doktor literaturoznawstwa; pracuje na Wydziale Filologicznym UWr; autor książek o poezji najnowszej Wspólny mianownik (2020) oraz Wiersz… i cała reszta (2021).

Szymon Domagała-Jakuć

Urodzony w 1980 roku. Poeta. W Ogólnopolskim Konkursie Poetyckim im. Jacka Bierezina nominowany był do nagrody głównej i otrzymał nagrodę publiczności. Jest laureatem konkursu Połów 2011 dla autorów przed debiutem książkowym. W 2013 roku wydał swój pierwszy tom, Hotel Jahwe. Mieszka w Łodzi.

Powiązania