wywiady / o książce

Fascynują mnie roślinne strategie przetrwania

Agata Puwalska

Klaudia Pieszczoch

Rozmowa Agaty Puwalskiej z Klaudią Pieszczoch, towarzysząca premierze książk ruń Klaudii Pieszczoch, wydanej w Biurze Literackim 9 stycznia 2023 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Aga­ta Puwal­ska: Klau­dio, w Biu­rze Lite­rac­kim uka­za­ła się wła­śnie Two­ja debiu­tanc­ka książ­ka, zaty­tu­ło­wa­na ruń. Pierw­sze pyta­nie, któ­re nasu­nę­ło mi się po jej prze­czy­ta­niu, to kto w tej książ­ce żyje, a kto wege­tu­je? Rośli­ny czy ludzie?

Klau­dia Piesz­czoch: Podob­ne pyta­nie nasu­nę­ło mi się kie­dyś po lek­tu­rze Tro­pi­zmów Natha­lie Sar­rau­te, któ­re w nie­sa­mo­wi­ty spo­sób poka­zu­ją prze­ni­ka­nie się tego, co roślin­ne, z ludz­kim. Cie­ka­we, że zwy­kle sta­wia­my wege­ta­cję w opo­zy­cji do życia, pod­czas gdy dla roślin to aku­rat czas naj­in­ten­syw­niej­sze­go wzro­stu. Ale tak się chy­ba skła­da, że rośli­ny two­rzą świa­ty w dużej mie­rze przez nas igno­ro­wa­ne, funk­cjo­nu­ją­ce gdzieś na ubo­czu, choć ich upra­wa dała prze­cież począ­tek cywi­li­za­cjom, a osie­dla­nie się na tere­nach tra­wia­stych pozwa­la­ło ludziom na wcze­sne dostrze­ga­nie zagro­żeń.

Wyda­je mi się, że pro­ce­sy i zja­wi­ska typo­we dla flo­ry – w tym wege­ta­cja – zacho­dzą rów­nież na wie­lu pozio­mach ludz­kie­go bycia w świe­cie. Pod róż­ny­mi wzglę­da­mi przy­po­mi­na­my rośli­ny, a nasze bli­skie związ­ki z tra­wa­mi wyda­ją mi się nie­przy­pad­ko­we. Tra­wy są deli­kat­ne, pospo­li­te, ale też upar­te i moc­ne – ści­na­nie tyl­ko pobu­dza ich wzrost. Rosną w gru­pie, powią­za­ne moc­nym sys­te­mem korze­nio­wym, i czę­sto bywa­ją eks­pan­syw­ne.

W swo­jej odpo­wie­dzi poru­szy­łaś kil­ka bar­dzo cie­ka­wych wąt­ków i na pew­no do nich wró­ci­my, ale może zacznę od tej dwu­znacz­no­ści wege­ta­cji i „zro­ślin­nie­nia” ludzi. W książ­ce czę­sto piszesz o ludziach jak o rośli­nach, ten zabieg ogrom­nie mi się podo­ba, takie fra­zy jak: „łody­gom bam­bu­sa zda­rza się rosnąć przez cia­ło” czy „tra­wa wra­sta nam w kost­ki linia/ naj­mniej­sze­go opo­ru” – zupeł­nie odwra­ca­ją per­spek­ty­wę. A jed­no­cze­śnie powie­dzia­łaś, że wege­ta­cja w przy­pad­ku roślin to czas naj­in­ten­syw­niej­sze­go wzro­stu, z kolei w przy­pad­ku ludzi koja­rzy nam się z czymś zupeł­nie prze­ciw­nym, raczej z takim bier­nym trwa­niem niż życiem.

Co Ci daje ten zabieg, to „zro­ślin­nie­nie” ludzi? Czy żeby uciec od tej „ludz­kiej wege­ta­cji”, potrze­bu­je­my wła­śnie tej roślin­nej – inten­syw­ne­go wzro­stu, ale w zupeł­nie innym wymia­rze?

Zabieg ten ma dla mnie dwa wymia­ry. Na począt­ku „zro­ślin­nia­łam” ludzi dla uzy­ska­nia nowej per­spek­ty­wy poznaw­czej, ale szyb­ko sta­ło się dla mnie jasne, że „roślin­nie­nie” jest po pro­stu czę­ścią ludz­kie­go doświad­cze­nia, jego pod­szew­ką, ukry­tym try­bem. Dla­te­go, jak czę­sto powta­rzam, ruń nie jest książ­ką o rośli­nach, tra­wach, czy zbo­żach. Cho­dzi w niej raczej o splą­ta­nia, o rdzen­ne, wpi­sa­ne w świat prze­ni­ka­nie się róż­nych porząd­ków.

Ma to „zro­ślin­nie­nie” rów­nież aspekt per­for­ma­tyw­ny, zakli­na­ją­cy. Chcia­ła­bym wie­rzyć, że odsło­nię­cie roślin­ne­go rewer­su tego, co ludz­kie, może pro­wa­dzić do zmia­ny per­spek­ty­wy na wie­le spraw. Tak jak suge­ru­jesz w swo­im pyta­niu, w uciecz­ce od „ludz­kiej wege­ta­cji”, od auto­ma­ty­zmu dzia­łań i mono­kul­tur wyobraź­ni, przy­dat­ne mogą być roślin­ne spo­so­by bycia.

Przy­kła­do­wo: rośli­ny już daw­no zro­zu­mia­ły, że postęp rozu­mia­ny jako nie­usta­ją­cy wzrost czę­sto nie jest naj­lep­szą stra­te­gią. Takie nie­po­zor­ne orga­ni­zmy jak poro­sty w pre­hi­sto­rii bywa­ły napraw­dę olbrzy­mie. Jed­nak w któ­rymś momen­cie zna­czą­co zmniej­szy­ły swo­je roz­mia­ry, bo w zmie­nio­nych warun­kach tyl­ko tak mogły prze­trwać. Zresz­tą porost to prze­cież żaden orga­nizm, a koope­ra­ty­wa grzy­ba z glo­nem. I wła­śnie tej współ­pra­cy zawdzię­cza swo­je moż­li­wo­ści wege­ta­cyj­ne. To, co jako ludzie okre­śli­li­by­śmy „cof­nię­ciem się w roz­wo­ju”, pozwa­la dziś poro­stom żyć w bar­dzo nie­przy­ja­znych miej­scach, takich jak jaski­nie, góry, ste­py czy pusty­nie.

Fascy­nu­ją mnie roślin­ne stra­te­gie prze­trwa­nia, ich zdol­ność do adap­ta­cji, dosto­so­wy­wa­nia swo­ich roz­mia­rów, budo­wy i try­bu życia do warun­ków śro­do­wi­ska. Nie­któ­re drze­wa, na przy­kład grab, nie wykształ­ca­ją wca­le naj­bar­dziej odpor­ne­go rodza­ju drew­na, jakim jest twar­dziel. Są wytrzy­ma­łe dzię­ki temu, że ich rdzeń – śro­dek pnia – jest pusty, co pozwa­la na więk­szą ela­stycz­ność.

Czy­li odcho­dzę od auto­ma­ty­zmu i mono­kul­tur wyobraź­ni, a potem „przy­glą­dam się roz­kwi­to­wi bla­szek przej­mo­wa­niu mózgu/ przez struk­tu­ry typo­we dla grzy­bów”?

Haha, tak, choć wła­ści­wie poszła­bym dalej – nie cho­dzi chy­ba tyl­ko o to, by się przy­glą­dać, ale by aktyw­nie „wysta­wiać mózg na pastwę” róż­nych dzi­kich form. Choć aku­rat blasz­ki nio­są w sobie tak­że zło­wiesz­czy kon­tekst, zwią­za­ny z cho­ro­bą Alzhe­ime­ra.

To może w ten zło­wiesz­czy kon­tekst nie będzie­my się zapusz­czać [śmiech], ale chcia­łam Cię jesz­cze o jed­ną rzecz dopy­tać. Powie­dzia­łaś, że „postęp rozu­mia­ny jako nie­usta­ją­cy wzrost czę­sto nie jest naj­lep­szą stra­te­gią”. W runi oprócz „bla­szek, zie­le­ni, komó­rek” i całe­go „twór­cze­go kam­bium”, jak­by na prze­ciw­nym bie­gu­nie mamy kali­mę, pył, kurz, pia­sek, geo­gli­fy z Nazca, two­rzo­ne przez czło­wie­ka poprzez odar­cie gle­by z jej gór­nej war­stwy – czer­wo­ne­go żwi­ru i odsło­nię­cie żół­to­bia­łej czę­ści.

Czy my, ludzie, zabie­ga­jąc o nie­ustan­ny wzrost nie­sie­my ze sobą pył i kurz? A może to my się roz­sy­pu­je­my?

Zda­je się, że jed­no i dru­gie. Ludz­ka histo­ria to ponie­kąd histo­ria wzbi­ja­nia kurzu: upra­wa zie­mi i wzno­sze­nie miast, budo­wa dróg i spa­la­nie surow­ców, woj­ny i emi­gra­cje… Domo­wy kurz jest z kolei tro­chę jak nasz prze­strzen­ny pod­pis, bo prze­cież skła­da się z resz­tek skó­ry, skraw­ków ubrań i tego, co przy­no­si­my na pode­szwach z innych miejsc. Jest więc jed­no­cze­śnie zapi­sem roz­pa­du i życia. W sumie dzia­ła tro­chę jak pamięć: przy­ra­sta, ale też nie­ustan­nie zja­da sam sie­bie, tra­wio­ny od środ­ka przez mikro­by.

W mojej książ­ce poja­wia się spo­ro moty­wów pia­sko­wo-pyło­wych, ponie­waż ta suchość, jało­wość jest kon­se­kwen­cją wspo­mnia­nej w tytu­le jed­ne­go z wier­szy „cywi­li­za­cji traw”, czy­li zagar­nia­nia kolej­nych, dzi­kich obsza­rów pod wiel­kie upra­wy. W okre­sie tzw. Dust Bowl, czy­li burz pyło­wych, któ­re w latach 30. dotknę­ły teren Wiel­kich Rów­nin w USA, doszło do spu­sto­sze­nia ogrom­nych obsza­rów przez pył i pia­sek uno­szą­cy się z wyja­ło­wio­nej gle­by. Teren ten, ory­gi­nal­nie będą­cy pre­rią, obsia­no psze­ni­cą i przez lata inten­syw­nie eks­plo­ato­wa­no, aż zie­mia się „zbun­to­wa­ła.”

Tak, burze pyło­we to bar­dzo cie­ka­wy motyw, wyda­je mi się, że obec­ny też u Ste­in­bec­ka, mnie fascy­no­wa­ła zwią­za­na z tym moty­wem postać „han­dla­rzy desz­czu”, czy­li ludzi, któ­rzy za opła­tą mie­li wywo­ły­wać opa­dy – oczy­wi­ście z róż­nym skut­kiem. A jeśli jeste­śmy przy posta­ciach, to chcia­ła­bym Cię zapy­tać o kobie­ty w Two­jej książ­ce. Mamy dedy­ka­cję dla „lady of lines”, czy­li mate­ma­tycz­ki i badacz­ki Marii Reiche, ale w książ­ce poja­wia się też kobie­ta sza­man­ka. Mamy fra­zę „kobie­ty w kol­bie uło­żo­ne są gęsto/ ści­śle obok sie­bie”, ale poja­wia­ją się też takie fra­zy jak „kobie­ta mara­but”, „kobie­ta bon­sai” „mię­si­sta dziew­czy­na zbu­do­wa­na z włó­kien: czy bie­gną przez nią łyka/ czy bie­gną świa­tło­wo­dy?”

Rze­czy­wi­ście, w mojej książ­ce domi­nu­ją pod­miot­ki i nie bar­dzo sobie wyobra­żam, by mogło być ina­czej. „Dzi­kie jest kobie­tą” jak mówił pewien slo­gan, choć od razu zazna­czę, że trzy­mam się z dala od haseł takich jak „mat­ka zie­mia” czy „mat­ka natu­ra.” Nie da się jed­nak ukryć, że ten sam patriar­chal­ny, kapi­ta­li­stycz­ny sys­tem, któ­ry paku­je swo­je tre­py w każ­de dzi­kie miej­sce, nie­sie ze sobą misję ujarz­mia­nia kobiet. Wspo­mnia­na przez Cie­bie kuku­ry­dza jest w tym kon­tek­ście bar­dzo nie­jed­no­znacz­na: z jed­nej stro­ny była świę­tym zbo­żem Majów, któ­rzy wie­rzy­li, że zosta­li z niej ule­pie­ni i uży­wa­li jej w obrzę­dach jako sym­bo­lu obfi­to­ści i płod­no­ści. Z dru­giej stro­ny, nie da się oddzie­lić kuku­ry­dzy od pro­ble­mu mono­kul­tur i eks­plo­ata­cji. Upra­wia się ją mię­dzy inny­mi na pam­pie, daw­niej dzi­kiej for­ma­cji tra­wia­stej, dziś w dużej mie­rze zagar­nię­tej pod upra­wy. W przy­pad­ku kobiet też moż­na powie­dzieć, że ocze­ku­je się od nich róż­ne­go rodza­ju „upraw­no­ści”. Stąd moje nawią­za­nie do Marii Reiche, któ­ra zupeł­nie wymy­ka się tym try­bom. Przy­je­cha­ła do Peru jako guwer­nant­ka, ale osta­tecz­nie zamiesz­ka­ła w drew­nia­nej cha­cie na pust­ko­wiu w Nazca, by badać geo­gli­fy i chro­nić je przed intru­za­mi. Sta­ła się straż­nicz­ką tego dziw­ne­go, pustyn­ne­go języ­ka, sama wio­dąc dość nie­zwy­kłe życie i nie dając się okieł­znać nicze­mu poza swo­ją pasją.

Mnie z tą „upraw­no­ścią” kobiet koja­rzy się Two­ja „kobie­ta bon­sai”, bo w koń­cu drzew­ko bon­sai, żeby mogło uzy­skać swój pięk­ny kształt musi być odpo­wied­nio for­mo­wa­ne, przy­ci­na­ne, ogra­ni­cza­ne, jego sys­tem korze­nio­wy nie może się pra­wi­dło­wo roz­wi­nąć.

A czy­ta­jąc ruń, mia­łam wra­że­nie, że zbu­do­wa­na zosta­ła na róż­ne­go rodza­ju napię­ciach, a mia­no­wi­cie soczy­sta zie­leń roślin – kurz i pył, kobie­ta nauko­wiec – kobie­ta sza­man­ka,   line­ar­ność pór roku – zapę­tle­nie cza­su. Czy to jest wła­śnie to „rdzen­ne, wpi­sa­ne w świat prze­ni­ka­nie się róż­nych porząd­ków”, o któ­rym wcze­śniej wspo­mnia­łaś? Co z tego prze­ni­ka­nia wyni­ka, Two­im zda­niem, dla współ­cze­sne­go czło­wie­ka?

Dla mnie to prze­ni­ka­nie się pocią­ga za sobą przede wszyst­kim płyn­ność i dyna­micz­ną zmien­ność wszyst­kie­go, co ist­nie­je, czy­li de fac­to brak moż­li­wo­ści kon­tro­lo­wa­nia rze­czy­wi­sto­ści ani zasty­gnię­cia w jed­nej for­mie. Ta wizja nastra­ja mnie raczej opty­mi­stycz­nie, jest czymś uwal­nia­ją­cym. Ozna­cza mię­dzy inny­mi, że nigdy nie mamy cał­ko­wi­tej wie­dzy na żaden temat i w tej nie­wie­dzy moż­na upa­try­wać pew­nej nadziei.

Prze­ni­ka­nie się ma rów­nież wpływ na pod­mio­to­wość, któ­rą cięż­ko chy­ba dzi­siaj postrze­gać w kate­go­riach oddziel­nej i skoń­czo­nej toż­sa­mo­ści. Oczy­wi­ście nie trze­ba od razu popa­dać w eks­tre­mum, czy­li hasła o total­nym roz­pły­nię­ciu się pod­mio­tu w oto­cze­niu; cho­dzi raczej o bez­kom­pro­mi­so­wą otwar­tość, goto­wość do cią­głe­go ruchu. O bycie tro­chę jak kurz, któ­ry powsta­je zawsze na sty­ku, wytrą­ca­jąc się z oto­cze­nia, ale też ście­ra­jąc się z nim.

Nie chcia­ła­bym, żeby te napię­cia, o któ­rych mówisz, były odczy­ty­wa­ne jedy­nie jako opo­zy­cje. Jest przy­naj­mniej jed­na rzecz, któ­ra łączy soczy­stą zie­leń i pył, dzi­ką roślin­ność i zbo­ża, wzrost i unie­ru­cho­mie­nie. Taką figu­rą jest dla mnie ziar­no. Jest ono zara­zem wital­ne i mate­rial­ne – jak w przy­pad­ku nasion, zia­ren zbóż czy dro­bin pia­sku i pyłu, ale może być też bar­dziej abs­trak­cyj­ne, jak w foto­gra­fii. Choć tak napraw­dę na zdję­ciach mamy prze­cież cał­kiem mate­rial­ne ziar­na sre­bra.

Cie­ka­wa jest dla mnie rela­cja mię­dzy ziar­nem a świa­tłem – ziar­no na zdję­ciach powsta­je w warun­kach nie­do­świe­tle­nia, z kolei ziar­na zbóż nie wykształ­ci­ły­by się bez słoń­ca.

Zabaw­ne, że wspo­mi­nasz o opo­zy­cjach – w pierw­szej wer­sji moje­go pyta­nia uży­łam wła­śnie tego sło­wa, a potem stwier­dzi­łam, że nie są to żad­ne opo­zy­cje, że lep­sze będzie sło­wo „napię­cia”, bo w koń­cu świat opie­ra się na współ­ist­nie­niu róż­nych ele­men­tów, czę­sto tyl­ko pozor­nie sprzecz­nych.

A jeśli cho­dzi o figu­rę ziar­na, to w książ­ce piszesz tak „sypie się owies/ iskry na ekra­nie” albo „frag­men­ty naskór­ków wzbi­te z dna folderu/ mie­nią się w sno­pie świa­tła i prze­cho­dzą w film”. Przed chwi­lą wspo­mnia­łaś o ziar­nie na zdję­ciach. Czy takie wydo­by­wa­nie zia­ren rze­czy­wi­sto­ści i budo­wa­nie z nich poetyc­kich obra­zów to Two­ja tech­ni­ka? Czy ulu­bio­na? Czy inspi­ra­cją bywa dla Cie­bie wspo­mnia­na foto­gra­fia, film a może pik­se­le [śmiech]?

Film i foto­gra­fia są dla mnie waż­ną inspi­ra­cją, a jeśli cho­dzi o meto­dę, to masz rację – lubię szu­kać w rze­czy­wi­sto­ści zia­ren. Mam przez to na myśli, że inte­re­su­ją mnie róż­ne zacząt­ko­we sta­ny i for­my, poten­cjał każ­dej rze­czy do „ple­nie­nia się”, dawa­nia począt­ku innym rze­czom. To chy­ba kwe­stia wyobraź­ni: z okna mam widok na tyły budyn­ków, cią­gi kra­tek wen­ty­la­cyj­nych, śla­dy szpa­chli i rdzy, koł­tu­ny kabli i kra­wę­dzie dachów naje­żo­ne kol­ca­mi na gołę­bie. Patrzę i myślę: cie­ka­we, co z tego wyro­śnie? Albo: jakie inne miej­sca bio­rą się z miejsc takich, jak to? Lubię wyobra­żać sobie, że każ­da cząst­ka rze­czy­wi­sto­ści, każ­de ziar­no sre­bra na zdję­ciu, ma poten­cjał do „wypusz­cze­nia” z sie­bie cze­goś nowe­go.

W szu­ka­niu i wydo­by­wa­niu zia­ren cho­dzi też chy­ba o pró­bę dotar­cia do ukry­tych budul­ców i struk­tur, wykry­cia ich. Osta­tecz­nie wszyst­ko jest mate­rial­ne, więc mamy tyl­ko ruch mate­rii bądź moż­li­wość wyświe­tla­nia na tej mate­rii róż­nych rze­czy. Ktoś mi kie­dyś powie­dział, że Salva­dor Dali wyświe­tlał jakieś obra­zy na spa­da­ją­cych czy roz­sy­pa­nych ziar­nach – nigdy nie zna­la­złam tego nagra­nia, ale ta wizja wciąż bar­dzo moc­no na mnie dzia­ła.

„Ziar­ni­stość” rze­czy­wi­sto­ści jest pocią­ga­ją­ca rów­nież w takim zna­cze­niu, że naj­cie­kaw­sze bywa w niej to, co szorst­kie, nie­do­sko­na­łe, dziw­ne i w czym czę­sto odsła­nia­ją się zupeł­nie pod­sta­wo­we ele­men­ty. Poza tym świat jest „ziar­ni­sty”, bo po pro­stu nie­ustan­nie się „sypie” 🙂 I cza­sa­mi nie moż­na powie­dzieć z całą pew­no­ścią, co jest roz­sy­py­wa­niem (się), a co roz­sie­wa­niem, oraz czy jed­no i dru­gie to w grun­cie rze­czy nie to samo.

Ale ziar­no ma też kon­tekst sys­te­mo­wy, eko­no­micz­no-spo­łecz­ny. Podob­nie jak zbo­ża, obra­zy  łatwo zamie­nić w pro­dukt czy walu­tę.

Wyda­je mi się, że w tym miej­scu nie mogę nie zapy­tać o przed­ostat­ni wiersz w książ­ce „wyj­ście robot­ni­ków z fabry­ki”, któ­re­go tytuł jest jed­no­cze­śnie tytu­łem pierw­sze­go fil­mu w histo­rii, nakrę­co­ne­go przez bra­ci Lumi­ère. W fil­mie mamy ziar­ni­sty obraz, ludzi „wysy­pu­ją­cych” się z bra­my, a w wier­szu fra­zy „jaśmin zna­czy popchnij nasio­na w świat” i „dmuchnij/ popchnij nasio­na z cze­go się da wyra­staj”.

Czy ten film był dla Cie­bie inspi­ra­cją? O co cho­dzi w „wyra­sta­niu z cze­go się da”? I jaką funk­cję peł­ni jaśmin?

Jaśmin ma w sobie zarów­no lek­kość, jak i inten­syw­ność, o któ­rych połą­cze­nie cho­dzi­ło mi w tym wier­szu. Poza tym jest dla mnie syno­ni­mem buj­no­ści i siły; potra­fi pnąć się i roz­ra­stać jak osza­la­ły. Jest też arab­ska legen­da o żyją­cej na pusty­ni kobie­cie o imie­niu Jaśmin, któ­ra w ochro­nie przed ostrym słoń­cem zawsze zakry­wa twarz. Oczy­wi­ście w któ­rymś momen­cie poja­wia się ksią­żę i zabie­ra ją do swo­je­go pała­cu. Jaśmin nie wytrzy­mu­je jed­nak zbyt dłu­go oto­czo­na mura­mi, więc z tęsk­no­ty za wol­no­ścią znów ucie­ka na pusty­nię, wyplą­tu­jąc się po dro­dze ze zwo­jów tka­nin, a słoń­ce zamie­nia ją w kwiat.

Co do fil­mu bra­ci Lumi­ère, to szcze­rze go uwiel­biam! Ten ruch ludzi wysy­pu­ją­cych się z bra­my jest bar­dzo żwa­wy, wart­ki, ale nie nie­spo­koj­ny. Koja­rzy mi się ze swo­bo­dą osy­pu­ją­cych się na wie­trze płat­ków. Jest to ruch roz­ga­łę­zia­ją­cy się, choć nie może­my wie­dzieć, w jakie stro­ny. I chy­ba o to cho­dzi w wyra­sta­niu „z cze­go się da” – żeby nie kal­ku­lo­wać, w jakim miej­scu, warun­kach i przy oka­zji cze­go ten wzrost nastą­pi, ale żeby zawsze być w goto­wo­ści do ruchu. Choć oczy­wi­ście „wyra­sta­nie z” moż­na inter­pre­to­wać dwo­ja­ko: jako roz­sie­wa­nie się, wyra­sta­nie na dowol­nej gle­bie, albo jako cią­głe wywi­ja­nie się z sie­bie, zrzu­ca­nie kolej­nych skór, wyra­sta­nie z form (rów­nież tych „fil­mo­wych”– stąd w wier­szu bez­po­śred­nio po „film” poja­wia się „dmuch­nij”). Moim zda­niem obie inter­pre­ta­cje nie wyklu­cza­ją się, a raczej wza­jem­nie napę­dza­ją, są ze sobą sprzę­żo­ne.

„[Z]naczy zdmuchnij/ sie­bie z powierzch­ni do któ­rych przy­le­gasz” [śmiech].

Wyda­je mi się, że to „wyra­sta­nie z form”, jak i wyra­sta­nie jako roz­sie­wa­nie jest widocz­ne we fra­zach (auto­cy­ta­tach?), któ­re dzie­lą ruń na trzy czę­ści. Pierw­sza z nich poświę­co­na jest lady of lines, któ­rej życie – jak opo­wie­dzia­łaś – jest cią­głą uciecz­ką od form i szu­fla­dek, dru­ga brzmi „wró­ży­ła i wróżyła/ aż z wróż­by wyło­nił się wosk” i rów­nież jest pew­nym odwró­ce­niem for­my, odkształ­ce­niem pro­ce­su zakli­na­nia. Z kolei trze­cia – „gdy pusz­czą zapo­ry z ziaren/ przez szpa­rę pod drzwia­mi gło­śno wsy­pie się świa­tło” koja­rzy mi się wła­śnie z roz­sie­wa­niem.

Czy mogła­byś opo­wie­dzieć coś wię­cej o tych frazach/autocytatach? Czy w tym ostat­nim zawar­ta jest wła­śnie stra­te­gia roślin­na, o któ­rej wcze­śniej wspo­mi­na­łaś, a któ­rej my ludzie mogli­by­śmy się od roślin nauczyć?

Chcia­łam, żeby te fra­zy sta­no­wi­ły coś w rodza­ju rów­no­le­głej opo­wie­ści, ale spla­ta­ją­cej się z wąt­ka­mi roz­wi­ja­ny­mi na prze­strze­ni całej książ­ki. Żeby z jed­nej stro­ny ℗odbi­ja­ły te wąt­ki czy moty­wy, były waria­cją na ich temat, a z dru­giej otwie­ra­ły jakąś nową prze­strzeń. Pomysł, by prze­pleść książ­kę taki­mi luź­ny­mi, nie­co zagad­ko­wy­mi fra­za­mi, przy­szedł mi do gło­wy, kie­dy pierw­szy raz usły­sza­łam o rze­ce Ham­za. Ham­za to pod­ziem­ne odbi­cie Ama­zon­ki –  wła­ści­wie pokry­wa się z jej bie­giem, ale pły­nie na głę­bo­ko­ści oko­ło 4 km pod powierzch­nią. Pły­nie też o wie­le bar­dziej leni­wie.

Zale­ża­ło mi, by każ­dy z trzech dwu­wer­sów, któ­re zosta­ły wple­cio­ne w ruń, mógł być trak­to­wa­ny jako osob­ny ele­ment, odręb­na histo­ria, ale żeby jed­no­cze­śnie mogły być one czy­ta­ne jako jed­na opo­wieść, prze­bły­ski pew­nej cało­ści. Teo­re­tycz­nie Maria Reiche mogła prze­cież pró­bo­wać wró­żyć z wosku w swo­jej cha­cie na pusty­ni w Nazca 🙂.

Co do ostat­nie­go dwu­wer­su, to rze­czy­wi­ście chcia­łam, żeby nawią­zy­wał wła­śnie do roz­sie­wa­nia, ale też do nie­jed­no­znacz­no­ści samych zia­ren. Dla­te­go tym, co ma się osta­tecz­nie roz­siać, jest samo świa­tło, a ziar­na sto­ją mu nie­ja­ko na prze­szko­dzie, tamu­ją je. Świa­tło w prze­ci­wień­stwie do zia­ren jest zupeł­nie wol­ne, nie­ujarz­mio­ne, nie da się go upra­wiać i dzie­lić na łany.

Ale oczy­wi­ście samo roz­sie­wa­nie się to stra­te­gia roślin­na, któ­ra jest ogrom­nie inspi­ru­ją­ca. W koń­cu rośli­ny roz­sie­wa­ją się na tyle spo­so­bów, cza­sem uży­wa­jąc do tego rów­nież ludzi! Wśród swo­ich metod mają też mikro­ek­splo­zje, przy­cze­pia­nie się do sier­ści zwie­rząt czy zwy­czaj­ne pole­ga­nie na ruchach powie­trza… Myślę, że te roślin­ne stra­te­gie mogą być dla ludzi pod wie­lo­ma wzglę­da­mi poucza­ją­ce i mają poten­cjał do wywo­ły­wa­nia zmian w naszym myśle­niu i dzia­ła­niach.

Tak się przy­pad­kiem, ale i szczę­śli­wie zło­ży­ło [śmiech], że prze­czy­ta­łam nie­daw­no esej „Fito­gra­fia: lite­ra­tu­ra jako pisa­nie roślin”, autor­stwa Patrícii Vie­iry w tłu­ma­cze­niu Łuka­sza Kra­ja. W tym ese­ju autor­ka prze­pro­wa­dza ana­lo­gię pomię­dzy fito­gra­fią (pisa­niem roślin) a foto­gra­fią (pisa­niem świa­tła) i ta ana­lo­gia od razu sko­ja­rzy­ła mi się z Two­ją książ­ką.

Pada w nim rów­nież pyta­nie: „Czy Ama­zo­nia potra­fi pisać?”, a ja chcia­ła­bym Cię zapy­tać, czy według Cie­bie rośli­ny potra­fią pisać? W jakim stop­niu ruń opo­wia­da histo­rię roślin, a w jakim stop­niu ludzi?

I może w tym miej­scu zapy­tam też o tytuł książ­ki – pamię­tam, że naj­pierw były ama­zo­nie, potem cywi­li­za­cja traw, a final­nie jest ruń. Z czym te zmia­ny tytu­łu były zwią­za­ne?

Wyda­je mi się – a przy­naj­mniej taką mam nadzie­ję – że ruń jest opo­wie­ścią o roślin­no-ludz­kich splą­ta­niach, choć siłą rze­czy to zawsze będzie bar­dziej „ludz­ka” histo­ria. Źró­dłem wszel­kiej opo­wie­ści jest dla mnie język, a ta zosta­ła napi­sa­na w jego jak naj­bar­dziej ludz­kiej odmia­nie, a może z tej odmia­ny wyłu­ska­na.

Ale esej, o któ­rym mówisz, brzmi bar­dzo cie­ka­wie! W jakimś sen­sie rośli­ny, podob­nie jak foto­gra­fia, są pisa­niem świa­tła, bo prze­cież szu­ka­ją go swo­imi cia­ła­mi i przyj­mu­ją okre­ślo­ne for­my w zależ­no­ści od jego ilo­ści i kąta pada­nia. Pew­nie ska­mie­nia­ło­ści roślin­ne też moż­na by meta­fo­rycz­nie uznać za rodzaj pisma. Ale chy­ba wolę uni­kać takich antro­po­mor­fi­za­cji i myśleć o tym, co robią rośli­ny, sze­rzej – na przy­kład jako o spo­so­bach eks­pre­sji.

Co do ewo­lu­cji tytu­łu, to zarów­no ama­zo­nie, jak i cywi­li­za­cja traw były mi jakoś potrzeb­ne na róż­nych eta­pach pisa­nia tej książ­ki. Z każ­de­go coś sobie wzię­łam:) ama­zo­nie dały mi języ­ko­wy roz­pęd i impuls do namy­słu o dzi­ko­ści i jej bra­kach; cywi­li­za­cja traw pozwo­li­ła mi lepiej uło­żyć sobie książ­kę w gło­wie i pomy­śleć o związ­kach roślin­no-ludz­kich w bar­dziej sys­te­mo­wych, histo­rycz­nych, ale też „ziar­ni­stych” kon­tek­stach.

A ruń to tytuł, któ­ry poja­wił się w ostat­niej chwi­li, dosłow­nie za pięć dwu­na­sta. Mia­łam wąt­pli­wo­ści co do cywi­li­za­cji traw, przede wszyst­kim z uwa­gi na pierw­szy człon tego tytu­łu. „Cywi­li­za­cja” wyda­ła mi się w pew­nym momen­cie zbyt cięż­kim, za dużym sło­wem, ale nie mia­łam pomy­słu na alter­na­tyw­ny tytuł. Aż w koń­cu przy­szedł listo­pa­do­wy wie­czór, kie­dy czy­ta­jąc o tra­wach, tra­fi­łam przy­pad­kiem na sło­wo ruń i to było jak olśnie­nie. Jak­by ten tytuł zawsze tam był, gdzieś mię­dzy wer­sa­mi. Poczu­łam, że to jest to (śmiech). Podo­ba mi się wie­lo­znacz­ność sło­wa „ruń” i jego ener­gia – jest dyna­micz­ne, roz­wi­bro­wa­ne, ale też jakoś zadzior­ne. Moż­na myśleć o nim tro­pem roślin­nym – jako o gęstej, zwar­tej for­ma­cji zło­żo­nej głów­nie z traw. Moż­na też czy­tać go jako roz­kaź­ni­ko­wą for­mę cza­sow­ni­ka „runąć”, któ­ry sam roz­ga­łę­zia się w bar­dzo róż­nych kie­run­kach. „Runąć” to z jed­nej stro­ny zawa­lić się, roz­paść; z dru­giej – gwał­tow­nie ruszyć, rzu­cić się na kogoś. Albo w coś:)

Ze sło­wem „ruń” sko­ja­rzy­ło mi się od razu kil­ka innych intry­gu­ją­co brzmią­cych słów, któ­re też zwią­za­ne są ze świa­tem roślin, a któ­rych uży­wasz jako tytu­łów wier­szy, a mia­no­wi­cie: „kam­bium”, „kali­ma”,mle­wo”, „hilum”. Jaką rolę odgry­wa­ją? Czy tyl­ko cho­dzi o brzmie­nie, czy może o coś wię­cej?

Bar­dzo lubię brzmie­nie tych słów, bo samo w sobie wyda­je mi się roślin­ne, orga­nicz­ne, jak­by coś się w nich pło­ży­ło. Ale nie cho­dzi tyl­ko o brzmie­nie. Zda­rza się, że pew­ne obra­zy, sta­ny czy sytu­acje nie dają spo­ko­ju i szu­ka się dla nich odpo­wied­nie­go języ­ka, ale sama czę­sto mam na odwrót – tra­fiam na jakieś sło­wo i to ono sta­je się siłą napę­do­wą wyobraź­ni. Wywo­łu­je serie sko­ja­rzeń, okre­ślo­ne wizje czy nastrój, a cza­sem mie­ści w sobie – w swo­ich zna­cze­niach, ale i w brzmie­niu – wręcz całą histo­rię, goto­wy pomysł na wiersz.

A jeśli jeste­śmy przy pomy­słach, to czy mogła­byś zdra­dzić, co po runi? Czy nad czymś już może pra­cu­jesz?

Trud­no powie­dzieć, bym pra­co­wa­ła już nad jakąś prze­my­śla­ną cało­ścią, ale na pew­no dużo pra­cu­je we mnie ostat­nio wizja roz­pa­du jako siły wital­nej, twór­cze­go żywio­łu. Czę­sto wra­cam też do sło­wa „uskok” i mie­lę je w gło­wie na róż­ne spo­so­by. Pod­su­mo­wu­jąc, myślę sobie o róż­nych takich, bo oczy­wi­ście wolę myśleć niż pisać, ale chy­ba nie zade­kla­ru­ję się z żad­nym kon­kre­tem (śmiech).

Wiel­kie dzię­ki za roz­mo­wę!

To ja dzię­ku­ję, super było z Tobą roz­ma­wiać!

O autorach i autorkach

Agata Puwalska

Autorka wierszy, m.in. z debiutanckiego tomu haka!, który ukazał się w Biurze Literackim w marcu 2021 roku, oraz z projektu pod roboczym tytułem PARANOIA BEBOP. Laureatka kilku konkursów poetyckich (np. 14. edycji Połowu, I miejsca na XXVIII OKP im. K.K. Baczyńskiego). Uczestniczy w spotkaniach Krakowskiej Szkoły Poezji im. Aleksandra Fredry. Publikuje. Mieszka w Węgrzcach pod Krakowem.

Klaudia Pieszczoch

Pisze poezję i prozę, z wykształcenia iberystka. Publikowała w antologiach poetyckich i prozatorskich oraz czasopismach. Laureatka projektów „Połów” i „Pracownia pierwszej książki” Biura Literackiego oraz konkursu na opowiadanie Festiwalu Góry Literatury. Pochodzi z Sanoka, mieszka w różnych miejscach.

Powiązania

„śniło mi się, że wojna była niczyja”

recenzje / IMPRESJE Klaudia Pieszczoch Paulina Pidzik

Impre­sja Pau­li­ny Pidzik i Klau­dii Piesz­czoch na temat poezji Nata­lii Szum­nej, wyróż­nio­nej w ramach pro­jek­tu „Pra­cow­nie otwar­te wier­szem 2023”.

Więcej

ruń

nagrania / transPort Literacki Klaudia Pieszczoch

Czy­ta­nie z książ­ki ruń z udzia­łem Klau­dii Piesz­czoch w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 27 Klaudia Pieszczoch

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Dwu­dzie­sty siód­my odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

„odśmierć mnie znajdź szczelinę”

recenzje / ESEJE Klaudia Pieszczoch Paulina Pidzik

Impre­sja Pau­li­ny Pidzik i Klau­dii Piesz­czoch na temat poezji Marii Rości­szew­skiej, wyróż­nio­nej w ramach pro­jek­tu „Pra­cow­nie otwar­te wier­szem 2023”.

Więcej

Historia (nie)jednego wiersza

recenzje / KOMENTARZE Klaudia Pieszczoch

Autor­ski komen­tarz Klau­dii Piesz­czoch, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki ruń, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 9 stycz­nia 2023 roku.

Więcej

ruń (2)

utwory / zapowiedzi książek Klaudia Pieszczoch

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę ruń Klau­dii Piesz­czoch, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 stycz­nia 2023 roku.

Więcej

ruń (1)

utwory / zapowiedzi książek Klaudia Pieszczoch

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę ruń Klau­dii Piesz­czoch, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 stycz­nia 2023 roku.

Więcej

Rozmowy na torach: odcinek 4 Agata Puwalska

nagrania / stacja Literatura Agata Puwalska Antonina Tosiek Jakub Skurtys

Czwar­ty odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na torach” w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 26.

Więcej

[jesteśmy przezroczyste]

wywiady / o książce Agata Puwalska Anna Adamowicz Laura Osińska

Roz­mo­wa Aga­ty Puwal­skiej z Lau­rą Osiń­ską i Anną Ada­mo­wicz, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki zmyśl[ ]zmysł, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 10 stycz­nia 2022 roku.

Więcej

amazonie

utwory / premiery w sieci Klaudia Pieszczoch

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Klau­dii Piesz­czoch ama­zo­nie. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Pierw­sza książ­ka wier­szem 2020”.

Więcej

trening fitness (komentarz do wiersza)

recenzje / KOMENTARZE Agata Puwalska

Autor­ski komen­tarz Aga­ty Puwal­skiej w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go wier­sza”, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki haka!, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 mar­ca 2021 roku.

Więcej

Hakować własne oprogramowanie, wgrywać wirusa schematom

wywiady / o książce Agata Puwalska Nina Manel

Roz­mo­wa Niny Manel z Aga­tą Puwal­ską, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki haka!, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 mar­ca 2021 roku.

Więcej

haka!

utwory / zapowiedzi książek Agata Puwalska

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Aga­ty Puwal­skiej haka!, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 22 mar­ca 2021 roku.

Więcej

Połów. Poetyckie debiuty 2019

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Czy­ta­nie z książ­ki Połów. Poetyc­kie debiu­ty 2019 z udzia­łem Paw­ła Har­len­de­ra, Nata­li Kubi­cius, Paw­ła Kusia­ka, Micha­ła Myt­ni­ka, Mar­le­ny Nie­miec, Klau­dii Piesz­czoch, Aga­ty Puwal­skiej i Jaku­ba Sęczy­ka w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

„wysiedlam się szybciej niż oni”

wywiady / o książce Agata Puwalska Katarzyna Szweda

Roz­mo­wa Aga­ty Puwal­skiej z Kata­rzy­ną Szwe­dą, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Kata­rzy­ny Szwe­dy Bosor­ka, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 listo­pa­da 2020 roku.

Więcej

Uważność w nadmiarze potrafi być zabójcza

wywiady / o pisaniu Agata Puwalska Michał Mytnik

Roz­mo­wa Micha­ła Myt­ni­ka z Aga­tą Puwal­ską, aure­at­ką 14. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

tylko jedno odbicie

recenzje / KOMENTARZE Agata Puwalska

Autor­ski komen­tarz Aga­ty Puwal­skiej, lau­re­at­ki 14. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Uważność – rola tła – życie flory – linie, punkty, kreski – próba „odwidzenia”

wywiady / o pisaniu Klaudia Pieszczoch Marlena Niemiec

Roz­mo­wa Mar­le­ny Nie­miec z Klau­dią Piesz­czoch, lau­re­at­ką 14. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

bylina

recenzje / KOMENTARZE Klaudia Pieszczoch

Autor­ski komen­tarz Klau­dii Piesz­czoch, lau­re­at­ki 14. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Ogród w szkle

utwory / premiera w sieci z Połowu Klaudia Pieszczoch

Pre­mie­ro­wy zestaw wier­szy Klau­dii Piesz­czoch Ogród w szkle. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Poetyc­kie debiu­ty 2019”.

Więcej

Sam na siebie kręcę gryps

wywiady / o pisaniu Agata Puwalska Paweł Kusiak

Roz­mo­wa Aga­ty Puwal­skiej z Paw­łem Kusia­kiem, lau­re­atem 14. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Śmieszę, ale i przestraszam

wywiady / o pisaniu Klaudia Pieszczoch Natalia Kubicius

Roz­mo­wa Klau­dii Piesz­czoch z Nata­lią Kubi­cius, lau­re­at­ką 14. Edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

ruń

nagrania / transPort Literacki Klaudia Pieszczoch

Czy­ta­nie z książ­ki ruń z udzia­łem Klau­dii Piesz­czoch w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 27 Klaudia Pieszczoch

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Dwu­dzie­sty siód­my odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Upadek bez amortyzacji – „ruń” Klaudii Pieszczoch jako test zaufania

recenzje / ESEJE Anna Mochalska

Recen­zja Anny Mochal­skiej, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książk ruń Klau­dii Piesz­czoch, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 9 stycz­nia 2023 roku.

Więcej

Historia (nie)jednego wiersza

recenzje / KOMENTARZE Klaudia Pieszczoch

Autor­ski komen­tarz Klau­dii Piesz­czoch, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki ruń, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 9 stycz­nia 2023 roku.

Więcej

ruń (2)

utwory / zapowiedzi książek Klaudia Pieszczoch

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę ruń Klau­dii Piesz­czoch, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 stycz­nia 2023 roku.

Więcej

ruń (1)

utwory / zapowiedzi książek Klaudia Pieszczoch

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę ruń Klau­dii Piesz­czoch, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 9 stycz­nia 2023 roku.

Więcej

Upadek bez amortyzacji – „ruń” Klaudii Pieszczoch jako test zaufania

recenzje / ESEJE Anna Mochalska

Recen­zja Anny Mochal­skiej, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książk ruń Klau­dii Piesz­czoch, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 9 stycz­nia 2023 roku.

Więcej

Pieśni niewinności i doświadczenia

recenzje / ESEJE Jakub Skurtys

Recen­zja Jaku­ba Skur­ty­sa towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Aga­ty Puwal­skiej haka!, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 22 mar­ca 2021 roku.

Więcej

„Haka!” Czyli wygrażanie przed lustrem

recenzje / ESEJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Haka! Aga­ty Puwal­skiej, lau­re­at­ki 14. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej

Między łykiem a drewnem

recenzje / ESEJE Dawid Mateusz

Impre­sja Dawi­da Mate­usza na temat zesta­wu wier­szy Ogród w szkle Klau­dii Piesz­czoch, lau­re­at­ki 14. edy­cji „Poło­wu”.

Więcej