wywiady / o książce

Jestem takim zajączkiem…

Andrij Bondar

Bohdan Zadura

Z Andrijem Bondarem o książce Historie ważne i nieważne rozmawia Bohdan Zadura.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Boh­dan Zadu­ra: Andri­ju, zna­ny jesteś pol­skim czy­tel­ni­kom przede wszyst­kim jako poeta. Prze­czy­taw­szy kie­dyś Jog­ging, Hen­ryk Bere­za wymógł na mnie, żebym poży­czył mu jakiś twój tomik w ory­gi­na­le, bo koniecz­nie chciał zoba­czyć, jak two­je wier­sze wyglą­da­ją w cyry­li­cy. Nie chcę wpro­wa­dzać kon­flik­tu w two­je życie rodzin­ne, ale Hen­ryk ceni two­ją poezję bar­dziej niż na przy­kład poezję Juri­ja Andru­cho­wy­cza.

Andrij Bon­dar: To, co powie­dział Hen­ryk o mojej poezji, bar­dzo pochle­bia moim ambi­cjom. Ale widzę też pro­ste wyja­śnie­nie jego sym­pa­tii. Jestem prost­szy. Jestem takim zającz­kiem, któ­ry ska­cze po powierzch­ni. Jurij jest jed­nak poważ­niej­szy, nawią­zu­je czę­sto do róż­nych kon­tek­stów, w tym histo­rycz­nych. U mnie w poezji jest takie nie­po­waż­ne gadu-gadu. Bar­dzo lubię żywioł ust­ne­go mówie­nia. I jestem bar­dziej neu­ro­tycz­ny.

Wkrót­ce wyj­dzie w Pol­sce two­ja dru­ga książ­ka, tym razem pro­za­tor­ska. Zgod­nie z tytu­łem Histo­rie waż­ne i nie­waż­ne skła­da się z dwóch czę­ści. Zasta­na­wiam się, jakie były kry­te­ria tego podzia­łu. Czyż­by to, że te waż­ne nawią­zu­ją do zda­rzeń z two­je­go życia, a nie­waż­ne są bar­dziej wykon­cy­po­wa­ne, bar­dziej lite­rac­kie?

Tytu­ły czę­sto nie odda­ją sed­na rze­czy. Cho­ciaż powin­ny coś zasy­gna­li­zo­wać czy­tel­ni­ko­wi, zawsze są w jakimś sen­sie ata­wi­stycz­ne. Każ­da książ­ka musi mieć tytuł, bo taka jest tra­dy­cja. Tę mógł­bym nazwać zupeł­nie ina­czej. Ale masz rację, kie­dy mówisz o tek­stach bar­dziej lite­rac­kich i tych spod zna­ku bio­gra­fii. Jed­nak te waż­ne, czy­li bio­gra­ficz­ne, w jakimś sen­sie są nie­waż­ne, ponie­waż moje życie nie jest życiem boha­ter­skim. W nim nie ma dużo tajem­nic, szkie­le­tów w sza­fie, jak to u nas się mówi. Tak samo nie jestem do koń­ca pew­ny, czy te „z życia” są do koń­ca bio­gra­ficz­ne. Na szczę­ście pisarz nie musi niko­mu przy­się­gać, że w tek­stach niby-bio­gra­ficz­nych mówi szcze­rą praw­dę. Więc uwa­żam, że mię­dzy waż­no­ścią nie­waż­no­ści i vice ver­sa tutaj odby­wa się jakaś gra.

Widzę ją m.in. w tym, że to te niby nie­waż­ne histo­rie książ­kę zamy­ka­ją. Jej lek­tu­ra uświa­do­mi­ła mi, że mimo wszel­kich róż­nic mię­dzy nami (kra­ju, języ­ka i zwłasz­cza wie­ku) bar­dzo dobrze się w tych pro­za­tor­skich minia­tu­rach odnaj­du­ję. To jak­by książ­ka rów­nież o moim dzie­ciń­stwie i mło­do­ści, któ­re upły­nę­ły – baga­te­la – trzy­dzie­ści lat wcze­śniej. Para­dok­sal­nie te kró­ciut­kie pro­zy ukła­da­ją się w epic­ki w grun­cie rze­czy fresk.

Zno­wu wra­ca­my do jakichś quasi-roman­tycz­nych pojęć. Po post­mo­der­ni­zmie mówi­my o war­to­ści jed­nost­ki, pró­bach cało­ści. Z jed­nej stro­ny tro­chę to dziw­ne i nawet śmiesz­ne. Z dru­giej zaś wyda­je mi się natu­ral­ne, że po stu­le­ciu wyko­rze­nie­nia sta­ram się jakoś dać sobie radę z prze­szło­ścią. Co praw­da, nigdy nie wiesz, gdzie prze­szłość oca­la, a gdzie po pro­stu dyk­tu­je i nisz­czy dzień dzi­siej­szy. Cza­sa­mi mi się wyda­je, że zanu­rza­jąc się w prze­szłość, odrzu­cam sie­bie dzi­siej­sze­go. Czy­li nie mam tak napraw­dę nic do powie­dze­nia. W tym poro­zu­mie­niu z prze­szło­ścią widzę też szan­sę na to, żeby jej wię­cej nie pamię­tać. A cza­sem patrzę na to swo­je pisa­nie jako na uto­pię, któ­rą się upra­wia w nadziei, że jed­nak w każ­dym czło­wie­ku coś jest cie­ka­we­go, war­to­ścio­we­go, dobre­go.

Powiedz coś o tym, jak te pro­zy powsta­wa­ły. Z tego, co wiem, to są jak­by z nie­pra­we­go łoża.

Tak, te tek­sty były pisa­ne dla gaze­ty. Co tydzień musia­łem napi­sać coś o czymś. W tema­tach nie byłem ogra­ni­czo­ny, ale każ­dy tekst musiał mieć oko­ło 1800 zna­ków ze spa­cja­mi i… być praw­dzi­wym lub uda­wać praw­dzi­wy. Było to bar­dzo intry­gu­ją­ce, ale jak każ­de pisa­nie ześli­zgi­wa­ło się w ruty­nę. W pew­nym momen­cie te kolum­ny sta­ły się czymś w rodza­ju rytu­ału, coty­go­dnio­we­go nar­ko­ty­ku. Więc musia­łem ucie­kać się do róż­nych chwy­tów. W tym wymy­ślać jakieś histo­rie, któ­re z pozo­ru wyglą­da­ły na praw­dzi­we. Ta książ­ka to swo­iste the best z pię­ciu lat.

Powiedz coś o tym, jak te pro­zy powsta­wa­ły. Z tego, co wiem, to są jak­by z nie­pra­we­go łoża.

Tak, te tek­sty były pisa­ne dla gaze­ty. Co tydzień musia­łem napi­sać coś o czymś. W tema­tach nie byłem ogra­ni­czo­ny, ale każ­dy tekst musiał mieć oko­ło 1800 zna­ków ze spa­cja­mi i… być praw­dzi­wym lub uda­wać praw­dzi­wy. Było to bar­dzo intry­gu­ją­ce, ale jak każ­de pisa­nie ześli­zgi­wa­ło się w ruty­nę. W pew­nym momen­cie te kolum­ny sta­ły się czymś w rodza­ju rytu­ału, coty­go­dnio­we­go nar­ko­ty­ku. Więc musia­łem ucie­kać się do róż­nych chwy­tów. W tym wymy­ślać jakieś histo­rie, któ­re z pozo­ru wyglą­da­ły na praw­dzi­we. Ta książ­ka to swo­iste the best z pię­ciu lat. Być może jest w tej pro­zie post­mo­der­ni­stycz­na dekon­struk­cja, ale nie ma destruk­cji. Tak, to są przy­ja­zne ludziom tek­sty, a histo­rie w nich opo­wie­dzia­ne na tyle się uni­wer­sa­li­zu­ją, że choć doty­czą lat, powiedz­my, 80. czy 90., to brzmią cał­kiem, cał­kiem współ­cze­śnie.

Być może jest w tej pro­zie post­mo­der­ni­stycz­na dekon­struk­cja, ale nie ma destruk­cji. Tak, to są przy­ja­zne ludziom tek­sty, a histo­rie w nich opo­wie­dzia­ne na tyle się uni­wer­sa­li­zu­ją, że choć doty­czą lat, powiedz­my, 80. czy 90., to brzmią cał­kiem, cał­kiem współ­cze­śnie.

Bar­dzo się cie­szę, że daję czy­tel­ni­ko­wi takie złu­dze­nie, ilu­zję uni­wer­sal­no­ści. Pisa­łem prze­cież dla pro­stych, w więk­szo­ści nie­zbyt dobrze wykształ­co­nych ludzi. Wiesz, że czę­sto pisarz ukra­iń­ski pisze dla swo­ich kole­gów pisa­rzy. Tutaj mia­łem do czy­nie­nia z czy­tel­ni­kiem popu­lar­nej gaze­ty, któ­ry w ogó­le nie ma poję­cia o lite­ra­tu­rze współ­cze­snej i zwłasz­cza ukra­iń­skiej. Gaze­ta dużo pisa­ła o jakichś skan­da­lach, mor­der­stwach, więc musia­łem się jakoś dosto­so­wać do wymo­gów for­ma­tu. Cza­sem żar­tu­ję, że jestem pisa­rzem ukra­iń­skim o naj­więk­szych nakła­dach, ponie­waż moje tek­sty zna­la­zły się na kil­ku­set tysią­cach rekla­mó­wek. Dziw­ne uczu­cie, kie­dy się widzi swój tekst dosłow­nie w rękach jakiejś bab­ci, któ­ra nie­sie w rekla­mów­ce warzy­wa lub chleb.

Powie­dział­bym, że doszło tu do prze­mia­ny tek­stu żur­na­li­stycz­ne­go w tekst, w moim przy­naj­mniej odczu­ciu, arty­stycz­ny, coś, co w miej­scu pier­wo­dru­ku było swe­go rodza­ju felie­to­nem, sta­ło się opo­wia­da­niem. Cza­sem dobre rze­czy uda­ją się nie­ja­ko przy oka­zji i przy­pad­kiem. Nie chcesz wydać tej książ­ki na Ukra­inie?

Naj­pierw musia­ła­by wyjść książ­ka moje­go kole­gi Wita­li­ja Żeże­ry, któ­ry pisze dla piąt­ko­we­go wyda­nia „Gaze­ty po ukra­iń­sku”. Jest praw­dzi­wym geniu­szem tego gatun­ku, poważ­nym pisa­rzem od kolumn w popu­lar­nej gaze­cie. Oczy­wi­ście jest zupeł­nie inny i ina­czej widzi świat, ma inny poziom empa­tii, ale to, co nas łączy, to kwe­stia sto­sun­ku do cza­su i prze­szło­ści. Też pisze o rze­czach pro­stych, o woj­sku, o swo­ich roda­kach ze wsi, o natu­rze, pta­kach. Jest bar­dziej wysu­bli­mo­wa­ny i poetyc­ki.

Bra­ku­je mi Two­ich nowych wier­szy.

Z wier­sza­mi zawsze jest cięż­ko. Już nie wiem, co jest wier­szem w dzi­siej­szym świe­cie. Piszę zawsze jakieś tek­sty. Takie malut­kie, afo­ry­stycz­ne. Nie ukry­wam, że jestem pod wpły­wem two­jej twór­czo­ści poetyc­kiej, zwłasz­cza wier­szy krót­kich, któ­re nazy­wam „zadu­ry­zma­mi”.

Two­je pla­ny prze­kła­do­we? Nie chcę być okrut­ny, ale co z anto­lo­gią pol­skiej poezji, nad któ­rą pra­co­wa­łeś?

Anto­lo­gia nie­ste­ty wyma­ga nie tyl­ko woli i chę­ci tłu­ma­cza. Jest pro­blem z wydaw­nic­twem. Ja nie umiem zaj­mo­wać się logi­sty­ką. Wydaw­nic­two ukra­iń­skie chce, żeby wszyst­ko było zro­bio­ne bez nie­go, a ono wystą­pi tyl­ko w roli dru­kar­ni. Wyobra­żasz sobie, ile cza­su i zdro­wia odbie­rze mi zała­twie­nie praw autor­skich? Nie chcę, żeby to była akcja cha­ry­ta­tyw­na. Ale mam nadzie­ję, że kie­dyś ten ambit­ny pomysł zre­ali­zu­ję. Oczy­wi­ście nie sam. W tej chwi­li prze­kła­dam książ­kę z angiel­skie­go. Przed­tem, w cią­gu nie­ca­łych ośmiu mie­się­cy, prze­tłu­ma­czy­łem trzy książ­ki z pol­skie­go. Dwie histo­rycz­ne – o Katy­niu i śmier­ci gene­ra­ła Sikor­skie­go – oraz Zrób sobie raj Mariu­sza Szczy­gła. A pro­pos, uwiel­biam tłu­ma­czyć pol­skich repor­ta­ży­stów. Dla przy­jem­no­ści i dla pie­nię­dzy.

O autorach i autorkach

Andrij Bondar

Urodzony 14 sierpnia 1974 roku w Kamieńcu Podolskim. Ukraiński poeta, prozaik, literaturoznawca, tłumacz i publicysta. Ukończył studia filologiczne w Akademii Kijowsko-Mohylańskiej. W latach 1998-2000 redaktor naczelny pisma „Literatura Plus”, następnie redaktor działu literackiego w „Zwierciadle Tygodnia”. Laureat nagrody wydawnictwa Smołoskyp (1997). Na język ukraiński przełożył m.in. "Ferdydurke" Gombrowicza i "Pięknych dwudziestoletnich" Hłaski. Mieszka w Kławdjiewem pod Kijowem.

Bohdan Zadura

Ur. w 1945 r. Poeta, prozaik, tłumacz i krytyk literacki. W latach 2004-2020 redaktor naczelny „Twórczości”, od lat pozostaje związany z „Akcentem” i „Literaturą na Świecie”. Laureat licznych polskich i zagranicznych nagród, w tym: Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2011), Międzynarodowej Nagrody Literackiej im. H. Skoworody (2014) oraz Nagrody im. C.K. Norwida (2015). W Biurze Literackim w latach 2005–2007 ukazały się jego dzieła zebrane, a w kolejnych latach publikował w oficynie następne premierowe książki, w tym w 2020 roku wybór wierszy Sekcja zabójstw. W 2018 r. został uhonorowany Silesiusem za całokształt twórczości.

Powiązania