wywiady / o pisaniu

Kabalistyczne gęstości języka i poezja cienkiej faktury

Joanna Roszak

Piotr Matywiecki

Z Piotrem Matywieckim rozmawiają Emilia Kledzik i Joanna Roszak.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Emi­lia Kle­dzik i Joan­na Roszak: Artur San­dau­er w kano­nicz­nym ese­ju pt. „Filo­zo­fia Leśmia­na” pisze, że poezja Leśmia­na jest „nie­zgrab­na, rażą­ca czy­tel­ni­cze ucho nad­mia­rem snów i mgieł”. Na począ­tek pyta­nie naj­ogól­niej­sze: co powo­du­je, że ta „manie­rycz­na” poezja jest tak chęt­nie czy­ta­na i ana­li­zo­wa­na w pierw­szym dzie­się­cio­le­ciu XXI wie­ku?

Piotr Maty­wiec­ki: Ona nie tyl­ko na począt­ku XXI wie­ku zdo­by­ła popu­lar­ność. To się­ga lat sześć­dzie­sią­tych minio­ne­go wie­ku. Pamię­tam utrzy­mu­ją­cą się wów­czas aurę wokół Leśmia­na, mówio­no, że to naj­wy­bit­niej­szy pol­ski poeta XX wie­ku. Może dla­te­go, że hie­rar­chię poetyc­ką usta­na­wiał wte­dy Insty­tut Badań Lite­rac­kich, a bada­cze z tego krę­gu, któ­rzy ostro struk­tu­ra­li­zo­wa­li, wybra­li sobie Leśmia­na na poetę wzor­co­we­go, bo ich meto­da­mi świet­nie dawał się inter­pre­to­wać. Opo­zy­cje zna­cze­nio­we i filo­zo­ficz­ne, moż­li­wość ukła­da­nia jego myśli w zgrab­ne para­dyg­ma­ty… to wszyst­ko struk­tu­ra­li­stów kusi­ło, a jesz­cze na doda­tek, tkan­ka dźwię­ko­wa tych wier­szy tak­że się świet­nie meto­dom struk­tu­ra­li­stycz­nym pod­da­wa­ła. Oczy­wi­ście, popu­lar­ność w tzw. sze­ro­kich rze­szach czy­tel­ni­czych nie mogła być podyk­to­wa­na wyłącz­nie przez Insty­tut Badań Lite­rac­kich. W pew­nym momen­cie Leśmian, w odróż­nie­niu od tego, jak go odbie­ra­no w okre­sie mię­dzy­wo­jen­nym, co San­dau­er odzie­dzi­czył, prze­stał być czy­ta­ny jako poeta manie­rycz­ny, ale też, po dru­gie, jakoś spe­cjal­nie trud­ny. Rów­no­le­głym pro­ce­sem było przy­swa­ja­nie twór­czo­ści Schul­za, któ­ra nawet dla wyra­fi­no­wa­nej inte­li­gen­cji mię­dzy­wo­jen­nej była na gra­ni­cy poj­mo­wal­no­ści.

Dla mnie jest Leśmian poetą manie­rycz­nym w tym tyl­ko sen­sie, że sty­li­stycz­nie nie­zwy­kłym. Manie­rą kie­dyś nazy­wa­no natręt­ną powta­rzal­ność moty­wów. Ten epi­tet nie ma według mnie cha­rak­te­ru depre­cjo­nu­ją­ce­go. To manie­rycz­ność nie tyle orna­men­tal­na (tej bym nie zniósł), co manie­rycz­ność jego oso­bo­wej swo­isto­ści, manie­rycz­ność jako osob­ność.

Wspo­mi­na pan o solid­nej, lecz nie­co prze­brzmia­łej struk­tu­ra­li­stycz­nej szko­le czy­ta­nia Leśmia­na. Choć współ­cze­śnie zda­je się dobrym fun­da­men­tem do inter­pre­ta­cji tej twór­czo­ści, żad­ną mia­rą nie wyczer­pu­je jej w lek­tu­rze. Na jakie dzi­siej­sze potrze­by czy­tel­ni­cze odpo­wia­da Leśmian?

Muszę poczy­nić wyzna­nie wia­ry. Daw­niej moż­na było mówić, że inne są potrze­by ludzi zaj­mu­ją­cych się poezją ze wzglę­dów zawo­do­wych, bo są lite­ra­tu­ro­znaw­ca­mi, kry­ty­ka­mi, poeta­mi, a inne potrze­by prze­ży­wa­nia poezji przez „po pro­stu czy­tel­ni­ków”. Nato­miast zarów­no dzi­siej­szy „zwy­kły czy­tel­nik” poezji, jak i dzi­siej­szy lite­ra­tu­ro­znaw­ca to ktoś, kto chlu­bi się znaw­stwem i tym, że jego lek­tu­rze poetów towa­rzy­szy lek­tu­ra ese­jów o nich, i jed­no­cze­śnie nie wsty­dzi się egzy­sten­cjal­nej lek­tu­ry poezji, nie żenu­je go taki odbiór liry­ki, w któ­rym ona jest bodź­cem wzru­szeń nie­omal soma­tycz­nych. Jeśli tak na to spoj­rzeć, to oka­że się, że do Leśmia­na przy­wią­zu­je nas coś, o czym nie­wie­le się mówi – olśnie­wa­ją­ca uro­da jego słow­nic­twa. Bar­dzo spodo­bał mi się w ostat­niej edy­cji zre­da­go­wa­nej przez Jac­ka Trzna­dla cytat z Irzy­kow­skie­go: „Poczu­cie języ­ko­we Leśmia­na łączy się orga­nicz­nie z jego spo­so­bem wizjo­no­wa­nia, jest tym, czym być powin­no, nie­ustan­ną czuj­no­ścią tego zasad­ni­cze­go two­rzy­wa poetyc­kie­go, któ­rym jest język, utrzy­my­wa­nia go wciąż w sta­nie płyn­nym, in sta­tu nascen­di. Dzię­ki temu na przy­kład jego nowo­two­ry języ­ko­we nie są tyl­ko deko­ra­cja­mi, są to po więk­szej czę­ści sło­wa jed­no­ra­zo­we, nie­po­wta­rzal­ne, są to szczę­śli­we sło­wa-utwo­ry, któ­re nie mogą wejść w obieg jako mone­ta wymien­na”. Ja to rozu­miem bar­dzo pro­sto. Kie­dy Leśmian pisze wiersz o baśnio­wych-nie­ba­śnio­wych zwie­rzę­tach, któ­re się nazy­wa­ją „skrze­ble”, ma się wra­że­nie, że zna­cze­nio­wą war­stwę utwo­ru wypro­wa­dza z same­go brzmie­nia sło­wa. Tak jak­by zadał sobie pod­świa­do­mie zagad­kę: jest coś, co się nazy­wa „skrze­ble”, czym by „to coś” mogło być ze wzglę­du na swo­ją nazwę? Taki rodzaj lek­tu­ry wier­szy, nasta­wie­nia na uro­dę, tajem­ni­czość sło­wa, ale też na nie­zwy­kłe bogac­two lek­sy­ki, jest czymś, od cze­go now­sza poezja pol­ska, nie cała, oczy­wi­ście, odcho­dzi. Są szczę­śli­we wyjąt­ki. To, że Pio­tro­wi Som­me­ro­wi tak podo­ba się Jerzy Ficow­ski, a z kolei Jerze­mu Ficow­skie­mu tak bar­dzo podo­bał się Leśmian i Schulz, to według mnie efekt zauro­cze­nia bogac­twem lek­sy­ki. Oczy­wi­ście, nie sama lek­sy­ka czy­ni wiel­kie­go poetę, nie zawsze zresz­tą jej bogac­two musi towa­rzy­szyć wiel­kie­mu poecie (vide wysu­szo­ne słow­nic­two Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go), ale w przy­pad­ku Leśmia­na po pro­stu tak jest, że uro­da słów ma ogrom­ne zna­cze­nie. Podo­ba się też rodzaj melo­dii tych wier­szy. Melo­dii, któ­re oscy­lu­ją mię­dzy czymś tan­det­nym a wiel­kim wyra­fi­no­wa­niem. Tra­fia­ją się melo­die jak szla­gie­ry z pio­se­nek Ordon­ki, np. z genial­ne­go wier­sza „Prze­mia­ny”, gdzie nagle poja­wia się fra­za: „Tej nocy mrok był dusz­ny i od żądzy par­ny”. Sły­szę tu Ordon­kę! I co z tego, sko­ro on potra­fi te wer­sy wkom­po­no­wać w wiersz w taki spo­sób, że już nawet nie chce się mówić o grze sty­li­za­cją. Nawet jeśli on serio przyj­mo­wał taką tan­de­tę, to wiel­kość jego poezji pole­ga na tym, że ona ją asy­mi­lu­je.

Zapy­ta­my teraz pana przede wszyst­kim jako miło­śni­ka, nie jako znaw­cę: czy nie prze­szka­dza panu natręt­ny dukt syla­bo­to­nicz­ny lub syla­bicz­ny, któ­re­go Leśmian nie­rzad­ko pil­nu­je do gra­nic wytrzy­ma­ło­ści seman­tycz­nej wer­su? Czy nie ma pan wra­że­nia, że nie­któ­re jego tek­sty rażą dziś kata­ryn­ko­wym metrum, tłu­mią­cym pro­jekt filo­zo­ficz­ny, jaki ma do zapro­po­no­wa­nia ta poezja?

To trud­ne pyta­nie. Tyl­ko u mar­nych poetów, uży­wa­ją­cych syla­bo­to­nicz­ne­go lub syla­bicz­ne­go toku widzę to, o czym panie mówią: kata­ryn­ko­wość, pro­stac­ki rytm. I u wie­lu dzi­siej­szych mło­dych poetów, któ­rzy usi­łu­ją wskrze­sić ten rodzaj ryt­mi­zo­wa­nia wier­sza, wła­śnie to dostrze­gam: że mają uszy jak drew­no. Nato­miast u Leśmia­na nie było tego nigdy. Jest tam coś inne­go, to samo, co w naj­lep­szych wier­szach Tuwi­ma, kie­dy i melo­dia, i regu­lar­ny rytm wpro­wa­dza­ją czy­tel­ni­ka w taki rodzaj odbio­ru, że głęb­sze tre­ści filo­zo­ficz­ne są uta­jo­ne, cho­ciaż ist­nie­ją­ce. Nie moż­na stwier­dzić, że w wier­szu Leśmia­na muzy­ka jest waż­niej­sza albo mniej waż­na od jego filo­zo­fii. Gdy­by był poetą o tępym poczu­ciu melo­dii i ryt­mu, nie pomo­gła­by mu żad­na wyra­fi­no­wa­na filo­zo­fia. Po pro­stu jed­no odpa­da­ło­by od dru­gie­go. To jed­nak kwe­stia indy­wi­du­al­na. Nawet wte­dy, kie­dy się poja­wia­ją osten­ta­cyj­ne Leśmia­now­skie refre­ny, nie­po­ko­ją­ca i przez to cięż­ka od zna­czeń zaczy­na być sama ich natręt­ność. Są nar­ko­tycz­ne.

Mimo naj­szczer­szych chę­ci nie uda­je się czy­tać Leśmia­na jako poety zaan­ga­żo­wa­ne­go. To poezja pro­gra­mo­wo anty­świa­to­po­glą­do­wa. Kwin­te­sen­cją poglą­dów poety doty­czą­cych zaj­mo­wa­nia się w wier­szach aktu­al­no­ścia­mi zda­je się cytat z „Napo­ju cie­ni­ste­go”: „A wy, coście sza­rzy­zny upra­wia­li brzydź/ I zbio­ro­wą w pyskach złu­dę szcze­rzy­li dumnie,/ Czy zdo­ła­cie tym życiem, co was wydrwi, żyć/ I w zawrot­ny prze­pych słoń­ca wejść bez­ro­zum­nie?”. Leśmian, świa­dek prze­ło­mo­wych wyda­rzeń z histo­rii Pol­ski, decy­du­je się o nich nie pisać. Jak to moż­li­we: być poetą tak osob­nym, by żad­ną mia­rą nie doty­kać takich tre­ści w poezji?

To rze­czy­wi­ście ude­rza­ją­ce wra­że­nie w lek­tu­rze Leśmia­na, choć nale­ży ten pogląd sko­ry­go­wać. Napi­sał wie­le wier­szy o nędzy egzy­sten­cjal­nej czło­wie­ka. Wędrow­ne dzia­dy, boha­te­ro­wie, któ­rzy są kochan­ka­mi tak bied­ny­mi, że kie­dy umie­ra­ją, umy­ka im nie tyl­ko świat, ale i zaświat, ludzie popa­da­ją­cy w nie­ludz­kość nie tyl­ko ze wzglę­du na meta­fi­zycz­ne wycień­cze­nie ist­nie­nia, któ­re w ogó­le jest cha­rak­te­ry­stycz­ne dla tej poezji, ale po pro­stu z gło­du, klo­szar­dzi – te wszyst­kie jeste­stwa pora­zi­ła meta­fi­zycz­na roz­pacz, roz­pacz doj­mu­ją­co real­na. Kie­dy byłem w szko­le pod­sta­wo­wej, nauczy­ciel pol­skie­go czy­ty­wał nam wier­sze spo­za lek­tu­ro­we­go pro­gra­mu, wśród nich naj­bar­dziej prze­ra­ża­ją­ce bal­la­dy Leśmia­na, a my je odbie­ra­li­śmy jako wier­sze o osta­tecz­nej ludz­kiej nędzy. Takie wier­sze mie­wa­li naj­lep­si, ana­chro­nicz­ni z dzi­siej­sze­go punk­tu widze­nia poeci, np. Konop­nic­ka: nie takie, w któ­rych mowa o nędzy, jak byśmy ją po mark­si­stow­sku nazwa­li, „kla­so­wej”. Cho­dzi­ło o nędzę osta­tecz­ne­go ludz­kie­go wyko­rze­nie­nia. I to mnie naj­bar­dziej przej­mu­je. Nie ma to nic wspól­ne­go z zaan­ga­żo­wa­niem poli­tycz­nym, bo taki rodzaj nędzy towa­rzy­szy wszel­kim for­mom ludz­kie­go byto­wa­nia. Ta spra­wa nale­ża­ła do pod­sta­wo­wych skład­ni­ków Leśmia­now­skie­go świa­ta – nawet Bóg pod­da­ny bywał takie­mu cier­pie­niu.

O tej kate­go­rii bytów kale­kich pisa­no wie­lo­krot­nie, pisał o niej San­dau­er, ostat­nio Mar­kow­ski…

Tak, ale bra­ku­je mi tam uję­cia egzy­sten­cjal­ne­go. Trak­tu­je się to raczej – słusz­nie skąd­inąd – w kate­go­riach meta­fi­zycz­nych. Wie­le wier­szy o wyróż­nio­nej prze­ze mnie ten­den­cji powsta­wa­ło w dwu­dzie­sto­le­ciu mię­dzy­wo­jen­nym. Np. wstrzą­sa­ją­cy liryk Cze­cho­wi­cza o gło­dzie na Dwor­cu Głów­nym. I w wier­szu Leśmia­na mógł­by się poja­wić taki Dwo­rzec Głów­ny – jako wiel­ka meta­fo­ra i jako real­ność.

To, co pan mówi, pozwa­la­ło­by czy­tać twór­czość Leśmia­na rów­no­le­gle z twór­czo­ścią Tade­usza Kan­to­ra.

Przy całym sza­cun­ku dla dorob­ku Kan­to­ra jako reży­se­ra teatral­ne­go, czło­wie­ka teatru, uwa­żam go za twór­cę wtór­ne­go. Wiel­kie­go, ale wtór­ne­go. Ani Leśmian, ani Schulz wtór­ni nie byli. Ale poza ową wtór­no­ścią oczy­wi­ście tak – Kan­tor to jest mniej wię­cej ta sama linia.

 A czy zgo­dził­by się pan z inter­pre­ta­cją tych egzy­sten­cja­li­stycz­nych tek­stów, któ­ra akcen­tu­je Leśmia­now­skie współ­czu­cie wzglę­dem nie­po­rad­nych, kale­kich, lecz wewnętrz­nie czy­stych istot, któ­re doty­ka cios, otwie­ra­ją­cy przed nimi jed­nak zba­wie­nie, pole­ga­ją­ce na prze­trwa­niu pró­by?

Wyda­je mi się, że w tych wier­szach prze­ła­mu­ją się dwa odczu­cia: z jed­nej stro­ny coś, co nazwał­bym meta­fi­zycz­ną pani­ką i coś prze­ciw­ne­go, meta­fi­zycz­na hero­iza­cja. Tu muszę podać przy­kła­dy. Zacznę od wier­szy obra­zu­ją­cych meta­fi­zycz­ną pani­kę. W „Odjeź­dzie” ktoś, kto się odda­la, zapy­tu­je: „Czy nie wol­no odjeż­dżać zna­jo­mym gościńcem/ I odda­lać się zbyt­nio od tych zło­tych oczu (…)?” – pyta, ale prze­cież się odda­lił…! Wspo­mnie­nie o tym odjeź­dzie wpra­wia go w stan meta­fi­zycz­nej pani­ki, bo wie, że odej­ście jest nie­uchron­ne i że jest nie­szczę­ściem. W wier­szu „Prze­mia­ny” ta pani­ka jest jesz­cze wyraź­niej­sza, barw­ność jego meta­for prze­sła­nia ostre kon­sta­ta­cje – byty się prze­mie­nia­ją, nie mogą się same w sobie zagnieź­dzić, a na koń­cu pod­miot lirycz­ny mówi o sobie: „A ja – w jakiej swą duszę spa­rzy­łem pokrzywie,/ Że pomy­kam ukrad­kiem i na prze­łaj miedzą?/ I cze­mu kwia­ty na mnie patrzą podejrzliwie?/ Czy coś o mnie noc­ne­go wbrew mej wie­dzy – wiedzą?/ Com czy­nił, że skroń dłoń­mi uci­skam obiema?/ Czem byłem owej nocy, któ­rej dziś już nie ma?”. To zda­nia panicz­ne, przy­wo­łu­ją obraz jak z „Krzy­ku” Mun­cha. A co jest meta­fi­zycz­ną hero­iza­cją? Kie­dy szew­czyk robi buty Bogu, jego hero­izm pole­ga na tym, że odwa­żył się obuć Boga, a tym samym Nie­ob­ję­te­mu nadać for­mę.

Cho­ciaż jego sto­pa jest nie­ob­ję­ta…

Ale on buty zro­bił i wytrzy­mał tę boską nie­ob­ję­tość! W „Dziew­czy­nie” to zupeł­nie oczy­wi­ste. Mło­ty będą wali­ły, cóż z tego, że na mar­ne? To jak zakoń­cze­nie „Prze­sła­nia Pana Cogi­to”. Prze­ciw nico­ści trze­ba walić mło­ta­mi, cho­ciaż nic nam to nie da. Meta­fi­zycz­ną hero­iza­cję widzę przede wszyst­kim w wier­szu, któ­ry dla mnie ma zna­cze­nie ogrom­ne, w „Cza­sie zmar­twych­wsta­nia”. Umar­ły, a wła­ści­wie żywy, któ­ry wie, że będzie umar­łym, ma już dość cier­pień życia i dla­te­go per­spek­ty­wę zmar­twych­wsta­nia odrzu­ca. Trze­ba sprze­ci­wić się rze­ko­mej dobro­ci Boga, któ­ry chce nas jesz­cze raz wysta­wić na ryzy­ko życia, jakie­go nie­szczę­śni doświad­czy­li­śmy. To jest dla mnie meta­fi­zycz­na hero­iza­cja. Leśmian oczy­wi­ście nie filo­zo­fu­je „sys­te­mo­wo”. Ma pra­wo do wszel­kie­go rodza­ju sprzecz­no­ści. Podej­rze­wam, choć tego nie zna­la­złem, że w jakimś jego wier­szu moż­na zna­leźć i taką, i taką posta­wę: meta­fi­zycz­ną pani­kę bez­po­śred­nio obok meta­fi­zycz­nej hero­iza­cji.

„Dziew­czy­nę” moż­na też czy­tać ina­czej niż wzo­rem San­dau­era, któ­ry bodaj jako pierw­szy zoba­czył ten tekst jako hero­icz­ny. Ina­czej, to zna­czy bar­dziej po nie­tz­sche­ań­sku. Tra­gizm świa­ta pole­ga na jego złud­no­ści, któ­ra powo­du­je, że nie ma nic, poza dąże­niem, ale nikt nie gwa­ran­tu­je, że dąże­nie to ma war­tość hero­icz­ną. Czy Leśmian istot­nie miał ocho­tę stwo­rzyć boha­ter­ski wzo­rzec prze­ciw­sta­wia­nia się nico­ści, czy jedy­nie chciał skon­fron­to­wać się z doświad­cze­niem pust­ki?

Prze­cież nie każ­dy chce się kon­fron­to­wać. Jeże­li czło­wiek za wszel­ką cenę chce się kon­fron­to­wać, a Leśmian napraw­dę tego chciał, to samo w sobie jest już, moim zda­niem, hero­icz­ne, a nie uciecz­ko­we. Roz­pacz czę­sto jest uciecz­ką, a hero­izm – jak­kol­wiek byśmy go nie lubi­li, jest zaprze­cze­niem uciecz­ki.

I tu ponow­nie poja­wia się kate­go­ria współ­czu­cia…

Mam z nią kło­pot. Wolę mniej obcią­żo­ną sen­ty­men­ta­li­zmem kate­go­rię współ­od­czu­wa­nia. Bywa w poezji Leśmia­na litość, ale nie ona domi­nu­je. To raczej rodzaj empa­tii, ale czy moż­na być empa­tycz­nym, jeśli wszyst­kie ist­nie­nia, z któ­ry­mi chce się współ­od­czu­wać, są pod­szy­te nico­ścią… Nie wiem, czy w ogó­le ist­nie­je poeta, oprócz Ril­ke­go, któ­ry był­by empa­tycz­ny wobec wszyst­kich jestestw.

Zapy­taj­my teraz o pro­blem histo­rycz­no­li­te­rac­ki. Mowa była już o tym, że Leśmia­na jako poetę osob­ne­go przy­po­rząd­ko­wy­wa­no do naj­róż­niej­szych for­ma­cji ducho­wych i arty­stycz­nych XX stu­le­cia. Takie ety­kie­to­wa­nie poety mówi, być może, w isto­cie wię­cej o kry­ty­ku niż o obiek­cie jego badań. Bywał więc Leśmian sym­bo­li­stą, anty­sym­bo­li­stą, moder­ni­stą, mło­do­po­la­ni­nem, poetą nowo­cze­snym i wresz­cie – pono­wo­cze­snym. Wła­śnie o te dwie kate­go­rie chcia­ły­by­śmy pana teraz spy­tać. Michał Paweł Mar­kow­ski, tłu­ma­cząc nie­spo­dzie­wa­ne umiesz­cze­nie Leśmia­na w trój­cy naj­wy­bit­niej­szych pol­skich twór­ców nowo­cze­snych, pisze o widocz­nej w jego poezji świa­do­mo­ści języ­ko­we­go zapo­śred­ni­cze­nia w doświad­cza­niu rze­czy­wi­sto­ści. Świat jawi się w języ­ku, nie jest zewnętrz­ny wobec języ­ka. Czy Pan dostrze­ga taki rodzaj nowo­cze­sno­ści u Leśmia­na?

To, że język nie jest pro­stym odzwier­cie­dle­niem, i że jest medium, i że się nie da spro­wa­dzić języ­ka tyl­ko do funk­cji mime­tycz­nej, to, za prze­pro­sze­niem, świa­do­mość, któ­ra towa­rzy­szy­ła nawet Asny­ko­wi. To świa­do­mość towa­rzy­szą­ca nasto­lat­kom piszą­cym pierw­sze wier­sze. Dla mnie to żaden wyróż­nik. Mało tego, wyda­je mi się, że to, co jest bez­cen­ne w poezji Leśmia­na, to wła­śnie naj­do­sko­nal­szy efekt mime­tycz­no­ści. Kie­dy Leśmian potra­fi pisać o nabrzmia­łym od zie­lo­nej śli­ny pysku pasi­ko­ni­ka, to bez­cen­na poetyc­ko jest w tym wła­śnie uni­kal­na obser­wa­cja. I nie da się spro­wa­dzić takiej wła­ści­wo­ści do kate­go­rii „epi­fa­nii”. To po pro­stu zoba­cze­nie cze­goś, cze­go nikt inny tak pre­cy­zyj­nie nie dostrzegł i zjed­no­cze­nie z abso­lut­nie traf­nym nazwa­niem. W takim momen­cie wszyst­ko sta­je się spój­ne, za taką wła­śnie traf­ność Leśmia­na kocha­my. A że Leśmian jest filo­zo­fem języ­ka na swój spo­sób, jest tak­że oczy­wi­ste, ale dla mnie jed­no i dru­gie – filo­zo­fo­wa­nie języ­kiem i efekt mime­tycz­no­ści – nie wyróż­nia jakie­go­kol­wiek inne­go poety praw­dzi­we­go! Sta­ram się pojąć, jakie tak napraw­dę są kry­te­ria odróż­nie­nia utwo­ru nowo­cze­sne­go od pono­wo­cze­sne­go i gubię się w tym. Róż­ni­cy nie widzę.

Pyta­nie o pono­wo­cze­sność to pyta­nie o roz­pad pod­mio­tu.

Cokol­wiek by z kate­go­rią pod­mio­tu nie uczy­nić, każ­dy piszą­cy jest pod­mio­tem. Tekst jest pod­mio­to­wy, choć­by się nie wiem jak od tego wykrę­cał. Będzie moż­na coś na to pora­dzić dopie­ro wte­dy, kie­dy zaczną mieć świa­do­mość sztucz­ne inte­li­gen­cje. Mam wra­że­nie, że Leśmian nie tyle wykra­cza poza kate­go­rie pod­mio­tu i bra­ku pod­mio­tu, co dosko­na­le się mie­ści w nich obu na raz, i z tego powo­du nic w nim dla mnie te kate­go­rie nie róż­ni­cu­ją. Mam podob­ny kło­pot, kie­dy myślę o Schul­zu, Gom­bro­wi­czu, czy­li o tych nazwi­skach, któ­re i Mar­kow­skie­go obcho­dzą. Nie twier­dzę, że kate­go­ria pono­wo­cze­sno­ści jest absur­dal­na, że nie ma racji bytu. Chcę tyl­ko powie­dzieć, że nie spo­tka­łem dotych­czas inter­pre­ta­cji, w któ­rych te kate­go­rie dały­by mi coś poznaw­czo istot­ne­go. Nawet gdy obra­ca­ją się wokół poję­cia pod­mio­tu.

Ina­czej defi­niu­jąc nowo­cze­sność w twór­czo­ści Leśmia­na, moż­na powie­dzieć, że obja­wia się w niej cha­rak­te­ry­stycz­na świa­do­mość, że powrót do natu­ry jest nie­moż­li­wy, nato­miast w izo­la­cji od natu­ry czło­wiek – para­dok­sal­nie – dzi­cze­je, to zna­czy gubi wewnętrz­ną har­mo­nię. Tutaj na sce­nę wkra­cza kate­go­ria pier­wot­no­ści, któ­rą nowo­cze­sność doce­nia i stop­nio­wo dekon­stru­uje. W nawią­za­niu do wspo­mnia­nej Leśmia­now­skiej filo­zo­fii języ­ka moż­na powie­dzieć, że w jego poezji ujaw­nia się sztucz­ność arbi­tral­nej natu­ry zna­ku języ­ko­we­go, któ­ry – jak w „Zie­lo­nej godzi­nie” – bar­dziej prze­szka­dza niż poma­ga w kon­tak­cie z natu­rą. Lepiej mil­czeć niż uży­wać takie­go języ­ka.

Z tym bym się nie zgo­dził. Jest tu podo­bień­stwo do moje­go odbio­ru pro­zy Schul­za. Ist­nie­je kate­go­ria irra­cjo­nal­na – wyra­że­nio­wej traf­no­ści. W war­stwie ogól­no­fi­lo­zo­ficz­nej jest tak, jak pani mówi, że są para­dok­sy: żyje­my w dystan­sie do natu­ry, a zara­zem bez natu­ry żyć nie może­my. To, co jest natu­rą sło­wa i sło­wem w natu­rze, jest dla Leśmia­na nie­od­łącz­ne. Dla Leśmia­na i dla Tuwi­ma – może to wła­śnie wyróż­nik nowo­cze­sno­ści? Według mnie naj­pierw Leśmian jest poetą, co ozna­cza, że potra­fi doko­nać w wier­szu – uprasz­czam – utoż­sa­mie­nia sło­wa z tym, co ono ma zna­czyć. I dopie­ro takie utoż­sa­mie­nie może stać się fun­da­men­tem jakie­go­kol­wiek inne­go filo­zo­fo­wa­nia, rów­nież filo­zo­fo­wa­nia na temat języ­ka (stąd tylu filo­zo­fów zaj­mu­je pro­blem tau­to­lo­gii!). Pier­wot­ne jest dąże­nie do nazwa­nia, włącz­nie z nazwa­niem nico­ści, a wtór­ne uświa­do­mie­nie sobie nie tego nawet, jak ja to zro­bi­łem, tyl­ko dla­cze­go to zro­bi­łem. To zna­czy, co jest we mnie-Leśmia­nie takie­go, że nie mogę żyć bez łącze­nia słów z jeste­stwa­mi, tak że tym spo­so­bem i jeste­stwa i sło­wa sta­ją się wyraź­niej­sze. To ele­men­tar­ny, ucie­le­śnio­ny spo­sób poetyc­kie­go ist­nie­nia w świe­cie. Leśmian jest tutaj z pew­no­ścią naj­lep­szy w całej nowo­żyt­nej pol­skiej poezji. A wszyst­kie filo­zo­fie Leśmia­na, rów­nież te przed­sta­wia­ne w jego ese­jach, choć­by o ryt­mie, są dla mnie wtór­ne, bo nie mówią nic wię­cej ponad to, co daje wszel­ka prak­ty­ka poetyc­ka, co mówią Dan­te i Osip Man­delsz­tam, kie­dy myślą o ryt­mie. Nie spra­wia to wra­że­nia budo­wy osob­ne­go od poezji filo­zo­fo­wa­nia, bo cią­gle mie­ści się w prak­ty­ce pisa­nia wier­sza, jego melo­dy­zo­wa­nia.

To dość oczy­wi­ste, sko­ro poeta jest czło­wie­kiem pier­wot­nym…

Nie jestem o tym prze­ko­na­ny. Wszyst­ko, co w Leśmia­nie jest zauro­cze­niem folk­lo­rem, a co teraz nazy­wa się etno­lo­gią albo antro­po­lo­gią, jest u nie­go w grun­cie rze­czy pre­tek­sto­we. Baśnio­we fabu­ły, z któ­rych korzy­sta, są natych­miast prze­twa­rza­ne, nie pozo­sta­je w nich wie­le z mitu. Nawet jeśli mit rozu­mieć tak, jak go poj­mo­wał Lévi-Strauss, że jest to inny od logicz­ne­go rysu­nek ludz­kiej świa­do­mo­ści. Leśmian brał z mitów i z baśni fabu­ły, któ­re go inspi­ro­wa­ły nie ze wzglę­du na to, że były mita­mi. Brał je tak, jak Gogol, któ­ry mówił przy­ja­cio­łom: „Daj­cie mi jaki­kol­wiek sju­żet, a ja zro­bię z nie­go genial­ne opo­wia­da­nie”. Tak bie­rze mit albo fabu­łę baśnio­wą Leśmian i prze­twa­rza ją.

Ludo­wość u Leśmia­na, któ­rej kata­lo­go­wa­niu Jacek Trzna­del poświę­ca nie­mal poło­wę swo­jej książ­ki, ma w naszym prze­ko­na­niu  nie­przy­pad­ko­we umo­ty­wo­wa­nie. Być może traf­ną jest intu­icja, że Leśmian kon­ty­nu­uje zako­rze­nio­ny w kul­tu­rze euro­pej­skiej mit „dobre­go dzi­ku­sa”, jaki wypro­wa­dzić moż­na od Rous­se­au, z tą róż­ni­cą, że u Leśmia­na nie ma on wymia­ru etycz­ne­go. W odróż­nie­niu od moral­ne­go kon­tek­stu oświe­ce­nio­wych roz­wa­żań nad pier­wot­no­ścią, mit ten u Leśmia­na ma moty­wa­cję feno­me­no­lo­gicz­ną. Leśmian z pomo­cą ludo­wo­ści, pier­wot­no­ści chce dotrzeć do tego, co jest isto­tą rze­czy. Dla­te­go jego sto­do­ła może „się sto­do­lić”. Tu war­to poszu­kać gene­zy słyn­nej Leśmia­now­skiej tau­to­lo­gicz­no­ści.

Tak, ale u Ril­ke­go, któ­ry był naj­więk­szym poetyc­kim feno­me­no­lo­giem, sto­do­ła była­by bytem ego­cen­trycz­nym, sto­do­li­ła­by się ku wła­sne­mu wnę­trzu, ku sto­dol­ne­mu cen­trum. Sto­do­ła Leśmia­na, kie­dy się sto­do­li, wycho­dzi poza sie­bie, roz­prze­strze­nia się, roz­ma­zu­je się w mnó­stwo innych jestestw. Nie­któ­rzy mówią, że to berg­so­nizm, ale jestem nie­uf­ny wobec takich przy­po­rząd­ko­wań. Jasnym jest, że czy­tał o pier­wot­no­ści i znał ówcze­sną etno­lo­gię. Odróż­niał czło­wie­ka miej­skie­go od czło­wie­ka natu­ry. To praw­da, ale nie na naj­głęb­szym pozio­mie. Naj­głęb­szy poziom myśle­nia Leśmia­na i myśle­nia o Leśmia­nie to dla mnie pro­blem spo­so­bów prze­pla­ta­nia się nico­ści z ist­nie­niem. Nie mówię tu nic nowe­go, ale ten pro­blem widzę bar­dzo spe­cjal­nie. Wszyst­kie isto­ty, wszyst­kie jeste­stwa, włącz­nie z Bogiem i z piszą­cym Leśmia­nem, są tka­ni­ną, w któ­rej się nicość prze­pla­ta z ist­nie­niem. Wszyst­kie byty w świe­cie mają coś z nico­ści i coś z ist­nie­nia, to nie­od­łącz­ne. To jed­na meta­fo­ra, któ­ra okre­śla ist­nie­nie razem z nico­ścią. Dru­ga meta­fo­ra mówi, że nicość i ist­nie­nie są dla sie­bie wza­jem­nie tła­mi. Rozu­miem to tak, jak w mod­nej nie­gdyś filo­zo­fii posta­ci: postać, coś co się wyod­ręb­nia, nie może ist­nieć bez tła. Jeże­li tłem jest nicość, wszyst­kie jeste­stwa na jej tle zaczy­na­ją się inten­syw­nie uwy­raź­niać. Wspo­mnia­ny nabrzmie­wa­ją­cy pysk koni­ka polne­go nie był­by tak inten­syw­ny na tle innym niż nicość. Tak­że nicość zaczy­na być „czymś” – wciąż się o tym pisze przy oka­zji Leśmia­na – bo poja­wia się na tle ist­nie­nia.

I to wła­śnie mogło­by prze­ma­wiać za Leśmia­nem-poetą pono­wo­cze­snym. Prze­cież wła­śnie w ten spo­sób roz­pa­da się jed­na z pod­sta­wo­wych opo­zy­cji kul­tu­ry euro­pej­skiej: byt i nie­byt.

Jeże­li uznać, że cechą jest likwi­da­cja poję­cia bytu, to pew­nie tak… Ja czu­ję się zresz­tą bar­dzo przy­wią­za­ny do filo­zo­fii Lévi­na­sa, jed­ne­go z destruk­to­rów tego poję­cia. U Leśmia­na zna­la­złem frag­ment, któ­ry mnie prze­szył na wylot, ze słyn­ne­go wier­sza „Do sio­stry”. Tam jest fra­za: „Wszy­scy win­ni są śmier­ci każ­de­go czło­wie­ka!”. A zna­my myśl Lévi­na­sa, że każ­dy z nas jest zakład­ni­kiem śmier­ci każ­de­go inne­go czło­wie­ka: odpo­wia­da­my za śmierć każ­de­go czło­wie­ka tyl­ko z tej racji, że jeste­śmy ludź­mi. Przy­ję­cie takiej per­spek­ty­wy jest jak­by nad ludz­ką mia­rę. Ta reflek­sja Leśmia­na nie jest już nawet hero­iza­cją meta­fi­zycz­ną, to jest osta­tecz­ność, któ­rej nie ośmie­lę się komen­to­wać.

Zapy­taj­my dla kon­tra­stu, czy poezja Leśmia­na to pro­jekt zawsze poważ­ny? Czy jeśli wzbu­dza nasz śmiech, to koniecz­nie musi być śmiech przez łzy?

On się cie­szy, jeże­li Bogu coś uda­ło się stwo­rzyć. Ale cie­szy się też, jeśli jakieś jeste­stwo wydrwi Boga, bo to zna­czy, że temu jeste­stwu uda­ło się coś samo­ist­ne­go… Cie­szy się, kie­dy coś się uda. Z rado­ścią czy­ta­łem aneg­do­tę, jak to Tuwim dał Leśmia­no­wi kaje­cik z debiu­tanc­ki­mi wier­sza­mi, a Leśmian je zlek­ce­wa­żył. A kie­dy uka­zał się tomik, wyznał Tuwi­mo­wi, że ręko­pi­su nie prze­czy­tał. Czy­ta więc pierw­szą książ­kę Tuwi­ma, wali drob­ną rącz­ką w stół i zaśmie­wa się do łez, że to jest kapi­tal­ne, że tak świet­nie wyszło. Takiej rado­ści nie da się spro­wa­dzić do bez­re­flek­syj­nej rado­ści ist­nie­nia. To jest radość z udat­no­ści, z tego, że się utra­fi­ło, nie­ja­ko radość punk­to­wa. Ale też, z powo­du ryt­mu i zaśpie­wu, jest u Leśmia­na radość nar­ko­tycz­na, pro­ce­su­al­na, radość nie­skoń­czo­nej, eufo­rycz­nej melo­dii.

A humor?

Naj­wyż­szej pró­by, na pogra­ni­czu absur­du! Ktoś tak bli­sko obcu­ją­cy z nico­ścią, nie może nie być wyczu­lo­ny na absurd. Absurd Leśmia­na bywa absur­dem Camu­sow­skim, czy­li poważ­nym, tra­gicz­nym, ale bywa i śmiesz­ny. Jak­by Obcy mógł być powie­ścią komicz­ną.

Jeśli mówić o fizycz­nej ułom­no­ści boha­te­rów poezji Leśmia­now­skiej, któ­ra może być odbi­ciem pew­nych wewnętrz­nych nie­do­sko­na­ło­ści, pust­ki, to jedy­ną recep­tą, jaką Leśmian daje na nie­szczę­ście, jest miłość, tak­że ta fizycz­na. Podaj­my przy­kład: w wier­szu „Zalo­ty” nędzarz bła­ga swo­ją uko­cha­ną, aby ta pie­ści­ła go tak, by „war­ga­mi pożreć jego ułom­ność”. Czy zgo­dził­by się pan z tezą, że recep­tą na bolącz­ki Leśmia­now­skie­go bestia­rium jest miłość rozu­mia­na tak­że jako chwi­la fizycz­nej roz­ko­szy?

Być może w pol­skiej poezji naj­doj­rzal­szą jest ero­ty­ka Leśmia­na, co mię­dzy inny­mi i w tym się wyra­ża, że, jak panie mówią, w jego wier­szach miłość daje roz­kosz fizycz­ną, ale miłość rów­nież wie­lo­krot­nie daje fizycz­ne cier­pie­nie. A jeśli do tego dodać i to, co w języ­ku epo­ki, z jakiej Leśmian wyra­stał, a wobec któ­rej się dystan­so­wał, nazy­wa się „spój­nią dusz”, powsta­je miłość nie tyle speł­nio­na, co nie­wy­czer­py­wal­na. Jest tam też obsu­wa­nie się miło­ści w obo­jęt­ność. Te wier­sze są – chcia­ło­by się powie­dzieć – wyra­fi­no­wa­nie psy­cho­lo­gicz­ne, gdy­by psy­cho­lo­gizm nie ubli­żał Leśmia­no­wi.

Przy­po­mi­na się pięk­ny wiersz o inci­pi­cie „Gdy domdle­wasz na łożu cało­wa­na prze­ze mnie,/ Chcę cię posiąść na zawsze, lecz darem­nie, darem­nie!” o kochan­ku, któ­ry roz­pa­cza, że w chwi­li miło­sne­go unie­sie­nia jego part­ner­ka zamy­ka oczy, a tym samym odci­na mu dro­gę do tego, co wewnątrz. Tak. I tu poja­wia się coś cie­ka­we­go przez porów­na­nie ero­ty­ki w wier­szach Tuwi­ma i w wier­szach Leśmia­na. Topo­so­wy wystrój wier­szy obu poetów bywa podob­ny, ale u Tuwi­ma to jest ero­ty­ka infan­tyl­na, a u Leśmia­na nigdy. U Leśmia­na świat roślin­ny jest waż­niej­szy niż świat ani­mal­ny. U Tuwi­ma cała ero­ty­ka jest roślin­na. A prze­cież to zupeł­nie ina­czej brzmi u jed­ne­go i u dru­gie­go. Tuwim jest ero­tycz­nie infan­tyl­ny, a Leśmian nie.

„Co już w samym zapłod­ku śni mor­skie bez­brze­ża!” – pisał Leśmian w meta­te­ma­tycz­nym wier­szu „Ręka”. Nie­moż­li­wość jest pierw­szym pra­gnie­niem jego pro­jek­tu?

„Poezja nie­moż­li­wa” to nie­sły­cha­nie efek­tow­na kate­go­ria, ale bar­dziej mnie prze­ko­nu­je, gdy tak się mówi o Tymo­te­uszu Kar­po­wi­czu i Witol­dzie Wirp­szy, a mniej w odnie­sie­niu do Bole­sła­wa Leśmia­na. Bo jak może być poezją nie­moż­li­wą coś, co aż tak inten­syw­nie zaist­nia­ło? Tyle słów o nie­ist­nie­niu wypo­wia­da Leśmian, a jego poezja – par excel­len­ce real­na – nabrzmie­wa ist­nie­niem. Jeśli jej „jest” coś unie­moż­li­wia, to wła­śnie sta­tus „pro­jek­tu”!

A dla­cze­go moż­na by nazwać nie­moż­li­wą poezję Kar­po­wi­cza albo Wirp­szy? Ano dla­te­go, że są one z pre­me­dy­ta­cją skon­stru­owa­ne. Wszyst­kie Kar­po­wi­cza i Wirp­szy ope­ra­cje na logi­ce skład­ni są w zamy­śle mani­pu­la­cyj­ne. Struk­tu­ra­li­ści mówi­li o nad­dat­ku zna­czeń jako wyróż­ni­ku języ­ka poetyc­kie­go. To jest bar­dzo świa­do­mie u tych obu twór­ców zasto­so­wa­ne. Poezja reali­zu­je „nie­moż­li­wość”, gdy wykra­cza poza język natu­ral­ny, re-kon­stru­uje go, prze­kon­stru­owu­je. Każ­dy, kto kocha Leśmia­na, czu­je, że w jego wygi­ba­sach, rów­nież tych zwią­za­nych z poję­ciem nico­ści, jest coś natu­ral­ne­go. No, być może to natu­ral­ność zwo­dzą­ca, ale nie moż­na się wyzbyć tego poczu­cia natu­ral­no­ści.

Pomy­śla­łem, że naj­bar­dziej „nie­moż­li­wą” mogła­by zostać nazwa­na poezja Mal­larmégo, gdy wypra­wia się on tam, gdzie mowa ma ist­nieć poza desy­gna­ta­mi i nawet poza mową. Mal­larmé wie, że to nie­speł­nial­ne. Ale balan­su­je pomię­dzy nie­moż­li­wo­ścią a tym, co poetyc­ko zre­ali­zo­wa­ne. Kar­po­wicz i Wirp­sza też reali­zu­ją swo­je „nie­moż­li­we” pro­jek­ty. Chy­ba moż­na wiel­kie poema­ty Kar­po­wi­cza, real­ne i uto­pij­ne zara­zem, porów­nać do księ­gi Mal­larmégo, prze­cież poemat „Rzut kość­mi” też nijak się ma do same­go jej zamy­słu. I ma się „nie mieć”, księ­ga może ist­nieć tyl­ko jako nie­ist­nie­ją­ca. Leśmian zaś jest dla mnie poetą real­no­ści, więc prze­ci­wień­stwem Mal­larmégo.

Co chcę powie­dzieć, zabrzmi ana­chro­nicz­nie: wie­rzę, że Leśmian to poeta zjed­na­nia sło­wa i zna­cze­nia, sło­wa i rze­czy ozna­cza­nej. Ten sam rodzaj pier­wot­no­ści był bli­ski Julia­no­wi Przy­bo­sio­wi. A wyda­wa­ło­by się, że od Sasa do Lasa są ich poety­ki.

Mal­larmé pro­po­nu­je pro­jekt mowy pozba­wio­nej desy­gna­tów, a Leśmian pyta: „Kto sto­do­lił tę sto­do­łę?”, to zna­czy: kto nadał jej taki wymiar języ­ko­wy?

Wca­le nie o to pyta! Nigdy tak tej linij­ki nie czy­ta­łem. Tu nie o wyosob­nio­ny wymiar języ­ko­wy cho­dzi! Nie czu­ję, by Leśmian ode­rwał sło­wo „sto­do­ła” od sto­do­ły-rze­czy. Sło­wo „sto­do­ła” się po swo­je­mu, po „słow­ne­mu” sto­do­li, a sto­do­ła-rzecz sto­do­li się rze­czo­wo, tak­że po swo­je­mu, ale nie zna­czą osob­no pośród słów i osob­no pośród rze­czy. To jest razem i tyl­ko razem!

Kwin­te­sen­cja kogni­tyw­ne­go myśle­nia o języ­ku!

Ura­do­wa­ła mnie pani tym kom­ple­men­tem! Bar­dzo bym chciał być kogni­ty­wi­stą!

Zgo­dził­by się pan ze Zbi­gnie­wem Bień­kow­skim, któ­ry pisał, że przy każ­dym wier­szu Kar­po­wi­cza Leśmian by chi­cho­tał?

Pew­nie, że by chi­cho­tał. Zafa­scy­no­wał­by go Kar­po­wicz, cho­ciaż oni obaj nie nada­wa­li „na tym samym kana­le”. Tak samo Leśmian osza­lał­by ze szczę­ścia, czy­ta­jąc Miro­na Bia­ło­szew­skie­go.

W książ­ce Twarz Tuwi­ma, pisząc o „nic” Kaf­ki, Róże­wi­cza, Tuwi­ma i Leśmia­na, nicość tego ostat­nie­go wywo­dzi pan z gene­zyj­skiej mate­ria­li­za­cji świa­ta pier­wot­ne­go. Nasu­wa się pyta­nie: czy Leśmian był­by moż­li­wy bez Sło­wac­kie­go?

Na pew­no nie. Coś jest na rze­czy, kie­dy Jaro­sław Marek Rym­kie­wicz publi­ku­je ency­klo­pe­dię i Leśmia­na, i Sło­wac­kie­go. Filo­zo­fu­ją­ce poema­ty Sło­wac­kie­go, rodzaj jego gęsto­ści sło­wa (a zara­zem nie­by­wa­łej tego sło­wa szyb­ko­ści, stru­mien­no­ści) musia­ły być dla Leśmia­na waż­ne. Wywo­dził się bar­dziej od Sło­wac­kie­go niż Mic­kie­wi­cza. Tyl­ko bal­lad Leśmia­na nie było­by bez Mic­kie­wi­cza.

Dodam jesz­cze sło­wo o punk­cie wyj­ścia Pani pyta­nia: „nic” Róże­wi­cza ma odcień nie tyl­ko meta­fi­zycz­ny, tak­że spo­łecz­ny, komu­ni­ka­cyj­ny, to „nic” współ­cze­snych spo­łe­czeństw. „Nic” Tuwi­ma rozu­miem jako wiel­kie egzy­sten­cjal­ne prze­ra­że­nie. Zaś „nic” Leśmia­na to prze­plot figu­ry i tła; raz tłem jest nicość, a figu­rą na tym tle – ist­nie­nie, a innym razem odwrot­nie. Nie­ist­nie­nie nie może ist­nieć bez ist­nie­nia.

Przy ogrom­nym wyra­fi­no­wa­niu filo­zo­ficz­nym Kaf­ki czy Leśmia­na jasne jest, iż oni przed pisa­niem nie ukła­da­li sobie w gło­wie rozu­mie­nia nico­ści. „Nic” im się wyra­ża­ło w toku pisa­nia. Kaf­ka, Leśmian czy Tuwim fety­szy­zo­wa­li traf­ność nazwa­nia, cza­sem, żeby ją zacho­wać, poświę­ca­li tzw. sens filo­zo­ficz­ny. Z moje­go punk­tu widze­nia to bar­dzo dobrze, bo wła­śnie słow­na traf­ność przy­no­si­ła sens naj­głęb­szy.

Róże­wicz w wier­szu o wyga­śnię­ciu abso­lu­tu z tomu Pła­sko­rzeź­ba pisał: „wymie­ra­ją pew­ne gatunki/ moty­li ptaków/ poetów/ o imio­nach dziw­nych i pięknych/ Miriam Staff Leśmian (…)”. Tak­że Tuwim. Tak­że Nor­wid. A pan nie wspo­mi­na o Nor­wi­dzie.

Nie wspo­mnia­łem, ale dość powie­dzieć, że naj­bar­dziej przej­mu­ją­cy dla mnie wiersz Leśmia­na, „W czas Zmar­twych­wsta­nia”, to wła­śnie wiersz nor­wi­dow­ski. Odważ­ny w naj­więk­szej z moż­li­wych reli­gij­nej iro­nii, i odważ­ny w pato­sie.

Ten wiersz każe pomy­śleć o czymś, cze­go się u Leśmia­na nie zauwa­ża, bo tak bar­dzo suge­styw­na jest w jego poezji Berg­so­now­ska płyn­ność, pro­ce­su­al­ność. Otóż osta­tecz­ną cechą czło­wie­czeń­stwa i dumą czło­wie­czeń­stwa jest wła­śnie anty­pro­ce­su­al­ność, nie­po­wta­rzal­ność wiel­kich zda­rzeń: gło­su, prze­la­nej krwi, zgro­zy kona­nia. Nic z tego nie będzie pono­wio­ne, na tym pole­ga Leśmia­now­ska odmo­wa zmar­twych­wsta­nia. Na taką odmo­wę Nor­wid-kato­lik nigdy by się nie zdo­był, ale i on naj­bar­dziej cenił wyda­rze­nia nie­po­wta­rzal­ne, jedy­ne. Dla­te­go tyle w jego wier­szach wcie­leń kairo­su.

Echa „nie­po­ję­tej zie­lo­no­ści Leśmia­na” sły­szę w pana poezji. Wybio­rę cyta­ty na oślep: „Posta­no­wi­łem – fał­szerz pomy­sło­wy –/ że jestem wymy­ślo­ny jak myśl”. „Poeci bie­sia­du­ją jak embrio­ny w nie­by­cie”. „Lato bez tre­ści”. Czy­ta­nie Leśmia­na było dla przy­szłe­go poety lub już-poety kształ­tu­ją­ce, for­ma­cyj­ne, nawi­gu­ją­ce?

Nie odczu­wa­łem tego nigdy, ale muszę przy­znać, że cyta­ty, któ­re wła­śnie usły­sza­łem, są napraw­dę ude­rza­ją­ce! Mam pewien kło­pot jako ktoś, kto pisze wier­sze i jest zami­ło­wa­nym czy­tel­ni­kiem poezji. Mam otóż kło­pot z taki­mi poeta­mi, jak Leśmian czy Schulz (bo uwa­żam Bru­no­na Schul­za za poetę), któ­rzy mnie pod­czas lek­tu­ry cał­ko­wi­cie zawłasz­cza­ją. Nie potra­fię ich czy­tać w więk­szych por­cjach, bo ilość sen­sów, któ­re widzę w naj­drob­niej­szym frag­men­cie tek­stu Leśmia­na, Schul­za, roz­sa­dza mi gło­wę, trzy, czte­ry ich zda­nia powo­du­ją, że akty­wi­zo­wa­na jest cała moja świa­do­mość języ­ko­wa i poza-języ­ko­wa. Mam wte­dy para­dok­sal­ne poczu­cie, że wię­cej kry­je się zna­czeń mię­dzy kil­ko­ma sło­wa­mi Leśmia­na niż w cało­ści jego wier­sza! Może to wła­śnie jest speł­nia­ją­ca się nie­moż­li­wość! Kil­ka słów przy­no­si wię­cej sen­sów i inspi­ra­cji niż cały wiersz z jego nad­rzęd­nym prze­sła­niem. Sam pan Błysz­czyń­ski i jego ogród to wiel­ka meta­fo­ra. Powi­nie­nem więc wyjść od wiel­kiej meta­fo­ry i scho­dzić w dół, ku szcze­gó­łom utwo­ru, a zupeł­nie nie mam takiej ocho­ty. Wolę się wpiąć w kil­ka, kil­ka­na­ście słów – i mam w nich tyle sen­su, że czu­ję się jak w oce­anie!

Oto poezja jako spię­cia sen­sów mię­dzy sło­wa­mi. Czy­li sens poezji Leśmia­na speł­nia się w nie­miec­kim sło­wie Dich­tung (niem. dicht – gęsty)?

To kon­tro­wer­syj­na spra­wa. Pod koniec życia Witold Luto­sław­ski w wywia­dzie powie­dział, że zawsze two­rzył muzy­kę gęstą, a pod koniec życia marzy o muzy­ce, któ­ra mia­ła­by cien­ką fak­tu­rę. I taką cien­ką fak­tu­rę ma w dzi­siej­szej poezji Piotr Som­mer. Gęstą miał Leśmian, cien­ką Tuwim. Ważyk miał cien­ką, i był genial­ny. Bo gęstość nie zawsze musi być war­to­ścią. W przy­pad­ku Leśmia­na jest.

Widzi pan wśród dzi­siej­szych rocz­ni­ków sie­dem­dzie­sią­tych, osiem­dzie­sią­tych spad­ko­bier­cę Leśmia­na? Myślę np. o Joan­nie Muel­ler.

Z całej gru­py neo­lin­gwi­stów ona wyra­sta naj­wy­żej. Może mało filo­zo­ficz­nie ryzy­ku­je, jest intym­na. Choć ja bar­dzo tej jej ton lubię. Ale jak się zbie­si, będzie wiel­ka. Każ­dy poeta, któ­ry da się ponieść meta­fi­zy­ce, cze­go Joan­nie Muel­ler życzę, ma się jakoś – tak czy owak – do Leśmia­na. A jej poczu­cie humo­ru i naj­czul­szy języ­ko­wy instynkt zawsze ją będą oca­la­ły od pseu­do­fi­lo­zo­ficz­ne­go nadę­cia.

W arty­ku­le Leny Magno­ne o Leśmia­nie i Marii Konop­nic­kiej waż­nym pry­zma­tem sta­je się Julia Kri­ste­va. Paweł Dybel żar­to­wał, że Leśmian musiał czy­tać Laca­na. Prze­ko­nu­ją Pana psy­cho­ana­li­tycz­ne inter­pre­ta­cje poezji auto­ra „Dziej­by leśnej”?

Rzad­ko któ­ry wiel­ki poeta nie jest mate­ria­łem dla psy­cho­ana­li­ty­ka. Na przy­kład Boże­na Keff pięk­nie kie­dyś psy­cho­ana­li­tycz­nie inter­pre­to­wa­ła w „Res Publi­ce” poezję Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go. Ale na ogół mam złe poję­cie o psy­cho­ana­li­zie jako spo­so­bie czy­ta­nia poezji – to zbyt czę­sto jest mar­na, banal­na psy­cho­lo­gi­za­cja. Boże­na Keff mnie cał­ko­wi­cie prze­ko­na­ła.

Nie sądzę, by Leśmian przej­mo­wał się psy­cho­ana­li­zą albo teo­rią arche­ty­pów, choć na pew­no o nich dobrze wie­dział – w Zie­miań­skiej o czymś trze­ba było roz­ma­wiać.

Więk­szość zna­czą­cych histo­ry­ków i teo­re­ty­ków lite­ra­tu­ry to, co pan o psy­cho­ana­li­zie, myśli o bio­gra­fi­zmie. Przyj­dą cza­sy nowe­go bio­gra­fi­zmu?

Już przy­szły. Wstrząs pole­ga­ją­cy na tym, że bio­gra­fizm powró­cił, wią­zał się w latach sześć­dzie­sią­tych i sie­dem­dzie­sią­tych ubie­głe­go wie­ku z anty­struk­tu­ra­li­stycz­nym prze­sła­niem Marii Janion, Ryszar­da Przy­byl­skie­go. Dla Janu­sza Sła­wiń­skie­go i Micha­ła Gło­wiń­skie­go w owych cza­sach to były lite­ra­tu­ro­znaw­cze here­zje! To wła­śnie oni w tam­tych cza­sach sto­so­wa­li do Leśmia­na klucz struk­tu­ra­li­stycz­ny (Gło­wiń­ski go póź­niej porzu­cił).

Przy bada­niu nie­któ­rych pisa­rzy, poetów zwią­zek z bio­gra­fią jest pierw­szo­pla­no­wy i trze­ba z nim coś zro­bić. Leśmian do nich nie nale­ży, choć bio­gra­ficz­ne frag­men­ty z „Ency­klo­pe­dii” Rym­kie­wi­cza uwa­żam za nie­zwy­kle cie­ka­we. Czy koniecz­na jest meto­do­lo­gicz­na rewo­lu­cja, by bio­gra­fizm pomógł po nowe­mu mówić o tek­ście samym? Pew­nie tak. Ale nale­ży zna­leźć osob­ne podej­ścia do róż­nych poetów. Przy nie­któ­rych trze­ba o bio­gra­fii pisać, bo są tak wiel­cy: to jak z przy­ja­cie­lem, o któ­rym chce się wie­dzieć jak naj­wię­cej, po pro­stu dla­te­go, że inten­syw­nie dla nas ist­nie­je. Bio­gra­fizm wra­ca tyl­ny­mi drzwia­mi u bada­czy po Der­ri­dzie, po Kri­ste­vej. Gdy pisa­łem książ­kę o Tuwi­mie, cha­otycz­nie wią­za­łem bio­gra­fię z inter­pre­ta­cją wier­szy, zanie­dby­wa­łem meto­do­lo­gicz­ną reflek­sję. Chcia­łem się zacho­wy­wać w tej książ­ce jak czy­tel­nik, a nie jak badacz. Zresz­tą, czu­ję się ama­to­rem w dzie­dzi­nie lite­ra­tu­ro­znaw­stwa. Nie ukoń­czy­łem stu­diów, moja wie­dza jest intu­icyj­na i poszat­ko­wa­na.

O Tuwi­mie pisał pan, że dzie­dzic­two pol­sko­ści, żydow­sko­ści i kul­tu­ry rosyj­skiej odczu­wał jako posze­rze­nie świa­do­mo­ści. Waż­na jest dla pana kon­cep­cja Maurice’a Blan­cho­ta doty­czą­ca „żydow­skie­go losu” poetów?

Naj­bar­dziej mnie przej­mu­ją­cy wiersz Ada­ma Zaga­jew­skie­go mówi o dwor­cach metra w Pary­żu, gdzie wszy­scy poeci, nie­za­leż­nie od naro­do­wo­ści, są Żyda­mi – wra­ca­ją w tym wier­szu echa „Fugi śmier­ci” Cela­na. W pra­wie każ­dym wiel­kim poecie żydow­ski temat wyko­rze­nie­nia sta­je się czymś nie­zby­wal­nym. Żydo­stwo Leśmia­na było innej natu­ry: nie dzie­dzi­czył wyko­rze­nie­nia bio­gra­ficz­ne­go, miał roz­licz­ne kon­tak­ty przy­ja­ciel­skie, wie­le miło­ści, ludzi wokół, któ­rzy go apro­bo­wa­li. Jeśli w czymś wywo­dził się z tra­dy­cji żydow­skiej, to w nie­omal kaba­li­stycz­nej gęsto­ści języ­ka.

A jak to jest ze sło­wiań­sko­ścią Leśmia­na? San­dau­er pisze: „Leśmian odczu­wa ją [sło­wiań­skość] jako teren, gdzie czło­wiek żyje byle jak, odda­ny na pastwę nie­za­bu­do­wa­nym prze­strze­niom”. Kry­tyk naj­wy­raź­niej kolej­ny raz wyprze­dził swo­ją epo­kę, bo wła­śnie w ten spo­sób pisze się obec­nie o tej czę­ści Euro­py. To zda­nie brzmi jak wycię­te z ese­isty­ki Andrze­ja Sta­siu­ka.

Intu­icyj­nie czu­ję, że San­dau­er ma rację, ale to poję­cie dzie­wi­czej sło­wiańsz­czy­zny kłó­ci się z wyra­fi­no­wa­niem kul­tu­ry rosyj­skiej, w któ­rej Leśmian zawsze tkwił. Dusza rosyj­sko-sło­wiań­ska oglą­da­na z punk­tu widze­nia pisa­rzy i filo­zo­fów rosyj­skich może też była nie­za­ora­na i dzie­wi­cza, ale w mniej­szym stop­niu niż podob­nie rozu­mia­na sło­wiań­skość pol­ska. Zasad­ni­czo jed­nak się zga­dzam. Przez swo­je „nie­za­go­spo­da­ro­wa­nie” sło­wiań­skość była fra­pu­ją­ca, sta­no­wi­ła poku­sę, moż­na było posza­leć na jej dzi­kich polach.


[1] Wywiad ten pier­wot­nie uka­zał się, w skró­co­nej wer­sji, w „Cza­sie Kul­tu­ry”  nr 2/2011. Ser­decz­nie dzię­ku­ję Paniom Emi­lii Kle­dzik i Joan­nie Roszak za zgo­dę na prze­druk.

O autorach i autorkach

Joanna Roszak

Urodziła się w 1981 roku. Poetka, badaczka. Pracuje jako profesor w Instytucie Slawistyki Polskiej Akademii Nauk oraz jako nauczycielka języka polskiego w jednej z poznańskich szkół. Współfundatorka i wiceprezeska Fundacji Józefa Rotblata. Ostatnio wydała: Miejsce i imię. Poeci niemieckojęzyczni żydowskiego pochodzenia, Słyszysz? Synagoga. Wychodząc spod poznańskiej synagogi przy Wronieckiej oraz Żuraw z origami. Opowieść o Józefie Rotblacie. Redaktorka wielu książek zbiorowych (poświęconych m.in. Ingeborg Bachmann, Paulowi Celanowi czy Fernandowi Pessoi). Autorka tomów poetyckich: lele, wewe, tego dnia. W Biurze Literackim opublikowała zbiory wierszy: przyszli niedokonani (2018) oraz ploso (2020), a dekadę temu – złożoną z wywiadów (m.in. z Edwardem Balcerzanem, Stanem Borysem, Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem, Ewą Sułkowską-Bierezin, Janem Stolarczykiem, Marianem Grześczakiem) – książkę W cztery strony naraz. Portrety Tymoteusza Karpowicza. Redagowała także tom esejów Tymoteusza Karpowicza, który ukazał się w 2019 roku we Wrocławiu.

Piotr Matywiecki

Urodzony 5 czerwca 1943 roku w Warszawie. Poeta, eseista. Uhonorowany m.in. prestiżową nagrodą PEN-Clubu (1994) oraz Nagrodą Literacką Gdynia (2008). Jego książki trzykrotnie znalazły się w finale Nagrody Literackiej Nike (2006, 2008 i 2016). W 2013 roku został odznaczony Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Nowy europejski kanon literacki: Viola i Niebieski

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Mat­teo Bus­so­li, Kata­rzy­ny Skór­skiej i Joan­ny Roszak w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Głos z ulicy

recenzje / ESEJE Joanna Roszak

Impre­sja Joan­ny Roszak na temat poezji Klau­dy­ny Saczuk, wyróż­nio­nej w ramach pro­jek­tu „Pra­cow­nie otwar­te wier­szem 2023”.

Więcej

Rozmowy na koniec: odcinek 25 Joanna Roszak

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Dwu­dzie­sty pią­ty odci­nek z cyklu „Roz­mo­wy na koniec” w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

om

nagrania / transPort Literacki Joanna Roszak Resina

Czy­ta­nie z książ­ki om z udzia­łem Joan­ny Roszak w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Rekordy z poezją

wywiady / o książce Joanna Roszak Ola Kołodziejek

Roz­mo­wa Oli Koło­dzie­jek z Joan­ną Roszak, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Poezja w odcin­kach. Wier­sze w cza­sach Net­fli­xa, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 18 mar­ca 2024 roku.

Więcej

Żywioł opowiadania

recenzje / ESEJE Joanna Roszak

Impre­sja Joan­ny Roszak na temat pro­zy Toma­sza Kra­siń­skie­go, wyróż­nio­ne­go w ramach pro­jek­tu „Pra­cow­nie otwar­te pro­zą 2023”.

Więcej

Poezja w odcinkach. Wiersze w czasach Netflixa

utwory / zapowiedzi książek Joanna Roszak

Frag­men­ty książ­ki Poezja w odcin­kach. Wier­sze w cza­sach Net­fli­xa Joan­ny Roszak, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 lute­go 2024 roku.

Więcej

Historia jednego wiersza: „padahastasana”

recenzje / KOMENTARZE Joanna Roszak

Autor­ski komen­tarz Joan­ny Roszak, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki om, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 wrze­śnia 2023 roku.

Więcej

Pewne formy wolności

wywiady / o książce Joanna Roszak Katarzyna Szaulińska

Roz­mo­wa Kata­rzy­ny Szau­liń­skiej z Joan­ną Roszak, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki om Joan­ny Roszak, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 wrze­śnia 2023 roku.

Więcej

Om (2)

utwory / zapowiedzi książek Joanna Roszak

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Om Joan­ny Roszak, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 11 wrze­śnia 2023 roku.

Więcej

Niewidka i Zobaczysko – forma obecności

recenzje / ESEJE Joanna Roszak

Recen­zja Joan­ny Roszak, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Nie­wid­ka i Zoba­czy­sko Joan­ny Muel­ler i Joan­ny Łań­cuc­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 10 lip­ca 2023 roku.

Więcej

Om (1)

utwory / zapowiedzi książek Joanna Roszak

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Om Joan­ny Roszak, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 11 wrze­śnia 2023 roku.

Więcej

Romantyczność 2022

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Czy­ta­nie z książ­ki Roman­tycz­ność. Współ­cze­sne bal­la­dy i roman­se inspi­ro­wa­ne twór­czo­ścią Ada­ma Mic­kie­wi­cza w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27.

Więcej

Romantyczność. Współczesne ballady i romanse inspirowane twórczością Adama Mickiewicza

utwory / zapowiedzi książek Joanna Roszak Miłosz Biedrzycki Piotr Matywiecki

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Roman­tycz­ność. Współ­cze­sne bal­la­dy i roman­se inspi­ro­wa­ne twór­czo­ścią Ada­ma Mic­kie­wi­cza, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 5 wrze­śnia 2022 roku.

Więcej

Niebo w jeżynach i Magnetyczna góra

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Nie­bo w jeży­nach Nata­šy Kram­ber­ger i Magne­tycz­na Góra Réki Mán-Vár­he­gyi z udzia­łem Agniesz­ki Judyc­kiej, Nata­šy Kram­ber­ger, Réki Mán-Vár­he­gyi, Juliu­sza Pie­li­chow­skie­go i Joan­ny Roszak w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Zmyślony człowiek, Credo, Prawdziwe życie bohatera

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół ksią­żek Zmy­ślo­ny czło­wiek Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, Cre­do Tade­usza Róże­wi­cza i Praw­dzi­we życie boha­te­ra Rafa­ła Wojacz­ka z udzia­łem Joan­ny Roszak, Jana Sto­lar­czy­ka, Bogu­sła­wa Kier­ca, Joan­ny Orskiej i Karo­la Mali­szew­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Świat w ogniu

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie wokół książ­ki Świat w ogniu Char­le­sa Bern­ste­ina z udzia­łem Char­le­sa Bern­ste­ina, Kac­pra Bart­cza­ka, Jerze­go Jar­nie­wi­cza i Joan­ny Roszak w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 25.

Więcej

Co widzi, czym żyje, co kocha i traci

wywiady / o książce Artur Burszta Joanna Roszak

Roz­mo­wa Artu­ra Bursz­ty z Joan­ną Roszak, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza Zmy­ślo­ny czło­wiek, w opra­co­wa­niu Joan­ny Roszak, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2020 roku.

Więcej

Lekcje lasu w poezji Tymoteusza Karpowicza

recenzje / ESEJE Joanna Roszak

Szkic Joan­ny Roszak towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza Zmy­ślo­ny czło­wiek, w opra­co­wa­niu Joan­ny Roszak, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 czerw­ca 2020 roku.

Więcej

Stany wyjściowe

wywiady / o książce Joanna Roszak Michał Domagalski

Roz­mo­wa Micha­ła Doma­gal­skie­go z Joan­ną Roszak, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki plo­so Joan­ny Roszak, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 13 kwiet­nia 2020 roku.

Więcej

jak

recenzje / KOMENTARZE Joanna Roszak

Autor­ski komen­tarz Joan­ny Roszak, towa­rzy­szą­cy wyda­niu książ­ki plo­so Joan­ny Roszak, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 13 kwiet­nia 2020 roku.

Więcej

Ploso

utwory / zapowiedzi książek Joanna Roszak

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Joan­ny Roszak Plo­so, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 13 kwiet­nia 2020 roku.

Więcej

Szczeniak

nagrania / stacja Literatura Joanna Roszak Mazen Maarouf

Spo­tka­nie w ramach Sta­cji Lite­ra­tu­ra 23, w któ­rym udział wzię­li Mazen Maaro­uf, Joan­na Roszak i Bar­tosz Kraj­ka.

Więcej

Przyszli niedokonani

nagrania / stacja Literatura Joanna Roszak

Czy­ta­nie z książ­ki Przy­szli nie­do­ko­na­ni z udzia­łem Joan­ny Roszak w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 23.

Więcej

Czynny opór

wywiady / o książce Anna Podczaszy Joanna Roszak

Roz­mo­wa Joan­ny Roszak z Anną Pod­cza­szy, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Gry­ma­sy Anny Pod­cza­szy, z ilu­stra­cja­mi Zuzan­ny Orliń­skiej, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 listo­pa­da 2018 roku.

Więcej

Literatura na wysypisku kultury

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie „Lite­ra­tu­ra na wysy­pi­sku kul­tu­ry” z udzia­łem Pio­tra Maty­wiec­kie­go, Prze­my­sła­wa Owczar­ka, Mar­ty Pod­gór­nik, Rober­ta Rybic­kie­go i Mar­ty Koron­kie­wicz w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22.

Więcej

Poczucie łączności

wywiady / o książce Joanna Roszak Roman Honet

Roz­mo­wa Roma­na Hone­ta z Joan­ną Roszak, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Przy­szli nie­do­ko­na­ni, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 5 lute­go 2018 roku.

Więcej

Przyszli niedokonani (2)

utwory / zapowiedzi książek Joanna Roszak

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Przy­szli nie­do­ko­na­ni Joan­ny Roszak, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 22 stycz­nia 2018 roku.

Więcej

Przyszli niedokonani (1)

utwory / zapowiedzi książek Joanna Roszak

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Przy­szli nie­do­ko­na­ni Joan­ny Roszak, któ­ra uka­że się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 22 stycz­nia 2018 roku.

Więcej

Wiek żelazny

wywiady / o książce Eliza Kącka Piotr Matywiecki

Roz­mo­wa Eli­zy Kąc­kiej z Pio­trem Maty­wiec­kim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Pala­me­des, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 1 maja 2017 roku.

Więcej

Palamedes – autoprezentacja

recenzje / KOMENTARZE Piotr Matywiecki

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Maty­wiec­kie­go do poema­tu Pala­me­des, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 1 maja 2016 roku.

Więcej

Świadkowie kolorów

dzwieki / RECYTACJE Piotr Matywiecki

Wiersz z tomu Zdar­te okład­ki (1965–2009), zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Brze­gi, zdar­te, nie­rze­czy­wi­ste” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Palamedes (2)

utwory / zapowiedzi książek Piotr Matywiecki

Frag­ment poema­tu Pio­tra Maty­wiec­kie­go Pala­me­des, któ­ry uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 1 maja 2017 roku.

Więcej

W tej chwili

dzwieki / RECYTACJE Piotr Matywiecki

Wiersz Pio­tra Maty­wiec­kie­go ze zbio­ru Zdar­te okład­ki. Wier­sze z lat 1965–2009.

Więcej

Palamedes (1)

utwory / zapowiedzi książek Piotr Matywiecki

Frag­ment poema­tu Pio­tra Maty­wiec­kie­go Pala­me­des, któ­ry uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 1 maja 2017 roku.

Więcej

Gdy „na wzruszenia jest wymiar ogólny i ścisły”

wywiady / o książce Jakub Skurtys Piotr Matywiecki

Roz­mo­wa Jaku­ba Skur­ty­sa z Pio­trem Maty­wiec­kim.

Więcej

Posłowie (fragment)

recenzje / KOMENTARZE Piotr Matywiecki

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Maty­wiec­kie­go do książ­ki Złot­nie­ją­cy świat Marii Konop­nic­kiej.

Więcej

Sztuka

dzwieki / RECYTACJE Piotr Matywiecki

Wiersz z tomu Zdar­te okład­ki (1965–2009), zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Brze­gi, zdar­te, nie­rze­czy­wi­ste” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

W tej chwili

dzwieki / RECYTACJE Piotr Matywiecki

Wiersz z tomu Zdar­te okład­ki (1965–2009), zare­je­stro­wa­ny pod­czas spo­tka­nia „Brze­gi, zdar­te, nie­rze­czy­wi­ste” na festi­wa­lu Port Wro­cław 2010.

Więcej

Dramat jako sufler. Przypadek Tymoteusza Karpowicza

recenzje / IMPRESJE Joanna Roszak

Esej Joan­ny Roszak towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze pia­te­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Małe i duże dramaty Karpowicza

wywiady / o książce Bogusław Kierc Joanna Roszak

Roz­mo­wa Joan­ny Roszak z Bogu­sła­wem Kier­cem towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze pia­te­go tomu Dzieł zebra­nych Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza, któ­ry uka­zał się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 13 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Na progu milczenia

recenzje / ESEJE Piotr Matywiecki

Recen­zja Pio­tra Maty­wiec­kie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Wysze­dłem szu­kać Leopol­da Staf­fa w wybo­rze Justy­ny Bar­giel­skiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 31 maja 2012 roku.

Więcej

Kilka słów o poezji Tymoteusza Karpowicza

debaty / książki i autorzy Piotr Matywiecki

Głos Pio­tra Maty­wiec­kie­go w deba­cie „Po co nam Dzie­ła zebra­ne Kar­po­wi­cza”.

Więcej

Konopnicka? Trzeba ją ocalić od zapomnienia*

wywiady / o książce Piotr Matywiecki

Roz­mo­wa Mał­go­rza­ty Matu­szew­skiej z Pio­trem Maty­wiec­kim, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Złot­nie­ją­cy świat Marii Konop­nic­kiej.

Więcej

Gdy „na wzruszenia jest wymiar ogólny i ścisły”

wywiady / o książce Jakub Skurtys Piotr Matywiecki

Z Pio­trem Maty­wiec­kim o książ­ce Złot­nie­ją­cy świat Marii Konop­nic­kiej roz­ma­wia Jakub Skur­tys.

Więcej

Posłowie (fragment)

recenzje / KOMENTARZE Piotr Matywiecki

Frag­ment posło­wia Pio­tra Maty­wiec­kie­go do książ­ki Złot­nie­ją­cy świat Marii Konop­nic­kiej.

Więcej

Interpretacja interpretacji. Konieczność poezji niemożliwej

recenzje / IMPRESJE Joanna Roszak

Esej Joan­ny Roszak o twór­czo­ści Tymo­te­usza Kar­po­wi­cza.

Więcej

Lato bez treści, Rysunek, [kiedy spotkasz zabitego]

recenzje / KOMENTARZE Piotr Matywiecki

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Maty­wiec­kie­go do wier­szy z książ­ki Zdar­te okład­ki (1965–2009).

Więcej

Nieskończenie długi poemat poza słowami

wywiady / o książce Jakub Skurtys Piotr Matywiecki

Z Pio­trem Maty­wiec­kim o książ­ce Zdar­te okład­ki roz­ma­wia Jakub Skur­tys.

Więcej

Człowiek, my, nasza prawda

recenzje / IMPRESJE Piotr Matywiecki

Recen­zja Pio­tra Maty­wiec­kie­go z książ­ki Dni i noce Pio­tra Som­me­ra.

Więcej

O remoncie poranka

recenzje / NOTKI I OPINIE Maciej Robert Piotr Kępiński Piotr Matywiecki

Komen­ta­rze Pio­tra Maty­wiec­kie­go, Macie­ja Rober­ta, Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

432 Hz

recenzje / ESEJE Anita Jarzyna

Recen­zja Ani­ty Jarzy­ny, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki om Joan­ny Roszak, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 wrze­śnia 2023 roku.

Więcej

Na końcu tej łąki zaczyna się przyszłość

recenzje / ESEJE Karolina Kurando

Recen­zja Karo­li­ny Kuran­do, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki plo­so Joan­ny Roszak, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 13 kwiet­nia 2020 roku.

Więcej

Genialny outsider

recenzje / ESEJE Agnieszka Jeżyk

Recen­zja Agniesz­ki Jeżyk z książ­ki W czte­ry stro­ny naraz. Por­tre­ty Kar­po­wi­cza Joan­ny Roszak, któ­ra uka­za­ła się 5 lip­ca 2010 roku na stro­nie czytelnia.onet.pl.

Więcej

Magdalenki od Karpowicza

recenzje / ESEJE Paweł Sarna

Recen­zja Paw­ła Sar­ny z książ­ki W czte­ry stro­ny naraz. Por­tre­ty Kar­po­wi­cza Joan­ny Roszak.

Więcej

Rzecz o niegotowości świata

recenzje / ESEJE

Recen­zja Zbi­gnie­wa Bień­kow­skie­go z książ­ki Świa­tło jed­no­myśl­ne Pio­tra Maty­wiec­kie­go.

Więcej

Strony

recenzje / ESEJE Bogusław Kierc

Recen­zja Bogu­sła­wa Kier­ca z książ­ki Zdar­te okład­ki Pio­tra Maty­wiec­kie­go.

Więcej