Agnieszka Smarzewska: „Pies, który rozweselił smutki” określany jest w Łotwie jako książka obrazkowa dla czytelników w każdym wieku. Czy pisząc ją, myślałaś głównie o dzieciach, czy Twoim zamiarem od początku było stworzenie uniwersalnej opowieści?
Rūta Briede: Gdy tworzą opowieść, zazwyczaj nie zastanawiam się nad konkretnym odbiorcą. Na tym polega istota książek dla dzieci – dobre są nie te, które „zniżają się do dziecięcego odbiorcy”, ale te, które „wspinają się do niego”. Świadome pisanie wyłącznie dla dzieci jest bardzo skomplikowane, ponieważ dzieci to publiczność wymagająca. Dobre pisanie dla dzieci jest prawie niemożliwe, a myślenie o rzeczach prawie niemożliwych to czysta strata czasu. Lepiej zająć głowę fajnymi historiami, o których może posłuchać każdy bez wyjątku. Najczęściej mam ochotę po prostu opowiedzieć o czymś dla mnie ważnym, o czymś zabawnym. Książkę „Pies, który rozweselił smutki” zapoczątkowała wizja miasta, które zasnuwają czarne chmury oraz pomysł, jak można by je przepędzić.
A co bezpośrednio zainspirowało Cię do pomysłu, by to właśnie pies ruszył na poszukiwania źródeł smutku?
Szczerze mówiąc, nie pamiętam już, dlaczego głównym bohaterem został akurat pies, ale dobrze, że tak się stało! Psy są wierne i godne zaufania – to piękne cechy, które pomagają przezwyciężać trudności także ludziom. A mówiąc o źródłach smutku – to bardzo ważny temat. Współczesny człowiek unika tematu smutku i bólu. Zostawia je w dalekim kącie albo chowa za ładnymi obrazkami. A smutek gdzieś tam jest, tak czy inaczej. Trzeba się z nim zaznajomić, bo inaczej będzie skomlał, dawał o sobie znać, jednak zaznajomienie się z nim wymaga odwagi. Dlatego ta książka może okazać się pewną pomocą.
Książka opowiada o trudnych emocjach, a może także o chorobie? Czy spotkałaś się z opiniami, że opowieść o psie może być metaforą walki z depresją, że sięgają po nią psychologowie?
Pracując nad tą książką, chciałam przede wszystkim zapisać historię. O tym, że nawet wielkie wewnętrzne i zewnętrzne katastrofy można przemienić, poprzez doświadczenie, zabawę. Podejść do nich z innej strony. Książka po publikacji żyje własnym życiem i wolałabym nie określać wprost, czy opowieść traktuje o chorobie, czy nie – ona dla każdego jest o tym, co w danej chwili jest dla niego niezbędne. Na przykład, moje przyjaciółka, która w pewnym momencie przechodziła w życiu trudności, odrzuciła tę książkę na kanapę, mówiąc: „Nie chcę teraz na to patrzeć!” Jak widać, książka może pomóc choćby jako ciężarek (śmiech). Ale bywało też odwrotnie, że książka podobała się młodym czytelnikom: pewna dziewczyna stworzyła na motywach „Psa, który rozweselił smutki” pracę dyplomową – animację, o której mówiono, że jest przepiękna i można się w niej skryć.
Książkę zilustrowała Elīna Brasliņa, graficzka, która powoli zdobywa popularność w Europie. Jak przebiegała Wasza współpraca?
To ciekawa historia. Elīna była wtedy moją studentką na Łotewskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przygotowywaliśmy wystawę prac studenckich: książek obrazkowych, powstałych we współpracy z łotewskimi autorkami i autorami literatury dziecięcej. Elīnie nie udało się znaleźć opowieści pasującej do jej projektu, postanowiłam więc ukończyć moją historię o czarnych chmurach i zaproponowałam, by ją zilustrowała, mówiąc jednak, że autor pragnie pozostać anonimowy. I takim sposobem ilustracje zaczęły powstawać, gdy byłam wykładowczynią Elīny, a książkę zakończyłyśmy już wspólnie, z wydawnictwem Liels un mazs, które pomogło rozwinąć historię i stworzyć wspaniałą publikację. W książce znajduje się dedykacja: „Dla Boniji”. Bonija to retriever, pies Elīny.
Jesteś nie tylko pisarką, ale także ilustratorką i redaktorką artystyczną w wydawnictwie. Na Łotwie dużą popularnością cieszy się wymyślona przez Ciebie seria BIKIBUKS. To kolekcja stu miniaturowych obrazkowych książeczek dla dzieci. Każda z nich to jeden, zilustrowany wiersz z łotewskiej klasyki literatury. Czy seria ta powstała, by zachęcić najmłodszych do czytania poezji?
Pomysł ten wyrósł z czytelniczych nawyków mojej córki, Marty. Bardzo podobały jej się wiersze dla dzieci, ale nie lubiła czytać tomików, w których, zwyczajowo, na jedną stronę przypada jeden utwór. Chciała przewracać strony i oglądać obrazki, pomyślałam więc, że byłoby wspaniale, gdyby istniały takie małe książeczki, które mieszczą w sobie tylko jeden jedyny wiersz. Byliśmy wtedy wszyscy młodzi i pełni entuzjazmu, nie spodziewaliśmy się, ile będzie to wszystko kosztowało pracy. Było trudno, ale przepięknie. Teraz rośnie już kolejne pokolenie czytelników „bikibuków”, powstała nawet dziecięca grupa muzyczna BIKIgrupa, która gra fantastyczne koncerty inspirowane wierszami z serii BIKIBUKS.
Łotewska literatura dla dzieci zdobywa uznanie i nagrody na całym świecie. Co jest w niej najbardziej wyjątkowe?
Literatura dziecięca z krajów bałtyckich rzeczywiście jest wyjątkowa. Wydaje mi się, że duża w tym zasługa naszej nieskażonej łotewskiej przyrody – mamy lasy, morze, łąki. I my, pracujący w branży literatury dziecięcej, również jesteśmy „nieskażeni”, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Wydaje się, że niekiedy prawie nie rozumiemy twardych zasad komercji, ale za to potrafimy mówić o wszystkim, co przyjdzie nam do głowy: czasami o czymś interesującym, innym razem kompletnie oderwanym od rzeczywistości, ale zawsze prawdziwym.
W takim razie może pies, który rozweselił smutki, walczył nie tylko z depresją, ale i z nadciągającą katastrofą klimatyczną.
Tak jak mówiłam – książce możemy przypisać takie znaczenie, jakiego pragniemy. Książek nie trzeba ograniczać.
A jakich problemów dotyka współczesna łotewska literatura dla dzieci? Czy panuje moda na przekraczanie tabu, czy raczej na poszukiwanie subtelnej metaforyki?
Obecnie w Łotwie ukazuje się tak wiele oryginalnych książek dla dzieci, jak jeszcze nigdy dotąd. Najbardziej cieszy mnie rozwój komiksu – mamy nareszcie kilka własnych publikacji komiksowych, zarówno dla dzieci, jak i dla dorosłych, wydanych przez łotewskie wydawnictwo Kuš! Łotewscy autorzy i ilustratorzy są cudowni! Na przykład, w Polsce mieszka nasza wspaniała artystka Aleksandra Runde, której książka pod tytułem “Ko darīt, ja esi kails pilsētā?” (pol. ‘Co robić, gdy jesteś na mieście goły?’) zdobyła niedawno nagrodę na Międzynarodowych Targach Książki Dziecięcej w Bolonii. To książka pełna zarówno subtelnych metafor, jak i poczucia humoru.