Poeta imieniem Konstanty
recenzje / ESEJE Kira PietrekImpresja Kiry Pietrek na temat poezji Konstantego Famulskiego, wyróżnionego w ramach projektu „Pracownia przed debiutem wierszem 2024”.
WięcejRozmowa Moniki Glosowitz z Kirą Pietrek, towarzysząca premierze książki Czeski zeszyt, wydanej w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
Monika Glosowitz: Wracasz do nas po dość długiej przerwie… Zniknęłaś, zdaje się, na osiem lat z poetyckiego pola, nie widziano Cię, słyszano o Tobie szczątkowe opowieści, co nie oznacza oczywiście, że nie czytano Twoich książek. Zapowiadałaś w którymś z wywiadów, że wyeliminujesz z życia niepotrzebne przedmioty, zapakujesz dobytek na plecy i wyruszysz przed siebie. Tak było?
Kira Pietrek: Tak. Tak było. Pięć lat temu rzuciłam pracę w reklamie i na początek postanowiłam, że nie będę nic robić przez rok. Ani czynności związanych z zarabianiem pieniędzy, ani czynności artystycznych. Przeprowadziłam się z Poznania do Gdańska na rok. A potem tułałam się to tu, to tam. Generalnie był to dla mnie okres wielkich zmian psychicznych. Odgrzebywania się z pracoholizmu, który towarzyszył mi przez lata. Leczenia starych ran, które ten pracoholizm przykrywał.
Książka była jednym z elementów tej terapii? Pytam, chyba odważnie albo co najmniej niedyskretnie, dlatego że Czeski zeszyt na pierwszy rzut oka wydaje się kolejnym elementem tej samej, co poprzednie, książki, opowieści. Przy drugim – bardziej wnikliwym – rzucie widzę jednak dużo więcej przeszywających momentów. Takich, w których zaburzenia funkcjonowania jednostki nakłada się na dysfunkcje rodzinne, wspólnotowe, pracownicze, w końcu na szeroką panoramę stymulowanej reklamą konsumpcji. I w tej wielowarstwowej traumie nie do końca wiadomo już, co z czego wynikło.
Wszystko wynikło z wszystkiego (śmiech). Pochodzę z rodziny mocno związanej z pracą w reklamie. Dlatego nie da się tych dwóch rzeczy rozgraniczyć. Moje pierwsze zlecenia reklamowe wykonywałam, mając około 16 lat, bo dostawałam je w domu. Zatem rodzina, praca i reklama to był zawsze dla mnie połączony temat, który złożył się na tę „wielowarstwową traumę”, o której wspominasz. Moim pierwszym szefem był mój tata, u którego dorabiałam sobie, żeby związać koniec z końcem, ucząc się jednocześnie w liceum z internatem.
Są w tej książce jeszcze figura matki i mocna figura babci… A oprócz tego tłumy innych ludzi: wykładowców, podwładnych, współpracowników, ginekologów, partnerów, bezimiennych mężczyzn, anonimowych kobiet, dziewczynek z Chibok. I generalnie jakim byś językiem o nich nie opowiadała, w jakiej byś ich scenerii nie ustawiała – towarzyszą tym obrazkom wielka niechęć, mizantropia, wręcz obrzydzenie.
No, nie da się tego ukryć. Jakoś nigdy nie pałałam wielką miłością do gatunku ludzkiego. Nie jest to jednak moja codzienna postawa, tylko zbiór obrzydzeń zebrany z ostatnich lat. Jakiś czas temu rozmawiałyśmy o tym, że nie piszę poezji z zachwytu, powiedziałam wtedy chyba, że z oporu, ale myślę, że „niechęć” wydaje się tutaj lepszym słowem. Dosyć istotny jest fakt, że najczęściej piszę wiersze na zimno, czyli długo po burzliwych uczuciach, które mi towarzyszą w życiu. Najczęściej wiersz jest pisany z dystansu, jakbym z bardzo, bardzo daleka przyglądała się czemuś ze wstrętem.
No właśnie! Bo zwykle o Twoich wierszach mówi się jako o niezapośredniczonych, niekomentujących, kolażowych zlepkach różnych języków, a ja sobie myślę, że one są szalenie analityczne! Rozbierasz w nich na części pierwsze wszystkie obrzydliwe mechanizmy władzy, wykorzystywania, upodrzędniania, zawłaszczania. I chyba faktycznie nie ma tutaj nawet oporu, jest powtarzane w każdej kolejnej książce głośne nawoływanie do ucieczki. Piszesz: „ucieczka/ jest moją ulubioną formą/ fizycznej aktywności” („[przed randką]”). A potem idziesz i opowiadasz „o tym/ jak wyruszyłam pieszo/ z gdańska na śląsk” („polska na przełaj”). Czy ten wstręt, o którym mówisz, da się przepracować? Czy sama niechęć jest już praktykowaniem ucieczki? Czy ucieka się dokądś?
Zanim odpowiem na te pytania, muszę jeszcze coś dodać. Mimo że ze wstrętem, to jednak prawie zawsze śmieję się na głos podczas pisania. Co nawet mnie dziwi. Bo jestem pewna, że z zewnątrz wyglądam, jakbym pisała komedię, ale przecież wiemy, że tak nie jest. A wracając do pytań:
Próbowałam przepracować mój wstręt, niechęć i pogardę. Jednak próbuję też patrzeć na nie jak na moce, które pozwalają mi zawsze trzeźwo spoglądać na świat. Dla mnie kij ma zawsze więcej niż dwa końce, a do każdego z tych końców podchodzę najpierw z niechęcią i nazbyt rozbudowaną analizą. A może ta niechęć to jest po prostu rozczarowanie?
W kwestii drugiego pytania, to zarówno niechęć jest praktykowaniem ucieczki, jak i ucieczka jest praktykowaniem niechęci. A uciekam do siebie czy raczej w siebie. Wcześniej uciekałam częściej w pracę i sztukę. Teraz już wiem, że uciekanie w sztukę to nie jest uciekanie w siebie, ale trudno mi się czasem oprzeć.
Tak! Bo one są równocześnie zabawne! Wszystkim zasmuconym polecam zwłaszcza „wibrator”. Bardzo mi się podoba to spoglądanie na elementy negatywnego nastawienia czy na afekty smutne jako na moce, które pozwalają przeorać świat i/= język. No ale właśnie – to czym jest uciekanie w sztukę?
Nie wiem, czy uda mi się to krótko wytłumaczyć. Dopiero niedawno zrozumiałam dogłębnie ten mechanizm. Posłużę się jakąś sceną z życia. Na przykład właśnie ktoś potraktował mnie bardzo źle i czuję się zraniona. Normalnie człowiek powinien sobie popłakać czy coś w tym stylu. Ja, zamiast płakać, zaczynam wymyślać: a. namalowany obraz przedstawiający metaforę tej sytuacji, b. scenariusz animacji z tymi aktorami, c. szkic wiersza na ten temat itp., potem zaraz zaczynam to robić, żeby przypadkiem nie zanurzyć się w uczucie zranienia, tylko raczej w uczucie euforii przychodzące z tworzenia. Zazwyczaj nic z tego nie wychodzi, jeśli idzie o efekty pracy twórczej, bo i tak, jak już powiedziałam, czekam na moment kompletnego dystansu, żeby powstało coś wartościowego.
Innym razem po prostu wymyślam sobie jakiś gigantyczny projekt, który mnie przerasta, żeby adrenalina przesłaniała mi inne uczucia. I tak właśnie robię pewną książkę już od kilku lat. Jej poprzeczka jest ustawiona tak kusząco wysoko, że nie mogę jej tak po prostu przeskoczyć. Poza tym potem będę musiała ustawić ją sobie jeszcze wyżej. Wiem… to też powinnam przepracować (śmiech).
Mówisz o książce o zwierzętach? Jako jedna z Twoich psychofanek (drugą jest ponoć Kaczanowski [śmiech]) dawno już wyszperałam informację, że pracujesz nad Księgą Czerwonych Gatunków, która ma w formie epitafiów upamiętnić ostatnich przedstawicieli nieistniejących już gatunków roślin i zwierząt.
Przede wszystkim gatunki, to nie tylko zwierzęta. Zawsze mnie bawi, jak mnie ludzie o to pytają. Bo książka jest w tym momencie głównie o grzybach, trochę o roślinach i trochę o zwierzętach. Jako że robię ją długo, to dawno zmieniła się formuła. Nie są to już epitafia. I w sumie nie jest to też jedna książka. I do tego tym razem ilustracje i moje myślenie obrazem są ważniejsze niż myślenie tekstem. Ale to wszystko, co w tym momencie chciałabym powiedzieć, bo trochę może się jeszcze pozmieniać.
Rozumiem, będę cierpliwie czekać na premierę jednej z nich. Ciekawe jest to, że znów wracamy do pojęć, które budują coś na kształt teorii sztuki. Mówisz o myśleniu obrazem i myśleniu tekstem, procesie dystansowania się za pomocą kondensacji, metaforyzacji czy to w obrazie, czy słowie. To jest wszystko szalenie ciekawe, bo domyślam się, że i tradycje rodzinne, i wykształcenie, i praca w reklamie wpłynęły na wypracowanie narzędzi oraz technik, które stosujesz. Ale chciałabym jeszcze dopytać o to, jaką funkcję przypisujesz tym projektom (poza auto/terapeutyczną), jak widzisz ich bliższe i dalsze trwanie? Na czym Ci zależy, kiedy myślisz o ich spotkaniu z publicznością?
Gdy piszę wiersze, to na początku nie myślę o ich odbiorze. Po prostu śmieję się do siebie. To wystarcza i mnie podnieca. Potem, gdy już układam książkę, to zastanawiam się trochę, czy inni zrozumieją lub poczują te wiersze tak jak ja. Ale nie zmieniam ich. Wychodzę z założenia, że znajdzie się pewnie ktoś podobny do mnie, komu ten czy inny wiersz przyniesie zastanowienie, konsternację, irytację, uśmiech, poczucie bycia zrozumianym itp. Prawda jest jednak taka, że akurat Czeski zeszyt napisałam całkowicie dla siebie. I zdecydowanie bardziej terapeutycznie niż poprzednie książki. Więc nie będę tego wyolbrzymiać.
Natomiast z tym projektem z wysoką poprzeczką jest trochę inaczej, bo dokładnie sobie wyobrażam, jakie uczucie powinni mieć w sobie odbiorcy i odbiorczynie ilustracji. Co, muszę przyznać, jest cholernie trudne w realizacji. Nie będę Ci mówić, jakie to uczucie, bo przecież może mi się nie udać… 😉
A czym jest ten tytułowy czeski zeszyt z zabójczo piękną, smutną i zabawną pointą?
Zanim przejdę do pointy, zrobię małe wprowadzenie. Przypomniałam sobie właśnie, że wcale nie tak od razu przeprowadziłam się do Gdańska po rzuceniu pracy, tylko najpierw pojechałam na miesiąc do Pragi. Wtedy jeszcze myślałam, że będę podróżować po świecie, ale tak strasznie tęskniłam za polskimi słowami, że miesiąc mi wystarczył. Kupiłam tam taki zeszyt, o którym piszę w wierszu. Praga to był mój pierwszy miesiąc w życiu, kiedy powiedziałam sobie, że nic nie będę robić. I to był ten pierwszy moment, kiedy rzucając pracoholizm, uświadomiłam sobie, że kiedy nie mam dokąd biec, to czuję albo wolność, albo straszną pustkę. I taki jest właśnie czeski zeszyt. Wolność, pustka, pustka, wolność, pustka, pustka.
Urodzona w 1983 roku. Poetka, ilustratorka. W 2010 opublikowała swój pierwszy tom, Język korzyści, za który otrzymała Wrocławską Nagrodę Poetycką Silesius w kategorii debiut. Za drugą książkę, Statystyki (2013), autorce przyznano Poznańską Nagrodę Literacką im. Stanisława Barańczaka.
ur. w 1986 r., badaczka literatury, krytyczka literacka. Pracuje jako adiunktka w Instytucie Literaturoznawstwa Uniwersytetu Śląskiego. W 2019 r. wydała monografię Maszynerie afektywne. Literackie strategie emancypacji w najnowszej polskiej poezji kobiet. Wieloletnia redaktorka działu poetyckiego internetowego czasopisma „artPapier”, związana była również ze śląskimi „Opcjami”. Koordynowała pracę Ośrodka Pomocy Pokrzywdzonym Przestępstwem w 2018 r. w Rybniku. W latach 2018–2020 była przewodniczącą Rybnickiej Rady Kobiet.
Impresja Kiry Pietrek na temat poezji Konstantego Famulskiego, wyróżnionego w ramach projektu „Pracownia przed debiutem wierszem 2024”.
WięcejDwunasty odcinek z cyklu „Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejCzytanie z książki Czeski zeszyt z udziałem Kiry Pietrek w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejAutorski komentarz Kiry Pietrek w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”, towarzyszący premierze książki Czeski zeszyt, wydanego w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Kiry Pietrek Czeski zeszyt, która ukaże się w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Kiry Pietrek Czeski zeszyt, która ukaże się w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejRecenzja Moniki Glosowitz towarzysząca premierze książki Joanny Mueller Hista & her sista, wydanej w Biurze Literackim 3 maja 2021 roku.
WięcejGłos Moniki Glosowitz w debacie „Nowe języki poezji”.
WięcejKira Pietrek odpowiada na pytania w ankiecie dotyczącej książki Język korzyści, wydanej w Biurze Literackim w wersji elektronicznej 27 grudnia 2018 roku. Książka ukazuje się w ramach akcji „Poezja z nagrodami”.
WięcejSpotkanie autorskie „Być psem i kością poezji” z udziałem Kiry Pietrek, Ilony Witkowskiej i Mai Staśko w ramach festiwalu Stacja Literatura 21.
WięcejEsej Moniki Glosowitz o poezji Marty Podgórnik.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Kiry Pietrek.
WięcejAutorski komentarz Kiry Pietrek w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejGłos Moniki Glosowitz i Katarzyny Szopy w debacie „Jeszcze jedna dyskusja o parytetach”.
WięcejSzkic Moniki Glosowitz o poezji Ilony Witkowskiej. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejGłos Moniki Glosowitz w debacie „Krytyka krytyki”.
WięcejRecenzja Moniki Glosowitz z książki Białą Ofelia Julii Feidorczuk, która ukazała się 1 grudnia 2011 roku na łamach portalu artPapier.
WięcejZ Joanną Mueller o książce Wylinki rozmawia Monika Glosowitz.
WięcejGłos Moniki Glosowitz w debacie „Dobry wieczór”.
WięcejDwunasty odcinek z cyklu „Rozmowy na torach” w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejCzytanie z książki Czeski zeszyt z udziałem Kiry Pietrek w ramach festiwalu Stacja Literatura 26.
WięcejAutorski komentarz Kiry Pietrek w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”, towarzyszący premierze książki Czeski zeszyt, wydanego w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejRecenzja Anny Kałuży towarzysząca premierze książki Kiry Pietrek Czeski zeszyt, wydanej w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Kiry Pietrek Czeski zeszyt, która ukaże się w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Kiry Pietrek Czeski zeszyt, która ukaże się w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejRecenzja Anny Kałuży towarzysząca premierze książki Kiry Pietrek Czeski zeszyt, wydanej w Biurze Literackim 23 sierpnia 2021 roku.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o poezji Kiry Pietrek. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
Więcej