Ola Olszewska: Współorganizujesz Malta Mediterranean Literature Festival – jedyny festiwal literacki na Malcie. Jakie są główne założenia tego projektu?
Leanne Ellul: Naszym celem jest pokazanie współczesnej literatury oraz tego, w jaki sposób autorzy dają wyraz doświadczeniom własnym i zapożyczonym. W jaki sposób twórcy (zwłaszcza z obszaru śródziemnomorskiego) mocują się z językiem literackim, językiem, który wymaga nieustannego tworzenia i przetwarzania, językiem, który ciągle ponosi porażki, by potem odnieść sukces w komunikacji czy raczej w dzieleniu życiowych doświadczeń. Zależy nam na międzykulturowym dialogu, na spotkaniach i byciu razem tu, na tym pogranicznym „terenie wspólnym” jakim jest Malta, będąca przecież granicą Europy. Na wzajemnym słuchaniu, czerpaniu inspiracji, szokowaniu, opowiadaniu historii, na które nie ma miejsca w mainstreamowych mediach. Malta Mediterranean Literature Festival to próba powiedzenia tego, co jeszcze powiedziane nie zostało oraz tego, co zdaje się być niemożliwe do (o)powiedzenia.
Nazwa festiwalu akcentuje jego śródziemnomorski charakter. Co to znaczy dla Ciebie? Domyślam się, że nie chodzi jedynie o aspekt geograficzny.
Geografia i lokalizacja to jedno. Ale tym, co czyni nasz festiwal naprawdę śródziemnomorskim są historie i opowieści, z którymi przyjeżdżają do nas zaproszeni autorzy oraz rozumienie „śródziemnomorskości” nie tylko jako mozaiki czy polifonii, ale także jako projektu czy pracy „w toku”, sukcesu, który może zakończyć się porażką, porażką z potencjałem sukcesu: to miejsce spotkań dla różnych historii i sposób doświadczania świata, grunt dla debaty, sporu, tworzenia więzi, to przestrzeń, na której można budować solidarność.
Nasz festiwal jest śródziemnomorski również dlatego, że pozwala zobaczyć nasz region jako swoisty mikrokosmos, miniaturę świata z całym jego bogactwem i różnorodnością.
Jest to wreszcie festiwal śródziemnomorski w takim sensie, że przypomina językowy tygiel, swoistą wieżę Babel języków z basenu Morza Śródziemnego i nie tylko. Poza nową falą autorów z Malty gościliśmy już twórców z Algierii, Katalonii, Chorwacji, Grecji, Włoch, Maroka, Palestyny, Słowenii i Turcji, ale także z Finlandii, Islandii, Łotwy i Walii. To już całkiem długa lista, która będzie rosnąć z każdą edycją.
A jakie główne cele stawiacie sobie jako organizatorzy festiwalu? Zależy Wam przede wszystkim na promocji Malty, maltańskiej literatury czy może na propagowaniu czytelnictwa?
Tak, celem Malta Mediterranean Literature Festival jest promowanie maltańskiej literatury i tutejszych autorów zarówno na Malcie jak i poza jej granicami. Wydaje nam się, że jednym ze sposobów, by robić to skutecznie jest postrzeganie samych siebie właśnie jako twórców śródziemnomorskich, żyjących w basenie Morza Śródziemnego i niejednokrotnie z tą śródziemnomorskością się zmagających. Wierzymy, że promowanie tego regionalnego wymiaru stwarza okazję na zainteresowanie świata naszą literaturą. Można by powiedzieć, że wszystkie kraje to robią, starają się zwrócić uwagę na własnych autorów. Różnica polega na tym, że do niedawna Malta była jedynym krajem w Unii Europejskiej bez uregulowanego systemu promocji literatury, bez żadnych środków na ten cel, bez żadnych środków na wspieranie tłumaczeń (w obie strony) i żadnych środków wspierających autorów zapraszanych na zagraniczne festiwale. Robiliśmy i robimy swoje i cieszymy się ze zmian, także tych na poziomie rządowym. W 2018 roku Valetta będzie Europejską Stolicą Kultury – a to już spory sukces.
Uczestnikami Waszego festiwalu są głównie młodzi autorzy. Czy to rodzaj deklaracji politycznej?
Szczerze mówiąc, tak. Jednak z akcentem na „głównie” młodzi twórcy, ponieważ gościliśmy także uznanych i docenionych pisarzy. Festiwal wyrósł z warsztatów tłumaczeniowych organizowanych na Malcie przez Literature Across Frontiers, podczas których autorzy przebywali razem przez tydzień, tłumacząc wzajemnie swoje teksty. Taki format był atrakcyjny głównie dla młodych twórców (znów z akcentem na „głównie”). I tak już pozostało.