wywiady / o książce

Mam sporą wiarę w czytelników

Grzegorz Olszański

Maciej Wnuk

Rozmowa Grzegorza Olszańskiego z Maciejem Wnukiem, towarzysząca premierze książki Macieja Wnuka Miejsca odległe, wydanej w Biurze Literackim 11 listopada 2024 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Grze­gorz Olszań­ski: Lubisz ukła­dać puz­zle?

Maciej Wnuk: Cza­sa­mi zda­rza mi się je ukła­dać. Są nie­ste­ty tro­chę nie­wdzięcz­ne, bo zazwy­czaj skła­da­ją się z tysią­ca ele­men­tów, a ja mam taki cha­rak­ter, że jak posta­wię sobie jakieś zada­nie, to sie­dzę przy tym, dopó­ki nie skoń­czę, co tro­chę niwe­czy całą zaba­wę. Zaczy­nam się iry­to­wać, że z puz­zla­mi jestem w lesie, a zaraz koniec dnia.

Pytam nie­przy­pad­ko­wo, bo odnio­słem wra­że­nie, że two­ja książ­ka – od razu powiem, że kapi­tal­na, daw­no nie czy­ta­łem tak dobre­go debiu­tu – to taki zestaw puz­zli do uło­że­nia przez czy­tel­ni­ka. Dostar­cza ona mnó­stwo lek­tu­ro­wej fraj­dy, ale też wyma­ga od nie­go zarów­no pew­nej cier­pli­wo­ści, jak i przede wszyst­kim uwa­gi. Pro­blem w tym, że uwa­ga jest dziś walu­tą, o któ­rą kon­ku­ru­je mnó­stwo rywa­li­zu­ją­cych ze sobą pod­mio­tów. Tym­cza­sem two­ich Miejsc odle­głych nie da się czy­tać, zanu­rza­jąc się co chwi­la w inter­ne­cie, słu­cha­jąc rów­no­le­gle pod­ca­stu, uczest­ni­cząc jed­no­cze­śnie w domo­wej krzą­ta­ni­nie. Nie oba­wiasz się, że poprzecz­ka zawie­szo­na jest tu dość wyso­ko, jeśli cho­dzi o dzi­siej­sze­go czy­tel­ni­ka i jego nawy­ki odbior­cze?

Mam spo­rą wia­rę w czy­tel­ni­ków. Wiem, że z róż­nych przy­czyn nasza zdol­ność sku­pie­nia uwa­gi zosta­ła moc­no ogra­ni­czo­na, ale z dru­giej stro­ny czę­sto sły­szę, że rośnie zain­te­re­so­wa­nie czyn­no­ścia­mi, któ­re unie­moż­li­wia­ją wie­lo­za­da­nio­wość. Przy­kła­dem może być tu pój­ście do kina, żeby spę­dzić tam ponad dwie godzi­ny bez moż­li­wo­ści zer­k­nię­cia do tele­fo­nu. Cho­dzi wła­śnie o ten aspekt wyko­ny­wa­nia wyłącz­nie jed­nej czyn­no­ści – oglą­da­nia fil­mu. Książ­ki rów­nież mogą słu­żyć takiej tro­sce o uwa­gę. Bio­rę książ­kę (w moim przy­pad­ku fizycz­ną, rzad­ko czy­tam ebo­oki), idę do ulu­bio­ne­go miej­sca i dbam o to, żeby był to czas zare­zer­wo­wa­ny tyl­ko na czy­ta­nie. Ale wiem, że zna­le­zie­nie go bywa luk­su­sem, bo jeste­śmy bar­dzo zaro­bie­ni.

Potra­fisz w wie­lo­za­da­nio­wość?

Nie, to coś, co nigdy mi nie wycho­dzi­ło. Zapew­ne z tego powo­du nigdy nie polu­bi­łem się z audio­bo­oka­mi. Kie­dy sły­szę, że ludzie potra­fią słu­chać książ­ki, jed­no­cze­śnie sprzą­ta­jąc dom, zasta­na­wiam się: „Jak oni to robią?”. Ja nie mogę w takiej sytu­acji sku­pić się na czym­kol­wiek, choć­by to była naj­ła­twiej­sza do „wchło­nię­cia” książ­ka. Wybie­ram książ­ki pasu­ją­ce do moich aktu­al­nych zain­te­re­so­wań. Nie zawsze tak robi­łem – kie­dyś czę­ściej „rzu­ca­łem się” na nowo­ści; czu­łem, że muszę poznać wszyst­ko, wie­dzieć, o czym się mówi. Tyl­ko że nie­kie­dy odbi­ja­łem się od tych ksią­żek, po pro­stu nie były dla mnie. Teraz na nowo­ści patrzę raczej ostroż­nie. To według mnie waż­ne, bo moty­wa­cja do lek­tu­ry to sil­ny fac­tor w póź­niej­szym zaan­ga­żo­wa­niu w nią. Jeśli pytam: „Dla­cze­go czy­tam tę książ­kę?”, a odpo­wie­dzią jest to, że „wła­śnie żyje nią inter­net”, to wte­dy zasta­na­wiam się: „Czy­tam dla sie­bie, czy żeby zado­wo­lić ludzi z inter­ne­tu?”. To przy­kra myśl, ale cza­sa­mi mam wra­że­nie, że nasza obec­ność w inter­ne­cie to cią­gła tro­ska o opi­nie ludzi, na któ­rych w ogó­le nie powin­no nam zale­żeć. Książ­ki nie są wyjąt­kiem.

To od razu zapy­tam, co ostat­nio dobre­go czy­ta­łeś?

Ostat­nio aku­rat czy­tam tytu­ły, któ­re w Pol­sce prze­szły bez więk­sze­go echa. Skoń­czy­łem wła­śnie Wel­l­ness Natha­na Hil­la – zna­ko­mi­ta książ­ka! Pod­czas jej czy­ta­nia mia­łem jed­nak wra­że­nie, że w pol­skim odbio­rze poja­wił­by się zarzut o gadul­stwo. W koń­cu to taki typ nar­ra­cji, w któ­rym autor naj­pierw mówi, że boha­ter widzi wyga­szacz ekra­nu, a w kolej­nym zda­niu wyja­śnia, czym jest wyga­szacz ekra­nu. Uśmie­cham się wte­dy pod nosem, bo wiem, że nie­je­den redak­tor kazał­by to wywa­lić. Ale ja lubię, gdy w książ­kach jest lek­kie gadul­stwo, nie mam ciśnie­nia na poszu­ki­wa­nie dys­cy­pli­ny w języ­ku. To, co powie­dzia­łem o nowo­ściach, mogło zabrzmieć tak, jak­bym wręcz odra­dzał czy­ta­nie Miejsc odle­głych – w koń­cu one też są nowo­ścią. Nie odra­dzam, ale nie two­rzę pre­sji, że koniecz­nie trze­ba je prze­czy­tać. Nie trze­ba – zer­k­nij­cie w treść, w styl, posłu­chaj­cie intu­icji. Jeśli oka­że się, że to jest wła­ści­wy moment na Miej­sca odle­głe – świet­nie, bar­dzo się cie­szę. Jeśli będą musia­ły pocze­kać na inny czas w waszym życiu – niech cze­ka­ją.

Wra­ca­jąc do gier i puz­zli. Jed­nym z ele­men­tów ukła­dan­ki, jaką pro­po­nu­jesz czy­tel­ni­ko­wi, jest kwe­stia geno­lo­gicz­nej przy­na­leż­no­ści two­jej książ­ki. Na pierw­szy rzut oka to zbiór auto­no­micz­nych opo­wia­dań. Kli­ma­tycz­nych, ze świet­ną aurą, moc­ny­mi poin­ta­mi. Rzut oka numer dwa spra­wia jed­nak, że czy­tel­nik dostrze­ga nici, któ­ry­mi wią­żesz ze sobą poszcze­gól­ne tek­sty. Tym samym Miej­sca odle­głe oka­zu­ją się zaka­mu­flo­wa­ną powie­ścią. Każ­da z tych optyk lek­tu­ro­wych ma pew­ne zale­ty. Pyta­nie, jak Ty na to patrzysz?

Fak­tycz­nie moż­na czy­tać Miej­sca odle­głe jako powieść. Kie­dy je pisa­łem, wie­dzia­łem, że będą to opo­wia­da­nia i że będą ze sobą powią­za­ne, w dodat­ku w spo­sób dość sekwen­cyj­ny, co mogło­by przy­bli­żać je kon­cep­tu­al­nie do powie­ści. Nie mam potrze­by przy­pi­sy­wa­nia książ­kom sztyw­nych defi­ni­cji, roz­są­dza­nia, czy to zbiór opo­wia­dań, czy powieść (poza kon­tek­stem mar­ke­tin­go­wym). Akcep­tu­ję fakt, że nie­któ­re książ­ki będą gdzieś poza tymi roz­gra­ni­cze­nia­mi. Na okład­ce jed­nak zazna­czy­li­śmy, że Miej­sca odle­głe to zbiór opo­wia­dań – to aku­rat był mój pomysł, choć wydaw­nic­two pro­po­no­wa­ło „powieść”. Zaopo­no­wa­łem, bo jako czy­tel­nik mam obser­wa­cję, że dzi­siaj bar­dzo dużo rze­czy jest rekla­mo­wa­ne jako „powieść”, mimo że są zupeł­nie czymś innym. Czy cho­dzi o kwe­stie sprze­da­żo­we? Nie wiem, mogę tyl­ko zga­dy­wać. W każ­dym razie jako wiel­ki fan powie­ści nie chciał­bym, aby potrze­by rekla­my kaza­ły „pod­cią­gać” każ­dą książ­kę do jej defi­ni­cji, nawet jeśli teo­re­tycz­nie w przy­pad­ku Miejsc odle­głych było­by to w pew­nym stop­niu uza­sad­nio­ne.

I gdy­byś mógł – a prze­cież możesz – spo­rzą­dzić coś w rodza­ju autor­skiej instruk­cji obsłu­gi swo­je­go dzie­ła, to na co powin­ni­śmy zwró­cić szcze­gól­ną uwa­gę? W aka­de­mic­kiej prak­ty­ce nad auto­ra sta­wia­my dzie­ło, ale to nie aka­de­mie (śmiech).

Jeśli cho­dzi o instruk­cję obsłu­gi mojej książ­ki – rety, to takie trud­ne pyta­nie. Nie chciał­bym poda­wać żad­ne­go „klu­cza inter­pre­ta­cji”, bo nie sądzę by cokol­wiek takie­go ist­nia­ło – nie tyl­ko w przy­pad­ku Miejsc odle­głych, ale też w ogó­le. Każ­dy fil­tru­je książ­ki przez sie­bie, zapa­mię­tu­je róż­ne rze­czy, pew­ne tema­ty odsie­je, inne zosta­ną z nim na dłu­żej. Pod­rzu­cam więc dobro­wol­ny trop do pod­ję­cia – moż­na zauwa­żyć w lek­tu­rze Miejsc odle­głych coś, co ja nazy­wam hiper­łą­cza­mi. To wła­śnie te związ­ki mię­dzy opo­wia­da­nia­mi. Sta­ra­łem się prze­nieść kon­cept hiper­łą­czy, czy­li odwo­łań do kolej­nych inter­ne­to­wych tre­ści, na struk­tu­rę opo­wia­dań. W każ­dym z nich jest wła­śnie takie „hiper­łą­cze”, któ­re kie­ru­je czy­tel­ni­ka do kolej­ne­go opo­wia­da­nia, do inne­go kra­ju, innych boha­te­rów itd. Wie­rzę, że codzien­ność bez prze­rwy pod­su­wa nam moż­li­wość doko­na­nia wła­śnie takich prze­sko­ków, już poza prze­strze­nią inter­ne­to­wą. Zain­te­re­su­jesz się, skąd pocho­dzą przed­mio­ty, któ­re nosi­my albo posia­da­my w domu – wylą­du­jesz w ban­gla­de­skich fabry­kach. Zasta­no­wisz się, dla­cze­go twój feed w mediach spo­łecz­no­ścio­wych wyglą­da tak, a nie ina­czej – pogrze­biesz w decy­zjach biz­ne­so­wych ze Sta­nów. Pyta­nie o ulew­ne desz­cze w Pol­sce każe szu­kać odpo­wie­dzi w donie­sie­niach z rejo­nu Morza Śród­ziem­ne­go.

Te hiper­łą­cza to świet­ny trop, ale mów dalej, bo Ci prze­rwa­łem. 

Chy­ba każ­dy kie­dyś zgu­bił się na Wiki­pe­dii, kli­ka­jąc po hiper­łą­czach i odkry­wa­jąc tema­ty coraz dziw­niej­sze i odle­glej­sze od tego, co chciał począt­ko­wo wyszu­kać. Idzie za tym jakaś cie­ka­wość – jestem w sta­nie porzu­cić chwi­lo­wo cel, by poczy­tać coś inne­go. Z kolei w tym innym arty­ku­le znaj­du­ję coś, co cie­ka­wi mnie jesz­cze bar­dziej, więc po kil­ku minu­tach jestem już zupeł­nie gdzieś indziej. I uwa­żam, że takie doświad­cze­nie zgu­bie­nia się w inter­ne­cie jest wspa­nia­łe – bo wyni­ka z cie­ka­wo­ści, z inten­cji szu­ka­nia, nawet jeśli wiem, że nigdy nie ogar­nę wszyst­kie­go i mogę sobie tyl­ko prze­ska­ki­wać po hiper­łą­czach. Już samo to spra­wia, że czło­wiek łagod­nie­je – więk­szość z nas funk­cjo­nu­je w ramach wąskich spe­cja­li­za­cji (zawo­do­wych, nauko­wych, hob­by­stycz­nych itd.), więc zde­rze­nie z innym świa­tem każe nam przy­jąć pozy­cję słu­cha­cza. I może na tym też mi zale­ża­ło – aby wydo­być ze „współ­cze­snych nas” tę cząst­kę słu­cha­cza, któ­ra obec­nie tro­chę ginie pod pre­sją wyra­ża­nia sie­bie, mówie­nia raczej niż słu­cha­nia.

Bar­dzo to cie­ka­we i instruk­tyw­ne zara­zem. Mam wra­że­nie, że recen­zen­ci będą mie­li z tego uży­tek. Idź­my jed­nak dalej. Fabu­ły Miejsc odle­głych fak­tycz­nie toczą się, w mniej lub bar­dziej, odle­głych geo­gra­ficz­nie prze­strze­niach. Cza­sy mamy współ­cze­sne, miej­sca fak­tycz­nie odle­głe. Stąd pro­wo­ka­cyj­ne nie­co pyta­nie: Pol­ska nie wyda­je Ci się prze­strze­nią atrak­cyj­ną fabu­lar­nie? Po co ci te wypra­wy kra­jo­znaw­cze? Po co ci boha­te­ro­wie mówią­cy obcy­mi języ­ka­mi? Pol­sz­czy­zna ci nie­mi­ła? Pol­skie opi­sy przy­ro­dy nie dość atrak­cyj­ne? (śmiech)

Zło­ży­ło się na to bar­dzo wie­le rze­czy. Przede wszyst­kim myśl, że w Pol­sce zagra­ni­ca jest przed­sta­wia­na rzad­ko, a jeśli już, to w kon­tek­ście przy­kre­go wyda­rze­nia zwią­za­ne­go w jakiś spo­sób z Pol­ską. Wypad­ki samo­cho­do­we, porwa­nia, napa­ści. Cza­sem usły­szy­my też o jakimś kata­kli­zmie natu­ral­nym. Od razu two­rzy to opo­zy­cję: zagra­ni­ca jest nie­zna­na, zła, nie­bez­piecz­na. Spo­dzie­wam się, że w pierw­szym zetknię­ciu moi boha­te­ro­wie wyma­ga­ją od czy­tel­ni­ka pew­ne­go „wczu­cia się” – są to jed­nak oso­by zupeł­nie nam obce, któ­re za spra­wą książ­ki na chwi­lę wpusz­cza­ją nas do swo­je­go świa­ta. W tym sen­sie są „odle­gli”, ale mam nadzie­ję, że da się rów­nież odna­leźć w nich pew­ną bli­skość: cza­sa­mi podej­mu­ją złe decy­zje, nie ogar­nia­ją social mediów, chcą powie­dzieć coś dru­giej oso­bie, ale nie potra­fią. Chciał­bym, żeby­śmy czę­ściej niż jak na opo­zy­cyj­ną stro­nę patrzy­li na zagra­ni­cę jak na nas samych. Poza tym współ­cze­sność jest tak zglo­ba­li­zo­wa­na, że wła­ści­wie nie spo­sób mówić o niej, zamy­ka­jąc się w ramach jed­ne­go naro­du, igno­ru­jąc wszyst­kie te prze­pły­wy, zależ­no­ści, łącz­ność. Tro­chę to dziw­ne, że w cza­sach, w któ­rych może­my powie­dzieć coś do ucha komuś sie­dzą­ce­mu po dru­giej stro­nie pla­ne­ty, two­rzy­my opo­wie­ści, w któ­rych prę­dzej odnaj­dzie­my lam­pę naf­to­wą niż włók­na optycz­ne. Nie ozna­cza to w żad­nym stop­niu glo­ry­fi­ka­cji tech­no­lo­gii – wręcz prze­ciw­nie, myślę, że obec­nie powin­ni­śmy na nią patrzeć kry­tycz­nie.

To mnie aku­rat nie dzi­wi. W koń­cu ta podejrz­li­wość wzglę­dem tech­no­lo­gii jest obec­na już u Pla­to­na, a prze­cież od wyna­laz­ku pisma upły­nę­ło już spo­ro cza­su. Skąd­inąd to, co mówisz, jest mi dość bli­skie.

Ostat­nio prze­czy­ta­łem zna­ko­mi­tą książ­kę Saman­ty Schwe­blin – Lit­tle Eyes. Autor­ka przed­sta­wia tam świat z nowym tech­no­lo­gicz­nym wyna­laz­kiem, któ­ry pozwa­la użyt­kow­ni­kom pod­glą­dać innych w cza­sie rze­czy­wi­stym, przez 24 godzi­ny na dobę. Prze­ska­ku­je­my więc mię­dzy miesz­ka­nia­mi z kil­ku kon­ty­nen­tów, pozna­jąc boha­te­rów zaj­mu­ją­cych się obser­wo­wa­niem innych ludzi. Dzi­wacz­ne! Ale jeśli pomy­śli­my o tym, jak dużą rolę odgry­wa tech­no­lo­gia w naszej codzien­no­ści, to doj­dzie­my do wnio­sku, że taki jest wła­śnie kostium współ­cze­sno­ści. Bar­dzo trud­no go zigno­ro­wać. Mam wra­że­nie, że nie­któ­rzy depre­cjo­nu­ją książ­ki, w któ­rych współ­cze­sność mani­fe­stu­je się pod tak „try­wial­ny­mi” kon­cep­ta­mi jak inter­net albo media spo­łecz­no­ścio­we. Weso­ło je igno­ru­ją, bo to jakieś „głu­po­ty”. Podob­nie z tymi boha­te­ra­mi roz­rzu­co­ny­mi po całym świe­cie – ich histo­rie, realia są „nie­waż­ne”. W każ­dym razie mniej waż­ne niż nasze pol­skie pro­ble­my i krzyw­dy. Zda­je sobie spra­wę z tego, że pod tym wzglę­dem Miej­sca odle­głe są po czę­ści eks­pe­ry­men­tem, ale mam nadzie­ję, że eks­pe­ry­men­to­wa­nie wpi­su­je się w natu­rę debiu­tów, nawet jeśli cza­sem ozna­cza to błą­dze­nie.

Darek Nowac­ki napi­sał świet­ną książ­kę zaty­tu­ło­wa­ną Zawód: czy­tel­nik. Chciał­bym cię zatem zapy­tać o pisar­stwo jako zawód. Postrze­gasz to w ten spo­sób?

Zawód koja­rzy mi się z czymś, do cze­go przy­go­to­wu­jesz się lata­mi i jesteś w tym wspie­ra­ny przez sys­tem. Idziesz na stu­dia, uczysz się od eks­per­tów, wery­fi­ku­jesz wie­dzę poprzez egza­mi­ny, zaczy­nasz prak­ty­ki… A ja tego nie mam. Czę­sto czu­ję się intru­zem w pisar­skim świe­cie (w któ­rym jestem tak mniej wię­cej od wczo­raj), ponie­waż mam wra­że­nie, że po pro­stu bra­ku­je mi for­mal­ne­go przy­go­to­wa­nia do pisa­nia. Spo­ty­kam oso­by, któ­re skoń­czy­ły stu­dia z cre­ati­ve wri­ting albo lite­ra­tu­ro­znaw­stwa, i ja – któ­ry na stu­diach raczej roz­wią­zy­wa­łem cał­ki i two­rzy­łem mode­le eko­no­me­trycz­ne – czu­ję się przy nich nie­kom­plet­ny.

Wow! Nie wie­dzia­łem, że masz ści­słe wykształ­ce­nie. To fak­tycz­nie pew­ne rzad­kość w tym towa­rzy­stwie. Jed­no­cze­śnie to chy­ba też spo­ry atut, ale mów dalej, bo Ci prze­rwa­łem.

Poza tym docho­dzi kwe­stia finan­so­wa – tu, gdzie jestem obec­nie ze swo­im pisa­niem, mogę trak­to­wać je jako hob­by. I nie sądzę, by się to szyb­ko zmie­ni­ło. Nie mam ciśnie­nia na zmia­nę – wiem, że ist­nie­je pewien przy­kaz, by publi­ko­wać co rok–dwa lata, bo pozwa­la to na utrzy­ma­nie zain­te­re­so­wa­nia czy­tel­ni­ków i, co za tym idzie, zdo­by­cie więk­szej nie­za­leż­no­ści finan­so­wej. Ale ja piszę wol­no, a to, co napi­szę, musi chwi­lę odle­żeć, zanim będę goto­wy komuś to poka­zać. Dołą­czę pew­nie do wie­lu innych osób, któ­re pra­cu­ją na etat, a piszą po godzi­nach, a jeśli kie­dyś przyj­dzie moż­li­wość, by pisać i móc się z tego utrzy­mać, przy­wi­tam ją z wdzięcz­no­ścią.

W roz­mo­wie, któ­rą prze­pro­wa­dzi­ła z Tobą Ola Kasprzak mówisz, że język to two­ja obse­sja. To dosko­na­le widać i rów­nie dobrze sły­chać, że – para­fra­zu­jąc sło­wa jed­ne­go z two­ich boha­te­rów – „w sło­wach to jesteś as”.

Naj­bar­dziej w języ­ku inte­re­su­je mnie jego narzę­dzio­wość – to, że jest po pro­stu wspa­nia­łym wyna­laz­kiem. To żad­ne odkry­cie, oczy­wi­ście. Nie­mniej wciąż bar­dzo cie­ka­wi mnie wpływ języ­ka na dys­ku­sje spo­łecz­ne – to, jak duże zmia­ny zaczy­na­ją się wła­śnie od nie­go. Ale też to, jak język może wpły­wać na nasze rozu­mie­nie świa­ta. To temat, któ­ry poja­wia się w jed­nym z opo­wia­dań ze zbio­ru, Kuuk tha­ay­or­re – dok­to­rant bada­ją­cy jeden z wymie­ra­ją­cych języ­ków odkry­wa, że jego użyt­kow­ni­cy prze­ja­wia­ją nie­co inne zacho­wa­nia.

Bar­dzo lubię film Nowy począ­tek, w któ­rym pro­fe­sor­ka lin­gwi­sty­ki musi odna­leźć spo­sób komu­ni­ka­cji z przy­by­ły­mi na Zie­mię obcy­mi. Jest tam spo­ro zagad­ko­wo­ści – two­rzo­ne w pośpie­chu słow­ni­ki wyda­ją się nie­pre­cy­zyj­ne – defi­ni­cja cho­ciaż­by „bro­ni” jest róż­na w dwóch języ­kach: ludz­kim i obcych. Zresz­tą sama komu­ni­ka­cja musi cof­nąć się do korze­ni – do upew­nie­nia się, że mamy wspól­ną „bazę”, że wie­my cho­ciaż­by, jak funk­cjo­nu­je pyta­nie i że kie­dy je zada­je­my, to ocze­ku­je­my odpo­wie­dzi. Bar­dzo mi to zare­zo­no­wa­ło z dzi­siej­szą potrze­bą takiej „bazy” – wszy­scy mówi­my, opo­wia­da­my wła­sne histo­rie, ale w jakim stop­niu wciąż się nawza­jem rozu­mie­my? I czy w ogó­le jesz­cze chce­my się zro­zu­mieć?

Muszę przy­znać, że uwiel­biam ten film! Tym, któ­rzy nie zna­ją od razu gorą­co pole­ca­my.

Jeśli cho­dzi o język w Miej­scach odle­głych – lubię, gdy zda­nia dobrze brzmią, mają rytm, czę­sto wra­ca­łem do loso­wych frag­men­tów i spraw­dza­łem, jak brzmią po jakimś cza­sie. To była żmud­na pra­ca, ale mimo to otwie­ra­łem plik nawet na tele­fo­nie, sie­dząc w auto­bu­sie do pra­cy. Czy­ta­łem dwa aka­pi­ty, uzna­wa­łem, że coś źle brzmi, popra­wia­łem. Poza tym chcia­łem jed­nak wrzu­cić w język odro­bi­nę róż­no­rod­no­ści, bo oba­wia­łem się, że całość napi­sa­na w trze­ciej oso­bie i w cza­sie teraź­niej­szym może wybrzmieć zbyt mono­ton­nie. Posta­no­wi­łem, że w każ­dym opo­wia­da­niu poba­wię się wyra­że­nia­mi lub meta­fo­ra­mi pasu­ją­cy­mi do dane­go miej­sca. Dla­te­go cho­ciaż­by w pierw­szym opo­wia­da­niu roz­gry­wa­ją­cym się przy rezer­wa­cie przy­ro­dy ojciec ma „skó­rę jak z drew­na” a na knyk­ciach „gru­bą korę”. Gdzie indziej, cho­ciaż­by w Mio­do­żer­ce, któ­ra poru­sza wątek mode­ra­tor­ki mediów spo­łecz­no­ścio­wych, opo­wia­da­nie koń­czy się cią­giem krót­kich rów­no­waż­ni­ków oraz pro­stych zdań, mają­cy­mi przy­po­mi­nać krót­kie wystrza­ły kon­ten­tu poja­wia­ją­ce się pod­czas skrol­lo­wa­nia.

Pyta­nie w duchu trud­no roz­strzy­gal­nym (mer­lot czy caber­net, mama czy tata): język czy fabu­ła?

Trud­ne. W pro­zie fabu­ła przy­cią­ga mnie bar­dziej, ale język musi jej towa­rzy­szyć. Jako czy­tel­nik nie czu­ję się prze­ko­na­ny do powie­ści lub opo­wia­dań opar­tych w więk­szo­ści na języ­ku. Dużo wła­ściw­szym kie­run­kiem do szu­ka­nia języ­ko­wych wyżyn wyda­je mi się poezja.

Jedną z zasad, któ­rą przy­wo­łu­je się czę­sto na kur­sach kre­atyw­ne­go pisa­nia – byłeś w koń­cu uczest­ni­kiem Poło­wu, więc znasz to z pierw­szej ręki – jest wyko­rzy­sta­nie tego, co zna­ne i lokal­ne. Potem fru­waj po świe­cie, ale na począt­ku drąż w tym, co znasz z autop­sji. „Nie umiesz­czaj akcji w Mek­sy­ku, jeśli nigdy tam nie byłeś”. „Nie, to nie jest dobry pomysł, aby opi­sy­wać współ­cze­sne Oslo, jeśli nie spę­dzi­łeś tam przy­naj­mniej kil­ku mie­się­cy” etc. U Cie­bie jest wręcz odwrot­nie, zabie­rasz czy­tel­ni­ka do odle­głych miejsc, ale jed­no­cze­śnie ten nie ma wca­le wra­że­nia, że śli­zga się po papie­rze. Świat jest bar­dzo sen­su­al­ny, kon­kret­ny, zmy­sło­wy. Zdradź, jak uzy­sku­jesz taki efekt? Mówiąc sło­wa­mi jed­ne­go z two­ich boha­te­rów: „przedaw­ko­wu­jesz inter­net”?

Dzię­ki, że tak mówisz, bo na zbu­do­wa­niu realiów bar­dzo mi zale­ża­ło. A tę zasa­dę z kur­sów kre­atyw­ne­go pisa­nia znam, choć aku­rat na Poło­wie nie padła, za co może z tego miej­sca powi­nie­nem podzię­ko­wać Ani Cie­plak (śmiech). Efekt w dużej mie­rze pole­ga na rese­ar­chu: spo­ro czy­ta­łem ksią­żek, oglą­da­łem fil­mów, grze­ba­łem w forach inter­ne­to­wych, ale też cho­ciaż­by prze­glą­da­łem rela­cje z social mediów pocho­dzą­ce z tam­tych rejo­nów. Raz odna­la­złem ama­tor­ski fil­mik na YouTu­bie, na któ­rym eko­lo­dzy-ochot­ni­cy patro­lu­ją nocą las w Mek­sy­ku, pil­nu­jąc go przed nie­le­gal­ną wycin­ką. Fan­ta­stycz­ne to były wra­że­nia. Nie­któ­re ele­men­ty zapa­mię­ta­łem z poby­tu w nie­któ­rych z miejsc, któ­re opi­su­ję, ale wąt­pię w moc tego „bycia na miej­scu”. Chęt­nie słu­cham strza­łów czy­tel­ni­ków – czy fak­tycz­nie da się wyczuć w nie­któ­rych miej­scach moją w nich obec­ność. Jak dotych­czas z cel­no­ścią tych strza­łów róż­nie bywa­ło.

W jed­nym z moim ulu­bio­nych opo­wia­dań z tego tomu zaty­tu­ło­wa­nym Kuuk tha­ay­or­re poja­wia się wątek śmier­ci języ­ka. Chciał­bym to nie­co zuni­wer­sa­li­zo­wać i zapy­tać o koniec lite­ra­tu­ry jako domi­nu­ją­ce­go medium. W licz­nym nar­ra­cjach o koń­cu świa­ta, z jaki­mi mamy obec­nie do czy­nie­nia, poja­wia­ją się też takie, któ­re akcent sta­wia­ją na koniec książ­ki i lite­ra­tu­ry jaką zna­my (patrz na przy­kład Jac­kek Dukaj Po piśmie czy Łukasz Gołę­biew­skie Śmierć książ­ki. No futu­re Book). Pra­cu­jesz w medium, któ­ry znaj­du­je się w try­bie ago­nal­nym, czy zupeł­nie nie masz takie­go wra­że­nia?

Tech­no­lo­gia wypie­ra sztu­kę, ale też poka­zu­je spo­ro jej para­dok­sów. Pamię­tam, że gdy mode­le gene­ra­tyw­nej sztucz­nej inte­li­gen­cji wbi­ły się do main­stre­amu, poja­wi­ło się spo­ro dys­ku­sji o tym, czy książ­ki przez nie pisa­ne mogą dorów­nać tym two­rzo­nym przez ludzi. Nie­któ­rzy argu­men­to­wa­li, że będzie bra­ko­wa­ło sto­ją­cych za nimi twór­ców. To spra­wi­ło, że zaczą­łem się zasta­na­wiać, na ile dzi­siaj waż­na jest wciąż książ­ka, a jaką rolę zaczął odgry­wa twór­ca. Cza­sem wyda­je mi się, że o wie­le wię­cej zna­czy to, co mówi się o książ­ce w inter­ne­cie, w mediach spo­łecz­no­ścio­wych, co repre­zen­tu­je sobą autor i z jaki­mi stro­na­mi rze­czy­wi­sto­ści wcho­dzi w kon­flikt. Wte­dy może­my po pro­stu chło­nąć jego aurę, repo­sto­wać z apro­ba­tą komen­ta­rze spo­łecz­ne, przy­piąć sobie do pier­si order „jestem obser­wa­to­rem pisa­rza X”. A książ­ki? W tym wszyst­kim jak­by nie­waż­ne. Nie chciał­bym, aby pisa­rze sta­li się bar­dziej kre­ato­ra­mi kon­ten­tu niż twór­ca­mi. Czy­ta­jąc książ­ki, cza­sa­mi mam wra­że­nie, że ktoś poda­je mi pla­ce­bo. Że to wszyst­ko, co dzie­je się medial­nie wokół nich (chwy­tli­we hasła mar­ke­tin­go­we, zmyśl­ne stra­te­gie pro­mo­cji w social mediach) ma mnie prze­ko­nać, że one na mnie „zadzia­ła­ją”, a ja, ule­ga­ją­cy wpły­wo­wi tych akcji, czu­ję, że „fak­tycz­nie tak jest”. Ale ile z nich zapa­mię­tam? Czy wró­cę do nich myśla­mi za mie­siąc, za dwa, za rok? Taka lite­ra­tu­ra – two­rzo­na jak­by jako pro­dukt ubocz­ny bycia w sie­ci – jest bar­dzo łatwa do zdmuch­nię­cia.

Też mam takie wra­że­nie. Skąd­inąd cie­ka­we, że ten wątek tech­no­lo­gicz­ny peł­ni tak istot­ną rolę w naszej roz­mo­wie.

Mam też taką intu­icję co do roz­wo­ju tech­no­lo­gii, że ona krok po kro­ku przej­mu­je „ludz­kie” funk­cje. Zna­nym tu przy­kła­dem jest to, jak coraz rza­dziej uży­wa­my naszej pamię­ci i zastę­pu­je­my ją pamię­cią urzą­dzeń. Może więc nie musi­my pamię­tać dro­gi do pra­cy i nazw mija­nych ulic, bo zała­twi to za nas nawi­ga­cja, ale z dru­giej stro­ny rzad­sze uży­wa­nie pamię­ci może w dłuż­szej per­spek­ty­wie pro­wa­dzić do roz­wo­ju demen­cji. Media spo­łecz­no­ścio­we nad­wy­rę­ży­ły z kolei naszą zdol­ność utrzy­ma­nia uwa­gi. A sztucz­na inte­li­gen­cja wyrę­czy nas w zdol­no­ści inter­pre­ta­cji, wery­fi­ka­cji wia­do­mo­ści. Ale też zacznie dzie­lić z nami coś, co do dzi­siaj wyda­wa­ło się wybit­nie ludz­ką cechą – język. Pyta­nie, jakie zawsze sobie sta­wiam, to: „Jak dużo może­my oddać tech­no­lo­giom, by wciąż uwa­żać się za ludzi?”. W Miej­scach odle­głych wybrzmie­wa ono w opo­wia­da­niu Safa­ri. Wyobra­żam sobie tam świat, w któ­rym gra­ni­ca mię­dzy „ludz­kim” a „tech­no­lo­gicz­nym” jest trud­na do zna­le­zie­nia, oraz to, jak natu­ra, po wie­lu latach opty­mi­stycz­ne­go roz­wo­ju, wysta­wia nam rachu­nek. To wszyst­ko, o czym teraz wspo­mnia­łem, to wła­ści­wie nasze pra­wa, nad któ­ry­mi powin­ni­śmy mieć więk­szą kon­tro­lę. Uwa­żam, że war­to o nie dbać. Bio­rąc na tapet cho­ciaż­by język – wyobra­żam sobie, że roz­wój gene­ra­tyw­nych mode­li języ­ko­wych sku­pi się tyl­ko na tych naj­więk­szych języ­kach, mają­cych wystar­cza­ją­co dużą bazę mate­ria­łów, i pomi­nie te, któ­re już dzi­siaj są pra­wie wymar­łe. Być może sztucz­na inte­li­gen­cja potra­fi napi­sać książ­kę po angiel­sku, ale w kuuk tha­ay­or­re już nie.

Pyta­nie na koniec. W przy­wo­ła­nym powy­żej opo­wia­da­niu jeden z boha­te­rów zasta­na­wia się, czy ist­nie­je takie miej­sce, w któ­rym „wszyst­kie mar­twe języ­ki cze­ka­ją na wskrze­sze­nie”. Chciał­bym Cię zapy­tać, jak wyobra­żasz sobie takie miej­sce? W koń­cu to kapi­tal­na kryp­to­te­olo­gia lite­rac­ka. 

Tak, to zda­nie wypo­wia­da boha­ter, któ­re­mu bli­sko do wia­ry w takie miej­sce. Pry­wat­nie bar­dziej przy­chy­lam się jed­nak ku wnio­sko­wi, że takie­go miej­sca nie ma, a rze­czy raz prze­pa­dłe zni­ka­ją na dobre. Wiem, że ist­nie­ją przy­pad­ki języ­ków mar­twych, któ­re wró­ci­ły do uży­cia. Ale to wyjąt­ki. Pyta­nie, czy wia­ra w takie „zaświa­ty” języ­ka nie osła­bia naszej tro­ski o jego stan tu i teraz? Bo dla­cze­go mie­li­by­śmy dbać o coś, co nawet, jak się skoń­czy, to nie tak na sto pro­cent i może kie­dyś wró­ci, wypły­nie znów na powierzch­nię? Dla mnie to zbyt roman­tycz­na wizja.

Pięk­na poin­ta! Zapra­sza­my do wypra­wy po Miej­scach odle­głych.

O autorach i autorkach

Grzegorz Olszański

Urodzony w 1973 roku. Poeta i krytyk literacki. Współtwórca grupy poetyckiej Na Dziko. W 1999 roku wydał tom poezji Tamagotchi w pustym mieszkaniu, za który otrzymał Nagrodę im. Kazimiery Iłłakowiczówny. W 2002 roku został stypendystą „Polityki”. W 2006 roku wydał książkę o poezji Ewy Lipskiej Śmierć udomowiona. W 2014 roku został nominowany do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius za tom Starzy nieznajomi. Jest krytykiem muzycznym w kwartalniku „Opcje”. W 2022 roku został jurorem Poznańskiej Nagrody Literackiej.

Maciej Wnuk

Ur. 1995. Prozaik, laureat konkursu na opowiadanie Festiwalu Góry Literatury oraz projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2023” którego efektem jest książka Miejsca odległe. Opowiadania publikował m.in. w „Twórczości”, „Piśmie”, „Czasie Literatury” i „Wizjach”. Z wykształcenia ekonomista, mieszka w Warszawie.

Powiązania

Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2023

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Czy­ta­nie z książ­ki Połów. Poetyc­kie i pro­za­tor­skie debiu­ty 2023 z udzia­łem Karo­la Brzo­zow­skie­go, Mag­da­le­ny Genow, Alek­san­dry Górec­kiej, Julii Jan­kow­skiej, Alek­san­dry Kasprzak, Mał­go­rza­ty Kośli, Edyt Ołdak, Kami­la Pli­cha, Macie­ja Wnu­ka i Łuka­sza Woź­nia­ka w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 29.

Więcej

Death is not the end

recenzje / IMPRESJE Grzegorz Olszański

Impre­sja Grze­go­rza Olszań­skie­go na temat pro­zy Paw­ła Naj­ge­bau­era, wyróż­nio­ne­go w ramach pro­jek­tu „Pra­cow­nie otwar­te pro­zą 2023”.

Więcej

Kiedy patrzę na kogoś zastanawiam się, jakim był dzieckiem

wywiady / o pisaniu Maciej Wnuk Magdalena Genow

Roz­mo­wa Macie­ja Wnu­ka z Mag­da­le­ną Genow, lau­re­at­ką pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2023”.

Więcej

Miejsca odległe

utwory / premiera w sieci z Połowu Maciej Wnuk

Pre­mie­ro­wa pro­za Macie­ja Wnu­ka Miej­sca odle­głe. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2023”.

Więcej

Zaglądać ciągle w inne światy

wywiady / o pisaniu Aleksandra Kasprzak Maciej Wnuk

Roz­mo­wa Oli Kasprzak z Macie­jem Wnu­kiem, lau­re­atem pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2023”.

Więcej

O Przygodach, etc.

recenzje / NOTKI I OPINIE Andrzej Sosnowski Grzegorz Olszański

Komen­ta­rze Andrze­ja Sosnow­skie­go i Grze­go­rza Olszań­skie­go.

Więcej

Krainy wyobrażone i sieci

recenzje / ESEJE Anna Cieplak

Impre­sja Anny Cie­plak na temat pro­zy Macie­ja Wnu­ka, lau­re­ata pro­jek­tu „Połów. Pro­za­tor­skie debiu­ty 2023”.

Więcej