wywiady / o książce

Mam wrażenie, że kaleczę język polski

Aleksandra Olszewska

Sławomir Elsner

Rozmowa Aleksandry Olszewskiej ze Sławomirem Elsnerem, towarzysząca premierze książki Mów, wydanej w Biurze Literackim 6 września 2016 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Alek­san­dra Olszew­ska: Wra­że­nie nie­moż­no­ści, pew­ne­go opo­ru jaki sta­wia sło­wo, towa­rzy­szy mi od pierw­sze­go wier­sza otwie­ra­ją­ce­go Twój tom. Czy to wadze­nie się ze sło­wem,  to odczu­cie, że sło­wa „zaty­ka­ją usta”, to dla Cie­bie jako poety waż­ny stan, waż­ny moment?

Sła­wo­mir Elsner: Wal­ka z wier­szem to wal­ka z samym sobą. W zasa­dzie jest to dla mnie isto­ta poezji. Dość wkur­wia­ją­ca, ale moż­na z tym żyć [śmiech]. W pisa­niu nie mam żad­nych waż­nych sta­nów. Pisa­nie jest sta­nem samym w sobie, któ­ry cały czas we mnie sie­dzi. Cza­sa­mi się wychy­la i wte­dy wiem, że mogę spró­bo­wać coś napi­sać.  Sta­ram się rów­nież nie pod­cho­dzić do wier­sza lek­ce­wa­żą­co, bo kie­dy sta­wiam się w roli zwy­cięz­cy już po pierw­szym wer­sie, zazwy­czaj prze­gry­wam. Pisa­nie wier­sza jest bar­dzo oso­bli­wym aktem i pew­nie każ­dy piszą­cy prze­ży­wa go ina­czej. Ja z wier­szem wal­czę, wal­czy­łem w Anty­po­dach i wal­czę w Mów.

Na ten tom czy­tel­ni­cy cze­ka­li dłu­go – aż osiem lat. Stąd moje pyta­nie o Twój spo­sób pra­cy nad wier­szem: przez cały ten czas pisa­łeś czy też mia­łeś jakiś okres zupeł­nej „pisar­skiej abs­ty­nen­cji”? A jak już pra­cu­jesz nad wier­szem, to jak ta pra­ca wyglą­da? Podob­nie jak u boha­te­ra wier­sza, Twój pla­sti­ko­wy kosz w kuch­ni jest pełen pognie­cio­nych kar­tek z napi­sa­nym pierw­szym wer­sem?

Nie pisa­łem cały czas, zaczą­łem jakieś pięć lat temu. Po Anty­po­dach posta­no­wi­łem odpo­cząć od poezji – nie pisa­łem, nie czy­ta­łem. Byłem tym wszyst­kim zmę­czo­ny. W mię­dzy­cza­sie oże­ni­łem się i spło­dzi­łem dwóch synów. O powro­cie do pisa­nia w daw­nym sty­lu nie było mowy. Już się bałem, że zosta­nę poetą jed­nej książ­ki [śmiech]. Póź­niej coś ruszy­ło, nie pamię­tam jak i kie­dy. Uczy­łem się pisać w nowej rze­czy­wi­sto­ści spo­łecz­nej, z nowym spoj­rze­niem na sie­bie i wiersz.

Pra­ca nad wier­szem doko­nu­je się w mojej gło­wie. Pra­wie nigdy nie ukoń­czy­łem wier­sza przed moni­to­rem, to zna­czy czę­sto wyda­je mi się, że go skoń­czy­łem, ale on się nie pod­da­je, sie­dzi w gło­wie jesz­cze jakieś dwa tygo­dnie i bar­dziej lub mniej się mody­fi­ku­je. To rów­nież jest dla mnie męczą­ce.

Odno­szę wra­że­nie, że kolej­nym tema­tem tego tomu mogła­by być codzien­ność i sta­bi­li­za­cja. Zda­je się, że im więk­sza sta­bi­li­za­cja, tym poetyc­ko (a może też egzy­sten­cjal­nie) trud­niej? Sta­bi­li­za­cja to zagro­że­nie?

Zde­cy­do­wa­nie tak. Sta­bi­li­za­cja, rodzi­na, dzie­ci – to nauka wyrze­czeń. Codzien­nie dzie­lisz się sobą z inny­mi i przyj­mu­jesz cząst­kę ich do sie­bie. W moim przy­pad­ku nie są to warun­ki sprzy­ja­ją­ce pisa­niu.  Dużo łatwiej pisze się pro­wa­dząc nie­chluj­ne, samot­ne życie [śmiech]. Na szczę­ście i nie­szczę­ście zosta­wi­łem sobie w środ­ku tro­chę bała­ga­nu i to mi w zupeł­no­ści wystar­cza. Wiesz, no nie powiem trzy­lat­ko­wi, któ­ry chce się bawić, żeby wyszedł, bo tata teraz pisze wiersz.

A napi­sa­łeś kie­dyś coś dla swo­ich synów?

Nie­ste­ty nie. Kie­dyś pró­bo­wa­łem ale chy­ba nie potra­fię pisać dla kogoś czy na jakiś kon­kret­ny temat. Nie mam lek­kie­go pió­ra. Ogól­nie to cza­sa­mi mam wra­że­nie, że kale­czę język pol­ski.

Choć „sta­bil­ne warun­ki”, jak mówisz, nie sprzy­ja­ją pisa­niu, to jed­nak zda­je się, że w pew­nym sen­sie ich potrze­bu­jesz  / potrze­bu­je ich boha­ter Two­ich wier­szy, któ­ry z jed­nej stro­ny lubi pisać nocą, ale lubi też, gdy sło­wa sta­ją w gar­dle; któ­ry wal­czy z ruty­ną, a jed­no­cze­śnie potrze­bu­je jej o tyle, że nie­jed­no­krot­nie „upy­cha ją” do wier­sza. Rze­czy­wi­stość, w jakiej funk­cjo­nu­jesz, jest dla Cie­bie wła­śnie taka para­dok­sal­na?

To nie do koń­ca tak. Boha­ter tych wier­szy po pro­stu obser­wu­je i prze­twa­rza rze­czy­wi­stość. Nicze­go nie potrze­bu­je, po pro­stu bie­rze to co jest i doda­je szczyp­tę tej swo­jej histe­rii [śmiech]. Życie w komór­ce spo­łecz­nej, zwa­nej rodzi­ną, takie wła­śnie jest: powta­rzal­ne, ruty­no­we. Nie wiem, czy pro­wa­dzi to do zobo­jęt­nie­nia, ale na pew­no rela­cje part­ner­skie na tym tra­cą. Skła­da się na to wie­le czyn­ni­ków.

A jest w tym świe­cie zauto­ma­ty­zo­wa­nych zacho­wań i ruty­no­wych czyn­no­ści jesz­cze miej­sce na szcze­rość, na coś auten­tycz­ne­go, na dru­gie­go czło­wie­ka? Było­by to dość smut­ne, gdy­by ta auten­tycz­ność zare­zer­wo­wa­na była tyl­ko dla chwil bez­rad­no­ści, bra­ku goto­wych reak­cji (jak wte­dy, gdy kolej­ny już rok zapa­la się zni­cze na gro­bie bli­skie­go).

To pierw­sze zda­nie z Two­je­go pyta­nia tro­chę mnie prze­ra­ża [śmiech]. Myślę, że w Mów jest tro­chę wię­cej miej­sca dla innych niż było w Anty­po­dach – książ­ce total­nie zamknię­tej, sku­pio­nej na sobie. Tutaj atmos­fe­ra jest tro­chę bar­dziej roz­rze­dzo­na, bar­dziej przy­stęp­na – takie mam wra­że­nie.

Dzię­ku­ję.

O autorach i autorkach

Aleksandra Olszewska

absolwentka filologii polskiej w ramach Międzywydziałowych Indywidualnych Studiów Humanistycznych Uniwersytetu Wrocławskiego oraz Zarządzania Projektami w ramach studiów podyplomowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. Z Biurem Literackim związana od 2013 roku. Koordynatorka projektów zagranicznych, odpowiadająca za kontakty z partnerskimi festiwalami i instytucjami literackimi z Europy i świata, a także za współpracę z Instytutami Polskimi oraz zagranicznymi przedstawicielstwami.

Sławomir Elsner

Urodzony w 1976 roku. Poeta. Laureat projektu Połów 2008. Za debiutancki tom Antypody otrzymał w 2009 roku Nagrodę Złoty Środek Poezji oraz nominowany był do Nagrody Literackiej Nike oraz Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius. Mieszka w Irlandii.

Powiązania